8
-I jak tam dzieci?- przerwała im zmartwiona całą sytuacją Anna. Dopiero teraz dotarło do niej, co wydarzyło się w ciągu ostatniej godziny i jak mogło się to skończyć dla jej córki. Kochała ją mocno i nie wyobrażała sobie, co mogła czuć tak wrażliwa osoba. Dlatego tym bardziej cieszyła się, że teraz na jej twarzy za sprawą wizyty Wojtka Szczęsnego pojawił się uśmiech. Kiedy weszła do sali, zobaczyła dwójkę ludzi, którzy nie przypominali zupełnie tych sprzed kilkunastu minut, byli uśmiechnięci, żartowali, od czasu do czasu przekomarzali się, ale nie byli zdenerwowani i wystraszeni.
-Ten pan jest jakiś dziwny, proszę go ode mnie zabrać, bo jeszcze zarażę się głupotą- stwierdziła Lena, przez co bramkarz musiał udawać, że się obraził.- Ty mamo nawet nie wiesz, co on wymyślił... do tego zachowuje się jak dzie-cko!- specjalnie zaakcentowała ostatni wyraz, aby brzmiało to jeszcze poważniej. Anna uśmiechnęła się i w tym samym czasie zobaczyła, że na twarzy córki znajduję się mały opatrunek. Dokładnie taki sam opatrunek miał Szczęsny tuż przy wardze.
-Nieźle się załatwiliście. Mam nadzieję Wojciechu, że już dobrze się czujesz.
-A JA TO CO?! NIEWIDZIALNA?!- krzyknęła w żartach blondynka, a piłkarz tylko uśmiechnął się triumfalnie. Wyglądało to trochę tak, jakby dwoje dzieci kłóciło się o to, kogo mama bardziej kocha i w tym wypadku zwycięzcą miał być Wojtek. Kobieta pokręciła tylko obojętnie głową i swój wzrok wlepiła na bladą twarz córki.
*
-Czyli jutro wracasz do Włoch?- zapytała zainteresowana tematem aktualnego klubu bramkarza. Co prawda nie kibicowała Juventusowi, mogła nawet stwierdzić, że niezbyt ją to obchodziło, ale w ustach Szczęsnego brzmiało to naprawdę ciekawie. Pomimo wczesnej pory, w kawiarni, do której udali się, aby zapomnieć o wcześniejszych wydarzeniach, nikogo nie było. Mogli więc w spokoju porozmawiać, bez obawy, że ktoś im przeszkodzi.
-Czym zajmujesz się poza pomaganiem rodzicom?- zapytał, kiedy zauważył, że dziewczyna powoli przestaje go słuchać. Ocknęła się po chwili i przeprosiła, po czym zaczęła odpowiadać na pytanie, które zadano jej chwilę temu.
-Zajmuję się papierkową robotą w firmie przyjaciela mojego taty.- powiedziała, a jej oczy znów powędrowały w stronę okna. Miała wrażenie, że cały czas ktoś ich obserwuje. Może była przewrażliwiona, w końcu po tym, co ją dzisiaj spotkało, na każdym kroku widziała gdzieś Daniela, albo jego przyjaciół.
-Coś się stało?- zapytał zupełnie poważnie i również spojrzał w stronę, gdzie patrzyła Lena. Zaprzeczyła kiwnięciem głowy i powróciła wzrokiem na niego. Miał na sobie okulary, tak aby nikt nie zobaczył, że ma duży ślad pod okiem. W jego towarzystwie zupełnie zapomniała o zgubionej bransoletce, o wszystkich problemach, nawet o tym, że jutro będzie musiała wrócić do pracy. Uśmiechnęła się lekko, ale widząc przez szybę, jak ktoś robi im zdjęcie, coś w niej pękło.
-Ktoś nas obserwuje, spójrz na miejsce obok kwiaciarni, ktoś właśnie nam robił zdjęcia- powiedziała na tyle spokojnie na ile mogła.
-Zrobimy tak...- przybliżył się do Leny, żeby ich tajny plan był jak najbardziej tajny.- Wyjdziemy trzymając się za ręce przed kawiarnię, jak powiem słowo ''start'' zaczynamy biec w stronę skrzyżowania, a stamtąd na parking. Nie powinno ich być zbyt dużo i nie sądzę, że będą nas gonić. To pewnie jacyś wysłannicy, którzy za zadanie mają nam zrobić zdjęcia do gazet. Szukają afery.
-Jak szybko biegasz?- zapytała, lekko obawiając się o swoją kondycję. Prawda była taka, że pomimo swojego zapału do ćwiczeń, na wf-ie zawsze omijała jak tylko mogła sprawdziany z biegania. Nienawidziła tego, dlatego też jej kondycja nie była na tyle dobra, żeby móc dorównać bramkarzowi. Uśmiechnął się i nie odpowiadając na pytanie, skinął głową na znak, żeby wyjść przed budynek. Gdy tylko pojawili się na świeżym powietrzu, zobaczyła po drugiej stronie ulicy dwóch, może trzech mężczyzn z aparatem w rękach. Bez żadnych skrupułów zaczęli robić sportowcowi i jego towarzyszce zdjęcia, czym potwierdzili wcześniejsze obawy dziewczyny. Z daleka wyczuwała, że będą przez to problemy, zastanawiała się tylko jakie.
-Start!- krzyknął i pociągnął ją w stronę, skrzyżowania. Kątem oka zobaczyła zdziwienie na twarzach dziennikarzy i śmiejąc się, zaczęła biec. Już po kilku minutach była tak zmęczona, że rozumiała, dlaczego nigdy tego nie robiła. Zatrzymała się na chwilę i stwierdziła, że nie da rady. Wolałaby już być fotografowana przez obcych ludzi, niż biegać za sportowcem, który robi to zdecydowanie częściej niż ona. Spojrzał na nią ze zdziwieniem w oczach. Chciała już coś powiedzieć, żeby mu dogryźć, ale niestety po raz kolejny została pociągnięta i znów musiała biec. Kiedy dobiegli do samochodu, miała ochotę go zabić, a po słowach, które usłyszała chwilę później jej złość wzrosła najbardziej jak mogła.
-Zostawiłem kluczyki w kawiarni.
Od Autorki:
Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się z mojego drobnego zapasu rozdziałów, ponieważ kompletnie straciłam wenę. Tak czy tak, mamy kolejny rozdział, który w mojej ocenie nie jest tragiczny, ale nie jest też fenomenalny. Za tydzień na pewno rozdział pojawi się w sobotę, więc do zobaczenia ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top