02

Następnego dnia [y/n] wstała po godzinie trzynastej. Było to spowodowane tym, że poprzedniego wieczoru siedziała do późna rozmawiając z bratem. Rozmowa "nawet" im się kleiła. Głównie rozmawiali o szkole dziewczyny, o ciekawych rzeczach które przydarzyły im się kiedy się nie widzieli i o tym, co ogólnie porabiają na co dzień. I choć ten wieczór można było uznać za udany, to [y/n] nie czuła się w czasie niego komfortowo. Zwłaszcza kiedy Robert zaczął wypytywać ją o jej życie towarzyskie. Choć zapewne przyczyniły się do tego również czynniki takie jak różnica wieku, odmienność zainteresowań i to, że nie widzieli się trochę czasu. Dlatego, nie mogąc tego znieść, [y/n] przerwała ich rozmowę pod pretekstem zmęczenia i położyła się spać, aby na następny dzień wstać z bólem pleców spowodowanym niewygodnym materacem.

- Wstałaś [y/n]? - spytał odwrócony tyłem Robert, który majstrował coś w kuchni.

[h/c]włosa w odpowiedzi mruknęła, rozmasowując obolały kark. Fioletowooki odwrócił się w stronę swojej siostry i opierając się o blat spytał:

- Jakieś plany na dziś?

Wpół przytomna [y/n] wpatrywał się w niego chwilę przetwarzając w głowie jego słowa. Kiedy ich sens w końcu do niej dotarł, zmarszyła brwi i zgarnęła włosy, które leciały jej na oczy.

- Taaa. Poznałam wczoraj takiego chłopaka. Nazywa się Larry i zdeklarował się podszkolić mnie trochę w rysowaniu i... - dziewczyna ziewnąła przeciągle.- ...i będziemy rysować.

- Więc już poznałaś Larrego? W takim razie chyba nie będziesz mi miała za złe tego, że wyjdę dziś na cały dzień, co?

- Nie będę miała - [y/n] zwlokła się z materaca, po czym sięgnęła do swojej torby, z której znów wyciągnęła randomowe ciuchy i kosmetyczkę.

- Okey. Jeśli zgłodniejesz to wiesz gdzie jest lodówka - powiedział Robert, podchodząc do drzwi. - Aha! I proszę cię [y/n], staraj się nie wpakować w żadne kłopoty. Larry ma do tego nie małą tendencje, więc uważaj.

- Dobra, tak zrobię. Idź już w cholerę - z lekko podniesionymi kącikami ust, przewróciła oczami.

- No dobra, na razie [y/n] - powiedział, po czym wyszedł zostawiając [h/c]włosą samą.

Dziewczyna w pierwszej kolejności udała się do łazienki, gdzie odbyła poranną rutynę. Zaraz potem zjadła śniadanie w postaci płatków, które Robert kupił specjalnie dla niej, przez co było jej niezmiernie miło.

×××

[y/n] umówiona była z Larrym na szesnastą. Wolne trzy godziny postanowiła spędzić na oglądaniu telewizji, co było dobrą decyzją, ponieważ nim się obejrzała nadeszła umówiona pora.

Na spokojnie mogła przed sobą przyznać, że była podekscytowana. Choć nie rozmawiała z Larrym długo, to zdążył on ją oczarować na tyle, że chciała poznać go bliżej. A jego propozycja była jej tylko na rękę.

Bez wykonywania zbędnych czynności, zgarnęła swój szkicownik i ołówki. Po tym opuściła mieszkanie brata, zamknęła je na klucz i udała się na miejsce ich spotkania, czyli tam gdzie wczoraj zagadał do niej Larry.

×××

- Hej, sorki za spóźnienie. Długo czekałaś? - szatyn przystanął po prawej stronie [y/n], która podniosła na niego rozleniwiony wzrok.

- Byliśmy umówieni na szesnastą, a jest dziewięć po. W sumie zawsze mogło być gorzej.

- Pomagałem mamie z jedną rzeczą. Z resztą nie ważne. Masz wszystko czego potrzeba?

Dziewczyna pokiwała twierdząco głową, unosząc do góry rękę ze swoimi przyborami.

- Świetnie - powiedział Larry siadając obok dziewczyny tak, że ich ramiona się stykały.

- Nie za blisko se usiadłeś?

- Usiadłem w sam raz moja droga. W taki sposób stawiamy niewielkie kroczki w naszym "love story".

- Skoro tak - [e/c]oka przysunęła się jeszcze bliżej chłopaka, sprawiając że nie stykali się tylko ramionami, a ramionami i nogami. - Od czego zaczynamy?

Czarnooki mierzył ją przez chwile przenikliwy wzrokiem, aż w końcu uśmiechnął się lekko, mówiąc:

- Rysuj. Jeśli coś nie będzie mi pasować to ci przerwę i poprawie.

[y/s] pokiwała głową i przyłożyła ołówek do kartki, zaczynając delikatnie szkicować zarysy jego domku na drzewie. Larry patrzył na subtelne ruchy jej delikatnej dłoni, nie mogąc odwrócić od nich wzroku. Ołówek gładko jeździł po kartce, tworząc coraz to więcej elementów. On jednak myślał wtedy tylko o jej dłoniach i o tym jakie mogą być w dotyku. Z chęcią ujął by je swoimi, jednak nie byli jeszcze na tym etapie w tym ich "love story".

- Zrobiłam to chyba perfekcyjnie skoro ani razu mi nie przerwałeśn- z zadumy wyrwał go śmiech [y/n], która szturchnęła go lekko ramieniem.

- Chciałabyś - prychnął, biorąc od niej szkicownik. - Po prostu trochę się zamyśliłem.

- Mam nadzieje, że myślałeś o mnie.

- Oczywiście, że tak - powiedział, dokładnie lustrując kartkę wzrokiem. - Popracuj nad cieniem, bo straszna lipa. I pamiętaj o małych elementach! Nie pomijaj ich, nie ważne jak irytujące by nie były. Poza tym gałęzie drzewa na twoim rysunku nie wyglądają realistycznie. No i zostało jeszcze tło. Na niebie jest dzisiaj kilka chmur. Chyba nie muszę ci mówić co powinnaś zrobić - spojrzał na nią, uśmiechając się szelmowsko.

[y/n] przewróciła oczami i wyrwała swój szkicownik z ręki Larrego, poprawiając wymienione przez niego rzeczy. W tym czasie on przewrócił się na plecy, wlepiając wzrok w błękitne niebo, po którym leniwie płynęły białe obłoki.

- Nie za wygodnie ci? - spytała dziewczyna, zerkając to na drzewo, to na kartkę.

- Nie, jest w sam raz.

- To dlatego, że siedzę obok.

- Widzę, że nie brakuje ci skromności [y/n].

- No nie brakuje, nie brakuje. Dobra! Patrz teraz! - entuzjastycznie pomachała mu szkicownikiem przed twarzą.

Chłopak usiadł z powrotem, biorąc do ręki dzieło [y/n]. Mierzył je chwilę wzrokiem, który następnie podniósł na dziewczynę mówiąc:

- Lepiej, ale przed tobą jeszcze trochę pracy.

[h/c]włosa westchnęła, rozciągając się. Między nimi zapanowała cisza, która, nie trwając długo, została przerwana przez odgłos burczenia wydobywający się z brzucha dziewczyny.

- Głodna jestem, wracam do domu - [e/c]oka wstała, co uczynił również Larry. - Kiedy się znów widzimy?

- Wiem gdzie mieszkasz. Możesz się mnie spodziewać o każdej porze dnia.

- I nocy? - [y/s] poruszyła dwuznacznie brwiami, szturchając go łokciem w ramie.

- No oczywiście, że tak! - zaśmiał się, wsadzając rękę do jednej z kieszeni. - No właśnie! Trzymaj - wyciągnął z kieszeni plastikową kartę, podając ją [y/n].

- Co to? - spytała, oglądając ją z każdej strony.

- Karta do piwnicy. Tam znajduje się moje mieszkanie. Jeśli będziesz chciała to wpadaj. Mieszkam tam tylko ja z mamą, więc nie powinnaś się zgubić.

- Mieszkasz w piwnicy? Dziwna, ale i spoko sprawa. Fajnie, dzięki - wsadziła kartę do jednej ze swoich kieszeni. - Dobra, spadam. Nie chciałbyś się przekonać jaka robię się dzika kiedy jestem naprawdę głodna.

Szatyn roześmiał się, zaczesując palcami swoje włosy do tyłu.

- Dobra. W takim razie smacznego i na razie.

- Dzięki i papa - [e/c]oka uśmiecha się, po czym ruszyła w stronę apartamentu.

Larry za to udał się w przeciwnym kierunku, kierując się do domku na drzewie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top