23. Dzień przed

Dzień po ataku, Nena obudziła się dość wcześnie i o dziwo jej fałszywy narzeczony siedział już w kuchni i nad czymś pracował, mocno skupiając się na ekranie laptopa. 

Wieczór i noc była ciężka, założono jej kilka szwów, a kiedy cały szok opuścił jej ciało, zdała sobie sprawę, że ciężko i z bólem może robić najprostsze czynności. Najgorsze było to, że to jej prawa ręka ucierpiała. Oczywiście nie była to największa tragedia na świecie, ale kobieta czuła się strasznie, nie mogąc nawet trzymać kubka w dłoni. Starała się używać lewej kończyny, ale szło jej to jak krew z nosa. 

- Hej. - przywitał ja z uśmiechem, ale widziała też ten wzrok pełny politowania. - chcesz coś jeść, zaraz będzie Beth, ale mogę zrobić jakąś jajecznicę, albo kanapki... - Kontynuował z przejęciem. Dziewczyna słuchała, go w milczeniu, ale jego zachowanie było co najmniej dziwne, co sprawiało, że szatynka czuła się nieswojo.  - A może naleśniki, mamy syrop klonowy, owoce i... 

- Gabriel... - Przerwała mu Jordan szybko. - Ja zostałam ranna w rękę, ale Ty  za to zachowujesz się jakbyś miał uraz mózgu. Jesteś pewien, że nikt nie jebnął Cię czymś w głowę? - Ironizowała, choć tak naprawdę doceniała jego starania. 

Mullins w szpitalu i po powrocie, cały czas się nią zajmował. Tylko, że jego zachowanie sprawiało, że Nena czuła się jeszcze gorzej. Kilka razy ja przepraszał, ale przecież to nie była jego wina i litowanie się nad nią wcale nie pomagało, wręcz złościło kobiete. 

- Bardzo śmieszne. - Skrzywił się nieznacznie. 

Nena podeszła do ekspresu z kawą, ale zanim zdążyła wyciągnąć kubek z szafki, fałszywy narzeczony ją uprzedził. Lekko ją popchnął w stronę wyspy kuchennej i krzesełka, a sam zabrał się, za robienie kawy dla kobiety. Jordan westchnęła ciężko i skrzyżowała ręce na ramionach, po czym spiorunowała bruneta wzrokiem. 

- Przestań! - Fuknęła. Kiedy Mullins odwrócił się w jej stronę, ta zabrała mu kubek i odstawiła obok na blat. - Nie musisz się nad mną trząść, jakbym była z porcelany. Dam sobie RADĘ. - Specjalnie zaznaczyła ostatnie zdanie, żeby trafiło to do mózgu Gabriela. 

Mężczyzna postanowił posłuchać się swojej przyszłej żony i z rozbawieniem oglądał, nieporadne ruchy kobiety. Usilnie chciała być niezależna, jakgdyby od tego zależało jej życie, choć sama doskonale wiedziała, że rana na dłoń i jest dość poważna i przez przynajmniej tydzień powinna ją oszczędzać.

 Gabriel od wczoraj skakał koło Neny, jak głupi, ale czuł się winny. Gdyby wcześniej coś zauważył, albo gdyby chociaż wczoraj rano, zadzwonił do Evansa - wszystko mogło skończyć się inaczej. Czuł się okropnie, a zwłaszcza po tym, jak po napadzie dotarł na miejsce i znalazł tam roztrzęsioną Jordan, która przez pierwsze dwie godziny była w niego wszczepiona, jak mała małpka. Po za tym nie chciał nawet myśleć co mogło się stać, gdyby szatynka nie była na tyle trzeźwo myśląca, kiedy zaczepiła ją Cynthia. 

- Teraz mogę Ci pomóc? Czy dalej wszystko będziesz robić "siama"? - Zapytał, z szerokim uśmiechem kiedy dziewczyna próbowała kroić pomidora do kanapki lewą ręką. Jednak warzywo co chwilę jej gdzieś uciekało, cięcia były bardzo nie wymiarowe i postrzepione, a kobieta niemal wrzeszczała ze złości na swoją nieporadność. 

- Dobra! - Syknęła zła, złapała za kubek z kawą, która udało jej się zrobić i usiadła przy wyspie kuchennej. 

Mullins przygotował, to co zaczęła robić Nena i postawił talerz z jedzeniem przed nią. Wczoraj nie chciał poruszać tematu ślubu, ale dzisiaj był na to ostatni czas, bo jutro miało wszystko się odbyć. To była też ostatnia okazja, żeby odwołać ceremonię, choć on tego nie chciał, to wiedział, że dziewczyna mogła zmienić zdanie. 

- Króliczku... - Zatrzymał się na chwilę, bo nie wiedział, jak ma dobrać słowa. Po za tym spojrzenie tych piwnych tęczówek go trochę rozstroiło. - Jutro ślub, ale jeśli nie chcesz to... 

- Nic nie odwołujemy. - Przerwała mu Jordan, twardo. 

Nie sądziła, aby kilka szwów, to był wystarczający powód do odwoływania wszystkiego w dzień przed. Tak się nie robiło. Po za tym nie po to wczoraj przechodziła tortury w przymierzalni, żeby nie móc się pokazać w tej wymarzonej sukni ślubnej. Kto wie, może to jedyny ślub, jaki kiedykolwiek będzie mieć, więc niech będzie taki, jaki powinien. 

Nie chodziło o to, że miała nadzieję na to, że Gabriel się w niej zakocha, a o to że może już nikt, nigdy nie będzie chciał ją za żonę. Była wybrakowana i zniszczona, wszystkiego się bała i nie wszystkim potrafiła zaufać. 

- Przyznaj, że już nie możesz się doczekać żeby za mnie wyjść. - Zachęcał Mullins, z głupkowatym uśmiechem na twarzy. 

- Chciałbyś. - Prychnęła szatynka i zaczęła jeść swoje śniadanie. 

Brunet chciał coś odpowiedzieć, ale do kuchni weszła gosposia, a za nią starszy Mullins. Narzeczeni byli tak zajęci dokuczaniem sobie, iż nawet nie zauważyli, jak ktoś wszedł do willi. Wszyscy krótko się przywitali, a Samuel od razu przeszedł do rzeczy. 

- Neno, jak się czujesz? 

- Dobrze. Niektóre rzeczy ciężko się robi. Ale przeżyje. - Odpowiedziała spokojnie. 

Co prawda przed oczami miała Cynthie z nożem, ale w gruncie rzeczy nie bała się już tak bardzo. Tajemniczy prześladowca był w areszcie i po tym co zrobiła - nie tylko Nenie, ale i temu mężczyźnie z baru i jego rodzinie - prawdopodobnie wolności szybko nie ujrzy. Oczywiście, kobieta zdawała sobie sprawę, że Evans była chora psychicznie, ale o ile jej było wiadomo mogła trafić do zamkniętego zakładu psychiatrycznego na długie lata. 

- Z tego co się dowiedziałem, Cynthia zaczęła mówić... - Ton głosu i postawa ojca Gabriela, była jak zawsze stanowcza i  neutralna. - Wynajeła jakiegoś podejrzanego typa, żeby was śledził i do wybicia szyby w barze, jednak nie poszło zgodnie z planem. - Wypuścił ciężko powietrze z płuc - Bombe wniosła sama do klubu, ochroniarze ją znali, więc nie było problemu. 

Gabriel był wściekły, kiedy okazało się, że te incydenty o których wiedział to było nic, w porównaniu z tym co działo się naprawdę. Z dowodów jakie do tej pory zebrali, Cynthia miała dużo innych scenariuszy na skrzywdzenie Neny. Nie miała zamiaru odpuścić i nawet umówiła się z kimś, żeby zaraz po ślubie porwał Jordan, ale złość wzięła górę i sama postanowiła pozbyć się jego narzeczonej. Z tego co mówił jego ojciec, nie skończyło by się to dobrze, więc jakimś cudem wczorajszy atak, tak naprawdę uratował króliczka przed czymś gorszym. 

Młody Mullins widział, jak ciało kobiety się spina, a dłonie które ułożyła sobie na kolanach, zaczynają drżeć ze strachu. Brunet instynktownie położył swoją większą dłoń na jej małej i chłodnej, po czym ścisnął chcąc dodać jej otuchy. 

- Co ze ślubem? - Zapytał cicho Samuel swojego syna, tuż przed wyjściem. Nie chciał już męczyć przyszłej synowej, widząc w jakim stanie była. 

- Nena chce wziąć ślub, więc wszystko będzie szło zgodnie z planem. - Gabriel spojrzał w stronę wejścia do kuchni i głośno westchnął. - Myślę, że to nawet lepiej. Nie będzie tyle myślała o tym wszystkim. - Dodał i rozmasował swoje skronie. 

Starszy z mężczyzn poklepał syna po ramieniu i otworzył usta by coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego bardzo szybko. Widział, że jego pierworodny bardzo przejął się sytuacją i widział, jak zależy mu na szatynce, nie było sensu ich odciągać od planowanego ślubu, jeśli to właśnie chcieli zrobić. 

Jordan w tym samym czasie rozmawiała z organizatorami ślubów i dogadywała ostatnie szczegóły. Z racji całego zamieszania w ostatniej chwili trzeba było zmienić miejsce ceremoni i wesela, na posiadłość Państwa Mullinsów. Tam nie było opcji żeby ktoś nieproszony się dostał, albo mógł zrobić jakieś zdjęcia z daleka. Ich dom to istna forteca. Oczywiście zaproponowała to Pani Mullins kilka dni wcześniej i chwała jej za to. 

- Króliczku? - Do kuchni wszedł brunet i uważnie obserwował swoją narzeczoną. Martwił się o nią, bo widział, jak wpłynęła na nią całą tą sytuacja, zresztą tak jak na niego. 

- Właśnie jadą przygotować ogród twoich rodziców do ślubu. - Poinformowała i odłożyła telefon na blat, nawet nie odwracając się do tyłu.

Mullins stanął tuż za dziewczyną, mocno przyciskając swoje ciało do jej i musnął ustami jej kark. Nena czuła, jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka, a ona ma ochotę zacisnąć uda, bo w dole jej podbrzusza zaczął się pojawiać skurcz. 

Duża, ciepła dłoń mężczyzny wylądowała na jej biodrze, nieco się zaciskając. Druga zaś powędrowała pod jej bluzkę, a następnie pod biustonosz, by delikatnie muskać tam jej skórę. Pocałunki, które składał na jej karku i szyi brunet sprawiły, że jęknęła głośno i zapomniała o całym świecie.

- Zdecy...dowanie... - Próbowała coś mówić między sapnięciami. - Musisz... s..ię ogolić. - Powinna czuć dyskomfort, kiedy czuła twardy zarost Gabriela na ciele, ale było wręcz odwrotnie.

Mężczyzna uśmiechnął się do siebie, czując jak ciało Neny na niego reaguję. Ledwo ją dotknął, a ona sapała i jęczała kompletnie mu się poddając, a on lubił mieć władzę, zwłaszcza jeśli chodziło o seks. 

Odwrócił kobietę do do siebie i mocno wpił się w jej usta. Musiał ją poczuć. Być tak blisko niej, jak to możliwe, bo tylko ona mogła ukoić niepokój, który pojawił się w jego wnętrzu. 

Jordan na początku chciała go powstrzymać, bo mieli mnóstwo rzeczy do zrobienia, ale w końcu sama zrozumiała, że tego potrzebowała. Zdrową dłonią złapała mężczyznę za głowę i jeszcze mocniej do siebie przyciągnęła, o ile w ogóle to było możliwe. 

- Sypialnia. Już! - Warknął Mullins i mocno ścisnął pośladek kobiety.

Dwa razy nie musiał powtarzać, bo oboje niemal że biegiem wpadli do sypialni i rzucili się na siebie, jak wygłodniałe zwierzęta. Gabriel popchnął dziewczynę na łóżko, w ciągu kilku chwil ją rozebrał i zaczął całować zachłannie. Jego dłonie błądziły po delikatnym ciele szatynki, a co jakiś czas usta wędrowały w jej strategiczne miejsca. Ssał i lizał, a Jordan jęczała głośno, co jeszcze bardziej go podniecało. 

- Proszę... - Wysapała, już rozgrzana do granic możliwości kobieta. - Wejdź we mnie. 

Brunet nie dał się dłużej prosić, bo już po chwili znalazł się w niej. Najpierw powoli wbijając się w jej wnętrze, a po chwili przyspieszył kiedy usłyszał pierwszy jęk przyjemności kobiety. 

Oboje nie potrzebowali dużo by osiągnąć szczyt, bo byli już mocno podnieceni i spragnieni siebie. Wystarczyło kilka mocniejszych pchnięć by Nena doszła jęcząc imię swojego narzeczonego, a on doszedł chwilę po niej z niemal że warknięciem i złożył mocny pocałunek na jej ustach. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top