🍥 Rozdział 9 🍥
~~Who happy?! (🍥🍥🍥) me, of course!!! --> take me some sweet's
Powoli zbliżaliśmy sie do Konochy. Westchnąłem lekko zestresowany i roztrzepałem lekko włosy denerwując sie na ich nieład. Załamany uznałem że i tak nikt na to nie zwróci uwagi i napiłem sie z bułaku. Zimna woda przyjemnie spłyneła mi po gardle skapując jednocześnie powoli po mojej brodzie. Zafascynowany patrzyłem jak kropla opada na ziemie i wchłania sie tam wspomagając jakąś rośline... Wyrwany z otępienia zakręciłem bułak i włożyłem do plecaka,spokojniejszy że jestem w mojej normalności a nie tym... śnie... Westchnąłem cicho. Gotowy do drogi wgryzłem się w mochi i ruszyłem, ramię w ramię, z Kuramą. Rozmawiałem z nim ale także z wieloma innymi osobami idącymi w stronę Konohy. Poznałem wiele ciekawych ploteczek a także wspaniałych historii z innych wiosek. Śmiałem się wraz z Kamą gdy starszy dziadek skończył opowiastke o wspaniałej bohaterce która walczyła z wodnym potworem. Zadowolony z takiego obrotu spraw oddaliliśmy się od niego i napiliśy z bułaków nie mogąc się doczekać sake w jakimś dobrym barze. Weszłem na drzewo i tam oddałem się, lubionemu ostatnio, zajęciu jakim jest czytanie. Tym razem czytałem stare zwoje kupione pare dni temu. Kurama w tym czasie ułożył się na gałęzi niedaleko i zasnął. Zakończając naukę teori zjadłem jabłko i zeskoczyłem z drzewa. Bezgłośnie lądując spojrzałem na Kurame wiedząc że ten i tak mnie pilnuje. Zaśmiałem się i wskazałem na drogę -jeszcze daleko Kama! Ja chce już tam dotrzeć!- zacząłem biec śmiejąc się głośno. Kama, już po chwili, biegł obok mnie zadowodolony z możliwego ruchu. Zaśmiałem się i wyciągajmy pełną prędkość ruszyłem do mojej starej wioski.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top