Part 6

Otworzyłam swoje przekrwione, brązowe oczy i od razu syknęłam. Ból w plecach jaki odczuwałam był nie do opisania, łopatki szczypały mnie niemiłosiernie wywołując u mnie potworny syk. Jakoś zdołałam doczołgać się do łazienki. Oparłam ręce o białą umywalkę starając się, by nie stracić równowagi. Wyjęłam z szafki apteczkę i wzięłam opakowanie tabletek przeciwbólowych, bandaże i jakieś maści na oparzenia. Zdaję sobie sprawę, że powinnam iść z tym do lekarza, ale boję się... zwyczajnie odczuwam strach, strach przed nim-wysokim blondynem odzianym w strój elfa. Obawiałam się, że on się jeszcze bardziej będzie nakręcał, a tego nie chciałam, mogłabym wtedy nie otworzyć oczu następnego dnia.

Po opatrzeniu oraz przemyciu ran zeszłam po schodach opierając się o ścianę, a następnie wolno skierowałam się w stronę kuchni. Z lodówki wyjęłam jakiś jogurt truskawkowy, otworzyłam go ówcześnie biorąc z szafeczki małą łyżkę. Po zjedzeniu skromnego posiłku udałam się do salonu. Nagle telefon obok mnie zaczął głośno dzwonić, zaniepokojona spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany numer teraz wręcz dobijał się do mnie powodując tępy ból głowy, po dłuższym namyśle postanowiłam odebrać.

-Halo? Fumi? Słyszysz mnie?-w telefonie można było usłyszeć głos zatroskany głos mojej ciotki. W duchu odetchnęłam z ulgą, że to nie Ben, wtedy nie wiem co bym zrobiła.-Halo? Jesteś tam?-usłyszałam, a ja od razu się otrząsnęłam z zamyślenia.

-T-tak, jasne! Jestem!-powiedziałam lekko się jąkając za sobą czułam czyjąś obecność, zacisnęłam powieki w duchu modląc się, by to nie był Blondyn. Po chwili jednak poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię odwracając w swoją stronę. Chciałam krzyknąć, lecz wtedy postać zatkała mi usta dłonią, to nie był Elf, ten wyglądał zupełnie inaczej spojrzał na telefon i wskazał bym dalej rozmawiała.

-Wszystko dobrze Fumiś? Słyszę, że jesteś jakaś dziwna dzisiaj... mam wrócić do domu?-zapytała, a ja przełknęłam ciągle narastającą gulę w gardle.

-T-tak! Wszystko jest okej! Po prostu... późno się położyłam i jestem trochę zmęczona!-powiedziałam nerwowo. Kobieta odetchnęła z ulgą.

-Fumiko mój pobyt na delegacji z lekka się skrócił, będę za dwa, trzy dni.-Oznajmiła, moje nogi stały się jak z waty. Ona nie mogła tu wrócić! Nie mogła zostać tak samo jak moi rodzice-zabita albo porwana! Nie chcę tego i nigdy nie chciałam! Nie mogłam stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby, nie przetrwałabym tego!

-A-ale na pewno? Wiesz... W domu...-przerwałam chcąc wymyślić jakąś wymówkę, ciotka zaczynała się nieco niecierpliwić, westchnęłam cicho i rozejrzałam się po pokoju uważając na nieznajomego.-W domu, grasują termity i inne robale!-powiedziałam szybko, a ciocia pisnęła.

-Rozumiem, w takim razie gdzie teraz mieszkasz?!-zapytała zdenerwowana.

-U-u koleżanki!-odpowiedziałam.-Muszę kończyć, na razie!-powiedziałam nerwowo rozłączając się. W tym momencie nastolatek wyrwał z mojej dłoni komórkę i rozwalił ją o podłogę depcząc po niej. Walnął mnie w brzuch przez co zgięłam się wpół, chłopak jednak nic sobie z tego nie zrobił i tak po prostu podciął mi nogi. Krzyknęłam upadając na zranione plecy. Ten usiadł na moim brzuchu przygniatając mnie, zatkał mi usta ręką i z kieszeni wyciągnął mały nożyk do papieru. Wtedy się przeraziłam. Zaczęłam się nerwowo szamotać, a do moich oczu napłynęły łzy, które po chwili ściekały mi po policzkach. Nagle chłopak został odciągnięty. Byłam zbyt przerażona, by patrzeć na rozwój akcji, więc tylko się skuliłam... jak zwykły tchórz! Usłyszałam odgłosy szarpaniny, a po chwili dźwięk tłuczonego szła. Włamywacz, który chciał mi pociąć zapewne twarz pewnie wypadł przez okno. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona i ścisnął je mocniej przybliżając do siebie. To był Ben. Wiedziałam, że nie ucieknę, mogłam tylko płakać z własnej bezsilności.

-Tylko JA mogę doprowadzać cię do płaczu. Tylko JA mogę sprawiać, że cierpisz. Tylko JA mam prawo do twojego ciała i umysłu. Jeżeli mi się sprzeciwisz... zdechniesz szybciej niż powinnaś!-warknął i rzucił mną o ziemie. (Taaaak, zepsułam najbardziej romantyczny moment w historii możecie mnie bić...-Dop.Autorka) Jęknęłam, kiedy chłopak usadowił się nade mną. Wziął jedno pasmo moich brązowych włosów i nawinął sobie na palec.-Jesteś taka piękna i co najlepsze tylko moja... ((͡° ͜ʖ ͡°)-Dop.Autorka )-powiedział wpatrując się w moją zapłakaną i zaczerwienioną twarz. Chwilę później złożył na moich ustach brutalny pocałunek. (Jednak nie zepsułam scenki XD-Dop.Autorka) Nie chciałam tego, odpychałam go, wierciłam się, jednak to nic nie dało... chłopak za mocno mnie trzymał, a ja mogłam tylko się pogodzić z okrutną prawdą...

Mój pierwszy pocałunek skradł psychopatyczny- elf, który chce mojego cierpienia...

I nic nie mogłam z tym zrobić...

Jestem żałosna, czyż nie?

***

Na początku pytanie dla tych co znają DL, czy tylko mi zachowanie Bena przez chwilę przypomniało Ayato? Brakowało tylko jego Ore-sama i by było ideolo!

Pytanie numer 2: Jak myślicie kim był tajemniczy chłopak?

Wracając...

Rozdział krótki i gówniany, z resztą jak wszystkie! XD

Mam nadzieję, że nie dostaliście raka... ^^

Życzę wam miłego: Dnia/popołudnia/wieczoru/nocy *3*

~Klopsiczek

766 słów


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top