Epilog
Rok wcześniej
Annikę obudziło skrzypienie podłogi. Otworzyła powoli oczy i zamrugała. Wokół panowała ciemność. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Zamrugała. Wzrok powoli przyzwyczajał się do ciemności i wreszcie mogła rozpoznać meble w swoim pokoju: białą szafę, biurko w tym samym kolorze z poustawianymi na nim pojemnikami z kolorowymi długopisami i kredkami, lalki siedzące na parapecie. Każda z ręcznie uszytą przez mamę sukienką.
Zmarszczyła brwi. Ktoś się skradał. Zamarła. Włamywacz? Trzęsąc się, odsunęła powoli kołdrę i spuściła nogi z łóżka. Ostrożnie podeszła do drzwi i przyłożyła ucho.
Kroki. Ktoś był na korytarzu i schodził po schodach. Przełknęła ślinę. Dłonie drżały, kiedy łapała za klamkę. Za oknem rozległo się wycie. Podskoczyła. Oddychała szybko, serce boleśnie obijało się o żebra. Usłyszała, jak drzwi na dole otwierają się i zamykają. Poszedł sobie?
Wychyliła niepewnie głowę, ale nie zauważyła nikogo. Wszędzie panowała cisza, a światła były pogaszone. Może to któryś z braci wstawał do łazienki? Bzdura! Przecież łazienka jest na górze, tuż obok pokoi, nikt nie musiałby schodzić na dół. Popatrzyła w tamtym kierunku – w pomieszczeniu było tak samo ciemno jak w reszcie domu.
Wilk zawył ponownie, tym razem zdecydowanie bliżej. Wzdrygnęła się i odwróciła do otwartego okna. Babcia wielokrotnie opowiadała o księżycowym wargu, który ukazywał się niekiedy w czasie pełni. Hati. Chwyciła powiewającą firankę i odgarnęła nieco, aby móc zobaczyć, co dzieje się na zewnątrz.
Na środku dróżki, która biegła zaraz obok boru, stała zakapturzona postać i powolnymi ruchami głaskała lśniące, białe futro. Annika wstrzymała oddech. Zwierzę było ogromne, wysokością dorównywało niemalże tajemniczemu człowiekowi.
Spostrzegła jakiś ruch po prawej i odwróciła się błyskawicznie w tamtą stronę. Do przybyszów ktoś się zbliżał. Zmrużyła oczy i musiała zagryźć wargi, aby nie krzyknąć. Nie do wiary, to Henrik! Była rozdarta pomiędzy chęcią jak najszybszego obudzenia rodziców, a obserwowaniem sceny. Stała jak zahipnotyzowana. Widziała, jak brat podchodzi do niezwykłej dwójki; jak księżycowy wilk siada i daje się głaskać drobną rączką. Stojąca przy nim osoba odrzuciła kaptur, spod którego ukazał się długi, siwy warkocz. Dziewczynka zasłoniła usta dłonią.
Chłopczyk wyciągnął ręce w stronę kobiety, a ta pogładziła go pieszczotliwie po głowie, po czym wzięła na ręce i powoli skierowała się w stronę lasu. Wilk wstał i podążył za nimi. Będąc tuż przy drzewach, odwrócił się jeszcze i rzucił stojącemu w oknie dziecku spojrzenie srebrnych oczu.
Henrik ani razu nie zapłakał, a Annice zdawało się, że gdzieś już widziała takie włosy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top