Rozdział Czwarty: Chwila prawdy
Dla Petera te kilka chwil niepewności były nie dość, że końcem świata to prawie odlotem do świata umarłych. Serce Słoweńca biło tak mocno, że w pewnym momencie czuł jak ten najważniejszy organ zaraz wyskoczy z jego klatki piersiowej. Ręce drżały tak mocno, że w pewnym momencie musiał je schować w kieszeniach. W tamtym momencie chciał zabić Domena, za jego długi język. Już myślał nad tym jak wykona na niego wyrok śmierci, a wizja morderstwa tego szczyla była tak przyjemna, że Peter uśmiechnął się nerwowo.
— Może chodźmy w spokojne miejsce. — zaproponował Kamil, oglądając się dookoła. W końcu stali w połowie korytarza, prowadzącego do stołówki. Przecież tam nikt nie chodzi w porze śniadania. Peter oczywiście nie miał nic przeciwko, więc oboje szybko znaleźli się na zewnątrz.
Jako że był to dość chłodny listopad, przez to gdy tylko wyszli na dwór, oboje wtulili się w swoje ubrania. Prevc jednak spojrzał na biednego, niskiego Stocha i postanowił oddać mu swoją bluzę. Bez wahania zdjął ją i ułożył na barkach mężczyzny. Brunet na ten gest uśmiechnął się nieśmiało i spuścił wzrok na swoje ręce.
— Peter czy to prawda co powiedział Domen? "Ljubim cię" to znaczy "Kocham cię"? — zapytał po angielsku Kamil. W tamtym momencie chciał, aby ta rozmowa była zupełnie zrozumiała dla dwóch stron, dlatego musiał zupełnie przełączyć się na język angielski. Nie mógł pozwolić na wtrącenie jakiegoś polskiego słowa. Wszystko musiało być klarowne.
Prevc spojrzał na niego, czując że teraz albo nigdy. To było jak przedłużenie tej chwili, kiedy rozpoczął całą tą akcję z tym wyrażeniem. W tym momencie w końcu będzie pewien czy jego uczucia są odwzajemnione. Co prawda miał ogromną nadzieję, że mistrz olimpijski również czuje do niego miętę, jednak na to musiałby złożyć się dwa dość nierealne czynniki. Kamil musiałby być gejem, bądź biseksualny, zakładając że jest Peter musiałby mu się spodobać. Zbyt piękny zbieg okoliczności, nie? Słoweniec wziął głęboki oddech, aby opanować swoje emocje. Nawet nie chciał odpowiadać, po prostu pokiwał głową na tak.
— Cóż w takiej sytuacji mamy tylko jedno wyjście... — urwał Stoch, niepewnie unosząc wzrok wprost na twarz Petera, który pobladł niczym ściana. Dla obu ta chwila pewnie stała się wiecznością. — Musimy spróbować, razem.
★★★
— Zupełnie nie rozumiem co masz do tego Petera. Przez tyle lat wcale ci nie przeszkadzał, a teraz? — zapytał zaskoczony Dawid, próbując zrozumieć tok myślenia Kota. Nie dość że od razu po śniadaniu zwołał zgromadzenie ludowe w swoim pokoju, to teraz zaczął rzucać podejrzenia na biednego Petera.
— No ale zastanów się! Ponury, spięty ciągle i taki cichy, przecież to oczywiste, że coś ukrywa! Widziałem na własne oczy te jego tiki nerwowe! A takie posiada każdy morderca! — trzymał się swojego zdania Maciej, patrząc na Kubackiego z ukosa. W końcu to on miał umiejętności detektywistyczne, a nie blondyn, więc to prawie pewne kto miał rację.
— Maciej tylko wiesz on taki zawsze był. To nie jest jakaś nagła zmiana, więc raczej taki po prostu jest. — wtrącił Hula, próbując podać jakiś trafny argument. Niestety jego wypowiedź od razu spotkała się z wrogim spojrzeniem Kota.
— On jest sprytny, a nie ponury. Może my wcale nie znamy żadnego Petera Prevca? — skłonił do myślenia resztę Maciej. Polacy spojrzeli na kolegę, nie za bardzo rozumiejąc co on znowu opowiada. — Już wam to tłumaczę. Wyobraźcie sobie że nasz "Peter" kilkanaście lat temu zrobił coś strasznego. Tego jeszcze nie zdążyłem zbadać, ale podejrzewam morderstwo lub ewentualnie porachunki z rosyjską mafią.
Kubacki przysłuchiwał się temu bardzo cierpliwie. Nie dowierzał w głupotę swojego przyjaciela, jednak nie chciał psuć mu tej chwili. Zresztą jak inni. Wszyscy wiedzieli, że Maciej zainteresował się kryminalistyką i pewnie teraz to skutek tej zajawki. Całe te główkowanie i wymyślanie motywów było nawet dość zabawne, szczególnie podczas wspólnych podróży. Doskonale wiedzieli, że te oskarżenia nie będą czymś poważnym, a skończy się tylko na intensywnym myśleniu, więc nie było potrzeby podcinać mu skrzydeł.
— Zatuszował wszystkie ślady,a potem zabił samego Petera Prevca i za pomocą operacji plastycznych stał się jego sobowtórem. Wkupił się w łaski rodziny Prevc i teraz udaję tylko najstarszego syna... Do tego podrywa naszą gwiazdeczkę, tylko po to by go porwać i zabić? — zakończył swój monolog Kot, a w pomieszczeniu zapanowała cisza. Koledzy wymienili się spojrzeniami i zgodnie pokiwali głowami w geście zrozumienia.
— Faktycznie, to brzmi poważnie. — udał Piotrek, chcąc trochę pożartować z ukochanego przyjaciela. Pozostali skoczkowie chyba załapali intencję Żyły i również udawali zmartwionych. — W takim razie musisz uratować Stocha.
— I właśnie w tym celu wezwałem was. Musicie mi pomóc. — powiedział zupełnie poważnie Maciej, widząc zrozumienie w przyjaciołach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top