Lucky ones (minwon)
Wyszedł ze szkoły, od razu wpadając na swojego najlepszego przyjaciela. Był tak zamyślony i na tyle zły, że nawet go nie zauważył.
- Hyungwon, co się stało? – zapytał blondyn, dorównując kroku brunetowi.
- Wlepiła mi kolejną pałę – warknął wściekły chłopak, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Blondyn co chwile musiał podbiegać, ponieważ tempo ciemnowłosego było dla niego zdecydowanie zbyt szybkie, ale co się dziwić, kiedy ma się kilometrowe nogi.
- Znowu Jung? – spytał blondyn, a Hyungwon potwierdzająco skinął głową. – Co za szmata.
- Jak tak dalej pójdzie, to nie zdam z chemii – westchnął brunet, skręcając w boczną uliczkę, po czym zatrzymał się pod murkiem, gdzie zrzucając swoją torbę, opadł na ziemię. Jego niższy przyjaciel nareszcie mógł spokojnie złapać oddech. – Pewnie znowu zadzwoni do mojej matki. Na pewno dostanę szlaban, a do tego wykład że przez ciebie się staczam. Co ja mam teraz zrobić, Minhyuk?
- Nie wiem – szepnął blondyn, sięgając do swojej torby z której wyciągnął paczkę papierosów. Jednego wziął dla siebie, a drugiego zaproponował przyjacielowi, lecz ten popatrzył na niego z niesmakiem i odrzucił propozycję.
- Miałeś przestać palić...
- Ty też uważasz, że jestem zły i że to moja wina? – spytał nagle Minhyuk, zupełnie ignorując komentarz Hyungwona. Patrzył prosto przed siebie i powoli zaczął zsuwać się po ścianie. Kiedy siedzieli już ramię w ramię, brunet odważył się spojrzeć na przyjaciela, który wciąż wpatrywał się w punkt przed sobą, ale w jego oczach można było dostrzec smutek, który z każdą sekundą stawał się większy. Hyungwona na ten widok ścisnęło w piersi. Rzadko kiedy widział Minhyuka w takim stanie, a przyjaźnili się już od prawie pięciu lat.
Byli swoimi zupełnymi przeciwieństwami. Hyungwon pochodził z dość zamożnej rodziny. Jego rodzice stawiali ogromny nacisk na jego oceny, chcieli żeby w przyszłości osiągnął jeszcze więcej niż oni. Dlatego nie podobało im się, że ich syn zadaje się z chłopakiem pokroju Minhyuka, czyli dzieckiem kryminalisty.
Minhyuk miał trudny charakter, nieraz miał problemy z prawem, na co jego wiecznie zapracowana matka zupełnie nie zwracała uwagi, a ojciec, cóż...siedział w więzieniu.
Jednak mimo swojego zachowania Hyungwon go polubił. Nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby powiedzieć o Minhyuku że jest zły. Może i robił czasem nieodpowiednie rzeczy, ale tak naprawdę Minhyuk to najcudowniejsza osoba jaką poznał. Nikt oprócz Hyungwona tak naprawdę nie znał blondyna, więc nie miał prawa go oceniać.
- Oczywiście, że nie – powiedział w końcu brunet, a jego słowa były na tyle pewne i przekonujące, że blondyn odwrócił twarz w jego kierunku, a po chwili uśmiechnął się szeroko. Hyungwonowi ulżyło. Wrócił jego beztroski przyjaciel.
- Co ty na to, żeby zrobić sobie dzisiaj wieczorem dwuosobową imprezę? – zaproponował Minhyuk. – Matka wychodzi na noc do pracy, więc mamy cały dom dla siebie.
- To brzmi miliard razy lepiej, niż referat o gadach – zaśmiał się Hyungwon, opierając głowę na ramieniu przyjaciela.
***
- A ty gdzie się znowu wybierasz?! – krzyknęła kobieta, widząc jak jej syn nakłada buty. Hyungwon przewrócił oczami. Miał nadzieję, że uda mu się niepostrzeżenie wymknąć. Nie miał ochoty kolejny raz słuchać, jaki to jest nieposłuszny, a jego podejście jest zbyt lekceważące.
- Do kolegi – warknął. – Jest piątek, chyba mogę.
- Nie po twojej ocenie z chemii – syknęła kobieta, podchodząc do chłopaka. Była od niego o dwie głowy niższa, lecz mimo to Hyungwon wzdrygnął się, kiedy jego matka znalazła się niebezpiecznie blisko. – Wracaj do pokoju i masz się nauczyć, żeby poprawić tę ocenę!
- Chyba sobie żartujesz – prychnął chłopak. – Idę i koniec.
- Jeśli masz zamiar iść do Minhyuka-
- To co? – parsknął, krzyżując ręce na piersi. Bał się, że zaraz nie wytrzyma i jeżeli jego rodzicielka obrazi Minhyuka, to naprawdę może jej zrobić krzywdę. Nikomu nigdy nie pozwalał obrażać blondyna.
- Naprawdę jesteś ślepy i nie widzisz, że ten chłopak jest zerem? – powiedziała to takim tonem, że Hyungwon momentalnie chciał się rozpłakać. To z jaką pogardą mówiła o jego najlepszym przyjacielu bardzo go bolało.
Ona nie widziała że z każdym dniem, z każdą kłótnią oddala od siebie jedynego syna. Mało tego, bardziej pchała go w stronę blondyna. To było paradoksalne, ale prawdziwe.
- Jesteś okropna – warknął chłopak i nim kobieta zdążyła cokolwiek dodać opuścił dom. Chciał jak najszybciej znaleźć się u swojego przyjaciela. Był tak zdenerwowany, a tylko Minhyuk był w stanie go uspokoić.
Po kilkuminutowym marszu, znalazł się w domu jasnowłosego chłopaka, który ze swoim charakterystycznym uśmiechem, otworzył mu drzwi i zaprosił do środka. Brunet doskonale znając to miejsce, od razu udał się na górę, do pokoju Minhyuka, który w tym czasie poszedł do kuchni po napój dla nich.
- Co mówiła twoja matka? – zapytał jasnowłosy, siadając na łóżku, naprzeciwko bruneta, po czym podał mu sok i z zaciekawieniem wyczekiwał na relację.
- To co zwykle – westchnął brunet, upijając łyk napoju.
- Naprawdę aż tak mnie nie lubi – zaśmiał się smutno Minhyuk. Hyungwon popatrzył na niego. Minhyuk w tym momencie wyglądał tak krucho, że miał ochotę ochronić go przed każdym. Dobrze wiedział, że tak naprawdę jest zupełnie odwrotnie. To blondyn zawsze mu pomagał, zawsze o niego dbał, zawsze chronił go przed złymi osobami. Hyungwon nie mógł sobie nawet wyobrazić, co czuje biedny Minhyuk, kiedy cały świat jest przeciwko niemu. – Zresztą nieważne. To co robimy?
- Jestem głodny, możemy coś ugotować – zaproponował Hyungwon, na co Minhyuk zaczął się śmiać, ponieważ przypomniał sobie, jak ostatnim razem próbowali zrobić sobie coś do jedzenia. Skończyło się na tym, że podpalili dwie patelnie i odrobinkę zalali kuchnię.
Kiedy chłopcom udało się opanować śmiech, zgodnie stwierdzili, że pizza to będzie o wiele bezpieczniejsza opcja.
***
- Pamiętasz, jak kiedyś założyliśmy się, który pierwszy umówi się z Minzy? – zaśmiał się jasnowłosy, łupiąc kolejną pestkę, a łupinkę wyrzucił do miski obok.
- Mieliśmy wtedy po trzynaście lat! – krzyknął brunet, łapiąc się ze śmiechu za brzuch. – Nigdy nie zapomnę twoich „romantycznych tekstów".
- A, coś w stylu „ Cześć, jestem Minhyuk. Zapamiętaj, bo od teraz to imię będziesz krzyczeć co noc" – powiedział przez śmiech.
- I myślałeś, że trzynastolatka na to poleci – zawtórował drugi.
- Ej, ale przecież dostałem buziaka!
- Nie wiem jakim cudem – prychnął brunet. – Zabrałeś mi mój pierwszy pocałunek.
- Oj, nie przesadzaj – mruknął blondyn, trącając stopą bok przyjaciela. – Przecież to tylko głupi pocałunek. Chyba że... ty się jeszcze nie całowałeś? – zapytał Minhyuk, a widząc jak Hyungwon staje się czerwony na twarzy, zaczął chichotać pod nosem.
- Przestań się śmiać! – krzyknął Hyungwon, rzucając poduszką w przyjaciela, z którego twarzy nie schodził perfidny uśmiech. – Może ja czekam na tę właściwą osobę, hm?!
- W takim razie już znalazłeś – powiedział Minhyuk, po czym w ułamku sekundy znalazł się między nogami bruneta, łącząc ich usta w delikatnym pocałunku. Powoli ruszał wargami, tak, by nie wystraszyć chłopaka.
Hyungwon początkowo zdziwiony i przerażony, po chwili przyzwyczaił się do przyjemnych ust blondyna i zarzucając ręce na ramiona przyjaciela zaczął oddawać pieszczotę, starając się naśladować ruchy bardziej doświadczonego.
- Minhyuk... - szepnął brunet, kiedy oderwali się od siebie. Wielkimi oczami przypatrywał się swojemu najlepszemu przyjacielowi. Nie miał pojęcia jak powinien to odebrać. Ten moment był piękny, dokładnie tak to sobie zawsze wyobrażał.
- Ja... cię chyba kocham, Hyungwon – powiedział w końcu Minhyuk wciąż trzymając twarz chłopca w dłoniach. Wpatrywał się wprost w jego ciemne oczy, czekając na jakąkolwiek reakcję. Liczył się z tym, że Hyungwon w każdej chwili może wybiec i trzasnąć drzwiami, a wtedy Minhyuk przeklinałby się za zniszczenie ich przyjaźni. Nie wytrzymałby bez niego.
Jednak po chwili poczuł ramiona, obejmujące go w pasie. W sercu Minhyuka pojawił się płomień nadziei.
- Ja cię chyba też, Minhyuk – szepnął brunet, zaciskając dłonie, na materiale koszulki blondyna.
Takiego obrotu spraw chyba żaden z nich się nie spodziewał, ale na pewno żaden nie żałował.
~~
Jeśli ktoś to przeczyta to niech mi podrzuci pomysł na jakiś ultra mega paring (tylko nie vkook, błagam;;)
Szykuje już jikooka i mam jeden wyjebany w kosmos (no nie licząc taerish i taerishhope) i nie wiem w sumie o kim jeszcze mam pisać, więc help przyjaciele!
Z Bogiem~!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top