🍥Rozdział 10🍥

Konichiwa!❤ śpóźnionych walentynek! (Jeżeli ktoś potrzebuje się wyżalić czekam ^^)

Spojrzałem na bramę wioski dysząc lekko. Biegliśmy przez resztę dnia i całą noc ale skróciliśmy ten trzy dniowy spacer. Przytuliłem Kame gdy ten pojawił się obok. Ten lekko mnie powąchał i od skoczył jak poparzony krzycząc

-najpierw się umyj brudasie! Śmierdzisz!- zaśmiał się rozbawiony i sam lekko zdjął narzute z ramion. Westchnąłem cicho i zdjąłem koszulke. Gdy tylko, wnerwiająca mnie, warstwa odczepiła się od skóry odetchnąłem z ulgą. Znów pijąc z bułaku spojrzałem na okolice czujnie nie chcąc zostać przedwcześnie złapanym. Gdy nikogo nie zauważyłem usiadłem ciężko i oddałem się rozmyślaniom. Jak przez mgłe pamiętam że przenieśliśmy się głębiej w las i tam zasnąłem pół snem słuchając jak Kama gra cicho na swoim ulubionym instrumencie.

🍥~in dream~🍥
Spojrzałem na plac treningowy i całą wioskę wpatrującą się we mnie ze wyczekiwaniem. Ktoś delikatnie szeptał mi do ucha i delikatnie głaskał (nwm jak to się pisze... Gome...) po włosach uspokajająco... Zmrużyłem sennie oczy i spojrzałem na Kame zmęczony. Ten od razu uśmiechnął się spokojniejszy i delikatnie poklepał mnie po ręce
-nieźle mnie nastraszyłeś gaki... Przez chwilę myślałem że już cię nie zobaczę... Nie strasz nas już więcej dobrze..?
-jasne że tak lisku...- mój głos, wyjątkowo słaby, rozlał się cicho po polanie jednocześnie zrzucając ciężar strachu z serc mieszkańców wioski. Zauważyłem przyjaciół którzy tylko czekali aż oba, która dalej uspokajająco głaskała mi włosy, pozwoli im podejść... Uśmiechnąłem się szczerze i wtuliłem w jej ręke
-witaj oba... Jak się czujesz..?- ta zaśmiała się ścierając łzy
-świetnie Naru... Teraz już świetnie...
-cieszy mnie to... Tęskniłem...

Obudziłem się mając zapłakaną twarz. Spojrzałem rozbieganym wzrokiem na wschodzące słońce i uspokoiłem oddech powoli. Kama trzymał mnie delikatnie i mówił spokojnym głosem gdzie jesteśmy... Przytuliłem go mocno
-d...dziękuje Kama... Za wszystko...- ten objął mnie delikatnie
-nie ma za co mały... Zawsze do usług.- tym razem spokojniejszy na nowo sennie oczy i oddałem się sennej potrzebie.

Krótki ale ma przekaz. Ja. Cię. Spać!
Good ni°night nieśpiący masochiści!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top