14. Bomba
Narzeczeni przez następne dwa tygodnie nie opuszczali pierwszych stron gazet. Po wystąpieniu na konferencji, wszystko wybuchło z takim impetem, o jakim nikt nawet nie śmiał pomyśleć. Niektóre brukowce zrobiły z ich związku temat roku i kiedy nadarzała się okazja, pisali o tym gdzie się dało.
Gabriel był do tego przyzwyczajony, w końcu jego ojciec był sławnym prawnikiem, matka dziedziczką fortuny - ich życie zawsze ciekawiło świat. A teraz kiedy okazało się że młody multi miliarder zamierza się ożenić, było oczywiste że ludzie oszaleją. Chciał uchronić Nene przed tym, dlatego wszyscy milczeli co do ich ślubu, ale jak widać nie zawsze wszystko idzie po myśli.
Nena była przerażona tym co się działo. Jej zdjęcia obiegły cały kraj, jak nie i świat. Zaczęła być zaczepiana na ulicy, a kilka razy przyłapała dziennikarzy na robieniu jej zdjęć z ukrycia. To wszystko przytoczyło ją do tego stopnia, że z willi Gabriela wychodziła tylko kiedy to było niezbędne.
- Zbieraj się. Masz godzinę. - Oznajmił mężczyzna kiedy Nena kończyła właśnie swój posiłek. Szatynka spojrzała na niego pytająco, on westchnął głośno. - Mowiłem ci kilka dni temu, że mama organizuje przyjęcie.
- A ja powiedziałam, że nie pójdę.
- Masz godzinę, albo zaciągane Cię tam w tych dresach. - Odpowiedział z chytrym uśmiechem. Wiedział, że to podziała, bo kobieta zdawała sobie sprawę z tego, że Mullins był w stanie to zrobić.
- Dobra! - Fuknęła na niego i zmarszczyła brwi.
Gabriel za każdym razem kiedy widział Nene wkurzoną - tak jak w tym momencie - miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Była urocza gdy się złościła.
Mężczyzna sam poszedł wziąć szybki prysznic i ubrać się w garnitur - nie był fanem tego stroju, ale czasami sytuacja tego wymagała. Jemu cały proces zajął nie dłużej niż dwadzieścia minut, ale kobieta zaskoczyła go wychodząc ze swojego pokoju po kolejnych dwudziestu minutach. Jak zawsze wyglądała świetnie, a jego przyjaciel w spodniach obudził się do życia. W tamtej chwili zdał sobie sprawę, że już od dawna nie uprawiał seksu. Nic, zero... Nawet nikt mu nie obciagnął, a to był chyba pierwszy raz od niepamiętnych czasów, ale teraz za dużo się działo i byli na celowniku mediów, więc póki co musi obejść się smakiem.
Jordan ubrała kremową rozkloszowaną sukienkę przed kolano. Na swoje długie, smukłe nogi założyła czerwone szpilki, a w ręce trzymała tego samego koloru kopertowkę. Długie do pasa włosy rozpuściła, co przykłuwało uwagę na wstępie -teraz rzadko spotkało się kobiety z tak długimi włosami. Na twarzy jak zawsze miała delikatny makijaż, który tylko podkreślał jej naturalną urodę.
- Króliczku, jak będziesz patrzeć na mnie jakbyś chciała mnie zabić, to ludzie na pewno nie uwierzą, że mamy wziąć ślub. - Powiedział rozbawiony Gabriel.
- Taki mam plan, tylko zastanawiam się jak najlepiej pozbyć się twojego ciała po morderstwie. - Prychnęła kobieta i ruszyła do wyjścia.
Brunet patrzył się jak kobieta odchodzi i pokiwał tylko głową na boki rozbawiony i ruszył jej śladem.
Dom państwa Mullinsów przypominał pałac, a sam wjazd na posesję zajmował długo, co było zrozumiałe jeśli chcieli się chronić przed wścibskimi oczami. Nena z zainteresowaniem oglądała posesję - były fontanny, piękne kwiaty, rzeźby z roślin i lampy, które były z pewnością zrobione na ich zamówienie.
Gabriel widząc, jak Jordan z zachwytem ogląda wszystko wokoło, uśmiechnął się delikatnie. Czasami kobieta zachowywała się niewinnie niczym dziecko, a w tych czasach ciężko znaleźć takie osoby, zwłaszcza te które skończyły już pełnoletność.
Kiedy zatrzymali się przed wejściem, A Nena zobaczyła ilość zaparkowanych aut, jej serce podskoczyło, a żołądek zatrzymał się gdzieś w jej gardle. Myślała, że będzie kilka najbliższych osób, ale teraz już była pewna że liczba zaproszonych będzie sięgała dużo więcej niż w jej koszmarach. Sama wizja przebywania w tak dużym gronie nieznajomych, sprawiała że dłonie Neny zaczęły widocznie drżeć.
- Nikt Cię tam nie zje. - Powiedział rozbawiony mężczyzna, widząc na twarzy Neny czyste przerażenie. - Trzymaj się mnie, a wszystko będzie ok. - Dodał i puścił oczko w stronę kobiety.
Dziewczyna pokiwała głową niepewnie i otworzyła drzwi, by móc zmierzyć się z tym piekielnym przyjęciem i wszystkimi demonami, które kryły się w mroku.
Na ogrodzie zostały rozstawione stoły, dookoła małej sceny i parkietu, na którym można było tańczyć do spokojnej muzyki klasycznej. Między gośćmi dziewczyna dojrzała też kelnerów, którzy roznosili drinki lub przekąski, mimo że stoły dla gości aż uginały się od stojących na nich potraw. Iście filmowy widok, do którego nie była przyzwyczajona, ale starała się jak tylko mogła żeby nie ośmieszyć się przed tymi wszystkimi ludźmi.
Kiedy tylko podeszli bliżej stołów, goście zaczęli do nich podchodzić i się witać. Gabriel starał się wyjaśnić kobiecie, jakie relacje łączyły go z tymi osobami, wspominał też ich imiona, ale kobieta już po chwili się pogubiła. W ogóle w całej tej sytuacji czuła się, jak dziecko pozostawione samo w ogromnym centrum handlowym - kiedyś jej się to zdarzyło, ale nie wspomina tego za dobrze. Zapamiętała jedyne ważniejsze osoby, jak kuzynkę Gabriela i jej męża, jego wuja od strony matki i cioteczną siostrę jego babki - tej która już nie żyła. Po pół godzinie, miała nadzieje, że Mullins nie ma jednak zbyt dużej rodziny, bo jeśli tak, to będzie musiała sobie kupić jakiś notes. Wklejać tam będzie zdjęcia ludzi i podpisywać, żeby następnym razem nie palnąć niczego głupiego.
- Gabriel! - Zanim para zdążyła zareagować, na szyi mężczyzny zawisła młoda dziewczyna.
Kobieta miała czarne, falowane włosy za ramiona, mały prosty nos i ładne pełne usta, pomalowane czerwoną szminką. Ubrała się w krótką, krwiście czerwoną sukienkę - zdecydowanie zbyt ''odważną'' według Neny, bo na oko dziewczyna była młodsza od niej, a po za tym przyjęcie w domu Państwa Mullinsów z pewnością nie było odpowiednią okazja na taki strój.
- Cynthia, dawno cię nie widziałem. - Odpowiedział spokojnie i spojrzał na Nene. Widział irytacje w jej spojrzeniu, dlatego szybko odsunął od siebie dziewczynę i odchrząknął głośno. - To moja narzeczona Nena.
Brunetka zmierzyła Jordan wzrokiem i uśmiechnęła się, ale już na pierwszy rzut oka widać było, jak bardzo stara się nie syknąć z niezadowolenia. Fałszywa narzeczona w duchu zaśmiała się bez krzty radości - przecież mogła się spodziewać, że nawet na takim przyjęciu spotka kogoś z kim łączyło coś Gabriela. On nie miał za grosz przyzwoitości.
- A więc to prawda... - Zaczęła młoda dziewczyna i spojrzała smutno na młodego Mullinsa. - A przecież to mi obiecałeś ślub.
W tym momencie mina Neny zrzedła, o ile jeszcze chwilę temu starała się trzymać fason, tak teraz już nie mogła. Spodziewała się wszystkiego, ale nie że spotka ex narzeczoną bruneta i to jeszcze w takich okolicznościach. Jordan nie była pewna co powinna zrobić, odejść, powiedzieć coś? Jednego była pewna - Gabriel w domu będzie jej się tłumaczył, jak na spowiedzi, bo jeśli nie to zarobi czymś ciężkim w ten pusty łeb.
- Cynthio miałaś wtedy jakieś pięć lat i strasznie męczyłaś Gabriela, żeby ci to obiecał. - Nena za plecami usłyszała przyjemny męski głos, więc odwróciła się w tamtą stronę. - Harry Evans. - Nieznajomy podał dłoń szatynce, czekając na jej ruch.
Harry był wysokim mężczyzną, w średnim wieku z lekko siwiejącymi włosami i zadbaną brodą. Jak wszyscy mężczyźni na tym przyjęciu ubrany był w dopasowany garnitur za tysiące funtów, a fakt że dostał zaproszenie znaczył, że stać go było na dużo więcej niż drogi garnitur.
- Jestem ojcem tej młodej damy. - Wyjaśnił, zaraz po tym jak uścisnął dłoń narzeczonej Gabriela. - Miło cię w końcu poznać. - Posłał delikatny uśmiech w kierunku pary. - A teraz wybaczcie, ale musze porwać Cynthię na moment.
Kiedy ojciec z córką odchodzili, Nena wyraźnie mogła dostrzec, jak dziewczyna posłała w jej stronę groźne spojrzenie - szatynka nie bała się, ale z pewnością przyjęła to jako ostrzeżenie.
Oh, jak nudne by było życie, gdyby znowu, jakaś kobieta nie próbowała jej zabić spojrzeniem przez tą męską prostytutkę koło niej.
- Jest tu jeszcze jakaś kobieta, która będzie próbowała mnie zabić wzrokiem? - Zapytała cicho szatynka, swojego narzeczonego i uśmiechała się sztucznie do mijanych ludzi. Wolała się przygotować na to co może ją czekać.
- Akurat z Cynthią mnie nic nie łączyło... - Zaczął wyjaśniać szybko mężczyzna, domyślając się do czego zmierza Jordan. - Są dla mnie, jak rodzina.
Reszta przyjęcia minęła spokojnie, choć Nena cały czas czuła na sobie wściekłe spojrzenie młodej dziewczyny, która jak na złość siedziała nie dalej niż kilka metrów od niej. Jordan powinna już była do tego przywyknąć, bo gdzie tylko nie zjawiła się z Gabrielem, tam jakaś kobieta mordowała ją w myślach, co było widoczne na ich twarzach, ale tym razem kobieta poczuła, jak zimny dreszcz przeszedł przez jej ciało. Cynthia była inna, coś w niej nie pozwalało fałszywej narzeczonej się uspokoić, a może to tylko wyobraźnia kobiety, jednak nie zamierzała tego ignorować. Musiała omijać brunetkę i starać się jej nigdy więcej nie spotkać na swojej drodze.
- Czy Cynthia nie wydawała ci się być dziwna? - Zapytała w końcu Nena, kiedy wsiadała do samochodu Gabriela.
- Znam ją od dziecka, zawsze była dość... - Zaczął Gabriel, ale zamilkł na chwilę starając się dobrać odpowiednie słowo.
- Mroczna? Upiorna? - Podsunęła kobieta, na co Mullins zaśmiał się pod nosem i pokiwał głową na boki niedowierzając, jakie skojarzenia miała jego fałszywa narzeczona.
- Ekspresyjna. - Dokończył. - A ty boisz się własnego cienia, więc nie dziwię się, że Cynthia wywarła na tobie takie wrażenie. - Zaśmiał się pod nosem. - Ale nie martw się, jest nie groźna.
Obyś miał racje - pomyślała Nena, ale nie miała odwagi powiedzieć tego na głos. Gabriel i tak już miał ją za wariatkę.
Do willi Mullinsa dojechali w ciszy, każde z nich pogrążyło się w swoich myślach, a po za tym dodatkowo byli wykończeni po przyjęciu. Niby nie musieli nic takiego robić, ale granie przed ludźmi było zdecydowanie zbyt wyczerpujące i jedynie o czym marzyła para, to kąpiel, łóżko i sen. Jutro muszą być na pełnych obrotach, bo ślub miał odbyć się za kilka dni, a musieli jeszcze kupić suknie ślubną i garnitur, choć zapewne to z tym pierwszym będzie większy problem. Jordan nawet umówiła się ze znajomą i kuzynką, która specjalnie dla niej miała przyjechać ze słonecznej Hiszpanii do ponurej, deszczowej Anglii. To się nazywa poświęcenie - a przynajmniej według Neny.
Brunet zaparkował pod domem, ale wtedy jego telefon się rozdzwonił.
- Halo? - Zapytał zaraz po odebraniu połączenia. - Co? - Mruknął zdziwiony. Kurwa! Dobra, zaraz tam będę. - I rozłączył się po chwili, mocno zdenerwowany.
- Coś się stało? - Nena wysiadła szybko z auta i spojrzała na fałszywego narzeczonego.
- Ktoś zadzwonił na policje i powiedział, że w klubie jest bomba. - Gabriel przeczesał dłonią włosy i przeklął pod nosem jeszcze kilka razy.
Miał nadzieje, że to głupi żart, ale nie raz w Londynie dochodziło do podkładania bomby, więc zagrożenie było realne - tym bardziej w tłocznym klubie. Jeśli jakiś psychol chciał naprawdę wywołać zamieszanie i zabić większą ilość osób, to klub pełny ludzi był idealny.
- Jechać z tobą? - Zapytała kobieta.
- Zostań tutaj. Tu jest bezpieczniej. - Rozkazał. Wsiadł do auta i odjechał niemal że z piskiem opon.
Szatynka jeszcze chwilę patrzyła w stronę w którą odjechał Gabriel i zaczęła pocierać dłońmi ramiona, by dodać sobie trochę otuchy. Skłamałaby gdyby powiedziała, że ta informacja wcale ją nie przestraszyła. Miała wrażenie, że to ta sama osoba, która wybiła szybę w barze - już raz zabiła człowieka, ale czy była zdolna zabić dużo więcej osób, po to tylko żeby odwołać ich ślub?
Oby to był tylko głupi żart.
***
Prawdziwa bomba, czy głupi żart - jak myślicie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top