Blind (vhope)

       

Taehyung od dawna miał problemy ze wzrokiem. Niestety z każdym rokiem jego wada pogłębiała się. Kiedy skończył siedemnaście lat, był prawie niewidomy. Widział jedynie niewyraźne kształty, nawet w najgrubszych szkłach, nie był w stanie dojrzeć nic więcej. Nie potrafił w zupełności sam funkcjonować. Ktoś w ciągu dnia powinien być przy nim, jednak kiedy jest się nastolatkiem, trudno być pod stałą opieką rodziców.

Niezawodną pomocą Taehyunga był Hoseok, który dzielnie trwał przy młodszym. Chłopcy poznali się, kiedy wada blondyna nie była jeszcze tak duża. Hoseok już wtedy okazał się ogromna pomocą dla Taehyunga, nie tylko przy drobnych czynnościach, ale także w sprawach emocjonalnych. Byli wspaniałymi przyjaciółmi i choć starszy oddawał się w zupełności młodszemu, poświęcał mu każdą wolną chwilę, nie spał do późnej nocy, rozmawiając z Tahyungiem przez telefon, to nigdy nie oczekiwał czegoś w zamian. Blondyn nie czuł się dobrze z faktem, że Hoseok tak naprawdę nie ma korzyści z pomagania mu, bo co to za przyjemność przebywać większość czasu w towarzystwie kaleki? Ilekroć Taehyung poruszał ten temat, brunet momentalnie przykładał mu dłoń do ust, dając tym sygnał, że nie ma zamiaru kolejny raz słuchać idiotycznych myśli młodszego. 

Pewnego dnia blondyn dowiedział się, że jest szansa na odzyskanie wzroku. Klinika w Ulsan dawała na to duże szanse. Rodzice oraz Hoseok namawiali chłopaka do podjęcia operacji. Jak każda, wiązała się ona z ryzykiem, co Taehyung jako jedyny zdawał się brać pod uwagę. Jego rodzice byli za bardzo zaabsorbowani tym, że ich syn w końcu będzie mógł prowadzić normalne życie i nie będzie musiał już na nikim polegać.

Ostateczną decyzję młody chłopak podjął dzięki swojemu najlepszemu przyjacielowi.

- Powinieneś spróbować, Tae – powiedział Hoseok, siedząc na łóżku blondyna i kurczowo zaciskał palce na jego drobnej dłoni. To nie tak, że brunet miał dosyć prawie niewidomego kolegi, tylko wiedział ile możliwość ponownego widzenia znaczy dla chłopca. Doskonale zdawał sobie sprawę, że zabieg może nie dać oczekiwanych efektów, a w najgorszym przypadku Tae może się już nie obudzić... Ta myśl była najgorsza. Bez Taehyunga Hoseok był niepotrzebny, pusty, był nikim. Blondyn to był taki jego prywatny promyczek. A Hoseok chciał by jego promyczek był szczęśliwy.

- Ja nie wiem, Hoseok...

- Posłuchaj, TaeTae. Wiem, że to nie jest łatwa decyzja – westchnął brunet, gładząc dłoń chłopaka, na którego twarzy pojawił się drobny uśmiech i dyskretne rumieńce – Rozumiem twoje wątpliwości. Nie chcę, żebyś pomyślał, że namawiam cię ze względu, że jesteś dla mnie utrapieniem, czy coś w tym stylu. Namawiam cię, bo doskonale wiem, że wtedy będziesz dużo szczęśliwszy.

W pustych oczach Taehyunga zawitały łzy. Bardzo wzruszyły go słowa przyjaciela. Po chwili już nie dał rady hamować łez, każda jakby żyła własnym życiem, spadała na jasną pościel.

- Zgoda – szepnął blondyn. – Zrobię to.

Hoseok tak się ucieszył, że ze szczęścia przyciągnął drobne ciało chłopca, w swoje ramiona. Taehyung poczuł stado motylków w brzuchu, a serce podpowiadało mu, że dobrze postąpił.

- Nie zostawię cię samego, pojadę z tobą – mruknął Hoseok, wprost do ucha blondyna. Taehyung nareszcie poczuł się ważny i nie bezużyteczny.

***

- Za ile ściągną ci opatrunki? – zapytał podekscytowany Hoseok, wparowując do sali, w której, po udanej operacji, leżał blondyn.

- Za dwa dni – odpowiedział, uśmiechając się od ucha do ucha. – Nie wierzę, że tutaj jesteś.

- Hej, powiedziałem ci, że będę cały czas – zaśmiał się brunet. Był bardzo szczęśliwy, dokładnie tak jak sam pacjent. Kiedy widział ten uroczy, kwadratowy uśmiech na jego twarzy, miał ochotę skakać ze szczęścia.

Jednak powoli zaczynało do niego docierać, że Taehyung ostatni raz widział go, kiedy miel czternaście lat. Przez ostatnie cztery lata Hoseok bardzo się zmienił i zaczął obawiać się, że blondyn go nie zaakceptuje.

To głupie, przecież Tae jest taki kochany, nie jest powierzchowny.

- Coś nie tak, Hoseokkie? – zapytał Tae. Mimo że, miał opatrunki na oczach, wiedział, że jego przyjaciel nagle się zasmucił, co oddziaływało na samego blondyna.

- Nie, nic – rzucił od razu brunet, na co przyjaciel wydał ciche „Hoseok..." – Dobra, trochę się boję.

- Co? Czego?

- Tae, nie widziałeś mnie od czterech lat...

- Zamknij się, błagam – jęknął młodszy. – Teraz to ja nie chcę słuchać. Hoseok proszę cię, znamy się wystarczająco długo, nawet twój wygląd mnie już nie odstraszy.

- Dzięki Tae – zaśmiał się brunet. – Naprawdę cudowny z ciebie przyjaciel.

- Ja wiem, Hoseok.

***

5 miesięcy później

- Co robisz w piątek, Tae?– zagadnął starszy chłopak, kiedy spostrzegł jak blondyn wychodzi ze szkoły.

- Umówiłem się z Jungkookiem – odpowiedział. – Wybacz, ale się spieszę.

- W porządku...

Tak było od dłuższego czasu, Taehyung zupełnie ignorował Hoseoka. Odkąd odzyskał wzrok, brunet nie był mu już dłużej potrzebny, a po swoich urodzinach stał się już zupełnie zapomniany. Nie miał pojęcia, czy zrobił coś źle, czy po prostu Taehyung miał go dość. Może inaczej go sobie wyobrażał?

Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że Tae się nim po prostu znudzi. Bolało go to, nawet bardzo. Nie chodziło o to, że Hoseok stracił przyjaciela – on stracił Taehyunga, swój promyczek. Mógłby mu wyznać swoje uczucia, ale bał się. To już nie był ten sam niepewny i bojący się świata blondyn. Teraz był popularny i lubiany. Odkąd odzyskał wzrok, stał się pewny siebie.

Hoseok tracił go coraz bardziej z każdym dniem. Już nawet rzadko kiedy pisali ze sobą, w szkole ograniczali się do zwykłego „cześć".

Ale najbardziej Taehyung zazdrościł Jungkookowi. Był to chłopak o rok młodszy od nich, który teraz był najlepszym przyjacielem Tae. Hoseok nie raz zastanawiał się, co ma młodszy czego on nie ma. Zdał sobie sprawę, że przecież Jungkook jest taki jak Taehyung – żywiołowy, uśmiechnięty. Hoseok był nudny, nic szczególnego go nie wyróżniało – tak myślał. Przez to wszystko brunet miał naprawdę niską samoocenę, był pewny swojej beznadziejności, a przecież nie miał czego się wstydzić. Był mądry, uroczy i przystojny, mogłoby mu to powiedzieć naprawdę wiele osób, ale on by nie uwierzył. Zapewne wyśmiałby tych ludzi i zapytał „Dlaczego więc Taehyung mnie zostawił?".

Nastał piątek. Hoseokowi bardzo zależało, żeby spędzić ten dzień ze swoim przyjacielem, w końcu były jego dziewiętnaste urodziny.

Jego matka miała nocną zmianę w szpitalu, więc wyszło na to, że został zupełnie sam. Miał ochotę już skończyć ten dzień, zapomnieć o Taehyungu i resztę życia przeżyć tak jak mu się tylko spodoba. Ale nie potrafił. Był w stanie tylko co chwile ocierać swoje łzy, płynące z oczu.

Zazwyczaj, kiedy były urodziny któregoś z chłopców, spotykali się w domu jubilata, wydurniali się, słuchali muzyki i robili tyle, ile mógł zrobić Tae.

Tym razem Hoseok czuł się bardzo źle. Jakby część jego zniknęła. Ocierając ostatnią łzę, wstał z kanapy w salonie i ruszył do swojego pokoju, w którym, miał nadzieję, szybciej skończy się ten straszny dzień.

Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Przez moment zastanawiał się, czy powinien je otwierać, w końcu nikogo się nie spodziewał. Zdecydował się otworzyć, bo przecież to nie mógł być żaden włamywacz, czy morderca, oni nie uprzedzają. Miał nadzieję, że owy nieznajomy, chociaż dwuminutową rozmową osłodzi mu urodziny. Z lekką nadzieją pociągnął za klamkę, a do środka od razu wparował... Taehyung. Trzymał kilka toreb, a na nadgarstkach miał zawiązane sznurki, który utrzymywały kilkanaście balonów.

- Mam nadzieję, że się mnie nie spodziewałeś – zaśmiał się chłopak, zdejmując kurtkę i buty i począł odwiązywać sznurki – Chyba nie jest za późno, wybacz, ale przytaszczenie tego wszystkiego trochę zajęło i... DLACZEGO PŁACZESZ, HOSEOK?

Młodszy momentalnie doskoczył do bruneta, przyglądając się dokładnie jego twarzy a kciukiem ocierał łzy.

- Ale... co z Jungkookiem? – zapytał starszy. – Myślałem, że już nie chcesz się ze mną przyjaźnić...

- Słucham?! Skąd taki głupi pomysł, Hoseok? – oburzył się młodszy, bacznie przypatrując się swojemu przyjacielowi.

- Przestaliśmy rozmawiać i pisać. Zaprzyjaźniłeś się z Jungkookiem, nie miałeś dla mnie czasu... - wyliczał a z jego oczu na nowo popłynęły łzy.

- Hoseok, Jungkook pomagał mi załatwić te wszystkie rzeczy, a uwierz mi, to nie było takie łatwe – bronił się Tae. – Nie wiedziałem, że przez to cię tak zaniedbałem. Teraz mi głupio, przepraszam.

- C-czyli ja wciąż się dla ciebie liczę? – zapytał brunet głosem pełnym nadziei. W jego sercu pojawiła się iskierka, że wszystko będzie tak jak kiedyś. Tae stał przed nim, poświęcił się tak dla niego... Nie było innej opcji.

- Ja cię kocham, głupku – prychnął blondyn, składając drobny pocałunek na ustach starszego chłopaka. Przez chwilę pomyślał, że może poszedł o krok za daleko i może naprawdę zniszczył ich przyjaźń, ale wtedy Hoseok rzucił się na niego, mocno wtulając się w jego drobne ciało. – Nie mógłbym cię zostawić, Hoseokki. Ty wiesz o mnie wszystko, ty mi pomagałeś przez te lata, ty potrafisz mnie rozśmieszyć i ty zasmucić. I to ciebie kocham – szepnął, gładząc włosy bruneta.

- Dziękuję TaeTae. Jak myślisz, mogę powiedzieć, że mam najlepszego chłopaka pod słońcem? – zapytał brunet, wpatrując się w ciemne oczy blondyna, na którego ustach zagościł kwadratowy uśmiech.

- Możesz – przytaknął, po czym złożył pocałunek na czole starszego.

Hoseok w głębi ducha stwierdził, że to jednak najlepsze urodziny jakie mógł sobie wyobrazić. Najlepsze urodziny z najlepszym chłopakiem.


~~

Przestałam ostatnio pisać smuty, co się dzieję? :oo

Mam nadzieję, że shot się podoba, chociaż to nic specjalnego c:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top