1 / Ślizgoni z piątego roku
Stałem jak wryty i wgapiałem się w profesor McGonnagall.
-Jest... Jest pani pewna? - zapytałem drżącym głosem.
-Tak, panie Potter, jestem absolutnie pewna. Jesteś najlepszym kandydatem na kapitana drużyny, nie mam z tym wątpliwości.
Uśmiech wkradł się na moją twarz i zachciało mi się krzyczeć.
-Och, proszę pani, dziękuje bardzo! - powiedziałem nieco wyższym głosem niż zwykle.
Profesor uśmiechnęła się lekko.
-Nie ma sprawy, panie Potter. A teraz możesz wrócić na ucztę.
Kiwnąłem głowa i odszedłem z powrotem do Wiekiej Sali. Byłem cały w skowronkach. Ten rok miał zapowiadać się okropnie, a jednak los się do mnie uśmiechnął. Rozpoczynałem 6 rok nauki w Hogwarcie, zdałem sporo SUM-ów i zostałem kapitanem drużyny Quidditcha.
Wchodząc na salę, przeczesałem włosy i mimowolnie zerknąłem w stronę stołu Ślizgonów. Siedział tam ze swoimi przyjaciółmi. Z miejsca w którym akurat przechodziłem widziałem go idealnie. Czarne loki opadały mu łagodnie na czoło, a oczy delikatnie się świeciły. Jeden z jego przyjaciół, ten o blond włosach powiedział coś, na co chłopak zaśmiał się. Jego uśmiech był prześliczny.
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że wgapiam się bezmyślnie w Regulusa Blacka. Brata mojego najlepszego przyjaciela. Ślizgon namieszał mi w głowie pod koniec kwietnia. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że chyba mi się podoba. Nagle poczułem się głupio, bo zdałem sobie sprawę, że ktoś mógł dostrzec gdzie patrzyłem. Zwróciłem więc wzrok przed siebie i w końcu dotarłem do swoich przyjaciół.
-No i co, James? Czego Minnie od ciebie chciała? - zapytał na wstępie Syriusz, starszy brat mojego obiektu westchnień, a zarazem mój najlepszy przyjaciel.
-Zostałem kapitanem drużyny - odparłem, nie kryjąc podekscytowania.
-Gratuluję! - krzyknął Remus.
-Wiedziałem że w końcu ci się uda - powiedział Peter, klaskając lekko w dłonie. - To był oczywisty wybór.
-Brawo, Rogaczu - pochwalił mnie Syriusz, klepiąc mnie po ramieniu.
-Dziękuje wam wszystkim - odpowiedziałem, a z radości na mojej twarzy zagościł rumieniec. - Cieszę się z tego strasznie.
Po chwili Remus zaczął temat jakiegoś eliksiru. Peter chętnie dołączył do rozmowy, tak samo Syriusz. Ja za to znów zerknąłem w stronę stołu Slytherinu.
Regulus rozmawiał z Rabastanem Lestrangem, jednym ze swoich współlokatorów. Dwóch pozostałych ślizgonów z jego roku, a zarazem jego przyjaciele, czyli Evan Rosier oraz Barty Crouch Junior popychali się nawzajem, śmiejąc się przy tym tak, że Crouch prawie spadł z ławki, jednak został przytrzymany przez Rosiera. Zaczęli się wtedy śmiać jeszcze bardziej, przez co brunet znów prawie spadł, został jednak znowu podtrzymany przez blondyna. Rozśmieszyło mnie to nieco, ponieważ Black spojrzał na nich z taką miną, że natychmiast usiedli prosto.
„Ciekawe, czy ta czwórka jest trochę jak my" - pomyślałem sobie. Często tak mi się wydawało, ponieważ wszędzie chodzili razem, rzadko byli w parach, zwykle byli w grupie, dokładnie tak jak my, Huncwoci.
Żeby nie wyglądać podejrzanie, dołączyłem do rozmowy Lunatyka, Glizdogona i Łapy. Syriusz już od końca zeszłego roku przyglądał mi się podejrzliwie, więc musiałem być ostrożny.
***
Kiedy wychodziliśmy z Wielkiej Sali, Lunatyk jak w zeszłym roku został i zaprowadził pierwszaki do naszego dormitorium. My wlekliśmy się za nimi, a mnie i Syriusza rozśmieszało, kiedy któryś z nich krzyczał, gdy schody się ruszały.
-Chłopaki... - westchnął Peter, patrząc na nas z politowaniem. - To dzieci. Nie śmiejcie się z nich, sami tak się kiedyś zachowywaliście.
-Ja nie krzyczałem - zaprotestował Łapa. - ja przeklinałem te schody.
-Ja tam pamiętam co innego - usłyszeliśmy za sobą inny głos.
-Cześć, Marlene! - powiedziałem, odwracając się i witając z McKinnon.
-Cześć, Potter - odpowiedziała blondynka. - A ty, Black - zwróciła się do Syriusza - nie zmieniaj rzeczywistości. Bałeś się bardziej niż Pettigrew - powiedziała, wskazując na Petera, który zarumienił się lekko.
-No cóż - Syriusz wzruszył ramionami. - W środku się nie bałem. To był tylko show.
-Taaa, uważaj bo ci uwierzę - zakpiła Marlene, po czym wzięła pod ramię Dorcas Meadows i odbiegła truchtem. Ciemnoskóra dziewczyna spojrzała się za nami, wzruszyła ramionami po czym poszła za McKinnon.
-Głupia blondyna, musiała wygadać... - mamrotał Syriusz, na co ja zaśmiałem się głośno.
-No cóż, Łapo, kłamstwo ma krótkie nóżki. - Zaśmiałem się.
-Czy ty właśnie mówisz, że jestem niski? - udawanie oburzył się Black.
-Oczywiście, że nie - odparłem z udawaną uprzejmością. Peter tylko zaśmiał się na tą wymianę zdań. - Poza tym, bycie niskim nie jest wcale złe.
„Jest pewna niska osoba..."
-No nie wiem - odpowiedział Syriusz z przekąsem.
„...która jest naprawdę zajebista."
-A ja wiem - odpowiedziałem. Uciąłem tym dyskusję, a resztę drogi do dormitorium spędziliśmy na rozmawianiu na temat eliksirów.
~
708 słów
Na wstępie chciałabym zaznaczyć że jako że jest rok szkolny rozdziały będą nieregularnie. Mam nadzieję że książka się spodoba
Kc was 🫶🏼
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top