Za dużo na raz

rano


Lee budzi się ze swojego łóżka i widzi jak night śpi razem z nim...uśmiechnął się że może spać z nim...wstaje z łóżka i się ubiera

night nie zwrócił na to uwagi i tylko obrócił się na drugi bok  

Lee*ubiera swoje ulubione ubrania...i przegląda sobie przy komputerze*

po pół godzinie oglądania filmy lub odrabianie na komputerze zadanie domowe...idzie do nighta


Lee:night night...obudź się

N:Rrrrrr...

Lee:co night...?

  N*przykrywa głowę kocem i dalej śpi*

  Lee:co za z ciebie len...

idzie na dole do kuchni i je śniadanie(naleśniki)..później kiedy idzie do pokoju słyszy w telewizorze wiadomość o Adamie

Dziennikarka:ostatniej chwili...rano 6:24 dokonano szokujące morderstwo na Adamie Mądry...znaleźli go grupa hydraulików którą mieli raną zmianę...kiedy pracowali to poczuli okropny zapach i znaleźli ciało zakopane..miał odkręcony kark i teraz ludzie badają ciało na temat morderstwa...rodzice Adama wezwano i za 2 dni szykuje się pogrzeb dla tego chłopca....mówiła redaktorka Angelika Sowa....

Lee:o w mordę...  

  Mama:to straszne...to twój kolega z klasy...kto mógł tak zrobić....? 

 Lee:taa ciekawe kto...*idzie do swojego pokoju*night jesteśmy w telewizji...znaleźli ciało Adama ....

N:JAK!?

Lee:smród...

  N: No tak...*wstaje z łóżka. Jest o 10 cm wyższy niż wczoraj. Jego pazury też urosły*Powinienem to przewidzieć... 

Lee:emm night...

N: Co?

Lee:zobacz siebie w lustrze....urosles

N: hm?*idzie do lustra*Fajnie...

Lee:nie przeraża cie to ze jesteś wyższy...?

N: Ty też rośniesz... to czemu nie ja?

Lee:bo tak szybko rośniesz z dnia na dzień...A my w roku...i robisz się straszniejszy...


Dorastam... hehe

Lee:i to strasznie szybko...

N: Nie marudz

Lee:ehh*siada na łóżko*:boje się ze dowiedzą się ze to ja...

  N: Obronie cie... nikt nie ma trawa cie skrzywdzić...*jego oczy pulsują czerwonym światłem* 

  Lee*patrzy na jego oczy...i pierwszy raz się nie boi jego oczu*:dziękuje...przejdziemy się night...?  

N:Ok...

Lee:to wchodź do mojej głowy...*posłusznie wykonuje polecenie*

Lee*idzie na dole i się ubiera....*


po 20 minutach drogi docierają do parku...siada na ławce i odpręża sie

Lee;night...mam pytanie do ciebie...

N: Jakie?

Lee:czy będziesz miał kogoś...?

N: O czym ty do cholery mówisz?


  Lee:night słownictwo...pytam się czy będziesz miał kogoś kogo będziesz żyć normalnie do końca...

  N: Jestem raczej samotnikiem w tych sprawach...

 Lee:mhm dobrze...


nagle jakąś dziewczyna zauważa go ze gada do siebie i pyta sie do niego

?:emm czyś wszystko porządku....?

Lee:emm tak tak emm tylko ja....ja...gadałem do mojego przyjaciela ma na imię Ben...hejka Ben chcesz coś...kiedy pójdziemy stad...?

?:ehehehehehe śmieszny jesteś....  

N: Ben? Lee... robisz z siebie kretyna, wiesz o tym?

Lee*myśli*zamknij się... ?:wiec Ben...nie będzie miał przeciwko kiedy usiadł obok ciebie...? 

LEE:nie nie..nie będzie miał...siadaj...

N: Przypomnij mi by na następny raz spakować paralizator...

Lee*myśli*cicho...

?*siada obok niego*:emm to nie mile ale jak masz na imię...?

 Lee:emm Lee Lee...jestem Lee... 

 ?:Milo mi jestem Ania... 

 Lee:piękne imię Ania... 

 Ania*uśmiecha się*:wiec Ben jest przy tobie zawsze....? 

 Lee:emmm Ben to akurat przypadek...bo akurat czasami przychodzi tutaj zęby się odświeżyć od nieba... 

 Ania*śmieje się*:śmieszy jesteś...Lee

N: ja ci dam przypadek...

Lee:może...chcesz pójść na loda....? 

 Ania:chętnie...A Ben nie będzie miał przeciwko...?

N: BĘDĘ MIAŁ I TO DUŻO! ZACZYNAJĄC OD MOJEGO IMIENIA!

Lee:Nie nie...nie będzie miał...


Ania:to chodźmy...

idą do lodziarni i kupują sobie loda...po paru rozmowach kończą

Ania:musze lecieć...

Lee:dobrze....A jeszcze sie mozemy spotkac...?

Ania:jasne...to lecę pa Lee

Lee:pa Ania...

N: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAQAAAAA!!!!!! NARESZCIE!

Lee*nie słucha go koncentruje sie na Anie jak odchodzi*

N: Chodź do domu romeo...


Lee:emm co co....A no tak idziemy...


wracają do domu...wchodzą do pokoju

Lee:jaka ona jest piękna...

N: Ogarnij się...


Lee:co...czemu o co ci chodzi...?

N: Zachowujesz się dziwnie

Lee:nie po prostu mówię ze Ania jest piękna...i o tym pytałem ciebie w parku...


  N*wychodzi z jego głowy*:i opowiedziałem że nie

  Lee:bo nie wiesz co to jest miłość...  

  Mama*przychodzi do pokoju*:Lee...pojutrze my się zbieramy do cmentarza... 

 Lee:a to niby czemu....? 

Mama:bo Adam zginął i musimy pojechać....szkoła tak zakładała.. 

Lee:nie...nie idę do niego.... 

 Mama:Lee to twój kolega... 

 Lee:NIE NIE JEST....TO ZASRANY GÓWNIARZ KTÓRY ZASŁUŻYŁ NA ŚMIERĆ...!! 

 Mama:Lee jak się odzywasz...! 

 Lee:wynos się...chcę być sam... 

 Mama:Lee...co się stobą dzieje...? 

 Lee:WYNOS SIĘ!! 

 MAMA*zamurowana i przestraszona wychodzi*  

N: No ładnie... na matkę krzyczysz?

Lee:zamknij się.....nie idę do tego cmentarza zęby popatrzeć jak go kopią w dziurze...

N: Rozumiem...


Lee:lepiej sie nie odzywaj

N: ...

Lee*siada na łóżko*:przepraszam nie wiem co we mnie wstapilo

N: ....

Lee:co...Aż tak ciebie zdziwolo...co...?he


N: Mjalem się nie odzywać

Lee:ALE MOŻESZ KIEDY ONA JUŻ WYSZŁA...WIEC TERAZ MOŻESZ OTWIERAĆ SWOJA GĘBĘ!

N: nie krzycz...


Lee*wstaje przed nim*:zamknij się...po prostu się zamknij...


przewraca oczami i wylatuje przez okno w postaci czarnego dymu

                                                                                                                                                                                                         Lee:GGRRR*lezy na łóżko i próbuje zasnąć*

zapada zmrok a nighta nie ma



Koniec części 4

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top