1.
Chłcopak poskoczył w łóżku i otwarł oczy. Przeraźliwie krzyki z parteru jednorodzinnego domu rozniosły się ehem po całym domu. Spał. O niczym nie śniąc. Sięgnął ręką po telefon, który leżał na szafce nocnej. 3:09. Krzyki nie milkły. Słowa były nie wyraźne, ale nie trudno było się domyślić, że nie były one miłe. Głosy mamy i taty mroziły krew w żyłach. Znów się kłócili. O trzeciej w nocy. Złudną była nadzieja, że sąsiedzi nic nie słyszeli. Nastolatek wielokrotnie słyszał kłótnie rodziców, ale nigdy one nie były, aż tak pełne gniewu i nienawiści. I nie przebiegały one w środku nocy, zagłuszając ciszę.
Zaspany wstał z łóżka. Otworzył drzwi do swojego pokoju. A widok, który za nimi zastał, wstrząsnął nim.
- Co jest? - spytał głośno by go usłyszała
- Znów się kłócą - powiedziała zapłakana
Oparta była o drzwi, które prowadziły na schody. Siedziała na ziemi dziewczyna, a dokładniej jego starsza siostra. Cała zapłakana.
- Nie płacz - kucnął przy niej
- Oskar. Proszę zrób coś - popatrzyła swoimi biednymi oczami w jego
- To przesuń się - poprosił - Zostań tu!
Agata wstała z podłogi i cofnęła się by jej młodszy brat mógł otworzyć drzwi i zejść po schodach. Zszedł prosto do kuchni, na środku, której stali jego "kochani" rodzice i kłócili się nie wiedząc tak właściwie o co.
- Zamknijcie się! - krzyknął. Zdzierając sobie gardło by ich przekrzyczeć
- Masz spać! - odezwała się troskliwa mamusia
- Nie no spoko wrzeszczycie jak opętani, ale spokojnie pójdę grzecznie spać! - krzyczał
- Wynoś się stąd gówniarzu! - tym razem kochany jak zawsze tata
- Nie gadaj tak do mnie! - jedyne uczucia, które chłopak czuł w tej chwili do rodziców to gniew i nienawiść - Przestańcie się kłócić i idziemy na górę! I koniec!
- To sprawy nasze i jakiś małolat nie będzie nam mówił co mamy robić! A teraz zjeżdżaj! - krzyczał tata
- No doskonale! - mama walnęła go w twarz
- Mamo nie bij taty! - podszedł, żeby odsunąć ją od ojca
- Tego skurwisyna nazywasz tatą?!
- Idiota! - popchnął ją. Chłopak za rękę przytrzymał ją by nie upadła.
- Nie popychaj mamy! - podszedł do taty
- Tę suke! Chce rozwodu! - żądał
- Tak to będzie go miał!
- Przestańcie! - jego wzrok skierował się na schody, na których siedziała siostra - Kurwa mam was w dupie! Pozabijajcie się!
Podbiegł do siostry i ręką chwycił ją za łokieć i podniósł. Następnie ciągnął ją w górę schodów. Nie prostestwała. Nie zwolnił uścisku dopóki nie zamknął drzwi jej sypialni.
- Agata! Miałaś tu zostać! Prosiłem cię! - był zły na nią, ale nie mógł na nią na krzyczeć. Przecież ona cierpiała. Mówił tylko surowym tonem.
- Przepraszam - wyszeptała
Podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Zostaw mnie! - wyszarpnęła się z jego uścisku.
Reagowała tak samo jak on. Gdy cierpi, albo jest smutny nigdy nie chce, żeby ktoś go pocieszał lub przytulał. Wolał być sam, albo w ciszy posiedzieć z kimś. Ona była taka sama jak on. W końcu rodzeństwo.
- Kurcze Oskar. Jesteś dzieciakiem, a ja ci kazałam uspokoić rodziców... - powiedziała
- Ale jestem chłopakiem... - przerwała mu
- Tak tylko, że to ja jestem tą starszą... - tym razem to on jej przerwał
- Tylko cztery lata różnicy... - znów mu przerwała
- Tak tylko, że ty masz 16, a ja 20. Jestem dorosła...
- Ale ja jestem bratem, który powinien cię chronić niezależnie od tego czy jesteś starsza czy młodsza. Brat zawsze powinien ochraniać siostrę. - na te słowa lekko się uśmiechnęła
Oboje w tej chwili uświadomili sobie, że pomimo iż biją siebie wzajemnie i mówią, że się wzajemnie nienawidzą to i tak jeden stanie w obronie drugiego. Nie zależnie jaka to by miała być sytuacja.
- Kiedy się zamkną?! - otarła łzy
- Nie wiem... Pójdę do nich - odwrócił się w stronę drzwi
- Czekaj - złapała za jego nadgarstek
- Co? - spytał
- I tak ich nie uspokoisz. Zostań - poprosiła
- Zaraz wrócę. Nie słuchaj tych krzyków
- Ale jak mam ich nie słuchać? - zdziwiła się
Sięgnął po słuchawki leżące na stole i założył na jej uszy.
- Włącz muzykę i się połóż. Zaraz przyjdę - zapewnił i czym prędzej wyszedł
Zbiegł po schodach. I podbiegł do rodziców.
- Macie przestać! Albo won z tego domu! Gdzieś w tym cholernym mieście możecie sobie wrzeszczeć! Ale nie w tym domu, ani na naszym podwórku! Mam was w dupie! - krzyczał jak opętany
- Słucham coś ty powiedział?! - podszedł do niego tata. Byli teraz oko w oko ze sobą.
- Mam cię w dupie! - powtórzył i wbił swój palec wskazujący w klatkę piersiową, głęboko patrząc w oczy mężczyzny.
- O ty! - pchnął chłopaka mocno do tyłu. Oskar poleciał na pobliską ścianę i rombnął plecami i głową w nią porządnie. Obrazek, który wisiał na ścianie, spadł na ziemię i stukł się. Chłopak upadł na podłogę. Zobaczył jak mama bije tatę. To nie ma sensu. Nie uspokoi ich. Szybko zerknął na schody. Na szczęście nie było jego siostry. Wstał szybko i wybiegł z pomieszczenia. Biegnął schodami w górę. Udał się do pokoju Agaty. Delikatnie otworzył drzwi. Wychylił się. Leżała na łóżku z słuchawkami. Miała zamknięte oczy, a jej oddech był równomierny. Z pewnością zasnęła. Chłopak poczuł ulgę, że nie była świadkiem sytuacji na dole.
Wyszedł z jej pokoju i udał się do swojej sypialni. Zamknął drzwi na kluczyk. Położył się do łóżka. Wiercił się. Nie mógł zasnąć. Mijały minuty. Oskar był dalej pogrążony w myślach. Rodzice nie przestali się kłócić. Nie chciał tego słyszeć, lecz nie miał wyboru. Muzyka w niczym i tak by mu nie pomogła. Chciał zasnąć tak jak Agata, ale nie mógł. Nagle poderwał się z łóżka. Wstał. Zaczął się ubierać. Czarne jeansy, bluza z kapturem i białe tenisówki. Założył kaptur na głowę i włożył słuchawki do ucha. Nie chciał zostawiać siostry samej. Ale ona i tak już spała. Potrzebuje spaceru. Chociaż krótkiego, ale potrzebuje. Zbiegł po schodach i pobiegł do drzwi wyjściowych. Starał się nie spoglądać na rodziców. Gdy otworzył drzwi momentalnie dreszcz przeszył jego ciało. Było chłodne powietrze. Wyszedł zamykając za sobą drzwi. Przeszedł przez bramę i kroczył oświtlonymi przez latarnię ulicami miasta. Szedł wolno i cicho, z rękami w kieszeniach. Wdychał głęboko to świeże powietrze. Rozskoszował się ciszą, która była zagłuszana przez spokojną melodię piosenki. Miasto było puste. Tylko co chwilę jakiś samochód jechał. Było już przed czwartą w nocy. Pierwszy raz tak spaceruje, zupełnie nie myśląc o niczym. Co jakiś czas zamykał oczy, oddychając spokojnie.
Po około pół godzinie wrócił. Nie było słychać żadnych krzyków. Jedynie płacz mamy. Nie poszedł do niej do salonu, w którym musiała być. Nie było mu jej szkoda. Ściągnął buty i udał się na pierwsze piętro, do swojego pokoju. Rozebrał bluzę i spodnie. Ubrał tylko bokserki i położył się do łóżka. Było mu już lepiej. Czuł się lepiej. Przez kilka pierwszych chwil myślał o całej sprawie, ale później wymęczony zapadł w sen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top