Rozdział 22

Trudno było mi się przyzwyczaić do tego, że Jordan mi już nie ufa. Po prostu ciężko jest zapomnieć od tak o kimś i go ignorować. Zwłaszcza, kiedy robi wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. - Hej Alice patrz, Jordan tańczy w holu, choć musisz to zobaczyć! - zawołała mnie jedna z dziewczyn z klasy, Meg. - Nie mogę, strasznie chcę skończyć ten rozdział- skłamałam, bo stronę na której miałam otwartą lekturę przeczytałam już osiemdziesiąt razy.

Jednak gdybym miała czytać w wampirzym tempie to ktoś, by to zauważył. Tak miałam pretekst, by z nikim nie rozmawiać. Jordan szedł teraz w towarzystwie kolegów i śmiał z własnych wygłupów. Zerknęłam na niego z nad książki, a kiedy wyczułam, że spogląda w moją stronę szybko wróciłam do czytania.

Nagle ktoś zasłonił mi światło. Wiedziałam kto nade mną stoi. - Alice... - zaczął cicho Jordan. Spojrzałam na niego i zamknęłam z hukiem książkę. Wstałam i po prostu zmieniłam miejsce siadając pod samą klasą. Jordan nie zamierzał odpuścić.

Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. - Al porozmawiajmy - zaczął. - To nie jest ani miejsce ani czas na rozmowę Jordan - odparłam szybko - Z resztą chyba wszystko mi już powiedziałeś - stwierdziłam. - Nie, nie wszystko, choć stąd, musimy porozmawiać - odparł - Za minutę, a dokładniej za jakieś 43 sekundy będzie dzwonek- odparłam, a on westchnął - To zrobisz sobie wagary - odparł i nadzwyczaj szybko wrzucił mnie sobie na ramię, chwycił jedną ręką mój plecak i ruszył w stronę schodów.

Reszta klasy zaczęła na nas gwiazdać i śmiać się. Gdy zbiegł po schodach na parter zadzwonił dzwonek. - Możesz mnie postawić? - zapytałam - Jeśli obiecasz, że mi nie uciekniesz- odparł, a ja westchnęłam - Dobra, obiecuję - odparłam zrezygnowana. Czego on jeszcze chciał? Nie dość mnie już obraził? Kiedy moje stopy na powrót dotknęły podłoża poczułam się trochę pewniej.

Jordan był ode mnie dużo wyższy i nawet w szpilkach czułam się jakaś taka mała. Miałam w sumie metr czterdzieści trzy wzrostu i tak właściwie to każdy był ode mnie wyższy, ale on mierzył jakieś metr osiemdziesiąt i no co tu kryć nie było mi za lekko. Wychodząc ze szkoły czułam odległe spojrzenie Jaspera. Wiedziałam, że jest w którymś z okien. Byłam pewna. Wsiadłam niechętnie do samochodu Jordana i ruszyłam z nim w nieznanym dla mnie kierunku. Przeczucie podpowiadało mi, że będę miała przez to kłopoty.



# Od Autorki

Kolejny rozdział.

Co myślicie? Warto było trochę poczekać? Akcja niedługo się trochę rozkręci. I promise. 😊😊😊

Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z tego opo. 😘😘😘

Tak, na poważnie zabieram się za zmierzchowe opowiadania - czytać będą częściej dodawane po zmierzchu. Tylko nie przed świtem hahha😀😀😀

Dawajcie mi tu trochę gwiazdek i komentarzy ⭐⭐

Pozdrawiam serdecznie

Roxi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top