Rozdział 1 - MARIANKU...

- Cześć Marianku, jak było na obozie? - Zapytała Ayano, gdy zdyszany Marian wrócił do domu.
- No ku*wa zajeb*ście po prostu, owszem - nauczyłem się walczyć mieczem świetlnym, ale wyobraź sobie że ten psychol powiedział że jest moim ojcem! Przecież on jest człowiekiem! To niedorzeczne, prawda?
- No tak, tak... - "- Niech nie wie, że na początku też był członkiem tylko mnie wku*wił i wykasowałam mu pamięć..." - Pomyślała Ayano.
- I do tego jak to powiedział to kazałem mu zapłacić alimenty, a on powiedział że ktoś mu portfel ukradł... wiesz coś o tym? - Marian spojrzał podejrzliwie na Ayano.
- Oczywiście że nie, Marianku... - (a tak na serio to Ayano zajeb*ła Vaderowi portfel i cały hajs wydała na diamenty, biżuterie, butyyy... dużo tego.)
- Hymm... coś za miła jesteś... a, właśnie: nie spotykasz się już z Vincentem?
- Zawarliśmy taką umowę, że nie chodzę za nim cały czas, ale gadamy 24h na dobę na skype i na czatach, ale... Marianciu skarbie, jest taki problem...
- Ha! Wiedziałem! Coś za miła byłaś! Czego chcesz?!
- Bo... internet mi się popsuł i na internecie przeczytałam że jak się internet psuje to trzeba kota wsadzić do drukarki...
- Co?! Czekaj, skoro internet ci się popsuł... to jak mogłaś to sprawdzić w internecie?
- Eeeee... NIE PYSKUJ TY JEB*NY SIERŚCIUCHU! RUSZ DUPĘ I DO DRUKARKI!
- NO! NARESZCIE MÓWISZ JAK TY! Zaraz, chyba nie wsadzisz mnie tam?!?!
- NIE GADAJ TYLKO WCHODŹ! - Ayano wepchnęła Mariana do drukarki, a ostatnimi słowami jakie usłyszał było: "O ku*wa, dalej nie ma łaj faj!".

Czy Marianowi uda się odnaleźć zaginione Wi-Fi? Tego się przekonacie w następnym opowiadaniu z serii przygód kota Mariana!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top