Rozdział 20
Siedziałem przy biblioteczce, gdy Alice nagle wybiegła z domu zdenerwowana. Nie wiedziałem co się stało, ale przeczuwałem, że coś poważnego. Siedziałem czekając w jej pokoju, aż wróci i dowiem się co było powodem jej zdenerwowania. Na dole ktoś zadzwonił do drzwi.
Carlisle otworzył, a ja usłyszałem znajomy głos - Jasper! To do ciebie! - usłyszałem wołanie z dołu. Zszedłem powoli po schodach i zobaczyłem Angel. - Cześć Jazz - odparła speszona, a ja tylko lekko skinąłem głową. Była zakłopotana. - Wiesz... Ja.. Ja... Chciałam cię przeprosić - odparła, a ja spojrzałem na nią podejrzliwie. - No nie patrz tak na mnie i tak czuję się głupio - dodała rumieniąc się nieco. - Po pierwsze skąd wiedziałaś, że tu mieszkam? I po drugie czego oczekujesz ode mnie, że mnie przeprosisz i będzie ok ? - zapytałem w końcu - No dowiedziałam się, gdzie mieszka doktor Carlisle, a po tym doszłam, że ty też tu musisz mieszkać, a co do przeprosin, może będziemy się mogli znów... Przyjaźnić? - zapytała, a ja westchnąłem - Nie wiem Angel... Ta sytuacja, jaka miała miejsce... To nie będzie łatwe dla mnie, nie wiem czy na pewno chcesz być moją przyjaciółką, możemy spróbować, ale nie licz od razu na to, że będzie jak na początku - odparłem odrobinę gubiąc się w wypowiedzi.
Nagle z oddali nadbiegła Alice. Widząc Angel zwolniła trochę i pod koniec doszła do nas w ludzkim tempie - Co ona tu robi? - zapytała, a ja czując, że jest smutna i zła chciałem jak najszybciej pozbyć się z przed domu Angel. - Przyszłam go przeprosić - odparła Angel nieco wrogo nastawiona do Alice.
Moja kochana tylko skinęła głową i spuszczając głowę weszła do środka i poszła na górę. - Możemy przełożyć tą rozmowę do jutra? Teraz... Mam coś do zrobienia - odparłem, a ona jeknęła cicho i niechętnie skinęła głową. - W porządku, to do jutra - odparła i ruszyła w prawą stronę, gdzie stał jej rower. Zamknąłem drzwi, odetchnąłem głęboko kilka razy i ruszyłem na górę do Alice.
Gdy wszedłem do pokoju leżała na łóżku z twarzą w poduszce. Płakała. Zawsze, gdy tak leżała wiedziałem, że płacze. Usiadłem obok niej - Alice skarbie co się stało? - zapytałem, a ona lekko uniosła głowę i tuląc się do mojej piersi odparła- Ma mnie za potwora - chwyciłem ją i wziąłem do siebie na kolana obejmując czule- Kto? - zapytałem - Jordan, on widział mnie w lesie i... - znów zaszlochała. - To przez niego jesteś smutna? Zabiję gnoja - odparłem gotów zlikwidować tego nic nie wartego śmiecia, który tak ją zranił. - Nie... To bez sensu... On ma rację... Jestem potworem - odparła, a ja gładząc ją po ramieniu odparłem- Nie jesteś żadnym potworem. Jesteś śliczna, zabawna, masz cudownie słodki uśmiech, wszyscy od razu zaczynają cię lubić, masz niebywale dobry gust, wszystko co w tobie jest kocham najmocniej na świecie i gdyby nie ty moja mała to nie wiadomo kim teraz bym był - odparłem, a ona uniosła wzrok, by spojrzeć mi w oczy i pocałowała mnie mocno w usta - Dobrze, że jesteś - odparła, a ja uśmiechnąłem się do niej czule - Jak wyżej moje słońce - odparłem i siedząc tak ba łóżku po prostu chciałem trzymać ją w ramionach jak największy skarb.
#Od Autorki
Kolejny rozdział.
Była prośba o Jaspera, więc jest.
Mam nadzieję, że rozdział fajny.
No starałam się jak mogłam.
Zrobiłam wieczorem rozdział, zrobiłam, przecież nie powiedziałam dokładnie o której będzie. Hahahaha 😊😊😊😊😊
No trochę późno, fakt, ale o 23 dopiero wróciłam z pracy, więc... Siła wyższa
Jak się Wam podoba to dawajcie gwiazdki i komentujcie 😊😊😊😀😀😀
Pozdrawiam i chyba idę spać
Roxi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top