37. Łatwa śmierć

Nena przez kolejne tygodnie czuła się, jak w matrixie. Nie dość, że została pożal się Boże, jakaś bohaterką, to cała, rodzina nie tylko jej, ale i Gabriela postanowiła obchodzić się z nią jak z jajkiem. Zaczynało ją to przytłaczać, zwłaszcza że czuła się dobrze, co prawda czasami miała mdłości lub zgage, ale na tym się kończyło. Presja ze strony rodziny była zbyt duża, więc czasami uciekała do Grace, by móc poczuć się normalnie. Ona nie unikała tematów, które kobieta chciała z siebie wyrzucić - po prostu była dla niej oparciem, a nie kolejną niańką. 

siedziała właśnie w salonie azjatki i rozmawiały o tym co się wydarzyło i co się dzieję, kiedy ktoś wysłał sms Grace, a ta zbladła i zamilkła na chwilę. 

- Mój mąż mówi, żeby włączyć wiadomości, ale nie wiem czy... - Zaczęła niepewnie i spojrzała na szatynke, która skrzywiła się delikatnie. - Powinnaś to oglądać.- Dokonczyła, a w jej oczach było pytanie, na które Pani Mullins szybko odpowiedziała. 

- Gdzie jest pilot? - Zapytała i zaczęła gorączkowo się rozglądać. Skoro było to w wiadomościach to na pewno, miało duże znaczenie dla sprawy i musi to zobaczyć. Nawet jeśli nie będzie to łatwe. 

Grace westchnęła i włączyła wiadomości, a kiedy ujrzała i usłyszała co się dzieję, niemal zasłabła. 

- Eric Hudgens nie żyje, został zamordowany tuż przed gmachem sądu, gdzie miał złożyć kolejne zeznania dotyczące sprawy gwałtów na kilku kobietach, choć ich liczba do tej pory jest nieznana. - Nena zacisnęła mocno pięści i słuchała ledwo powstrzymując swoją złość. - Nieznany napastnik strzelił, z jak podejrzewa policja, karabinu snajperskiego, prosto w głowę mężczyzny gdy ten właśnie wchodził do budynku... 

Reszta dla Neny była, jak jakiś koszmar. Nie słuchała dalej tylko wstała i zaczęła wrzeszczeć.

- I tak łatwo skurwielu zginałeś?! Miałeś przeżyć to co ja! To za mało dla Ciebie!!! 

- Nena uspokoj się, to nie jest dobre dla ciebie i dziecka... - Próbowała ją przekonać przyjaciółka, ale jej próby poszły na marne. 

- Co nie jest dla mnie dobre?! Ten sukinsyn sobie umarł od tak, ale to co zrobił nigdy nie odejdzie! - Wrzeczała szatynka, dopóki nie zabrakło jej sił. Usiadła wtedy i zaczęła płakać, nie dlatego, że Eric umarł, a dlatego, że umarł zbyt łatwo, jakby ktoś się nad nim zlitował, albo... - To oni to zrobili. - Stwierdziła cicho. 

- Kto?- Grace już się zgubiła w tym co mówiła Nena, a nawet nie wiedziała kim są ci "oni". 

- Ci dla których sprowadzał dziewczyny. - Wyjaśniła. - Hudges był skończony, ale tamci to nie są tylko bogaci chłopcy, których łatwo posadzić, a na pewno nie są to porządni obywatele. Pomimo nagrań z ich twarzami, wciąż nie można ich znaleźć. Dlaczego? - Zapytała swojej przyjaciółki, lecz ta tylko patrzyła na nią w szoku. - bo to jakaś pierdolona mafia. Ktoś kto nie ma pleców i pojebów za plecami, nigdy by nie nagrywał takich filmików, a tym bardziej nie wysyłał by do kogoś takiego jak Eric.

Obie kobiety zamilkły, zdając sobie sprawę, że gówno w którym była Nena jest dużo głębsze niż mogły sobie wyobrazić. Snajper pozbył się Erica, tuż przed gmachem sądu, a co za tym idzie, żaden zwykły - nawet nie normalny człowiek nie był by wstanie tego dokonać i odejść bez zostania zlapanym. Kurwa! Nawet żadnen bogaty człowiek nie miał by tak dużych szans samotnie. To nie ameryka, broń nie była dostępna w sklepie na rogu, nawet większość policjantów jej nie miała.

Młoda Mullins nie mogła się z tym mierzyć, wiedziała, że w tym momencie jej życie jest zagrożone i nie tylko jej. Jak mogła być tak głupia?!

- Muszę wiedzieć, jak wysoko są. - Oznajmiła po przemyśleniu Nena. 

- Co? - Grace była oszolomiona faktami i cała sprawą, a słowa kobiety były dla niej niezrozumiałe, jakby mówiła o czymś innym. 

- W hierarchii. Za dużą kwotę mogą ich wydać, a oni nic nie pisną, jeśli są to zwykli przydupase od zamiatania brudów. - Poinformowała, czym jeszcze bardziej przeraziła przyjaciółkę.

Kiedy Nena nerwowo obgryzała skórki przy paznokciach i rąk, Grace przechodziła kolejny zawał, myśląc o tym co zamierza szatynka. Babranie się w mafi nie kończy się dobrze, zwłaszcza w takiej sprawie, ale z drugiej strony może coś w tym było. Może jest szansa, że przez to wyjdzie z tego cało, a hajs załatwi sprawę. 

- Ale jak chcesz to zrobić? - Wydusiła w końcu z siebie brunetka. - Przecież nie zaczniesz pytać na każdym rogu ulicy dealera o kontakt z bossem. - Skrzywiła się na samą myśl, a Nena prychnęła głośno na to stwierdzenie.

- Trzeba wiedzieć gdzie uderzyć. - Odpowiedziała zamyślona, a azjatce wcale się to nie spodobało. - Siedź tutaj, wyśle Ci lokalizację z mojego telefonu i ani słowa Gabrielowi. - Oznajmiła groźnie i wstała z kanapy. 

- Gdzie jedziesz? - Pisnęła przestraszona tym co właśnie usłyszała od przyjaciółki. Ani jedno słowo w tym zdaniu jej się nie spodobało, zwłaszcza biorąc pod uwagę co mogło się stać i to w jakiej sytuacji się znajdowała. 

- Do żmijowiska. - odparła i zaczęła iść w kierunku wyjścia. 

Młoda Mullins znała miejsce w którym można było spotkać osoby powiązane z mafią i nie było to przyjemne miejsce, daleko mi było od tego, ale nie miała wyboru. Przed całą sprawą z Ericiem była tam raz z Richardem Torezem, miała się ścigać, ale wtedy była pod jego ochroną, a on miał szerokie znajomości. Teraz liczyla że go tam spotka, a on pomoże jej spotkać się z odpowiednią osobą. Żałowała, że nie ma jego numeru, albo choćby adresu mieszkania, ale musiała zrobić wszystko by to wszystko zakończyć.

- Czekaj! - Zawołała za nią Grace i podniosła się w tempie ekspresowym z siedzenia, a kiedy Nena spojrzała na nią pytajaco, dodała - Zesram się ze strachu, ale nie zostawię Ciebie samej. 

Kobiety wsiadły do samochodu Neny i wyruszyły, choć tylko jedna z nich znała miejsce docelowe i wcale to nie pocieszało tej drugiej, ale jak mogłaby zostawić przyjaciółkę? 

***

W tym samym czasie Gabriel rozmawiał z Westem, po wymainie kilku zdań ze swoim ojcem przez telefon. Był wściekły, ale najbardziej martwił się o swoją żonę. 

- Co teraz? - Zapytał czarnoskóry mężczyzna, klikając łyk whisky. 

- Nie wiem! Jest bardzo źle. - Oznajmił i uderzył pięścią w blat biurka w swoim "gabinecie". 

Sprawa, która na początku wydawała się skomplikowana, teraz była jeszcze bardziej, wiedział że zabójstwa Erica nie dokonał nikt z jego "podwórka" , był niemal pewien, że to magia maczała w tym palce. Owszem miał jakieś kontakty z nimi, ale nie na tyle by móc spokojnie odetchnąć. Prawda była taka, że miał nóż na gardle, ale najbardziej bal się o swoją kobietę, która mogła być następnym celem. 

Wstał ze swojego miejsca jak poparzony, zabrał kluczyki które leżały na biurku i spojrzał na swojego przyjaciela. 

- jadę do żmijowiska, przypilnuj wszystkiego. - Poinformował, nie czekając na odpowiedź i zaczął iść w stronę głównego wyjścia. 

- Stop ogierze! - Zawołał West i przeszył wzrokiem przyjaciela, dopil resztke whisky i dodał. - Nawet jakbym chciał, to nie mogę Cię puścić samego. - Wstał z krzesła, a kiedy zobaczył pytanie wymalowane na twarzy Gabriela, odpowiedział szybko. - Do tej pory pamiętam, jak Nena znokautowała tamtego kolesia w klubie. Nie chcę skończyć, jak on. 

Mullins wiedział, że to tylko wymówka, ale przypominając sobie tamto wydarzenie, uśmiechnął się pod nosem, bo było w tym trochę racji. Nie był ze swoją żoną długo, ale wiedział że była twardą kobieta. Nieco zniszczona, ale jak ja człowiek wkurwił, to mógł tylko błagać o litość. 

- Swoją drogą, dziwię się że jeszcze nie wyprostowała Ci tego szpetnego nosa. - zażartował West, chcąc rozluźnić atmosferę.

- Codziennie się boję, że mnie to może spotkać. - zaśmiał się brunet, podchodząc do swojego auta. 

- Jakbym kiedyś chciał się ożenić, weź najpierw wyślij mnie na przymusowe badania i psychiatry. - Odgryzał się przyjaciel i usiadł na miejscu pasażera. 

- Wątpię żeby ktoś Cię chciał. 

*********

Tak, wiem. Znowu krótko, ale jest. Nie wyśpię sie bo pisze, a wcześnie rano muszę wstać do pracy, ale nie chciałam was zostawić bez niczego - ostatnio rzadziej dodaje rozdziały :( siła wyższa - lub jak kto woli dwie prace, rodzina i dom na utrzymaniu. 😪

Do następnego kochani, zostawiajcie gwiazdki i komentarze - wtedy opowiadanie trafia do większej ilości osób 😘 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top