7. Zakład

Kolejny tydzień przeleciał fałszywemu narzeczeństwu przez palce, jednak dużo się zmieniło od pamiętnego poranka. Gabriel mniej czasu spędzał w klubach i barach, zauważył, że myślami błądził, zastanawiając się jak Nena daję sobie radę sama. Wcześniej nie zwracał uwagi, że nocami  Nena nie śpi, tylko sprząta, myślał że taki przyjęła tryb funkcjonowania - jednak teraz wiedział, że za tym kryje się dużo więcej. Ona czuwała i wiedział, że wydarzyło się coś o czym panicznie bała się mówić, a co sprawiło, że do dzisiaj nie może normalnie funkcjonować. Chciał jej pomóc, pytał się o jej przeszłość, a ona tylko mówiła, że niektórych rzeczy nie da się cofnąć, ani o nich zapomnieć. Nie rozumiał, a chciał rozumieć, może udałoby mu się jej pomóc, może mógłby wszystko naprawić? Zawsze myślał, że pieniądze naprawią w życiu wszystko, oprócz straconego życia, teraz po dwudziestu dziewięciu latach zaczął rozumieć, że są sprawy, których pieniądze nie załatwią. 

- Ubieraj się. - Rozkazał Mullins.

Nena przeniosła wzrok z telewizora na bruneta i uniosła jedną brew ku górze. Nie rozumiała o co mogło chodzić Mullinsowi, ale była godzina dwudziesta, a oni nie mieli planów, nic nawet mężczyzna jej nie wspominał o tym że gdzieś mają się razem wybrać. 

- Jest ósma, gdzie mam się ubierać? - Zapytała skonsternowana. 

- Jedziesz ze mną do klubu. - Oznajmił Gabriel i uśmiechnął się delikatnie. 

- Nie ma mowy. 

- Nie daj się prosić. W klubie będę ja, moi znajomi i ochrona, a tutaj... - Teatralnie machnął ręką na pomieszczenie. - Będziesz sama. 

Nena chciała być stanowcza, ale z argumentami Gabriela nie mogła walczyć. Co prawda nie lubiła klubów, głośnej muzyki i tłumów, ale to było lepsze niż kolejna moc spędzona samotnie w strachu. 

- Daj mi trochę czasu. Nie mogę iść w dresie do klubu. - Westchnęła głośno i wstała z wygodnej sofy.

Gabriel zajął miejsce na sofie, gdzie czekał na kobietę czterdzieści minut i już miał iść ją ponaglić, kiedy ona weszła do salonu. 

- Jestem gotowa. - Oznajmiła kobieta. 

Mullins spojrzał na nią i nie wiedział co ma powiedzieć. Kobieta była ubrana w czerwoną przylegajacą do ciała sukienkę z długim rękawami, wykonanymi z koroki. Nie była to sukienka w stylu zdziry, która krzyczała "przeleć mnie". Ta sukienka mówiła, pozwolę Ci zerknąć, a resztę musisz sobie wyobrazić - a wyobraźnia Gabriela już działa na pełnych obrotach. Na nogach miała proste czarne szpilki i torebkę w tym samym kolorze. Długie do pasa włosy rozpuściła, a na twarzy widać było delikatny makijaż. Nie taki, który szpeci, a jedynie uwydatnia urodę kobiety. 

- Wyglądasz... - Próbował dobrać słowa, ale nic odpowiedniego nie przychodziło mu do głowy. 

- Przesadziłam? - Zapytała Jordan i zaczęła się zastanawiać nad zmianą ubrania, ale przerwał jej głos Mullinsa. 

- Wyglądasz, jak jakaś bogini. - Zrobił kilka kroków w jej stronę i posłał jej łobuzerski uśmiech. 

Gabriel musiał przyznać, że nie spodziewał się po Króliczku takiej garderoby. Dziewczyna zwykle chodziła w jeansach i zwykłych koszulkach, ale w dzisiejszym wydaniu podobała mu się najabardziej. Na sam widok jego przyjaciel w spodniach budził się do życia, a Mullins obawiał się, że mogą mu jaja zzsinieć dzisiejszej nocy. Mieć przed sobą taką kobietę i nie móc nic z nią zrobić, było bardzo bolesne. 

- Co mi się tak przyglądasz? - Zapytała w końcu Nena, kiedy znowu przyłapała Gabriela na gapieniu się na nią, zamiast na drogę.

- Podziwiam. - Wyznał - Nie spodziewałem się Króliczku, że masz takie ciuchy i... 

- Mam swoje demony, ale wyglądanie ładnie nim nie jest. - Przerwała mu. - A Ty lepiej patrz się na drogę, bo nas zabijesz zaraz. - Rozkazała.

- Nie mogę. - Jęknął sfrustrowany, a kiedy kobieta na niego spojrzała, on zjechał wzrokiem na swoje krocze. - Mam DUŻY problem przez ciebie.

- Czy ja wiem, czy taki duży. - Prychnęła, a kiedy zobaczyła jak Gabriel gromi ją wzrokiem, roześmiała się głośno. 

- Mogę Ci pokazać, jaki duży jest. To bestia, najgroźniejszy z najgroźniejszych... - Przechwalał się brunet. Kobieta stwierdziła, że mężczyźni czasami byli bardzo dziecinni, a Gabriel w szczególności. - Godzilla wśród penisów! 

W tym momencie szatynka nie mogła się uspokoić, wpadła w histeryczny napad śmiechu, trzymała się za brzuch i starała nie popłakać ze śmiechu, żeby nie rozmazać makijażu. 

Mullins czuł się dumny z siebie, pierwszy raz nie dlatego, że szło mu dobrze w interesach, ani nie dlatego że przeleciał kolejna kobietę. Był dumny dlatego, że udało mi się rośmieszyć Nene, choć to tak naprawdę błaha rzecz, to dla niego była ważna. Od niedawna zaczynał łapać się na tym, że kobieta stała się dla niego kimś więcej niż na początku zamierzał. Czuł potrzebę, żeby ją chronić, choć nie miał pojęcia przed czym.

Po pół godzinie dojechali do klubu o oryginalnej nazwie "Archangel", na co Nena przewróciła oczami, bo w głowie już miała pewien pomysł, dlaczego tak właśnie Gabriel nazwał ten klub. Widać było też na pierwszy rzut oka, że do tego klubu nie przychodzi byle kto, a napewno nie byli to biedni ludzie. 

- Archanioł? - Nena uniosła jedną brew do góry. - I wcale nie ma to nic wspólnego z twoim imieniem... - Prychnęła. 

- A znasz jakiegoś Archanioła Gabriela? - Zapytał udając głupiego, przy tym uśmiechając się delikatnie, a w jego oku mignęła iskierka rozbawienia. 

Mullins wprowadził dziewczynę do klubu, wejściem tylko dla nielicznych i pracowników, co wiele ułatwiło, bo główne wejście było oblegane przez tłumy ludzi, głównie bardzo młodych, ale zapewne z bogatymi rodzicami. Wnętrze klubu było urządzone iście po królewsku, drogie meble i jasne marmurowe stoliki, duży podest dla dj i klatki z tancerkami, które już dawały mocno erotyczny występ. Światło na środku sali miało ustawione różne efekty specjalne, ale te nad stolikami i w lożach, było nieco przytłumione, co dodawało klimatu.

Gabriel pociągnął dziewczynę za dłoń na zaplecze i weszli po schodach, do sali tylko dla najbliższych mężczyzny. Sala nie wyróżniała się stylistycznie od reszty klubu, ale była dźwiękoszczelna i ukryta za lustrem weneckim - z środka był doskonały widok na resztę klubu, ale obserwowani nie zdawali sobie z tego sprawy. 

Jordan została przedstawiona Westowi, który okazał się być prawa ręka Gabriela w interesach. Następnie jej dłoń pocałował wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o imieniu Jack. Ten drugi uważnie zmierzył Nene wzrokiem, choć to mało powiedziane, on ja wręcz tym wzrokiem pożerał. Kobieta była nieco zawstydzona, ale musiała przyznać, że Jack był przystojny - która kobieta nie leciała na mężczyznę z czarnymi jak smoła włosami, oczami w tym samym kolorze i mocno zarysowaną szczęką.

- Jak nie przestaniesz jej pieprzyć wzrokiem, to obije Ci ryj. - Warknął po chwili Gabriel i odsunął swoją fałszywą narzeczoną od rywala. Nie wyglądało na to, żeby naprawdę miał to zrobić, ale Nena lekko się spięła na te słowa. 

- To jest Holly i Bella. - Mullins wskazał na kobiety, które siedziały na kanapie i obserwowały Nene z zawiścią. Kobieta na kilometr wyczułaby, że to są dziewczyny które bzyka Gabe. 

- Ty musisz być Nena. - Śliczna blondynka, która miała na imię Holly, podała dłoń Nenie i uśmiechnęła się sztucznie. 

Następnie dłoń podała jej niska brunetka i wtedy Jordan olśniło, że była to ta kobieta z jajowatym cyckiem i niemal zaśmiała się na to wspomnienie. Kiedy usiadła obok Gabriela, po cichu zapytała się czy to jest cycek -jajo, a mężczyzna prawie zakrztusił się własną śliną. Na samo wspomnienie tamtego wieczoru miał  ochotę najpierw wybuchnąć śmiechem, ale zaraz po tym przypomniało mu się, jak króliczek pod nim leżał i zrobiło mu się gorąco. Jego fałszywa narzeczona z pewnością wzbudzała w nim dużo emocji, a niektóre były bardzo silne i musiał się gdzieś wyżyć. Spojrzał na Holly, a w głowie miał już kilka pomysłów, jak się odpręży. 

- Czego się napijesz? - Zapytał Jack nowoprzybyłej.

- Czysta whiskey. - Odpowiedziała bez zastanowienia. Nena może i wyglądała na taką, co raczej pija likier czekoladowy i po dwóch kieliszkach, jest pijana, ale prawda była taka, że miała głowę do alkoholu. Zwykle jednak nie pijała go dużo.

- Króliczku jesteś pewna? - Zapytał ją, zdziwiony Mullins. Nie wyobrażał sobie, że ta krucha kobieta sięga po taki alkohol i to jeszcze bez dodatku napoju. 

Bella i Holly zgromiły Jordan wzrokiem, kiedy usłyszały , jak pieszczotliwie nazywa ja ich obiekt westchnień. Obie bardzo chciały wkraść się do domu Mullinsa na stałe, ale on jedynie tylko je bzykał od czasu, do czasu.

- Może nie wyglądam, ale mam głowę do alkoholu. - Prychnęła obrażona, tym że mężczyzna w nią nie wierzył.

- Akurat. - Parsknął i uśmiechnął się krzywo. 

- Chcesz się założyć? - Prowokowała go kobieta, a jednocześnie miała nadzieje, że on łyknie haczyk, bo cholernie chciała mu pokazać, że źle ja ocenił. Po za tym było coś w nim, co sprawiało, że szatynka robiła się odważniejsza i niemal wracała do bycia dawna sobą.

- O co? - Zapytał bez zastanowienia i oparł się bardziej na sofie, czekając na jej propozycje.

- Cały tydzień będziesz robił wszystko, co Ci każe. - Zaproponowała szatynka.

- Okej. Jeśli przegrasz...- W tym momencie Gabriel pochylił się w jej stronę, a ona poczuła jego ciepły oddech na szyi. - oddasz mi się W CAŁOŚCI. - Specjalnie zaakcentował ostatnie słowo, żeby dobitnie zrozumiała co miał na myśli. Mimo że Gabriel później miał ochotę się walnąć w łeb, za to co powiedział, to nie mógł ukryć, że miał ochotę na Nene. 

Wszyscy inni zebrani słuchali tej wymiany zdań w milczeniu i nie wiedzieli, jak mają się zachować. To co działo się między dwójka narzeczonych było oczywiste, choć oni jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy. West uśmiechnął się szeroko, bo naprawdę zainteresował go "króliczek" i to, jak łatwo umie przerabiać Gabriela, żeby robił co chce. Tak, to było bardzo interesujące, bo mężczyzna nigdy nie zachowywał się, tak względem kobiet.

- Zgoda. - Nena wyciągnęła dłoń, a Gabriel ją uścisnął z szerokim uśmiechem. 

Młoda kelnerka przyniosła kilka butelek whisky i postawiła na stole, a zaraz po tym podała kilka szklanek. Jednak Nena nie zwracała na nią uwagi, bo wpatrywała się w Gabriela, który głupio myślał, iż wygrał. Był zbyt pewny siebie i Jordan utrze mu nosa. 

- Kochanie szykuj się na naszą wspólną noc. - Uniósł szklankę ze złocistym alkoholem, tym samym wznosząc niemy toast. 

- Chyba Ty się szykuj na masowanie moich stóp. - Odgryzła się i jednym duszkiem wypiła cały alkohol w jej szklance.

Nena jednak nie zamierzała narzucać zbyt szybkiego tempa - musiała pić wolnej, żeby zbyt szybko się nie upić. Ważne było też to, żeby co jakiś czas coś zjeść, bo na pusty żołądek alkohol gorzej wchodził, a i na drugi dzień skutki kaca były dużo gorsze. 

Gabriel zniknął w biurze z Westem, musieli ustalić kilka spraw, a Jack obściskiwał się z jajowatym cyckiem, kiedy zrozumiał, że nie ma szans u Neny. Gdzieś w połowie butelki Jordan poczuła, że musi potańczyć, ruch na pewno trochę ją otrzeźwi, więc wyszła z sali i zeszła na dół, w tłum ludzi i dała się ponieść muzyce. 

- Gdzie Nena? - Zapytał Mullins, jak tylko wrócił, a jego narzeczonej nie było. 

- Poszła tańczyć. - Burknęła Holly i dopiła to co miała w szklance. 

West w tym czasie zajął miejsce obok lustra i obserwował tłum, który dobrze się bawił. Jego wzrok spoczął na szatynce ubranej w czerwoną sukienkę. 

- Uważaj, bo twój króliczek znalazł sobie towarzystwo. 

 Głowa wskazał w miejsce gdzie Jordan tańczyła, a obok niej coraz bliżej jakiś facet. Na pierwszy rzut oka było widać, że facet jest napalony, jak cholera, ale Nena miała to gdzieś i za którymś razem najzwyczajniej w świecie, delikwenta odepchnęła, na co on nie zaareagował dobrze. Mężczyzna złapał Nene za biodra i próbował do siebie przyciągnąć. Gabriel już miał iść mu zrobić krzywdę, ale kobieta bez sekundy zastanowienia wyrwała się, najpierw wsadziła mu dwa palce w oczy, a później znokautowała - dosłownie. Koleś padł, jak długi na ziemię, a Jordan jedynie sprawdziła czy żyje, obróciła nieprzytomnego na bok, w pozycji bezpiecznej i tak zostawiła, wracając do sali gdzie już czekał zszokowany Gabriel.

Z góry nie było widać, jak bardzo przestraszyła ją ta sytuacja, ale alkohol we krwi trochę zagłuszał lęk. Jedyne co teraz chciała zrobić kobieta, to wypić kolejną szklankę whisky i trochę się uspokoić. Po tym co stało się cztery lata temu, zapisała się na zajęcia z samoobrony, z nadzieją, że nigdy nie będą jej potrzebne - choć teraz była za to wdzięczna, samej sobie.











Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top