4. Rodzinne dramaty
Kolejne dni mijały podobnie. Gabriel wieczorami znikał z domu, a Nena zajmowała myśli sprzątaniem i pracą. Gosposia Beth cały czas powtarzała, że przez Nene nie będzie miała pracy, więc dziewczyna zaczęła się z tym źle czuć, mimo że kobieta mówiła to w żartach. Tak, naprawdę kobiety się polubiły, a Nena chcąc dodać jej zajęć, które sama często za nią wykonywała, kazała przygotowywać sobie czasochłonne kolacje. Wcześniej kobieta nie musiała tego robić bo Gabriel nie bywał wieczorami w domu, ale teraz kiedy była Nena, zmieniły się reguły. Tak, naprawdę przeciągała trochę wyjścia Beth, bo najzwyczajniej czuła się dobrze w jej towarzystwie i zapomniała trochę o swoich "strachach".
Nena już od poprzedniego dnia nie była spokojna, dzisiaj mieli przyjechać jej rodzice i dziadek, a to wiązało się z dużym stresem. Kobieta modliła się w duchu, żeby tylko wszystko poszło z godnie z jej myślą. Gabriel za to wcale nie wyglądał na przejętego, a do tego od pamiętnego dnia, nazywał ja króliczkiem, co niemiłosiernie ją denerwowało, ale postanowiła wymyśleć dla niego równie żenującą ksywkę - póki co jeszcze nic nie wpadło jej do głowy.
- Beth dzisiaj przyjeżdżają moi rodzice, mogłabyś upiec jakieś ciasto? - Zapytała błagalnym głosem.
- Za to mi płacicie. - Odpowiedziała gosposia i uśmiechnęła się delikatnie.
- Gabriel ci płaci, a ja Cię proszę. - Podsumowała kobieta i nalała sobie kawy do kubka.
Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, bo im bardziej myślała o najbliższym spotkaniu, tym bardziej się stresowała, a to powodowało skurcze żołądka i brak możliwości odpoczynku. Szatynka bardzo mocno chciała sobie wmówić, że przecież to tylko chwila, że wszystko się ułoży, ale kiedy już zaczynała się rozluźniać w jej głowie pojawiały się czarne scenariusze. Natrętne myśli powracały ze zdwojoną siłą i to uniemożliwiało jej nawet zjedzenie śniadania.
- Czy oni wiedzą o kontrakcie? - Zapytała Beth.
- Nie i tak, jak zresztą masz mówić że jesteśmy w sobie zakochani na zabój. - Odpowiedziała Nena, wiercąc się na krześle niespokojnie.
Beth miała już swoje lata i wcale nie podobało jej się, że Ci dwoje udają przed rodziną, ale nie zamierzała się wtrącać. Nie robili nikomu krzywdy, więc póki co nie miała zamiaru ich wydać - choć cały ten plan był niedorzeczny.
- Już wstałaś?
Nena podskoczyła przerażona kiedy usłyszała głos za plecami. Kompletnie nie spodziewała się Gabriela w kuchni i tej porze, a on chyba do tego miał jakieś umiejętności ninja, bo zawsze potrafił ją zajść od tyłu.
- Nie strasz mnie! - Krzyknęła kładąc dłoń na piersi.
- Przestraszony króliczek. - Mruknął pod nosem mężczyzna, ale na tyle głośno by usłyszała go fałszywa narzeczona. Uwielbiał ją drażnić, a Jordan nienawidziła ksywki, którą nadał jej mężczyzna, więc on cały czas jej używał.
- Burak. - Fuknęła Nena pod nosem.
- Ale przystojny burak. - Odpowiedział pewny siebie Mullins i czekał na kolejne kąśliwe uwagi dziewczyny.
- Tak, jesteś tak przystojny, że musiałeś mi zapłacić, za to żebym wzięła z Tobą ślub. - Ironizowała młoda kobieta.
Gabriel nawet nie zdawał sobie sprawy, że jej słowa naprawdę mogą go uderzyć w czuły punkt. Jego duma kazała mi zrobić wszystko, żeby Nena pożałowała swoich słów, przecież był Gabrielem Mullinesem, wszystkie dziewczyny na niego leciały.
Mężczyzna stanął za Neną i pochylił się nad jej uchem, najpierw przejechał dłonią po nagim ramieniu kobiety, co sprawiło, że przeszył ją dreszcz. Nie mogła zaprzeczyć, że dotyk Gabriela na nią nie działa, bo działał i to cholernie, ale była również pewna, że do niczego więcej nie będzie wstanie się przemóc - nawet z nim. Mógł być przystojny, seksowny i pociągający, ale Nena Jordan była zniszczona od środka i tego nie dało się już naprawić.
- Przyznaj, że na mnie lecisz. - Wyszeptał jej do ucha. - I gdybym chciał już dawno zaciągnął bym Cię do łóżka.
Szatynka przęłknęła głośno ślinę, bo poniekąd mężczyzna miał rację. Jej ciało reagowało pożądaniem na obecność i dotyk Gabriela, ale jej mózg skutecznie uniemożliwiał jej bliższy kontakt z jakimkolwiek mężczyzną i Mullins nie był wyjątkiem.
Jordan już miała otwierać usta, żeby coś odpowiedzieć, ale rozległ się dzwonek domofonu przy bramie. Fałszywi narzeczeni spojrzali na siebie zdziwieni, bo nikogo o tej porze się nie spodziewali. Nena poczuła jak żółć w jej żołądku podchodzi do gardła, a nogi dopadł niedowład, miała wrażenie, że jak wstanie to runie na podłogę.
- Ja otworzę. - Oznajmiła Beth, chcąc znaleźć się, jak najdalej od młodych, napalonych i bezwstydnych ludzi. Mimo że pracowała u Gabriela dość długo, to jego bezpośredniość nie raz wprawiała ją w zakłopotanie.
W końcu narzeczeni postanowili wyjść do holu i zobaczyć kto pojawił się przed bramą willi. Nena za każdym razem kiedy pojawiali się nie zapowiedziani goście, miała napady lękowe. Dla ludzi z zewnątrz to było dziwne, więc robiła co mogła by ukryć swoje uczucia, choć tak naprawdę pragnęła po prostu żyć normalnie, bez strachu.
- Przedstawili się jako twoja rodzina. - Gosposia zwróciła się w stronę kobiety, a ta prawie zapomniała, jak się oddycha.
Stała na środku ogromnego holu i ledwo lapała kolejne oddechy. Nie lubiła niespodzianek tym bardziej, że umówili się na za kilka godzin, a godzina ósma rano zdecydowanie była nieodpowiednia. Jordan nawet nie zdążyła ułożyć sobie w głowie, jak i co ma powiedzieć.
- Nena?
Gabriel wpatrywał się w dziewczynę z niepokojem. Kobieta zwykle była przestraszona, ale teraz miał wrażenie, że zaraz zemdleje, a tego na pewno nie chciał. Dwa razy powtórzył jej imię, ale ona nie zareagowała, więc zrobił jedyne co przyszło mu do głowy - przytulił ją.
- Króliczku, to tylko chwila i później mamy spokój. - Gabriel intencjonalnie użył znienawidzonej ksywki, żeby odciągnąć jej myśli od tego, co teraz ją przeraziło.
- Nie nazywaj mnie króliczkiem. - Fuknęła i odsunęła się od mężczyzny, chwilę przed tym jak ktoś zadzwonił do drzwi.
Gosposia wypuściła gości do środka i uśmiechnęła się do nich ciepło. Małżeństwo i starszy mężczyzna rozglądali się po domu z zaciekawieniem, bo nie spodziewali się tego, że ich córka tutaj mieszka. Pod willa dziesięć minut kłócili się czy dzwonić, czy nie bo wydawało im się że musieli pomylić adres.
- Mamo... Tato... - Dziewczyna zrobiła przerwę i wzięła głęboki wdech. - Dziadku, to jest Gabriel, mój narzeczony.
Małżeństwo podeszło do mężczyzny i przywitali się usciściskiem dłoni, choć Nena miała wrażenie, że ojciec trzymał dłoń Mullinsa zbyt długo. Jednak widząc pioruny strzelające z oczu dziadka, zaczęła się w duchu modlić, żeby zrobił niczego głupiego, i odetchnęła z ulgą kiedy mężczyźni podali sobie dłonie i przywitali bez żadnych scen.
- Może pójdziemy do salonu. - Zaproponował brunet i wskazał dłoń w kierunku w którym mieli wszyscy się udać.
Nena wzięła kilka głębokich wdechów i szepnęła Gabrielowi na ucho, żeby się zachowywał. To spotkanie mogło przerodzić się w rodzinną "drame" a to było ostatnie czego wszyscy chcieli.
- Ile się znacie? - Zapytał bez ogródek ojciec kobiety. Wszyscy poczuli napięta atmosferę jaką nagle zawisła nad ich głowami.
Państwo Jordan i senior usiedli na jednej z kanap w salonie, uprzednio dokładnie rozglądając się po pomieszczeniu. A salon w tym domu był ogromny, urządzony w nowoczesnym stylu i z dużą ilością drogich obrazów na jakich nie byłoby ich nigdy stać.
- Kilka miesięcy. - Odpowiedział bez zastanowienia brunet, zajmując miejsce na kanapie obok swojej narzeczonej, z tego miejsca goście mieli narzeczeństwo na wprost siebie i uważnie przyglądali się ich zachowaniu.
- Nena czy Ty jesteś pewna, wiesz jakie są problemy z tymi bogatymi chłoptasiami... Eric... - Wypaliła nagle matka dziewczyny.
- Przestań! - Krzyknęła Jordan, przerywając tym samym matce. Miała ochotę płakać, ale jedynie wzięła głęboki wdech, żeby się uspokoić. - Gabriel to nie Eric i jeśli macie zamiar dalej go obrażać, to równie dobrze nie musicie w ogólne przychodzić na ślub. - Brzmiała na dużo pewniejszą siebie, niż w rzeczywistości była. Prawda była taka, że tamta historia była inna, a ona nie chciała do niej wracać. Gabriel był bezpieczną opcją i wiedziała, że nie zrobił by jej krzywdy. W końcu mieli kontrakt - nawet jeśli był tymczasowy.
Brunet słuchał wymiany zdań i milczał. Nie potrafił wtrącić się do rozmowy, a tym bardziej wtedy kiedy Nena broniła go, jak lwica. Miał ochotę spytać o jakim Ericu mówią, ale wiedział, że teraz to nie jest na to moment. Zapyta się jej kiedy goście pojadą do domu.
- Kochasz ją? - Zapytał po chwili milczenia starszy mężczyzna.
- Jest jedyną osobą na świecie, która zna każdy mój sekret. Nawet moja rodzina nie wie połowy z tych rzeczy. Czy to wystarczy? - Odpowiedział Gabriel, twardo wpatrując się w oczy byłego żołnierza.
Mając ojca prawnika i to cholernie dobrego, Mullins już dawno nauczył się, jak wymigiwać się od prawdy. Wystarczyło prawdę ubrać w dobre słowa, zadać odpowiednie pytanie by inni uwierzyli i tym razem tak się stało. Dziadek Neny pokonał głową z aprobatą.
- Uprawiacie seks przed ślubem? - Ponownie odezwała się matka kobiety.
- Mamo! - Krzyknęła szatynka.
- Tak. - Bez zbędnej delikatności odpowiedział jej fałszywy narzeczony.
Gabriel wiedział, jakie podejście mają rodzice Neny do tego typu relacji, ale jeśli wszyscy mieli uwierzyć w ten ślub, to nie mógł powiedzieć, że czeka z seksem do nocy poślubnej. Nikt z jego otoczenia nie uwierzyłby, że Mullins żyje w celibacie, pod jednym dachem z kobietą, która ponoć kocha.
Rodzicielka Neny niemal się zapowietrzyła słysząc potwierdzenie ze strony mężczyzny, a jej córka już wiedziała, że oto w tej chwili zacznie się rodzinny dramat. Matka urządzi spektakl, ojciec będzie ja pocieszał, a dziadek, jak zwykle będzie mruczał do siebie pod nosem, że jego córka zdecydowanie pobłądziła przy wyborze zawodu, bo lepiej wychodzi jej "aktorzenie".
Nena nie zdążyła mrugnąć, kiedy to co przed chwilą przyszło jej do głowy, właśnie znalazło ujście w rzeczywistości.
- Dajcie mi wody, bo zemdleje! - Zawołała teatralnie matka dziewczyny i przełożyła wierzch dłoni do czoła. Nena tylko westchnęła cicho i jak gdyby nigdy nic, oparła się o kanape, przewracając przy tym oczami.
- Kochanie proszę Cię, uspokój się. - Błagał mężczyzna i złapał żonę za dłoń.
Gabriel poprosił gosposie by podała Pani Jordan wodę i z zaciekawieniem oglądał co właśnie miało miejsce. Zerknął na narzeczoną, która nawet trochę nie przejęła stanem matki, więc szeptem zapytał co się dzieję, a ona tylko burknęła, że rodzinna "drama". Nic z tego nie rozumiał - no może przez pierwsze dwie minuty, bo ileż można mdleć. Cóż, według Pani Jordan bardzo długo, tak ze dwadzieścia minut, a skubana jeszcze się trzymała dość dobrze.
- Amber, Ty to minęłaś się z powołaniem. Powinnaś aktorką zostać, a nie nauczycielką. - Podsumował starszy mężczyzna. - Talent do dramatyzowania ma po mamusi. - Zwrócił się w stronę Mullinsa, a ten ledwo powstrzymał śmiech.
- Ile jeszcze będzie mdleć? - Zapytał szeptem dziewczyny, wymuszając uśmiech, choć nie był pewien co do tego, jaką minę powinien zastosować w tym momencie.
- To zależy. - Odpowiedziała znudzona kobieta.
- Od czego?
- Od tego kiedy się zmęczy. - Wyjaśniła szatynka i podsunęła pod nos Gabriela talerz z ciastkami, które upiekła uprzednio gosposia.- Ciasteczka? - Zapytała i uśmiechnęła się sztucznie.
***
Hej kochani!
Jak wrażenia? Kto pokochał przyszłą teściową Mullinsa? 😂🙈 Piszcie w komentarzach 😘
Ps: Jak widzicie jest nowa okładka, którą zrobiła dobra duszyczka - Martina150304
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top