ᴅᴀʏ ꜰɪᴠᴇ: confetti, rules, concresce
– Po prostu do niego zagadaj – Tetsuro wywrócił oczami. – Naprawdę, Kenma, czemu robisz z tego taki wielki problem?
– Nie robię żadnego problemu – fuknął w odpowiedzi, zirytowany.
– Jaaasne.
– To nie jest takie łatwe, Kuroo. Nie widzieliśmy się od lat. Naprawdę uważasz, że mogę od tak po prostu podejść do niego i rzucić "hej, przyjaźniliśmy się za dzieciaka, co tam?"
– Tak? – Brunet spojrzał na niego unosząc brwi. – Dlaczego nie? Jeżeli masz stracha, mogę zrobić to za ciebie. W końcu też się kumplowaliśmy-
– Wykluczone. Sprawisz tylko, że wszystko będzie jeszcze bardziej niezręczne.
– Pfft. No dobra, ale jeżeli nie zrobisz z tym niczego do końca tygodnia, to wkraczam do akcji.
– Ta, na pewno.
Dotarli pod klatkę schodową Kozume, tak więc starszy chłopak pożegnał się z nim krótko, po raz kolejny zachęcił go do zrobienia ruchu w stronę nowego-starego sąsiada i ruszył do własnego domu.
Blondyn prychnął tylko pod nosem i skierował się w stronę swojego mieszkania. Dopiero przed drzwiami zorientował się, że jest w dupie. Zapomniał kluczy. Rodzice wracają z pracy wieczorem. Utknął na zewnątrz na dobre parę godzin.
– Cudownie – mruknął tylko pod nosem. Zrzucił plecak i zrezygnowany opadł obok niego, opierając się o zamknięte wejście do domu.
Wyciągnął telefon, postanawiając zabić czas którąś ze swoich gier, jednak tuż po tym, jak ją odpalił, po całym korytarzu rozniósł się dźwięk energicznych kroków. Ktoś z wyraźnym zapałem przeskakiwał po dwa stopnie, szybko wbiegając do góry. Już moment później, sprawcą hałasu okazał się być rudowłosy nastolatek, który widząc siedzącego pod swoimi drzwiami Kenmę, zamarł na szczycie schodów.
Przez chwilę tylko patrzyli na siebie w milczeniu, z szeroko otwartymi oczami, nie zdolni do żadnego ruchu, oboje z głowami po brzegi wypełnionymi urwanymi myślami.
W końcu to Hinata zdołał się otrząsnąć i przerwać tę nad wyraz niezręczną ciszę.
– Hej, Kenma!
Jasnowłosy nieświadomie wciągnął głośno powietrze i otworzył oczy jeszcze szerzej.
– Ty... Pamiętasz mnie? – zapytał z niedowierzaniem, na co również oczy rudzielca wydawały się zrobić większe z zaskoczenia.
– Oczywiście! – oznajmił z oburzeniem i przejęciem, wymachując gwałtownie dłońmi. – Jak mógłbym zapomnieć?
Dawno, dawno temu Shoyo mieszkał w mieszkaniu naprzeciwko Kenmy. Bawili się razem niemal codziennie, wraz z Kuroo włócząc się po ich osiedlu bądź grając wspólnie w siatkówkę. Hinata miał siedem lat, gdy jego rodzice wzięli rozwód i przeprowadził się z ojcem z Tokyo do Miyagi, znikając z życia swojego ośmioletniego przyjaciela.
Teraz, mając lat szesnaście, znów w nim zawitał, wracając do matki, a tym samym mieszkania tuż obok państwa Kozume. W dodatku właśnie stwierdził, że go pamięta i nazwał go swoim najlepszym przyjacielem. I Kenma naprawdę nie wiedział, jak ma się z tym czuć.
Sądził, że chłopak mógł go ledwo kojarzyć i w ogólnie rozpoznać, zwłaszcza przy innym kolorze włosów, a on...
– Cholera! – Niezadowolony jęk przerwał gonitwę jego rozmyślań. Zorientował się, że Shoyo nie stoi już przed nim, a pod swoimi drzwiami i z desperacją klepie się po wszystkich kieszeniach. Kiedy po piątym razie w żadnej z nich nic magicznie się nie pojawiło, zrezygnowany odwrócił się w kierunku sąsiada i spojrzał na niego z załamaną miną.
– Kenmaaaa, zapomniałem kluczy.
– Och – wydusił.
– Mogę poczekać u ciebie aż moja mama wróci?
– Um... Tylko że... ja też nie mam jak wejść...
– Ooooch. To dlatego siedzisz pod drzwiami! Teraz rozumiem!
– Wiesz, że mogłeś normalnie mnie zapytać, prawda?
– Gaaah! No co ty, to byłoby dziwne! W każdym razie – bez ostrzeżenia doskoczył do blondyna i usadowił się po turecku tuż przed nim – wygląda na to, że jesteśmy teraz skazani na siedzenie razem tutaj!
Naprawdę zapomniał już, jak chaotyczny jest ten chłopak. Boże, jak on za tym tęsknił.
Shoyo był niesamowity. Potrafił zacząć rozmowę od tak, nie peszył się zdawkowymi odpowiedziami Kenmy i nie naciskał na niego, by mówił więcej, równocześnie nie prowadząc monologu i zawsze dając mu dojść do słowa. Rozmawiali o wszystkim, w naturalny, płynny sposób przechodząc z tematu na temat, nadrabiając stracone lata. Nie zauważyli nawet, gdzie zniknęło te kilka godzin, po których na klatce pojawiła się pani Hinata. Shoyo natychmiast poderwał się wtedy na równe nogi, a gdy Kozume poszedł za jego przykładem, bez słowa chwycił go za rękę i pociągnął za sobą, w biegu wyjaśniając mamie, dlaczego muszą ugościć jego przyjaciela.
Wylądowali w jego pokoju. Po podłodze walało się confetti (zostało po drobnym przywitaniu, jakie zorganizowała synowi pani Hinata), a ściany były wymalowane w słoneczniki. Jasnowłosy nie mógł powstrzymać myśli, że rudowłosy wygląda pięknie na ich tle. Zaraz wymierzył sobie za to mentalnego kopniaka. Przecież spotkali się po raz pierwszy od jedenastu lat!
Wrócili do rozmowy, nadal nie czując żadnej niezręczności, której tak bardzo spodziewał się Kenma. Tematy same przychodziły im do głowy i na języki, zapełniając kolejne godziny, aż w końcu do drzwi zapukał pan Kozume, zaniepokojony nieobecnością syna w domu.
W momencie, gdy blondyn zaczął się podnosić, Shoyo chwycił go za rękaw, po raz pierwszy wyglądając na niepewnego.
– Kenma...! – Urwał. Zmieszany spojrzał w bok, zagryzł wargę, po czym przeniósł wzrok z powrotem na drugiego chłopaka. – W-wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, bo dopiero co się spotkaliśmy po długiej przerwie i w jakiś sposób jeszcze nie za dobrze się znamy, chociaż znamy się bardzo dobrze i absolutnie nie zdziwię się, jeżeli odmówisz, bo jasne, że masz do tego pełne prawo, miałbyś je nawet gdybyśmy się znali cały ten czas, ale-
– Jeżeli chcesz spytać czy nadal jesteśmy przyjaciółmi mimo tej przerwy to jasne, że tak – przerwał mu, zaskakując samego siebie pewnością w swoim głosie.
– Nie! Znaczy... Nie do końca o to mi chodziło. Ale cieszę się! Rzecz w tym, że... Um... No bo ja... Jakby to powiedzieć... – Wziął głęboki oddech i zacisnął oczy. – Chciałbyś iść ze mną na randkę?!
Cisza.
– C... Co?
– Buaah, wiem, że to może być za szybko, ale naprawdę cię lubię! I przyjemnie mi się z tobą rozmawia! I... – jego policzki się zaróżowiły. – I mi się podobasz... W-więc! Chciałbym spróbować? Jeżeli się zgodzisz...
Nie patrzył na niego, zawstydzony do granic możliwości, nadal ściskając rękaw jego bluzy.
Myśli w głowie Kenmy wirowały jak szalone. Randka? Lubi go? Spróbować? Podoba mu się?!
– Zgoda.
Jasna cholera, czy on właśnie się zgodził?
– N-naprawdę?
– Mam tylko jeden warunek. Ani słowa Kuroo.
Zaśmiał się.
– Umowa stoi.
a/n
to bydle ma równo 1k słów, dzisiaj niedziela, czyli ostatni dzień, a ja dopiero skończyłam piąty TT_TT ale nie odpuszczę, napiszę siódmy na czas. spodziewajcie się jeszcze dwóch aktualizacji, tym razem na serio.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top