Rozdział Drugi: Bo jak Domen coś powie...
Pozdrawiam fanklub Domena! @Micheal_Hayboecka ok666ok666
Że też jego koledzy z drużyny nie potrafią zrozumieć różnicy między przyjaźń, a miłość. Przecież Peter był dobrym przyjacielem Kamila, nikim więcej. Może i Stoch pałał do niego jakąś odmienną sympatią, jednak to z powodu różnicy charakteru Prevca, a reszty jego przyjaciół. Może i mężczyzna miał czasem dziwne i romantyczne sny ze Słoweńcem, ale bynajmniej na pewno nie był to jego wymysł, a po prostu sen nad którym nie ma kontroli.
Korytarz w godzinach wieczornych jakby opustoszał, jednak u skoczków było to niezwykłe normalne zjawisko. Każda próba, skok, wyskok czy też trening męczył, w szczególności że wraz ze wbiciem się w powietrze, musieli dokładnie manewrować ciałem. Niby proste, lecz w rzeczywistości trudne wyzwanie, które musieli powtarzać kilka razy dziennie.
Wydawać się można, że każdy skoczek jest u siebie lub u kolegów, jednak wyjątkiem był Peter, który siedział w fotelu przy oknie. Nostalgicznie przyglądał się ciemności Klingenthal, w której jakby szukał miłego ukojenia. Skąd Stoch miał wiedzieć, że zachowanie jego przyjaciela było spowodowane samym mistrzem z Soczi?
Kamil obejrzał się dookoła i niepewnie podszedł do szyby. Każdy krok zbliżał go do bruneta, z którym miał dobre stosunki, jednak dlaczego w tamtym momencie jego serce biło szybciej? Może bał się kolejnych dziwnych spojrzeń skierowanych w ich stronę? Przecież gdyby Kot ich zobaczył od razu pisnął by jak nastolatka "O boże Proch!". Robił tak za każdym razem, więc dlaczego bał się właśnie w tym momencie? Bicie serce, skurcze brzucha wskazywały na jedno, jednak Stoch wypierał się tego. Śmiał się w sobie z siebie, co na końcu wydawało się ogromnym dziwactwem. Kolejnym był pot na dłoniach, który sączył się tak intensywnie, że Kamil bał się że zrobi za sobą ślady na dywanie. Czyżby przeziębił się podczas ostatniego skoku?
— Hej Peter. — powiedział z uśmiechem, który w pewnym momencie się załamał. Zaskoczony Stoch próbował normalnie się uśmiechnąć, jednak usta drżały bardzo nerwowo. "Co się ze mną dzieje?!: pytał sam siebie.
W ułamku sekund te szare ślepia skupiły się na małym Wielkim Kamilu Stochu. W tamtym momencie jakakolwiek hierarchia czy poczucie wyższości o te dwa złote medale wyparowała. Z nerwowym uśmiechem podszedł do Prevc i oparł się o fotel naprzeciw chłopaka.
— A ty jeszcze nie śpisz? — z ust Słoweńca wypłynęła trochę koślawa angielszczyzna. W jego głowie przebiegało miliony myśli, jednak wszystkie skupiały się na jednej osobie. Ciągle zastanawiał się czy nie warto było wyjawić swoich skrywanych uczuć. Dać im wolność, jednak obawa przed odrzuceniem była zbyt okrutna.
— Chłopaki mnie w pokoju atakują i żyć nie dają. — westchnął głośno Stoch, trochę za mocno akcentując swoje niezadowolenie. W końcu Polak nie potrafił kłamać, a jak próbował to był fatalnym aktorem, przez co od razu obłuda wychodziła na światło dzienne.
— Wiesz to ciekawe... Oni przynajmniej mówią do ciebie po polsku. Dobrze i zrozumiale. — szepnął rozczarowany dzisiejszą sytuacją Peter. Naprawdę czuł się fatalnie z tym, że Stoch nawet nie zrozumiał jego wyznania miłosnego.
— To naturalne, w końcu jesteśmy Polakami. Jednak czy ty coś sugerujesz Piotruś? — powiedział z uśmiechem, bo bardzo lubił spolszczać jego imię.
— Tak Kamil, to była sugestia. W moim języku jest mnóstwo słów, które brzmią podobnie do polskich, jednak nie znaczą to samo. Jeśli chcesz powiedzieć komuś, że go lubisz używasz zwrotu "Všeč si mi"... — uciął smętnie Peter, zatapiając się w przyjemnym fotelu. Dla Słoweńca nagle przyjemne stał się rozgwieżdżone niebo za oknem.
Chwilę potrwało żeby Kamil dokładnie przeanalizował dokładnie słowa przyjaciela. Nie zupełnie rozumiał, dlaczego ten o tym wspomina, jednak i jemu przyszło do głowy, że chodzi o dzisiejszą sytuację sprzed ponad godziny. W skupieniu spojrzał na Prevca, mając nadzieję że ten dokończy skrót myślowy, jednak mylił się.
— Co to znaczy to "Ljubim cię, się czy te"? — zapytał Polak, chcąc dowiedzieć się problemu jaki pokazywał Peter.
Nagle ni stąd ni zowąd w pomieszczeniu pojawiła się kolejna osoba, która dobrze znała Słoweńca, Domen. Jak zwykle przyszedł w najlepszym momencie, zaszczycając swoją postacią zastałych tu mężczyzn. Jednak gdy tylko usłyszał pytanie Kamila, zdziwił się okropnie.
— A któż ci tak powiedział, Mistrzu? — zapytał zaintrygowany Domen, na co Peter oniemiał. Jeśli brat teraz go wyda, Kamil dowie się prawdy. Jego uczucia wyjdą na wierz i on zostanie sam. Sam z uczuciami. Sam z miłością, która niepielęgnowana zamieni się w ziarno nienawiści i rozpaczy.
Niespodziewanie do towarzystwa dołączył Kot, który wysłany przez polską kadrę przyszedł po Stocha. Widząc że ten jest w towarzystwie Słoweńców, już chciał się wracać, kiedy złapał dziwny wzrok Petera, który skierował w jego stronę. W jego oczach widać było przerażenie przed odkryciem tajemnicy co Maciej z łatwością wyłapał jako zawodowy detektyw. Nim zdążył coś powiedzieć najstarszy z braci Prevc opuścił towarzystwo.
— Peter, ale to coś ważnego? — zapytał zaskoczony i odwrócił się w stronę młodszego kolegi.
— Jeśli "Kocham cię" jest ważnym zwrotem to tak. Na twoim miejscu już szykowałbym sypialnie.— zaśmiał się Domen, zostawiając Polaków w niemałym szoku. Jeden zaskoczony nagłą zmianą relacje z Peterem, a drugi podejrzliwie przygląda się ruchom najstarszego z Prevców, który musi coś knuć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top