30. Świat jest mały
Mullins odebrał telefon, choć w tym momencie miał dużo ciekawsze rzeczy do roboty. Złapał Nene za pośladek i mocno ścisnął, powodując że dziewczyna pisnęła, ale nie przejmował się tym że słyszy to osoba po drugiej stronie słuchawki. Od kilku tygodni miał w nosie cały świat i gdyby mógł nie wychodził by z łóżka, bo ostatnio to było jego ulubione miejsce, ale tylko jeśli była w nim szatynka.
- Halo?
- Znowu bzykasz Nene? - Usłyszał na wstępnie, ponury głos Westa.
- Mam żonę to ją bzykam. - Oświadczył dumnie i zakrył kobiecie usta dłonią, kiedy chciała zaprotestować.
- Ale oprócz tego masz jeszcze interesy i dzisiejszy bal charytatywny. Nie spóźnij się. - Prychnął czarnoskóry mężczyzna i się rozłączył.
Gabriel na śmierć zapomniał o balu, więc w jednej chwili zerwał się z łóżka, choć to była ostatnia rzecz która chciał zrobić. Ostatnie tygodnie zaniedbywał wszystko dookoła, zrzucając większość obowiązków na Westa, który powoli miał już tego dość. Jednak młody Mullins nie mógł wszystkiego olać, więc teraz musiał przygotować się w ciągu godziny i jeszcze nakłonić Nene do zrobienia tego samego.
- Zbieraj się Króliczku. - Rozkazał, a kiedy szatynka spojrzała na niego pytającym wzrokiem, pocałował ją w usta. - Bal charytatywny jest za godzinę.
- Ale...
- Nie mamy czasu, zbieraj się. - Przerwał jej i udał się wziąć szybko prysznic. Wolałby brać go ze swoją żoną, ale wiedział że wtedy w godzinę to by się nie wyszykowali.
Nena starała się jak mogła, żeby wyrobić się na czas, ale opornie jej to szło - zwłaszcza, że pewnie na balu będzie dużo ważnych osób, a ona jako żona Gabriela nie mogła pokazać się tam ubrana w byle co i wyglądająca byle jak. Przez ostatnie tygodnie trochę przyzwyczaiła się do tego stylu życia, nie była zbyt szczęśliwa z powodu tych wszystkich spotkań, zainteresowaniem prasy i ludzi, ale to wszystko szło w pakiecie z Gabrielem, więc nie miała wyjścia.
Pani Mullins od kilku minut przypatrywała się swojemu odbiciu, bo nagle złapało ja to nieprzyjemne uczucie strachu. Nie mogła się ruszyć, choć wiedziała że powinna, że nie mogą się spóźnić. Mimo że było to irracjonalne to, słyszała ten mały głosik w jej głowie, który kazał jej się bać, bo dzisiaj coś się wydarzy i te kilka tygodni bajki zmieni się w jedno wielkie rozczarowanie.
- Gotowa? - Brunet wszedł do pokoju i zmierzył swoją żonę wzrokiem. Wyglądała olśniewająco, choć z jej twarzy mógł wyczytać, że coś było nie tak. Wyglądała na nieco przestraszoną, może złą? - Wszystko ok? - Zapytał i stanął za jej plecami, po czym złożył delikatny pocałunek na jej karku.
- Tak. Chodźmy. - Odpowiedziała nieco drżącym głosem, ale nie zamierzała poddać się lękom i swojej paranoi, więc przemogła strach i ruszyła do wyjścia.
Im bliżej było miejsca balu, tym Nena czuła coraz większą gule w gardle, a mimo to wysiadła z samochodu i złapała ramię Gabriela. Jej nogi nieco się trzęsły, ale nie było tego widać przez jej długą suknie. Starała się uśmiechać i sprawiać wrażenie zrelaksowanej, choć w środku czuła się jak wybuchający wulkan, jednak ludzie którzy ich witali, zdawali się nie zauważać tego - lub naprawdę dobrze udawała.
- Nie musimy tu długo siedzieć. - Szepnął jej mąż na ucho. Chyba jako jedyny widział, że dziewczyna była kompletnie przestraszona.
Sala balowa nie różniła się niczym od poprzednich, w których była z brunetem. Wszędzie był przepych, a stoły uginały się pod przystawkami, choć tak naprawdę nikt nie skupiał się na jedzeniu. Zresztą ogólnie te wszystkie bale charytatywne, tak naprawdę były miejscem do robienia nowych interesów i promowanie swojej osoby w mediach, a cała reszta gdzieś gubiła się w tym wszystkim. Nikt tak naprawdę nie myślał o pomocy, jaką miały przynieść te bale, a chartywatywna była chyba tylko nazwa.
Młody Mullins zaprowadził żonę do ich stołu przy którym siedział już jego ojciec i West, oraz kilka innych osób, których Nena nie znała, ale to i tak nie miało znaczenia. Zwykle tylko odpowiadała na zadane pytania, wtrąciła kilka słów, a później rozmawiał z nimi Gabriel o interesach. Nigdy więcej ich nie widziała i w sumie jej to pasowało.
- Mama jest z babcią? - Zapytał Gabriel swojego ojca, na co ten przytaknął.
- Jak ona się czuję? - Odezwała się w końcu Nena, co prawda, dzwonili do Rosaline codziennie i co kilka dni jest odwiedzali, ale ta kobieta za cholerę nie przyznała by się, że coś jest nie tak.
- Trochę lepiej, ale to zależy od dnia. - Odpowiedział ponuro.
Młoda Pani Mullins wiedziała, że dla jej teścia to ciężki temat, więc nie wypytywała już więcej, tylko zajęła miejsca i przysłuchiwała się rozmowie zebranych osób.
Po jakiś trzydziestu minutach powiedziała, że idzie do toalety i odeszła od stołu, kierując się w stronę korytarza, gdzie widziała znaczek wskazujący drogę. Tak naprawdę, chciała tylko chwilę odetchnąć i zabić czas, który niesamowicie jej się dłużył. Kiedy w końcu odnalazła odpowiednie drzwi i miała wejść do środka, usłyszała głos, a przez jej ciało przeszedł dreszcz przerażenia. Kiedy znany jej głos zaczął się zbliżać, ostatkiem sił nacisnęła na klamkę i wparowała do środka, jak oparzona.
Nena nie mogła uwierzyć, że spotyka Erica po raz kolejny i to wtedy kiedy jest z Gabrielem. On przecież nie wiedział, jak bardzo to wszystko jest popierdolone, a ona nie miała odwagi mu tego powiedzieć, bo jak niby miała to zrobić? W końcu nawet nie został za nic skazany i to ona mogła wyjść na wariatke, zresztą już raz tak było.
Szatynka zastanawiała się co powinna zrobić, nie mogła iść się skonfrontować z Ericiem przy tych wszystkich ludziach, nawet nie chciała, sam jego widok wywoływał i niej silny atak paniki. Z drugiej strony nie mogła siedzieć w toalecie w nieskończoność, więc została tylko opcja awaryjna.
Do Gabriel: Muszę wrócić do domu, niezbyt dobrze się czuję. Za dużo wina 😨
Tak, po raz kolejny uciekała, ale jakie miała wyjście?
Od Gabriel: Jesteś jeszcze w toalecie? Poczekaj na mnie, wrócę z Tobą.
Czuła się okropnie, bo po raz kolejny oszukiwała Gabriela, a nie chciała tego robić, jednak wyznanie prawdy było by dużo trudniejsze, niż małe kłamstwo, bo w sumie po tym jak widziała Hudgesa poczuła się źle.
Nie czekała długo, bo jak tylko wyszła, to zobaczyła zbliżającą się sylwetkę swojego męża. Wyglądał cholernie seksownie w szytym na miarę garniturze, choć jego obecny wyraz twarzy wyrażał troskę i może nutkę złości.
- Jutro idziemy do lekarza. - Oznajmił twardo, jak tylko znalazł się przy kobiecie.
- Nic mi nie jest... Nie musiałeś... - Próbowała złagodzić sytuację Nena, ale wzrok Mullinsa mówił, że tym razem nie odpuści.
- Neno, to nie jest normalne, że w ciągu kilku chwil źle się czujesz bez powodu. - Złapał ją za dłoń i zaczęli iść św stronę wyjścia. - Babcia też na początku źle się czuła tylko czasami... - Kontynuował, ale nagle się zatrzymał i odwrócił w jej stronę. - Nie chcę żeby coś Ci się stało, nie mógł bym bez Ciebie żyć Króliczku. - Wyznał i pocałował ją w czoło.
Kobieta nie wiedziała co miała zrobić, bo w jednej chwili poczuła się cholernie dobrze, a w drugiej poczucie winy ją zżerało od środka, dlatego postanowiła, że ostatni raz okłamała Gabriela. Nie wiedziała jeszcze jak, ale powie mu prawdę, bo na to zasługiwał. W końcu i tak by wszystko wyszło, więc chyba lepiej żeby dowiedział się tego od niej.
- Kocham Cię. - Wypaliła nagle szatynka, stanęła na palcach i złożyła na ustach Gabriela soczysty pocałunek.
Mullins uśmiechnął się pod nosem, bo zdał sobie sprawę, że to pierwszy raz kiedy Nena wyznała jemu miłość. Zawsze to on mówił, że ją kochał i choć trochę jej to zajęło, to warto było czekać. W tamtej chwili poczuł się dziwnie szczęśliwy, przez dwa głupie słowa.
- Ja Ciebie bardziej. - Odpowiedział i złapał swoją żonę za dłoń i pociągnął ją w stronę wyjścia.
W tym samym czasie Samuel Mullis spotkał dawnego znajomego i uśmiechnął się szeroko, klepiąc go po ramieniu. George Hudges był partnerem biznesowym jego żony i choć już dawno nie prowadzili ze sobą interesów, bo wszystko przejął Gabriel, to miło wspominał ten czas.
- George, chyba ze sto lat się nie widzieliśmy.
- Dokładnie pięć lat. Miło Cię widzieć. - Odpowiedział mężczyzna, a w głowie układał już plan rozmowy.
Starszy Hudges widział Gabriela Mullinsa z tą małą szmatą chwilę wcześniej, nie mógł przecież zaryzykować swojego dobrego imienia i dobrych relacji z Mulinsami, więc postanowił działać. Gdyby Jordan coś wypaplała to na pewno nie rozmawiali by tak przyjaźnie, więc on opowie o Nenie i jego synu jako pierwszy.
- Widziałam Gabriela z Neną przed chwilą. - Zaczął spokojnie, a Samuel uśmiechnął się szeroko.
- Gabriel postanowił się ożenić. Zdążyłeś poznać Nene? Kiedy? - Zapytał po chwili, bo z tego co mu było wiadomo, to przyjaciel dopiero dotarł na miejsce.
- Ehhh... Nie dzisiaj, to stara sprawa i nie wiem czy powinienem. - George dokładnie wiedział co robi, bo był pewien że Mullins będzie chciał znać każdy szczegół na temat żony swojego syna, a on chciał chronić swojego. Nie mógł więc mieć Sama za wroga.
- Pamiętasz, jak cztery lata temu Cię prosiłem o pomoc? - Zapytał, czekając na potwierdzenie.
- Tak, to wtedy kiedy jakaś dziewczyna pozwała Erica do sądu o gwałt? - Samuel dobrze pamiętał telefon z prośbą o pomoc - sam nie mógł, a nawet nie zajmował się takimi sprawami, ale polecił znajomego i sprawa szybko została zamknięta. Jednak mimo wszystko, nic nie rozumiał z tej konkretnej historii, bo skąd tam się wzięła Nena?
- Tą dziewczyną była Nena. - Mimo tego że starszy Mullins zamilkł, George nie poprzestał na tym. Musiał podkopać wiarygodność dziewczyny. - Zrobiło nam się jej szkoda, bo faktycznie miała te wszystkie blizyny, daliśmy jej nawet pieniądze na usunięcie ich... - Mężczyzna teatralnie westchnął - które przyjęła... Wiesz jakie niektóre kobiety potrafią być jeśli chodzi o pieniądze.
- Jakie blizny? - Zapytał zdumiony Mullins.
- Nie wiem, chyba sama je sobie zrobiła. Dałem jej pieniądze na usunięcie ich i jak widać, teraz nie ma żadnych.
Samuel Mullins słuchał to jeszcze przez chwilę i nie mógł w to wszystko uwierzyć. Co prawda miał jakieś dziwne przeczucie, że ten związek jest podejrzany, a przynajmniej był na początku, ale... Nigdy nie spodziewał by się, że Nena jest tego typu kobietą. Wydawała się być dobrą dziewczyną i jego intuicja mówiła to samo, a jednak... Tym razem się pomylił.
- Możesz mi przesłać kopię papierów z tej sprawy?
- Jasne. Jak tylko wrócę do domu. - Zapewnił Hudges i pomachał dłonią w stronę swojego syna, który właśnie się zbliżał. - Radzę wam uważać na nią, wygląda nie winnie ale... No cóż...
Samuel Mullins był wściekły, w jednej chwili ogarnęła go potężna złość i nie zamierzał odpuścić. Jutro jego synowa pozna stronę, której nikt nie chce widzieć i przekona się, że z jego rodzina się nie zadziera.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top