Scream (daejae)

Przekartkowywałem wszystkie swoje zeszyty, starając sią zapamiętać jak najwięcej informacji do zbliżającego się kolokwium. Lekko tupiąc nogą, powtarzałem wszystko o czym mówili wykładowcy i to co udało mi się zapisać.

Moją koncentrację co rusz przerywał donośny śmiech, lub krzyk, dochodzący z sąsiedniego pokoju.

Złapałem się za głowę, ciągnąć swoje jasne, wysuszone włosy, a w drugiej dłoni, między palcami przewracałem ołówek.

- Nawet tak nie żartuj! – głośny śmiech rozniósł się po całym domu, bez problemu trafiając w moje czułe bębenki.

Westchnąłem głęboko, po czym odsunąłem krzesło i szybkim krokiem ruszyłem do pokoju bruneta. Nie fatygowałem się z pukaniem, pewny siebie wszedłem do pomieszczenia, w którym zastałem chłopaka, leżącego na łóżku. Karcącym wzrokiem popatrzyłem na podłogę, gdzie znajdowała się masa różnego rodzaju ciuchów. Na ciemnym, drewnianym biurku leżały puste opakowania po jogurtach i kilka talerzy. Zdegustowany pokręciłem głową.

Mrużąc oczy przeniosłem wzrok na młodszego chłopaka, który pochłonięty rozmową przez telefon, kompletnie nie zwrócił na mnie uwagi. Podszedłem do niego, wyrywając mu komórkę z dłoni, tym samym rozłączając się z osobą z którą rozmawiał.

- Co ty wyprawiasz?! – krzyknął oburzony brunet. W ułamku sekundy podniósł się z łóżka i nawalając na mnie ciężar swojego ciała, próbował odzyskać swoją własność.

- Nie chcę, żeby twoja matka płaciła miliony za twoje głupie rozmowy – prychnąłem, odpychając młodszego – Lepiej zabierz się za naukę, już i tak wystarczająco trudno z tobą mieszkać, Youngjae – prychnąłem, po czym rzuciłem telefon na łóżko i opuściłem pokój.

Od ponad dwóch miesięcy tak to wyglądało.

Rodziny Jung i Yoo od lat się przyjaźniły. Kiedy ja i Youngjae byliśmy jeszcze mali, często spędzaliśmy razem wakacje i weekendy. Nasze matki bardzo chciały, żebyśmy znaleźli wspólny język, abyśmy stali się prawdziwymi przyjaciółmi. Jednak przez te wszystkie lata, jedyne co było między nami to ogromna niechęć. Youngjae to denerwujący, rozpieszczony chłopak i mimo, że był jedynie rok młodszy ode mnie, zachowywał się jak kompletny gówniarz, a ja cóż, musiałem robić za jego matkę, ponieważ kiedy tylko udało mi się znaleźć mieszkanie w korzystnej cenie, nasze matki zaproponowały by Youngjae również się usamodzielnił i zamieszkał ze mną. Nie mając dużo do gadania, niechętnie się zgodziliśmy.

Ale definitywnie nie wychodziło nam to na dobre. Szczególnie ja byłem tym poszkodowanym, gdyż mając dziewiętnaście lat, fajnie by było zacząć żyć na własną rękę. Lecz ja musiałem mieć na oku głupiego dzieciaka, który nie dość że był za głośny, denerwujący, to jeszcze nieraz wracał do domu pijany. Kilka razy musiałem go nawet kryć, kiedy jego mama przychodziła sprawdzić jak żyjemy. Może gdybym go wydał, wróciłby do swojego domu, ale wtedy straciłbym też zaufanie kobiet. To było beznadziejne.

Opadłem na łóżko, ówcześnie chwytając zeszyt. Niepotrzebne myśli zaśmieciły mój umysł, przez co nie miałem ochoty się dłużej uczyć. Głupie postępowanie, wiem, ale chłopak zburzył moją koncentracje.

Nagle spostrzegłem zapalone światło na korytarzu. Wyszedłem ze swojego pokoju, zastając bruneta wkładającego buty.

- A ty się dokąd wybierasz? – warknąłem, spoglądając na zegarek. Było już po 22, on chyba nie myślał, że tak po prostu go wypuszczę, narażając się na gniew matek.

- Do kolegi, chyba mam prawo? – rzucił sarkastycznie, przez co miałem ochotę przywalić w jego czarny łeb.

- Oczywiście, że nie Youngjae, wiesz która jest godzina? – krzyknąłem, krzyżując ręce na piersi.

- Ups? – zaśmiał się, po czym szybko zdjął kurtkę z wieszaka i dosłownie wybiegł z mieszkania. Oniemiały wpatrywałem się w zamknięte drzwi.

- Ty głupi gówniarzu.

***

W pośpiechu zbierałem wszystkie rzeczy. Przez współlokatora kompletnie zapomniałem nastawić budzik. Toteż teraz w zawrotnym tempie, biegałem po mieszkaniu, próbując znaleźć klucze.

Nagle ze swojego pokoju, wyjrzał Youngjae. Popatrzył na mnie zaspanym wzrokiem, a jego czarne włosy opadało na czoło i oczy, zapewne ograniczając mu pole widzenia.

- Uspokój się, po co tak hałasujesz? – spytał chłopak, a ja miałem nieodpartą ochotę przywalić mu w twarz. Nie dość, że karci mnie za coś, co jest po części jego winą, to na dodatek od dawna sam powinien być już gotowy.

- Debilu, dlaczego nie jesteś jeszcze gotowy? – syknąłem doskakując do Youngjae, który odruchowo się wzdrygnął.

Tak bardzo żałowałem, że dałem się wrobić w mieszkanie z takim małym gnojkiem, który myśli że jest panem świata, a tak naprawdę rodzice wciąż za niego płacą. I niby jak miałbym znaleźć wspólny język z kimś takim, z osobą z kompletnie przeciwnym zachowaniem niż moje.

- Daruje sobie dzisiaj – jęknął brunet, po czym bez ceregieli zamknął mi drzwi przed nosem.

Przez chwilę stałem jak otępiały, nie wierząc co ten dzieciak właśnie zrobił. Ostatni rok w liceum, a on po prostu odpuszcza sobie dni. Jak jego matka się dowie, to będzie po nim. Ale rzecz jasna nie może się o tym dowiedzieć, bo wtedy też będzie po mnie. Co za niesprawiedliwość.

Otrząsnąwszy się z szoku, przypomniałem sobie, gdzie mogą być zaginione klucze.

Kiedy byłem już gotowy do wyjścia, ostatni raz od niechcenia popatrzyłem na zamknięte drzwi pokoju Youngjae. Westchnąłem pod nosem, zdając sprawę że tak dłużej być nie może, jestem starszy nie mogę dawać sobą tak pomiatać.

Po kilku minutach jazdy, dotarłem na uczelnię, gdzie od razu przywitał mnie Baekhyun. Przyjaciel był jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha i przyjaźnie nastawiony do świata, mimo wczesnej pory.

- Co jest, Dae? – spytał, dorównując mi kroku. W jego chodzie można było zauważyć nie za wysokie podskoki, co wyglądało dość uroczo. Tym bardziej że chłopak był kilka centymetrów niższy ode mnie.

- Youngjae – westchnąłem, wchodząc do auli, po czym razem z Baekiem zajęliśmy nasze stałe miejsca.

- Co tym razem?

Chłopak oparł głowę o dłoń i uważnie mi się przyglądał. Miał okazję poznać bruneta i nawet przez tę krótką konfrontację, mógł stwierdzić, że Youngjae jest trudnym chłopakiem i sam niekoniecznie chciałby z nim dzielić swoje terytorium.

No cóż, ja nie miałem innego wyjścia. Musiałem zacisnąć pięści i iść dalej, lecz musiałem coś zmienić, tak dłużej być nie mogło.

***

- Zrób mi śniadanie – mruknął skacowany brunet, wchodząc do kuchni. Oderwałem wzrok od telefonu, w którym czytałem artykuł, który według mojej koleżanki, przydatny będzie w nauce do kolokwium. Prychając pod nosem, podniosłem kubek z ciepłą kawą i upiłem łyka.

- Nie dość, że wracasz nad ranem, kompletnie pijany, to jeszcze mam ci usługiwać?

- Po pierwsze: wystarczyło zwykłe nie. Wyluzuj trochę – rzucił, spoglądając na mnie zza przymrużonych oczu – a po drugie: był piątek, więc miałem prawo wyjść.

- Przecież ty wychodzisz, kiedy tylko ci się podoba! – krzyknąłem, wstając z krzesła, a swój nienawistny wzrok, kierując wprost na osobę czarnowłosego chłopaka.

- Nie krzycz – mruknął Youngjae, chwytając się za głowę. – Mam cię już dość – dodał, po czym chciał wyjść z kuchni, jednak ja tak łatwo nie odpuściłem.

Chwyciłem nadgarstek chłopaka, nie ściskając go za mocno, ponieważ to mogło zadziałać na moją niekorzyść, gdyby na bladej skórze bruneta, pojawiły się siniaki. Na pewno wykorzystałby to przeciwko mnie.

Mimo że, Jae próbował się wyrwać, to wciąż mój uścisk pozostawał taki sam. W końcu przerwał próby wyswobodzenia się i ze złością spojrzał prosto w moje oczy. Musiałem być naprawdę poważny w tamtym momencie, ponieważ w oczach bruneta pojawił się strach, a jego ciało zatrzymało się, jakby było sparaliżowane.

- Posłuchaj, gówniarzu. Mam dość niańczenia cię! Jeszcze jeden durny wyskok, jeszcze jeden opuszczony dzień w szkole, a obiecuję ci, o wszystkim dowie się twoja matka – syknąłem.

- Nie zrobisz tego! – krzyknął Youngjae, ale on sam nie był pewien swoich słów – Ty t-też oberwiesz!

- Mam to gdzieś! – krzyknąłem, puszczając jego nadgarstek. – Będę nieziemsko szczęśliwy, kiedy twoja rodzina zabierze cię ode mnie, może w końcu uda ci się dorosnąć!

Chłopak wpatrywał się we mnie z przerażeniem, a ja byłem z siebie cholernie dumny. W końcu powiedziałem na głos to, co kumulowało się przez ostatnie tygodnie. Nareszcie czułem się starszy i mądrzejszy.

Rozkoszowałem się chwilą swojej wygranej, aż w końcu usłyszałem dzwonek do drzwi. Wymijając bruneta, ruszyłem, by przywitać się z Baekhyunem, który radośnie wkroczył do mojego mieszkania. Nagle przed nami, jak z procy, przebiegł Youngjae, wprost do swojego pokoju, od razu zamykając za sobą drzwi.

- A temu co? – zapytał Baek, ale ja jedynie wzruszyłem ramionami. Nie chciałem się już niepotrzebnie denerwować.

Gestem, zaprosiłem przyjaciela do kuchni.

- Kawa czy herbata?

- Herbata! – wykrzyknął entuzjastycznie, a ja z uśmiechem skinąłem głową. Obecność tak wesołego i optymistycznego człowieka, może dodać sił na cały dzień, przysięgam!

***

Minął tydzień, w ciągu którego Youngjae, unikał mnie jak tylko się dało. Dziwnie się z tym czułem, ponieważ przywykłem do codziennych kłótni o najdrobniejszą sprawę, do tego jaki jest głośny i kłopotliwy oraz do jego częstych narzekań. Tymczasem chłopak siedział cichutko jak myszka. Ani razu nie wyszedł wieczorem, a kiedy w odwiedziny przyszła jego matka, sama nie mogła go poznać.

Nie miałem pojęcia, czy to była moja sprawka i dzięki temu Youngjae przemyślał parę rzeczy, ale cieszyłem się z tego. Może nie do końca, ponieważ mimo wszystko brakowało mi jego monotonnego lub wręcz zbyt żywiołowego głosu.

Jednak nic nie trwa wiecznie, a spokój może zniknąć zupełnie jak bańka mydlana.

- A ty gdzie się wybierasz? – rzuciłem, widząc jak chłopak wkłada swoje trampki. Dochodziła dwudziesta pierwsza, a następnym dniem był czwartek. Dzień mojego kolokwium. Nie mogłem się niczym zamartwiać, jedyne co powinienem zrobić to ostatni raz powtórzyć najważniejsze rzeczy oraz wypić ciepłą herbatę.

- Muszę wyjść – mruknął brunet, chwytając swoją kurtkę.

I cały spokój szlag trafił. Wszystko szło tak dobrze, ale księżniczka obudziła się w najmniej odpowiednim momencie.

- Będziesz żałował, jeśli teraz wyjdziesz– syknąłem, chwytając nadgarstek młodszego. Ten jedynie popatrzył na mnie spod byka, po czym wyrwał rękę i szybko wypadł z domu.

Westchnąłem, w akompaniamencie trzasku drzwi. Znów pozwoliłem stłamsić swój autorytet.

Ale to nie było najgorsze. Ja się po prostu martwiłem. Może i nie miałem o co, bo w końcu Youngjae nie jest już takim dzieckiem, ale mimo to, jakaś cząstka mnie, podczas jego nieobecności nie mogła być spokojna.

Czas mijał naprawdę szybko. Najpierw północ, potem pierwsza. Niespokojnie obchodziłem mieszkanie, zaglądając w każde okno.

Kiedy nastała druga, postanowiłem się położyć i spróbować zasnąć. To nie pierwszy raz, pomyślałem. Youngjae nieraz wychodził w nocy, a potem nad ranem wracał pijany. To była swego rodzaju norma. Jednak tym razem miałem złe przeczucia i choć powinienem być spokojny i zrelaksowany, wiedząc co mnie czeka, to po prostu było niewykonalne.

Serce mi stanęło, gdy usłyszałem przekręcany zamek w drzwiach. Momentalnie zerwałem się na równe nogi, biegnąć na korytarz, w którym panowała całkowita ciemność. Spodziewałem się, że chłopak ledwo wtoczy się do mieszkania. Tymczasem Youngjae wszedł niezwykle cicho i spokojnie.

Gdy zapalił światło i ujrzał mnie kilka kroków przed sobą, podskoczył w miejscu zaskoczony.

- Co ty sobie myślisz? Wiesz, że mam jutro to pieprzone kolokwium! – emocje wzięły górę. Podszedłem do chłopaka i chwyciłem jego ramiona, szarpiąc jego ciałem. – Dlaczego zachowujesz się jak gówniarz?! Dlaczego wiecznie myślisz tylko o sobie?!

- Daehyun, boli! – pisnął brunet.

Dopiero kiedy się uspokoiłem, wyczułem że młodszy chłopak drży. Ze spuszczoną głową stał przede mną, kompletnie bezradny. Czułem, że coś jest nie tak, zdecydowanie nie wyczułem od niego alkoholu.

Chwyciłem jego podbródek i skierowałem ku górze. Oniemiałem, kiedy zobaczyłem, że warga jak i łuk brwiowy były rozcięte. Do tego pod prawym okiem widniał, na szczęście, nie za duży siniak. Oczy Youngjae były przeszklone, a on sam odwracał wzrok, byle by tylko na mnie nie spojrzeć.

- Miałeś rację – wychrypiał, a jego warga zaczęła drżeć. – Pożałowałem.

- Mogłeś mnie posłuchać, przecież wiesz że nie chcę dla ciebie źle!

- Przestań już krzyczeć, proszę – jęknął brunet, a zaraz po tym zalał się łzami, zupełnie jak małe dziecko. – Naprawdę zrozumiałbym, gdybyś mówił wszystko normalnie. Ale ty ciągle krzy-yczysz!

Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć. Nie sądziłem, że ja też mogę popełnić błąd, w dodatku nieświadomie.

Źle się czułem, patrząc jak Youngjae płacze. Rozumiałem, że wszystkie jak dotąd skrywane emocje bruneta, po prostu musiały z niego wyjść. A ja zareagowałem, jak zapewne każdy. Powoli objąłem ciało chłopaka i zacząłem gładzić jego plecy.

- Już nie będę krzyczał, obiecuję.

***

Leżałem na kanapie w salonie, przykryty ciepłym kocem. Oglądałem jakąś telenowelę, co chwilę zerkając za okno, gdzie biały śnieg w niemal stu procentach zakrywał krajobraz. Przyciskając twarz do poduszki, czekałem aż Jae wróci do domu, po skończonych lekcjach.

Wtem usłyszałem przekręcanie klucza w drzwiach. Do mieszkania wtoczył się zmarznięty brunet, krzycząc krótkie przywitanie. Zanim na dobre wszedł do salonu, rzuciłem:

- Kakao!

- Ale ja jestem zmęczony – jęknął chłopak, robiąc minę zbitego psiaka.

- Ja robiłem wczoraj, teraz twoja kolej!- powiedziałem, krzyżując ręce na piersi. Skoro ja po wyczerpującym wykładach dawałem radę, to nie mogłem dawać taryfy ulgowej dla licealisty. Niech pamięta kto tu jest starszy.

Brunet niechętnie poczłapał do kuchni, a już po pięciu minutach wrócił z dwoma kubkami parującego napoju, jeden z nich stawiając na stoliku.

- Idę odrabiać lekcje – burknął, łyżeczką zdejmując kożuch ze swojego kakao i nie wiedząc co z nim zrobić, wrzucił go do doniczki z kwiatkiem, za co na pewno dostanie upomnienie. Ale to później.

- Nie wierzę, że daje ci się tak wykorzystywać – prychnął brunet, mrużąc oczy. Mogłem stwierdzić, że nie był w najlepszym humorze. Nie wiem, czy to przez trudny dzień w szkole, czy może przez to, że nie podziękowałem za kakao, ale stwierdziłem, że nie chcę go naburmuszonego, ani rozkrzyczanego.

Odstawiłem kubek na stolik i nim Youngjae zdążył się odwrócić i wyjść z pokoju, szybko wstałem na równe nogi i pocałowałem go w usta, po czym od razu opadłem na kanapę, jakby nic się nie wydarzyło.

Młodszy patrzył na mnie przez chwilę mrużąc oczy. Patrzyłem w telewizor, udając ogromne zainteresowanie akcją na ekranie, ale w rzeczywistości co chwilę zerkałem na chłopaka, który w końcu ze zrezygnowaniem i lekkim uśmiechem pokręcił głową i począł wycofywać się z pomieszczenia.

- Kocham cię! – krzyknąłem szeptem.

- Ja ciebie też! – odpowiedział w ten sam sposób młodszy.

Nie wiedziałem przez co było mi bardziej gorąco, przez odkręcony grzejnik, który rozgrzewał calutki salon, przez gorący kubek kakao, czy przez samą obecność i głos Youngjae, ale na pewno było mi dzięki temu bardzo dobrze.


~~

Cierpię na niedobór daejae, więć próbowałam się sama zaspokoić, ale no ;-;

Jeśli ktoś zna jakieś fajne, to mówcie plzplz

Ogólnie to zaadoptowałam ten pomysł od IMyMeMineAndYou

kc za to <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top