That Good (hunhan)
Minęły już prawie trzy miesiące, od tego dnia. Nic nie było takie samo, nic mnie już tak nie cieszyło, nawet ta przeklęta Bubble Tea. Wszystko widziałem w jednej barwie, po tym jak Luhan odszedł z Exo...
Siedziałem sobie na sofie, w naszym salonie. Nie miałem pojęcia, gdzie wywiało wszystkich chłopaków, w zasadzie zbytnio mnie to nie interesowało. W tym momencie liczył się tylko mój telefon, jedna z niewielu rzeczy, o które dbałem.
- Sehun – spojrzałem na uroczego blondyna, który powili zmierzał ku mnie – Musimy porozmawiać.
- Co się dzieje Lulu? – zapytałem. Był zupełnie jak nie on. Zazwyczaj tryskał energią i zarażał optymizmem, jednak tym razem jego aura była wręcz przytłaczająca.
- Już od jakiegoś czasu nad tym myślałem... I w końcu zdecydowałem – powiedział siadając naprzeciwko mnie, ze spuszczoną głową.
Na chwilę przerwał, jakby wciąż zbierał się w sobie, czy mi o tym powiedzieć. Nie chciałem przerywać, ani się wtrącać więc, cierpliwie czekałem co mój Lu ma mi do powiedzenia.
- Odchodzę z Exo... - szepnął.
Otworzyłem szeroko oczy. Nie mogłem uwierzyć, w to co właśnie powiedział.
- D-dlaczego? – zająkałem się. Wiele mnie kosztowało, aby łzy, które miałem w kącikach oczy, nie wypłynęły.
- To nie przez żadnego z was, spokojnie – uśmiechnął się lekko i to wystarczyło, żeby i mój kącik ust uniósł się odrobinę – Po prostu czuję, że nie jestem tu traktowany jak wszyscy. Nie chcę się wywyższać, ale chociaż być na równi. Po naprawdę długim namyśle stwierdziłem, że Kris miał racje...
Znów cisza.
To prawda, parę miesięcy wcześniej odszedł od nas Kris, jednak w zupełnie inny sposób niż chciał zrobić to Luhan.
Wu po prostu się nas wyparł i zrobił nam ogromną awanturę, po której już nie mieliśmy z nim kontaktu. Pamiętam, jak Suho i Lay przez długi czas pocieszali Tao, który bardzo to przeżył. Byli z Krisem tak blisko, ale on w jednym momencie, nie zawahał się tego zepsuć.
- Będę tęsknił Lu – szepnąłem, przyciągając ciałko chłopaka i obejmując go szczelnie.
- Hunnie, nie zamierzam się od was odwrócić! – pisnął, obejmując mnie w pasie – Będę dzwonił i pisał, obiecuję!
Na te słowa, mocniej się w niego wtuliłem, pozwalając kilku łzom spłynąć po policzku.
Następnego dnia, Luhan był już spakowany. Póki co miał zatrzymać się u rodziny, a później prawdopodobnie zacząć solową karierę.
- Nie zapomnij o nas – powiedział Kyungsoo.
- Nigdy – uśmiechnął się ostatni raz, po czym wyszedł.
Chłopaki wieczorem postanowili wyjść na jakąś imprezę. W dormie zostałem tylko z D.O.
Zastanawiałem się, czy by z nimi nie iść, ale przecież Luhan miał do mnie zadzwonić, więc oczywiście musiałem czekać. Kiedy razem z przyjacielem oglądaliśmy jakiś serial, mój telefon zaczął wibrować.
- Hej Lulu, co tam? – zaczął wesoły Kyungsoo.
- Wszystko w porządku! – zaśmiał się, co było muzyką dla mich uszu. – Właśnie skończyłem pisać piosenkę, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Cały wieczór spędziliśmy, na rozmowie z blondynem, aż w końcu nasza mała matka upomniała go, że zapłaci za tę rozmowę majątek, więc Han nie miał wyboru, jak tylko się rozłączyć i obiecać, że niedługo znów się odezwie.
***
Była piękna sobota. Idealny dzień, do przeleżenia w łóżku razem z telefonem i Bubble Tea, ale nie, Sehun musi ćwiczyć choreografię. Czasem chciałbym mieć lepszą pamięć...
- Poćwiczymy z tobą Sehunnie – zaćwierkał Baekhyun, kiedy przy śniadaniu obwieściłem wszystkim, że odgłosy przypominające jęki męczennika, dochodzące z Sali do ćwiczeń, to będzie ich kochany Sehun.
- Jeżeli nas nie staranujesz, będziemy mogli uznać to za postęp – uśmiechnął się głupkowato Park.
- Nie znoszę was – westchnąłem, lekko się uśmiechając.
We trójkę, ćwiczyliśmy przez kilka godzin, aż w końcu uznali, że nie jest ze mną tak źle. Wtedy zadowolony z siebie, udałem się do swojego pokoju, który dzieliłem z Kaiem.
Zmęczony upadłem na łóżko, po czym sięgnąłem po mój telefon.
Przeglądałem jakieś strony, w poszukiwaniu, czegokolwiek, co mogłoby mnie zainteresować. Natknąłem się na jakimś plotkarskim forum (nie miałem pojęcia jak ja się tam znalazłem), na kilka wzmianek o rzekomym romansie Luhana z Yooną.
Znalazłem ich zdjęcia z wspólnego występu i czym prędzej chciałem się dowiedzieć wszystkiego.
Jak już wspominałem, jest nie wiele rzeczy, które mnie obchodzą, jednak o moim Lulu chciałem wiedzieć, absolutnie wszystko! Nawet to jakiego szamponu używa, jego włosy zawsze pachniały poziomkami z nutą wanilii, co tak bardzo uwielbiałem.
Postanowiłem zadzwonić do niego na videochacie.
- Hunnie! Tak za tobą tęskniłem! – zaczął z uśmiechem. – Przefarbowałeś się na czarno! Nawet nie masz pojęcia, jak świetnie wyglądasz.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, po prostu zacząłem się śmiać. Tak bardzo brakowało mi tego małego jelonka.
- Dzięki Lu i ja też tęskniłem – powiedziałem po chwili – Coś ciekawego działo się u ciebie ostatnio? – powiedziałem niby mimochodem.
- Miałem zdjęcia do nowego teledysku, parę wywiadów i jeden występ, nic szczególnego – westchnął.
- Występowałeś sam? – zapytałem ciekawy, co mogło się okazać dziwne, z perspektywy innej osoby.
- W zasadzie to z Yooną. Ludzie z SM uważali, że to będzie dobry pomysł – powiedział obojętnie i już wiedziałem, że nie ma sensu wypytywać go o ten domniemany romans, bo to na pewno nie prawda.
Nawet nie macie pojęcia jak mi ulżyło.
***
- Hej Kai, widziałeś to? – zaśmiałem się, po czym podsunąłem chłopakowi mój telefon, na którym widniało zdjęcie, jak całuje mnie w policzek.
- A to było zaledwie wczoraj – zaśmiał się ze mną. – Pocałowałem cię w policzek w parku, następnego dnia wie o tym każdy. Xiumin i Chen, obściskują się pod dormą, o tym nie wie nikt.
- Nawet nie wiedziałem, że twoje fanki są takie przerażające, Jongin. Popatrz, jak mi grożą – znów podałem mu urządzeniu.
- Twoje Hunnie, nie są lepsze – uśmiechnął się. – Ale i tak są najlepsze na świecie.
- To prawda. Ale niektórzy życzą nam szczęścia.
Na te słowa obydwoje zaczęliśmy się turlać ze śmiechu. Rozumiem, że Kai całujący mnie w policzek, to niecodzienny obraz, ale ludzie, przecież to jest Kai!
Po chwili na wyświetlaczu pojawił się komunikat, że ktoś do mnie dzwoni na chacie.
- Hej Lulu – zacząłem wesoło.
- Hej jelonku nasz kochany – dodał śmiejąc się Kai, który położył się obok mnie na łóżku.
- Hej chłopaki – odpowiedział, jednak nie tak jak zawsze. Wydawał się lekko przygnębiony.
- Co jest Luhan? – zapytałem przestraszony.
Już miał mi odpowiadać, kiedy do pokoju wtargnął Kyungsoo.
- Kim Jongin! W tej chwili do kuchni i pozmywać po sobie naczynia! – krzyknął, aż się wzdrygnęliśmy.
- Hej Kyungsoo! – krzyknął na przywitanie Luhan.
- Hej Lulu – odpowiedział mu ciepło, po czym zwrócił swój morderczy wzrok na bruneta. Ten niechętnie zwlókł się z łóżka.
- Do zobaczenia moje ty kochanie! – powiedział uroczo, po czym cmoknął mnie w policzek, sprawiając że się zaśmiałem, a Do otworzył usta w oznace zdziwienia.
Po tym jak oboje wyszli zorientowałem się, że Lu piorunuje mnie wzrokiem, choć za wszelką cenę starał się to ukryć.
- Od kiedy jesteście razem? – zapytał w końcu, a ja wybuchłem nie pochamowanym śmiechem kolejny raz tego dnia.
- Że ja i Kai?! – wytarłem łezkę z oka. – Luhan, to nigdy w życiu nie nastąpi.
- Ale widziałem wasze zdjęcia i...i to! – krzyknął zdezorientowany.
- Lu, uwierz mi on nie jest twoją konkurencją – zażartowałem, na co blondyn się zarumienił. – To były zwykłe żarty, a do tego wiesz że Kai i Kyoungsoo się bardzo, bardzo lubią.
Właśnie! Byłem ciekaw, jak Kai wytłumaczy to drugiemu.
- Bo ja... ja myślałem...
- To już więcej nie myśl, tylko mi zaśpiewaj.
***
Nareszcie występ. Tłumy fanów, w większości dziewczyn, których tak mi brakowało.
Muzyka, to była kolejna rzecz, która mnie obchodziła, choć na scenie brakowało mi mojego blondynka...
- Świetnie wyszło chłopaki, z resztą jak zawsze – powiedział po występie szczęśliwy Chanyeol.
- Nawet Sehun już tak bardzo nie sepleni – dogryzł mi Chen.
- Przecież Hunnie zawsze uroczo sepleni! – obronił mnie dobrze znany głos. Odwróciłem się do jego źródła, po czym pobiegłem do Lulu, by go mocno uściskać.
- Co tu robisz? – zapytałem z wesołymi ognikami w oczach.
- Pomogliśmy mu – powiedział Beakkie, dumny z siebie.
- Nie ma za co Oh – dodał Park, obejmując ramieniem Baeka.
Wróciliśmy do naszego domu. Spędziliśmy calutki wieczór, prawie tak jak kiedyś. Prawie, bo jednego wciąż brakowało...
- Kiedy wracasz do Chin? – zapytałem, kiedy byliśmy już we dwójkę w moim pokoju. Sprytnie odesłałem Kaia do Tao, dlatego Lulu mógł zostać ze mną dłużej.
- Jutro wieczorem – posmutniał.
- W takim razie mam mało czasu – westchnąłem.
- Na co? – spytał zdziwiony.
- Na to – odpowiedziałem, po czym przycisnąłem swoje wargi do jego. Lu od razu oddał pocałunek, co bardzo mnie ucieszyło. Tak bardzo tego pragnąłem, tak długo na to czekałem.
- Kocham cię Hunnie – powiedział wtulając się we mnie. – Tęskniłem za tobą najbardziej na świecie.
- Ja za tobą też – powiedziałem głaszcząc go po głowie. – Mamy przed sobą całą noc... Może to wykorzystamy?
- Podoba mi się ten pomysł – rzucił, po czym nasze usta znów zostały połączone.
4 miesiące później
- Już za tobą tęsknie! – powiedział bardzo smutny Lu, kiedy byliśmy na lotnisku.
- Spokojnie kochanie, za nie całe dwa tygodnie będę z chłopakami w Pekinie. Będziemy mieli dla siebie dużo czasu – uśmiechnąłem się całując mojego chłopaka w usta.
- Na pewno? – zapytał, uroczo wydymając dolną wargę.
- Ciebie bym nigdy nie okłamał – rzekłem, po czym pocałowałem go w czoło.
- Do zobaczenia Hunnie – powiedział kiedy musiał już iść do bramki i ostatni raz mnie pocałował. – Kocham cię.
- Pa Lulu, kocham cię – odpowiedziałem.
~~
To moja pierwsza miniaturka i mam nadzieję, że wam się spodobała.
Jeżeli pojawiły się jakieś błędy, czy coś w tym rodzaju, to naprawdę przepraszam, bo zawsze piszę długie opowiadania i trudno jest mi się pod pasować pod mini historię ;cc
Jednak tak bardzo chciałam ją napisać ^^
Tak, więc do przeczytania! c;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top