Rozdział 3 - Wujek Google
- Dobra, z tego co wiem kochani to to jest Google. - Oświadczył Disowskyy
- I dobrze, bo chcę już mieć normalnego Senpaia! DO ROBOTY JEB*NY SIERŚCIUCHU!
- Ja?! A co ja mam do tego?!
- Marianie, internet najbardziej na świecie lubi koty więc ciebie na pewno posłucha.
- Ale pani Info-chan, ja mam mówić do tego kolorowego napisu?
- Dokładnie.
- GADAJ TY JEB*NY SIERŚCIUCHU! POWIEDZ: PURPLE GUY!
- Już... PURPLE GUY!
- Zrozumiano: Perpulgaj. Nie znaleziono miasta. Czy chodziło ci o Liverpool haj?
- Nie, chodziło mi o Vincenta z FNaF'a! - Google wyświetliło tysiące wyników, począwszy od obrazów Vincenta van Gogh'a, aż po zdjęcia innych sławnych Vincentów. - Ayano, tu chyba nie ma grafik z Vincentem...
- JAK TO KUR*A NIE MA?!!?! - Ayano podeszła do okienka wyszukiwania. - JAK ZARAZ NIE WYSZUKASZ MOJEGO SENPAIA TY PIER*OLONA WYSZUKIWARECZKO TO BĘDZIESZ MIAŁA PROBLEM ZE MNĄ CZYLI WPIER*OL!!!
- Wyszukano: 0 problemów. Wyszukano: Purple Guy
- I KU*WA PRAWIDŁOWO! A teraz Vincusiu, jak chcesz wyglądać?
- Tostyyyy!!! - Krzyknął miniaturowy Purple Guy gdy zobaczył grafikę na której był on jedzący tosty i natychmiast w nią wlazł. Tylko... ona była bardziej Kawaii, a poza tym jeszcze w strasznie małym formacie.
- Hihihi... - Zaśmiała się Ayano.
- Czo? - Zapytał Vinc zjadając tosta
- No w tej grafice wyglądasz jak przedszkolak, patrz! - Pokazała Vincentowi lusterko, które wyjęła nie wiadomo skąd (ze stanika? Przecież Ayano nie ma kieszeni).
- O kurcze, rzeczywiście...
- Jak słodko!
- Wcale nie! Kur*a no znowu jestem niższy nawet od Ayano!
- Cicho Vincuś, jesteś jeszcze za mały żeby przeklinać. - Zażartowała Info-chan.
- Dobre Elzie! Piąteczka! - Info-chan i Yandere-chan przybiły piątkę.
- Aya i ty przeciwko mnie?
- Nic nie poradzę Vincusiu, wyglądasz przesłodko!
- Wcale nie! *foch*
- Awww...
- PRZESTAŃCIE!
- Cicho malutki...
- Wcale nie taki malutki! Przynajmniej od Mariana jestem wyższy! - Marian stanął na dwóch łapkach:
- Nope!
- No to od tamtego piksela...
- Przypadkiem zmiażdżyłem go butem.
- Niech to! Ale na pewno od kogoś tak!
- No już już, nie złość się tak bo wyglądasz jeszcze bardziej słitaśnie Vincusiu. - Ayano wzięła go na ręce i przytuliła.
- Ale ja nie chcę wyglądać słodko tylko normalnie!
- Zaczekaj Vincent, zaraz znajdziemy jakąś normalną grafikę... co to?! - Nagle wyskoczyło jakieś okienko i oznajmiło:
- Baza wirusów programu Avast została zaktualizowana!
- Co to znaczy?
- Że wirusy zaraz tu będą.
- Co to są wirusy?
- Marian, nie wiesz? To takie dresy tylko w internecie.
- JA JE ZAŁATWIE! ŁOKIEĆ PIĘTA NIE MA KLIJĘTA! - Odezwała się Ayano.
- To niebezpieczne!
- Jak ja!
- Lepiej uciekajmy!
- Wy uciekajcie, ja im wpier*ole!
- Ale...
- ŻADNYCH ALE! I weźcie Vincusia bo nie chcę żeby mu się coś stało!
- Ale...
- JUŻ! ZWŁASZCZA TY JEB*NY SIERŚCIUCHU! GOŁ EŁEJ! JA SOBIE PORADZĘ! - Postawiła Vincenta na ziemi i go pocałowała. - Pa mój Senpaiu!
- A co będzie ze mną?!
- Zmienimy ci grafikę przy najbliższej okazji, na razie uciekaj!
- A z tobą?
- Ja sobie poradzę! Uciekajcie wszyscy! Ty też Marianie! - Na choryzoncie pojawiły się
wirusy komputerowe (cała banda trojanów i innych takich typów). Czwórka z piątki naszych bohaterów zdążyła uciec, ale Ayano została aby w pojedynkę pokonać wszystkie typy wirusów jakie dostały się do jej zjeb*nego komputera z Windowsem 95. Czy jej się to uda? (Jasne że tak, ale musiałam zadać to bezsensowne pytanie) Tego przekonacie się w kolejnym rozdziale przygód Kota Mariana w Internecie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top