Winter Heat (sebaek)

- Wiesz, że przez dobrych kilka lat cię nie znosiłem? – zaśmiał się brunet, siadając na krawędzie dachu. Odchylił głowę, przymykając oczy i rozkoszując się powietrzem, które przebijało jego płuca jak igły.

- Ja cię wciąż nie znoszę – mruknął czerwonowłosy, przyciągając swoje kolana do klatki piersiowej by dodać swemu ciału choć odrobiny ciepła. Siedzenie na zimnym betonie sprawiało że coraz bardziej drżał, a jego oczy tak bardzo zaszły łzami, że widział zaledwie zarys sylwetki swojego przyjaciela, który uśmiechał się szeroko.

- Czyli nie miał byś nic przeciwko gdybym skoczył? – zapytał, stając na krawędzi, na co chłopak siedzący pod ścianą ożywił się. Wychylał swoją zdrętwiałą szyję na wszystkie strony, szybko mrugając oczami, by dostrzec dokładne położenie młodszego.

- Nie wygłupiaj się, Sehun – mruknął czeronowłosy, mocniej naciągając czapkę na głowę, tak że nachodziła mu prawie na oczy.

Nie zarejestrował by brunet odszedł od krawędzi, toteż postanowił wstać i własnoręcznie go odciągnąć. Jednak nogi, których już praktycznie nie czuł, skutecznie mu to uniemożliwiły. A dodatkowy ruch przysporzył tylko zbędnego bólu.

Tymczasem młodszy chłopak jak zaczarowany wpatrywał się w jasno oświetlone miasto tuż pod jego nogami. Czuł się jak pan wszystkiego. Czuł się wolny, kompletnie nie zwracając uwagi na trudności z wzięciem oddechu i świeży śnieg, który zaczął prószyć z ciemnego nieba, które oświetlone było tysiącami gwiazd, które świeciły wyjątkowo mocno.

Wystarczyłby jeden większy krok i byłoby po wszystkim, stało by się to do czego dążył od kilku lat.

- Sehun – szepnął czerwonowłosy, czując jak kostnieją mu również dłonie.

- Skoczmy razem, Baekhyun hyung – zaproponował Sehun tonem, jakby pytał chłopaka co woli zjeść na deser.

- Zwariowałeś, kretynie – prychnął starszy, rozmasowując swoje dłonie, które szczypały coraz bardziej. Słyszał jak młodszy zeskakuje z podwyższenia i wolnym krokiem kieruje się w jego stronę. Jednak Baekhyun nie miał zamiaru podnosić głowy.

Po chwili brunet kucnął przed powoli zamarzającym przyjacielem, po czym dwoma palcami uniósł jego podbródek, wpatrując się w jego zamglone oczy.

Jedyne co Baekhyun dostrzegł poza skupiskiem niewyraźnych kolorów, to błysk ciemnych tęczówek przyjaciela, który przebijał się przez mgliste warstwy, które uniemożliwiały widzenie.

Sehun ściągnął swój szalik, obwiązując nim szyje starszego, który zaczął bardzo szybko mrugać oczami. Obaj wiedzieli, że na nie wiele się to zda podczas temperatury która była już grubo na minusie, ale młodszy chciał chociaż w tak drobny sposób ukazać troskę wobec hyunga. Nie przejmował się tym, że został jedynie w czarnym płaszczu, nie mając żadnych dodatkowych okryć.

Brunet przeniósł jedną z dłoni na chłodny, czerwony policzek Baekhyuna którego kolor idealnie współgrał z jego pokręconymi puklami, które nieco wystawały zza wełnianej czapki.

- Pamiętasz jak zniszczyłem ci koszulę od mundurka w szatni od wf-u? – spytał, kciukiem gładząc satynową skórę starszego. Baekhyun ledwo zauważalnie skinął głową, uśmiechając się jeszcze słabiej – Gdybym tego wtedy nie zrobił, pewnie już dawno bym to skończył.

- Nie mów tak, proszę cię, Sehun – mruknął czerwonowłosy, przymykając oczy i opierając się o dłoń bruneta, która była znacznie cieplejsza niż mógłby przypuszczać w takiej sytuacji.

- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo mi pomogłeś – rzekł brunet, muskając usta chłopaka, powoli, delikatnie, rozkoszując się ich smakiem. Żałował, że dopiero teraz zdecydował się to zrobić, żałował że w takich okolicznościach, żałował, że w ogóle to zrobił.

Czerwonowłosy ostatkiem sił uniósł drżącą dłoń i chwycił tę należącą do Sehuna, a chłopak uśmiechnął się nikle. Po chwili czując, że jemu również zaczyna brakować sił, opadł na miejsce obok starszego, który odruchowo oparł ciężką głowę na jego ramieniu.

Przez chwilę siedzieli w ciszy, młodszy ściskał dłoń starszego, a w jego oczach oprócz łez spowodowanych przez mróz, znalazły się również te spowodowane sytuacją. Sytuacją do której sam doprowadził i w którą z własnej głupoty wciągnął niewinnego Baekhyuna.

- Nie powinieneś był tu przychodzić – szepnął Sehun, przerywając ciszę. Baekhyun zaśmiał się pod nosem, czując to nieprzyjemne ukłucie podczas każdego wdechu.

- Chyba tak właśnie musiało być – odpowiedział, oczami wyobraźni widząc siebie i Sehuna w innym o wiele lepszym miejscu – Ktoś nie pozwolił ci zostać samemu w takiej chwili.

- Dlaczego właśnie ty musiałeś się tu znaleźć? – westchnął Sehun, zamykając oczy i uspokajając oddech, gdyż zimne powietrze przestało być jakkolwiek odprężające.

- Przeznaczenie – zaśmiał się Baekhyun. Melodyjny głos czerwonowłosego sprawił, że na drętwiejącej twarzy czarnowłosego pojawił się uśmiech.

Tym razem Baekhyun wzmocnił uścisk chłopaków, wiedząc że młodszemu na pewno nie przeszkodzi chłód jego ciała. Po prostu chcieli mieć siebie blisko.

Śnieg prószył coraz mocniej, na ciałach chłopców zbierały się kupki śniegu, które brunet co jakiś czas strzepywał, natomiast starszy był już na to kompletnie bierny. Nie zwracał uwagi na resztę świata, podczas gdy w jego głowie przewijały się różne wspomnienia, a na szczęście większość z nich była raczej miła.

Zastanawiał się, czy właśnie tak czują się ludzie, zbliżający się do końca jednej z dróg a zarazem ci którzy za moment mają zacząć coś zupełnie nowego.

- Ej, Sehun – mrukną czerwonowłosy, lekko trącając bruneta. – Masz jeszcze trochę sił?

- Chyba tak, a co?

- Pomóż mi wstać.

Czarnowłosy zmarszczył brwi i obrócił się w stronę przyjaciela.

- Co chcesz zrobić?

- Zobaczysz, tylko mi pomóż! – poprosił podekscytowany Baekhyun, a Sehun nie potrafił ani nawet nie chciał mu odmówić.

Posłusznie wykonał polecenie przyjaciela, z trudem uwalniając się z uścisku jego chłodnej i zdrętwiałej dłoni. Następnie pociągnął go ku górze, zarzucając jego prawe ramię na swoje barki.

- Chodź na krawędź – powiedział czerwonowłosy, a na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, co nieco zdziwiło młodszego. Lecz posłusznie poprowadził starszego w dane miejsce. Pomógł mu wejść na podwyższenie, a następnie sam na nie wskoczył.

- Na pewno chcesz to zrobić? – spytał Sehun nad wyraz troskliwie, jedną ręką obejmując przyjaciela w talii.

- Śmierć 24 grudnia to specyficzny, ale ciekawy dzień na śmierć – odpowiedział, patrząc przed siebie rozmarzonym wzrokiem.

Sehunowi wystarczyła taka odpowiedź. Uśmiechnął się szeroko, po czym ucałował czerwonowłosego w skroń a następnie w policzek. Ostatni raz spojrzał na nocne Seul, które z lotu ptaka było naprawdę piękne i sprawiało ogromne, wręcz zapierające dech w piersiach, wrażenie.

- To co, gotowy?

- Tak.

Brunet zrobił krok do przodu, ciągnąc za sobą czerwonowłosego. Po chwili grunt pod ich stopami zniknął, dokładnie tak samo jak cała przeszłość.


~~

Hejka, taki krótki shot jako prezencik ode mnie;))

Życzę wszystkim super świąt, biasów pod choinkę i udanego 2k17 z kpopem i nie tylko!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top