𝗱𝗮𝘆 𝗼𝗻𝗲: tickle, time skip, dour
Bez niego wszystko było zbyt ciche, ponure, posępne.
Chociaż to tylko jedna, drobna, wręcz maleńka osoba, wraz z jej zniknięciem, znikło całe ciepło i radość, nagle zrobiło się pusto, znacznie puściej, niż być powinno.
Kenma powtarzał to sobie codziennie, wpatrując się tępo w tapetę komputera, zdjęcie zrobione z zaskoczenia przez Kuroo.
Przedstawiało dwóch młodych mężczyzn — jednym z nich był on, już ze znacznie dłuższymi włosami, spiętymi w rozpadającego się koka i uśmiechem, którego nie zdołał powstrzymać, przez zawzięcie łaskoczącego go rudzielca.
Shōyō.
To imię smakowało dziwnie gorzko na jego języku. Boleśnie.
Brazylia miała być tylko chwilą.
Czemu stała się wiecznością?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top