𖦹 Dzień 5: Czerwona lampa
Powitajmy dzień piąty!
⊱ ────── {.⋅ ❆ ⋅.} ───── ⊰
Miałem idealne życie. Cudowną żonę, dwójkę wspaniałych dzieci. Wyglądało na to, że nic nie stało na przeszkodzie, żeby dalej cieszyć się tym wszystkim.
A jednak pojawiła się ta czerwona lampa.
To znaczy, lampa zawsze tam była, od kiedy się wprowadziliśmy. Po prostu... pewnego dnia była inna. Gdy to zrozumiałem, zacząłem się w nią wpatrywać i już nie mogłem przestać. Przez cały ten czas chciałem się odezwać, poprosić o pomoc, ale po prostu nie mogłem.
Moja żona zabrała dzieci do swojej matki. Nie chciała, żeby oglądały mnie w takim stanie. Od długiego czasu patrzyłem się na czerwoną lampę, nie ruszałem się z miejsca, nic nie jadłem, nie piłem, nie spałem. Nie czułem nawet takiej potrzeby.
Moja żona oczywiście chciała mi pomóc. Raz przyszła do mnie z jakimś mężczyzną, który chyba był psychiatrą, chciał ze mną rozmawiać. Ja też chciałem z nim rozmawiać, ale nie dałem rady. Czerwona lampa całkowicie mnie pochłonęła.
Wkrótce przestałem odczuwać smutek po stracie żony i dzieci. Lampa odebrała mi wszystkie emocje. Liczyła się dla mnie tylko ona i jej... dziwność? Sam nie wiem, o co dokładnie chodziło. Może coś związanego z jej perspektywą? Była po prostu... nie taka, jaka powinna być.
Rozwiązanie przyszło do mnie po wielu... dniach? Tygodniach? Miesiącach...?
Czerwona lampa nie była prawdziwa.
Nie chciało mi się wierzyć, że wcześniej na to nie wpadłem. To było takie proste! Miałem ochotę odnaleźć moją żonę i śmiać się z tego, jakby to był tylko jakiś ogromny żart, ale...
Och.
Moja żona też przecież nie była prawdziwa, co?
Moje dzieci też.
Nic nie było prawdziwe.
Kiedy w końcu to sobie uświadomiłem, lampa zaczęła się rozszerzać. Jej czerwień w całości pochłonęła moje pole widzenia, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Widziałem tylko czerwień.
I gdy już chciałem uwierzyć, że znalazłem się w piekle, nagle usłyszałem krzyki. Dochodziły jakby z oddali. Dopiero po chwili zaczęły się do mnie zbliżać, aż w końcu brzmiały, jakby ktoś krzyczał tuż nad moją głową. Wtedy też zorientowałem się, że miałem zamknięte oczy. I wtedy też zacząłem być świadomy ogromnego bólu w całym moim ciele.
Powoli otworzyłem oczy. Potrzebowałem chwili, żeby przyzwyczaiły się do światła. Gdy już to zrobiły, spostrzegłem kilka osób pochylających się nade mną. Krzyczeli coś do siebie, ale nie potrafiłem rozpoznać pojedynczych słów.
Nic z tego nie rozumiałem.
Teraz też nic z tego nie rozumiem.
Wspominam to codziennie. Wspominam moją żonę, dzieci, dziesięć lat mojego życia, które, jak się okazało, nigdy nie miało miejsca. Czasem mam ochotę ze sobą skończyć.
A czasem wydaje mi się, że czerwona lampa w moim pokoju nie wygląda do końca tak, jak powinna.
⊱ ────── {.⋅ ❆ ⋅.} ───── ⊰
A to praca od m00ked/m4r0th.
Opowiadanie na podstawie historii z Reddita.
Link (repost): https://www.reddit.com/r/Glitch_in_the_Matrix/s/jxxZYYBPzQ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top