29. Tylko nie mów mamie

- Na pewno wszystko ok? - Spytał po raz kolejny mężczyzna, jak tylko wrócili do ich tymczasowego domu. 

- Na pewno. Musze tylko coś zjeść. - Przekonywała męża Nena. 

Kobieta na poczekaniu wymyśliła, że po prostu zjadła za mało śniadania, a później zbyt mocno ćwiczyła jazdę na nartach i pewnie dlatego źle się czuła. Nie zamierzała mu przecież powiedzieć o całej sytuacji z Ericiem. Zresztą pewnie i tak by nie uwierzył, tak samo jak sąd kilka lat temu. Z drugiej strony bała się, że kiedyś na siebie znowu wpadną, a wtedy nie będzie mogła uciekać. Martwiła się też co sobie pomyśli o niej Gabriel, czy gdyby mi powiedziała uwierzy jej i czy chciałby z nią być po czymś takim.

- A może jesteś w ciąży? - Wypalił nagle, a kobieta zmierzyła go tylko wzrokiem godnym politowania. 

- Pierwszy raz ze sobą spaliśmy kilka dni temu, to za wcześnie na jakiekolwiek objawy ciążowe. To po pierwsze... - Tłumaczyła jak dziecku podstawowe informację i zastanawiała się jakim cudem, potrafi prowadzić bary i kluby, a nie wie nic z podstaw biologii. - Po drugie mówiłam Ci, że mam bardzo małe szanse na zajście w ciążę. - Dodała nieco smutniej. Nie dlatego, że chciała teraz mieć dziecko, a dlatego że prawdopodobnie nigdy ich mieć nie będzie. 

Brunet zobaczył, jak wyraz twarzy jego żony się zmienia, a tego nie lubił najbardziej. Po za tym nie chciał jej tym dołować, bo doskonale zdawał sobie sprawę, jak delikatny jest to temat. A miesiąc miodowy nie był odpowiednim czasem, na poruszanie takich tematów, teraz mieli zająć się tylko sobą i odpocząć.

- A co jeśli mam super plemniki? - Zapytał udając głupiego, a Nena zachichotała. 

- Super to Ty masz... mózg poryty. - Prychnęła pod nosem i potrząsneła głową. 

- To zamówimy coś do domku, a później obejrzymy jakiś film. Co Ty na to? - Zapytał, delikatnie się uśmiechając, bo w głowie już miał pomysły na to co skutecznie odciągnie ich od oglądania i jak przyjemniej mogą spożytkować wspólny czas.

- Jak dla mnie ekstra. 

Szatynka usiadła na kanapie w salonie i włączyła telewizor, z racji kraju w jakim się znajdowali, nie miała co liczyć na angielsko języczne programy na żywo, więc włączyła netflix i czekała aż jej mąż wróci. Próbowała nie myśleć o dzisiejszym spotkaniu, ale nie mogła wybić sobie tego z glowy, a jak zaczynała o tym myśleć, to wpadała w panikę. Co chwilę oglądała się za siebie jakby oczekując najgorszego, mimo iż wiedziała że Gabriel jest w domu, a z nim przecież jej nic nie groziło. Po jakimś czasie zdała sobie sprawę, że zaczyna obgryzać skórki paznokci do krwi, więc starała się nad tym panować, ale nie było to łatwe, a uczucie niepokoju w jej wnętrzu wcale nie pomagało. Nie ważne ile razy powtarzała sobie, że jest bezpieczna, że jest ze swoim mężem, że nikt niebezpieczny nie wie gdzie się znajduje - mały głosik w jej głowie kazał się bać i wtedy ona się bała. Ten mały głosik był potężniejszy niż wszystkie inne, bo karmił się jej strachem. 

- Zaraz powinni... - Brunet nie zdarzył dokończyć, bo jego żona krzyknęła przerażona i podskoczyła. - Króliczku przepraszam. - Westchnął ciężko i usiadła koło swojej kobiety. 

Nena wtuliła się w męża i próbowała się uspokoić, a przynajmniej opanować na tyle drżenie ciała, żeby nie było tego widać. Przez ostatnie kilka dni naprawdę odetchnęła, a jej ataki paniki zniknęły. Cóż... Jak zwykle wszystko musiało się zepsuć, a ona ze wszystkich ludzi na świecie, musiała spotkać akurat Erica i to akurat podczas jej podróży po ślubnej. Nieszczęsne zrządzenie losu, pech, nieszczęście, fatum, klątwa - kobieta sama nie wiedziała, jak to nazwać, a opcji była nieskończona ilość. 

- Co się dzieje? - Zapytał w końcu Gabriel, nie mogąc patrzeć na swoją roztrzęsioną żonę. Nie był głupi i widział, że kiedy się rozeszli, coś musiało się wydarzyć, co sprawiło że Nena trzęsła się jak osika. 

- Nic się nie dzieję. - Próbowała wmówić mężowi i przy okazji też sobie, jednak nawet jej głos był rozstrojony, przestraszony i cichy. 

- Nie chcesz to nie mów, ale nie kłam. - Gabriel pocałował kobietę w czubek głowy i przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej. 

Nena uczepiła się bruneta, jakby od tego zależało jej życie, jak gdyby tylko on mógł ją ochronić i jakimś sposobem, jego bliskość sprawiła, że poczuła się bezpieczniej. 

- Ja otworzę. - Zaoferował się Mullins kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. - To na pewno jedzenie. - Oświadczył kiedy twarz dziewczyny momentalnie zmieniła wyraz. 

Serce szatynki niemal wyskoczyło z klatki piersiowej, bo ta sytuacja była tak podobna do tego co się stało wcześniej. Wtedy Eric też otworzył, a ona mu zaufała i niemal że straciła życie, ale tym razem się przygotuje. Stanęła jak najdalej kanapy, przodem do wyjścia i rozglądała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu broni i dopiero po minucie zorientowała sie, że zachowuję się irracjonalnie. 

Była z Gabrielem, a on przecież nie mógłby jej tego zrobić. Prawda? A może jednak,  w końcu znał go... Może mieli jakiś wspólny plan... Może...

Kobieta potrząsnęła głową, żeby wyrzucić z niej te myśli. Gabriel nie był tym skurwielem i nie zrobił by jej tego. Pani Mullins uspokoiła się trochę, a kiedy jej mąż wrócił z torbą jedzenia, odetchnęła z ulgą. 

Gabriel miał już się zapytać kobiety, czy coś się stało, ale rozdzwonił się jego telefon, a on to odebrał bez chwili zastanowienia, uważnie obserwując swoją żonę.

- Babcia jest w szpitalu. - Usłyszał zdenerwowany głos ojca, a jego serce się zatrzymało. 

- Co się stało? - Wstrzymał oddech i czekał na odpowiedź. 

- Zemdlała, długo nie mogli jej ocucić. Teraz biorą ją na tomograf głowy, podejrzewają przerzuty. - Wytłumaczył szybko starszy Mullins. 

- Zaraz wsiadamy w samolot. Informuj mnie na bieżąco. - Zarządził brunet i przeklnął głośno. 

Nie musiał tłumaczyć zbyt dużo swojej żonie, wystarczyło iż powiedział, że babcia jest w szpitalu, a kobieta jak torpeda wleciała do pokoju i spakowała ich rzeczy. Niedługo później Gabriel załatwił samolot i wracali do Londynu. W ciągu tych kilku godzin mężczyzna otrzymał kilka telefonów dotyczących stanu zdrowia jego babci i informacji o tym co dalej lekarze zamierzają robić. Gabriel dobrze wiedział, że nie mogą zrobić zbyt wiele, jedynie przedłużyć, to co nieuniknione i ulżyć jej w cierpieniu, jednak mimo wszystko liczył na cud. W takich sytuacjach człowiek trzyma się kurczowo nadziei, bo jeśli się ją straci, to nie zostanie nic poza strachem, rozgoryczeniem i złością. Nadzieja umiera ostatnia nie bez powodu. 

Nena splotła swoją dłoń i dłoń męża, bo chciała dodać mu otuchy, a wiedziała że słowa nic nie dadzą. Liczy się obecność drugiej osoby i jej czyny. Po powiedzeniu " będzie dobrze " jego babcia nagle nie ozdrowieje, nie poczuje się lepiej, a on nie przestanie martwić, więc bezsensu w ogóle coś takiego mówić. Mogła znać wszystkie języki świata, połączyć je w najpiękniejsze zdania, ale nic z tego nie poprawi sytuacji, mieć nie pomoże poczuć się lepiej. 

 Małżeństwo poleciło kierowcy jechać prosto pod szpital z lotniska, a ich bagaże zawieść do domu. Po za tym żadne z nich w tej sytuacji nie miało głowy do zajmowania się takimi błahostkami. 

- Jak się czujesz babciu? - Zapytał na samym wejściu do sali brunet i kilkoma dużymi krokami znalazł się przy łóżku starszej Pani.

Szpitalny pokój, jak wszędzie był utrzymany w jasnych kolorch i pachniało w nim środkami czystości, choć było widać na pierwszy rzut oka ze różnił się od innych, ten był wynajęty specjalnie dla kobiety, a to oznaczało, że standardy były bardzo wysokie.

 Na metalowym, dużym łóżku leżała starsza Pani, która teraz w niczym nie przypominała tej hardej kobiety, którą uwielbiała Nena. Rosaline wyglądała mizernie, nie miała na sobie makijażu, a piżama była na nią zdecydowanie za duża, jednak nie miała siły nic z tym robić. Kobieta ze śmiercią już dawno się pogodziła, wiedziała że jej czas się kończy, ale ciągle miała problem żeby pogodzić się z tym, że jej ciało było coraz słabsze. Nie bała się śmierci, ale nie chciała umierać jako przykute do łóżka warzywo, jednak w pełni świadome co się dzieję. Rosaline bała się być zależna od innych, nawet jeśli już witała się że stwórca.

- Jeszcze się trochę ze mną pomęczycie. - Stwierdziła staruszka i uśmiechnęła się szeroko. - Możecie mnie zostawić z moim wnukiem. - Spojrzała na starsze małżeństwo Mullinsów i żonę swojego wnuka. Cała trójka w milczeniu opuściła salę i posłusznie zajęli miejsca na siedzeniach w korytarzu. 

- Wiem, że masz kontrakt z Nena. - Wypaliła starsza kobieta, kompletnie zaskakując swojego wnuka. - Wiem, że chciałeś żebym była szczęśliwa, ale nie musisz tego robić. Nie marnuj życia z kimś kogo nie kochasz. - Gabriel otworzył usta, ale jego babcia go wyprzedziła. - Ono jest zbyt krótkie, a ja chce żebyś przeżył je szczęśliwie. 

Brunet uśmiechnął się szeroko, uklękł przy jej łóżku i złapał babcię za rękę. Chwilę zastanawiał się co ma jej powiedzieć, tym bardziej że starsza pani go zaskoczyła. Zdziwił się nawet, że wcześniej nie dostał patelnią po głowie za pomysł z kontraktem, ale to było już nie ważne. 

- Kocham ją babciu..naprawdę ją kocham. - Wziął wdech, bo poczuł się dziwnie mówiąc to starszej kobiecie. Co innego mówić to samej zainteresowanej, a co innego przyznawać się do tego babci. - Kontraktu już nie ma... chcemy być razem. - Kobieta delikatnie się uśmiechnęła, ale słuchała uważnie co mówił jej wnuk. - a teraz UWAGA nie umżyj na zawał... ale chce mieć z nią dzieci i te wszystkie inne pierdoły, o których mi mówiłaś. 

- No to zaczeliście od dupy strony. - Podsumowała kobieta, na co Gabriel wybuchł gromkim śmiechem. 

- Tylko nic mamie nie mów, bo mi żyć przez następne dwadzieścia lat nie da. 

- Zwariowaleś?! Ja chce umrzeć w spokoju. - Oznajmiła staruszka i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Ten kontrakt to był najgłupszy pomysł na jaki wpadłeś. - Dodała po chwili.

- Najlepszy babciu, najlepszy... Inaczej nie poznał bym Neny. 


***

Staram się dodawać rozdziały w miarę regularnie, ale bywa różnie. Dzisiaj się uparłam, że skończę rozdział i chyba przesadziłam z kofeiną - redbull i 4 kawy od 6 rano to zdecydowanie za dużo, ale za to jest rozdział. Jak nie zacznę chodzić po ścianach, albo nie umrę na przedawkowanie kofeiny to będzie dobrze. 

Ps - pozdrawiam z sufitu, bo mnie z butów wystrzeliło 😂🙈

Wasza walnęta autorka 😘



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top