43. Wyrok
Nadszedł ten dzień, Nena siedziała na miejscu dla świadków i mimo iż, jej serce waliło niemiłosiernie, odpowiadała na pytania zadane przez obronę, jak i prokurature. Gabriel prosił ją by zrezygnowała, bo w końcu była już w szóstym miesiącu ciąży, jednak nie mogła tego zrobić. Prawnik wytłumaczył jej, że jej obecność może mieć wpływ na końcowy wynik, a nie chciała, żeby Ericowi udało się wyjść po minimalnej karze.
- Czyli tego dnia chciałaś odbyć dobrowolny stosunek z oskarżonym? - Zapytał obrońca Hudgensa.
- Tak. - Odpowiedziała krótko i twardo patrzyła w oczy obrońcy potwora.
- Może jednak miała Pani ochotę by spróbować czegoś innego? - Zaczął mężczyzna, którego okulary nieco padły na jego spiczasty nos. - Może naogladala się Pani filmów i nieco brutalnej naturze i chciała spróbować... To nic złego w końcu... - kontynuował, a krew w Nenie zaczęła wrzeć, to było bardziej niż bezczelne. Nie miała na to słów. - Może chciałaś spróbować, jak to jest z innymi, w nieco inny sposób... - kobieta już nie mogła tego słuchać, wiedziała, że powinna milczeć, ale nie potrafiła.
- Jak możesz spać w nocy?! - Podniosła głos. - Jak możesz go bronić, wiedząc ile kobiet skrzywdził?! - Uspokoiła się nieco i kontynuowała. - przez kilka lat w nocy nie zmrużyłam oka, nie mogłam iść spać nawet gdybym bardzo chciała, ciągle oglądałam się za siebie... -jej głos nieco ucichł, z każdym wspomnieniem które do niej wracało. - każdy dotyk innej osoby sprawiał, że wzdrygałam się że strachu, nie mogłam już uciec od tego co zrobili... co on zrobił. - Jej ciało zaczęło drżeć z emocji, których nie potrafiła określić, ale kontynuowała, bo nikt jej nie przeszkodził. - na początku wierzyłam, że ktoś zostanie ukarany, przecież tak bardzo mnie skrzywdzono, ale kiedy okazało się, że sprawa była przekupiona, nie miałam już sił by walczyć...
- Wysoki sądzie, wnoszę o zapoznanie się z dowodem nr 102, nagranie wyjaśni zeznania świadka. - Odezwał się prokurator, a już za chwilę każdy mógł ujrzeć nagranie głosowe, gdzie ojciec Erica i poprzedni obrońca Neny dogaduja się co do przebiegu rozprawy.
Sala zamilkla, jak i obrońca. Z tego nie mógł go wybronić, nawet jakby stał na głowie, tym bardziej, że były tam podane szczegóły i czas, przez samych zainteresowanych.
później doszły inne nagrania z ich spotkania i zdjęcia, które udało się zdobyć, a następnie okropne wiadomości Erica o kolejnych gwałtach na innych kobietach i nagrania z tych wydarzeń. Nena wiedziała, że nie uda mu się uciec i nie musi się już bo bać, w końcu obok niej stał sam Gabriel, a on miał ochotę zaj*bać szuje od razu i pewnie by to zrobił gdyby nie było w sądzie. Oprócz swojego męża miała wsparcie w starszym Mullinsie, setkach osób, które widziały nagrania i w pracownikach i prokuraturze, która była gotowa zrobić wszystko by sprawiedliwości stało się za dość.
Spojrzała w stronę swojego męża i mimowolnie zaczęła gładzić swój brzuch, kiedy poczuła jak dziecko zaczęło się ruszać. Hej myśli powędrowały do spotkania z Mullisnem, z tymi wszystkimi rzeczami, które się wydarzyły między nimi i uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie.
Na początku myślała, że Gabriel to taki bogaty śmieszek, który bawi się życiem... Bo czemu nie? Ale teraz znała już swojego męża. Był zabawny- to prawda - ale potrafił być i bestią i to taka bez granic jeśli chodziło o coś, co kochał. A kochał ją i ich córkę, więc jego chęć zemsty wzrastała dwukrotnie.
Kiedy w końcu wyszli z sali by czekać na wyrok, Gabriel od razu znalazł się przy swojej żonie i wygrywał o jej samopoczucie. Nie było to nic nowego, nawet kiedy Nena czasami sapnęła przy zawiazywaniu butów - bo zaczął jej przeszkadzać rosnący brzuch - ten niemal schodził na zawał i nie pozwolił jej już tego robić.
- Jest ok. Chce żeby było już po. - Odpowiedziała i wtuliła się w bruneta, szukając ukojenia.
Stali tak aż, do momentu w którym zawołno ich na salę, żeby ogłosić wyrok. Nena złapała męża za dłoń i z mocno bijacym sercem wkroczyła do pomieszczenia, w którym jak mniemała miała zostać wymierzona surowa kara dla tego skurwiela.
Dziesięć lat - tyle dostał i choć dla innych wydawało się to sprawiedliwe, dla poszkodowanych było to ledwie wystarczalne.
Bo po ilu wyjdzie? Sześciu, pięciu latach? A ich życie zostało zniszczone bez terminalnie, nie obudzą się za kilka lat i będzie wszystko dobrze, takie rany nie znikają. Nie wymażą przeszłości, nawet w najszczęśliwszym momencie życia, te wydarzenia będą mogły się ukryć w cieniu szczęścia.
- Będziemy się odwoływać od wyroku. - Zapewnił prawnik, który najbardziej ze wszystkich chciał, żeby wyrok był bardzo surowy.
Może to dlatego, że sam miał córkę, która kiedyś została skrzywdzona w podobny sposób, może dlatego że w tym przypadku nie udało się namierzyć sprawcy...A może dlatego, że bardziej niż wszystkim innym, gardził mężczyznami, którzy robią takie rzeczy kobietom. Nie ważne jaki był powód, szatynka wiedziała, że zrobi wszystko co w jego mocy, by wyrok się zwiększył, a ona mimo iż była już tym zmęczona, nie chciała by sprawa się tak skończyła.
-Julie! - Młoda kobieta zawołała za odchodzaca szybkim krokiem brunetke.
Julie była jedną z ofiar i jako jedna z nielicznych postanowiła zeznawać w sądzie, licząc zapewne - tak jak one wszystkie - na surowy wyrok. Młoda dwudziestopiecio letnia kobieta, ucierpiała podwójnie, bo w czasie tych tragicznych wydarzeń była w dwunastym tygodniu ciąży z samym Ericem. Mimo iż on był skurwielem, to wiedziała, że kobieta przeżyła utratę dziecka bardzo mocno, nie dało się opisać co musiała przechodzić.
- Ten skukinsyn wyjdzie za kilka lat i będzie miał możliwość normalnego życia! - Wybuchła odwracając się w stronę Pani Mullins. - Zabrał nam tyle, zabrał mi dziecko i sam jeszcze po wyjściu będzie mógł założyć rodzine! - Krzyczała przez łzy, a jej piękna anielska twarz wykrzywiła się w grymasie smutku, bólu i nienawiści.
- Odwołany się. Zrobimy wszystko by wyrok zmienili, nie jest przecież prawomocny. - Odpowiedziała cicho Nena i zrobiła jedyne co mogła. Przytuliła Julie p, a już po chwili usłyszała szloch, taki który tylko mogła wydać z siebie osoba, której zabrano całą nadzieję i poczucie bezpieczeństwa. - Nie popuscimy mu tak łatwo. - Dodała, kiedy brunetka odsunela się od niej, a jej zielone oczy przybrały nieco zywszej barwy od przekrwionych białek.
- Przepraszam...- Zaczęła kobieta, ale szybko jej przerwano.
- Nie masz za co... Ja... - Mullins chciała coś dodać, ale zabrakło jej słów. Nie było nic innego co mogła dodać by ja pocieszyć.
- Nie ważne. Będziemy ciągnęły tą sprawe. - Julie przetarla szybko policzki, westchnęła ciężko i spojrzała na brzuch Neny. - Jak się czujesz? Jak mała? - Zapytała już spokojnie i dotknęła brzucha znajomej.
Nena nie powstrzymał jej, choć niektórych ludzi porostu spławiała, bo każdy czuł się jakby jej brzuch to była atrakcja w zoo, ale jej nigdy nie odtrąciła. Wewnętrznie czuła, że kobieta nie robi tego złośliwie, po prostu czuła się podobnie jak ona, zanim zaszła w ciążę. Kiedy Nena myślała że nie ma szans na dziecko, każda kobieta w ciąży była dla niej, jak przekleństwo, a zarazem namiastka poczucia szczęścia. Jak gdyby przez sam dotyk mogła poczuć, że sama została matką.
- Dobrze. Nie wiemy jeszcze co z porodem, ale na pewno będzie dobrze. - Dodała pewniej, niż w rzeczywistości to odczuwała. Zagrożenie nie minęło, a im bliżej porodu tym bardziej się stresowała.
- Jestem pewna, że wszystko się ułoży... Przynajmniej jednej z nas. - Dodała z gorycza.
- Nie mów tak. Jestem pewna, że i Ty w końcu znajdziesz swoje bezpieczne miejsce.
Kobiety uśmiechnęły się do siebie delikatnie na pocieszenie i nie musiały nic więcej dodawać bo rozumiały się bez słów. Każda z nich była w piekle i każda musiała się z niego wydostać i żyć dalej. Szatynka była pewna, że i Julie znajdzie szczęście, nie ważne jaką by miało to postać, definicja szczęścia dla każdego z nas się różni.
- Co z nia? - Zapytał Gabriel. Wcześniej widział, że rozmawiały, ale wiedział że nie powinien im przeszkadzać. W niektóre sprawy nie należało się wtrącać, a Julie była jedną z nich, ona wciąż bała się mężczyzn, nawet tych którzy chcieli jej pomoc.
- Będzie dobrze. Jest tylko tak samo sfrustrowana, jak reszta z nas. POtrzebuje czasu. - Odpowiedziała Nena, która odprowadzała wzrokiem znajomą.
- To może pójdziemy na soczyste burgery? - Zapytał brunet chcąc, odwrócić uwagę żony od tego co się wydarzyło.
- Fuj! - kobieta wykrzywiła usta zniesmaczona, a jej mąż zmarszczył brwi w konstelacji. Ostatnio wcale za nią nie nadążał i nigdy nie miał pojęcia co zrobił źle.
- Przecież w tamtym tygodniu non stop wyglądałaś mnie na burgery i frytki. - Podsumował zdezorientowany i patrzył uważnie, jak jego żona powoli udaje się w kiedunku wyjścia.
- To było w tamtym tygodniu, teraz jest to za tłuste i na samą myśl jest mi niedobrze. - Poinformowała kobieta. - Może jakaś zupa krem z grzankami i może lody waniliowe... - Mówiła sama do siebie w drodze, a jej mąż tylko się przysłuchiwał.
Zawsze myślał, że zachcianki w ciąży to wymysł i zdarza się tylko w filmach, ale jednak, jeden żywy dowód miał przed sobą i nie mógł powstrzymać się od cichego chichotu.
***
Kochani moi, przepraszam i błagam o wybaczenie. Wiem, że Was zaniedbałam, ale nie miałam ani siły, ani czasu. Postaram się nadrobić coś w zbliżających się dniach, może nawet skończyć tą książkę ale nic nie obiecuję.
Pozdrawiam Was i mocno tule 😘
Ps: wiem że są błędy, ale nie zdążę już dzisiaj poprawić, a nie chciałam żebyście znowu czekali. Tak więc, jest co jest i nie drążcie tematu 😂🙈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top