17. Wieczór panieński
Gabriel podał numer policji, ale jedyne co udało się ustalić, to to że ktoś dzwonił z budki na jakimś zadupiu, gdzie nawet nie było kamer. Narzeczeni byli pewni, że to ta sama osoba, która zabiła człowieka w barze i podłożyła bombę w klubie. Niby nic się nie rozwiązało, ale kilka rzeczy było pewnych - to nie był nikt kto znał Nene. Absolutnie nikt kogo znała, nie posiadał numeru domowego do willi. Nie były to też dziewczyny od seksu Gabriela, im też nie dawał numeru domowego. Nie wspominając już o przelotnych numerkach w klubach, bo tym kobietom tym bardziej nie podawał żadnych informacji na swój temat.
Musiał to być ktoś, kto był blisko mężczyzny, ale nie na tyle by wiedzieć, że ślub jest fałszywy. Z drugiej strony nikt taki nie przychodził mężczyźnie do głowy, przecież nikt z jego rodziny nie robił by takich cyrków, ani tym bardziej nikt z jego znajomych.
- Podsumowując... Ktoś sobie zabił człowieka, próbował zabić jeszcze więcej, zna prywatne numery telefonów i prawdopodobnie wie gdzie mieszkasz... - Zaczęła wymieniać zła Nena. - Ale policja tej osoby nie może namierzyć. - Westchnęła ciężko. - Po prostu świetnie! - Oburzyła się.
Prawdę mówiąc była trochę przestraszona od wczorajszego telefonu i obawiała się wychodzić na zewnątrz. Jednak ślub zbliżał się wielkimi krokami, a jutro miała odebrać swoją kuzynke z lotniska i spotkać się ze znajomą, na przymiarke sukni ślubnej. Nie mogła przecież tego teraz odwołać, choć bardzo chciała.
- Na pewno wszystko się wyjaśni. - Pocieszał ja Mullins. - Jeśli będziesz chciała gdzieś wyjść, możesz wziąć ze sobą jednego z ochroniarzy. - Poinformował, licząc ze to trochę pomoże dziewczynie.
Nena chciała powiedzieć, że to nie rozwiązuje problemu, ale wtedy rozdzwonił się domofon. Szatynka od razu się spieła, bo w głowie miała już czarny scenariusz, gdzie na końcu oboje umierają zadźgani nożem. Gabriel widząc przerażoną minę Jordan, postanowił sam podejść do głośnika i spojrzeć na kamerę.
Kobieta stała w tym samym miejscu, biorąc głębokie wdechy, a kiedy mężczyzna wrócił spojrzała na niego pytająco.
- Grace i Melissa do Ciebie.
Szatynka patrzyła n niego dziwnie, bo przecież miały spotkać się jutro. Melissa miała przyjechać jutro, więc jakim cudem znajdowała się tutaj? Skąd miała adres? W głowie po raz kolejny zapaliła jej się czerwona lampka, ale kiedy podeszła do drzwi i spojrzała przez judasza, jej obawy zniknęły. Sekundę po otwarciu drzwi Melissa Jordan rzuciła się w jej ramiona. Kiedy największą wariatka jaką znała Nena się uspokoiła, dopiero mogła przywitać się z Grace, swoją przyjaciółką.
Melissa była starsza od Neny od jakieś trzy lata, ale jako że miała dwóch braci, a od strony jej matki nie było dziewczyn w podobnym wieku, to bardzo się zżyła z kuzynką. To ona wprowadzała młodą Jordan w imprezowe życie.
Melissa choć była siostrą stryjeczną przyszłej panny młodej, to wszystko w ich wyglądzie się różniło. Starsza dziewczyna była naturalną jasną blondynką, o błękitnych oczach, była nieco wyższa i szczuplejsza niż Nena, dlatego nie zdziwiło to nikogo, jak zaczęła pojawiać się na okładkach popularnych gazet. Kiedyś nie myślała o modelingu, ale gdy nadarzyła się okazja Melissa ją wykorzystała.
Grace Louise była starsza o osiem lat od Neny, znała ją trzy lata i to była jedyną osobą z po za rodziny, która znała przeszłość młodej Jordan. Grace była niską, drobną kobietą o azjatyckich rysach twarzy, a to dzięki swojej matce, która pochodziła z Hong Kongu. To właśnie dla Louise Nena pracowała dość długo, bo wraz z mężem posiadała kręgielnie i centrum zabaw dla dzieci. Nie był to nie wiadomo, jak dochodowy biznes, ale nie narzekała.
- Co wy tu robicie? - Zaczęła wypytywać jeszcze w szoku młodsza Jordan. - Miałaś być dopiero jutro? W ogóle skąd macie adres?
- I miałabym ominąć wieczór panieński, mojej jedynej kuzynki?! - Prychnęła blondynka. - A po za tym nie musiałam długo prosić twojej matki.
Melissa weszła pierwsza i zaczęła się rozglądać. Zagwizdała kilka razy, a kiedy zobaczyła Gabriela, który wyszedł zaś rogu się przywitać niemal zemdlała.
- O matko! To jest ten Gabriel cipko-mierz?! - Zapytała Neny dużo głośniej niż powinna.Szatynka zalała się czerwienią, słysząc TAJNE przezwisko, które nadała mu kilka tygodni wcześniej, kiedy rozmawiała z kuzynką przez telefon. - Jezusie! Wcale się nie dziwię!
Mullins spoglądał to na Nene, to na jej kuzynke z uniesioną jedną brwią. On wymyślił swojej narzeczonej fajną, miłą ksywkę, a ona nazwała go cipko-mierzem... To było... Nie, nie miał nawet słów by to określić.
- Melissa! - Upomniała ją najmłodsza z kobiet i posłała swojemu narzeczonemu, przepraszające spojrzenie. Miała nadzieję, że w tym momencie wygląda, jak pieprzowy kot ze Shreka, bo jeśli nie to coś czuła, że odbije się to na niej bardzo mocno.
- No co?! Cholera jasna, sama bym za niego wyszła i to za darmo! - Kontynuowała Mel, zdaniem Neny zbyt entuzjastycznie.
Szatynka przewróciła oczami, kiedy uśmiech Mullinsa się poszerzył, a jego ego urosło do niebotycznych rozmiarów. Brunet był widocznie zadowolony ze słów kuzynki swojej narzeczonej i co chwilę posyłał jej spojrzenia typu "widzisz jakie masz szczęście". Teraz będzie się puszył, jak jakiś kogut - pomyślała kobieta.
- Jezu! Nie mów nic więcej, bo nie zmieścimy się wszyscy razem w willi, razem z jego ego. - Prychnęła głośno przyszła Pani Mullins.
Grace przyglądała się całej scenie z boku i zaczęła cicho chichotać. Wyglądało na to, że relacja jej przyjaciółki z fałszywym narzeczonym nie była zła, wręcz przeciwnie. Zaczęła się obawiać o nią, kiedy w wiadomościach zahuczało od tragedii w jednym z barow i z całym zamieszaniem odnośnie ich związku - jak widać nie potrzebnie.
- Zbieraj się! - Zarządziła w końcu Melissa.
- Gdzie? - Nena już się bała tego co wymyśliła. Wszystkie pojebane akcje na imprezach albo były przez nią, albo do tego namówiła innych, a miała dar przekonywania, zwłaszcza jak było się pod wpływem.
- Wieczór panieński! Nie pozwolę Ci tego ominąć, nawet jak to fałszywy ślub. - Oświadczyła blondynka. - Pójdę tylko po bagaż.
- O Boże... - Wydusiła młoda Jordan. - Jak źle jest? - Zapytała przyjaciółki, kiedy jej kuzynka wyszła na zewnątrz.
- Ma balony w kształcie penisów, penisową koronę, szarfe z napisem "ostatnia szansa, na zamoczenie w mojej szparce" i wynajeła pokój VIP w jakimś klubie... - Wymieniała Grace, a Nena powoli zmieniała się w buraka. Zwłaszcza po tym, jak spojrzała na Gabriela, który miał dziwny wyraz twarzy. - Więcej nie chciała powiedzieć. - Dodała po chwili, a Nena poczuła jak zalewają ją zimne poty.
Kobiety zaszyły się w pokoju narzeczonej, żeby przygotować się na zbliżający się wieczór. Melissa zdążyła otworzyć wino i nalać każdej po kieliszku - uważała że najważniejsze to iść na imprezę w dobrym humorze, a jej mała kuzynka była bardzo spięta.
W tym samym czasie Gabriel oznajmił, że leci do klubu na wieczór kawalerski, który wcześniej miał zamiar odłożyć, ale skoro Nena idzie, to on też pójdzie.
Po tym jak Melissa wymusiła na młodszej kuzynce przebranie się w najbardziej kurewską sukienkę i pomalowaniu jej, kobiety mogły wyjść. Oczywiście starsza Jordan była głową całej operacji, ale za cholerę nie chciała nic powiedzieć reszcie. Nena wsiadła do taksówki pełna obaw o nie dość że blondynka założyła jej szarfe, to jeszcze odbudową koronę, a gdyby tego było mało wylądowały w klubie ze striptizem. Tak, były tam kobiety i mężczyźni - do wyboru, do koloru.
- Jesteś nienormalna! - Fuknęła szatynka, do swojej kuzynki.
- Dlatego tylko ze mną są zajebiste imprezy! - Odpyskowała jej.
Pokój który im przeznaczono, nie był duży ale miał stolik z kanapami, kawałek parkietu, a nawet rurę na której prawdopodobnie tańczyły striptizerki. Wystrój był dość chlodny, utrzymany w stonowanych kolorach, ale za to można było ustawiać światła według uznania, co było na plus.
Kobiety najpierw zaczęły od wypicia kilku szotów alkoholu, później chwilę rozmawiały, a kilka drinków później Melissa wiła się na rurze w pokoju niczym wąż. Młoda Jordan klaskała i śmiała się głośno, było jasne, że jest już lekko wstawiona.
W tym samym czasie Grace wyszła do toalety i nawet o tym nie wiedząc, została zauważona przez Gabriela. Jego znajomi nie musieli go namawiać zbyt długo, by udać się do tego klubu z oczywistych względów. Jednak Mullins widząc przyjaciółkę Neny poczuł się dziwnie nieswojo. Nie mógł sobie wyobrazić jej w tym miejscu, macającą jakiegoś rozbierającego się mężczyznę... Na samą myśl coś się w nim gotowało.
Jego króliczek i jakiś kutas? Nie! Nie mógł do tego dopuścić.
Właściciel był jego znajomym, a on już wpadł na pewien pomysł. Niezbyt trzeźwy pomysł, ale chodziło o efekt.
W pokoju obok kuzynki wypiły po drinku i zaczęły rozmawiać.
- Przeleciałaś go? - Wypliła nagle Melissa, na co Nena niemal się zakrztusiła. - Po twojej reakcji widzę, że nie. - Podsumowała.
- To jest tylko kontrakt, nic więcej. - Tłumaczyła nerwowo szatynka. - Po za tym, po tej sytuacji... Ja nie...
- Moim zdaniem powinnaś wypić ze dwa szoty i iść na całość. Gabriel jest przystojny, macie wziąć ślub. Komu jak nie własnemu mężowi powinnaś dać dupy?
Bezpośredniość blondynki powinna być karana, ale było coś w jej słowach. Tyle lat Nena bała się wszystkiego, co wiązało się z pewną granicą intymności, a może to właśnie teraz powinna się przemóc, albo chociaż spróbować? Może dlatego, że czuje się przy Mullinsie swobodnie, uda jej się wyleczyć z tego strachu, albo chociaż dojść dalej niż pocałunki.
- Kurwa! - Krzyknęła szatynka i wypiła połowę drinka na raz, po czym głośno odstawiła szklanke. - Zrobię to! Ale jak później będzie dziwnie, to będę Cię nienawidzić. - Oznajmiła twardo młoda Jordan.
- Tak!!! Rzuć się na niego jak lwica na mięcho! - Piszczała głośno starsza Jordan.
- Kto, co? - Zapytała Grace, jak tylko weszła do pokoju i usłyszała piski dziewczyn.
- Nena wyrucha Gabriela! - Klasnęła w dłonie niebieskooka, bardzo dumna że swojej młodsze kuzynki.
- Aha.
***
Ciekawi co wymyślił Gabriel? 🤔
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top