10. Nielegalna przeszłość

Późnym rankiem Rosaline Mullins znalazła narzeczonych w salonie. Nena zasnęła wtulona w Gabriela, a ten mocno ją obejmował, jakby przez sen czuwał, żeby nie spadła z sofy. Nie mógł jednak tego robić świadomie, bo słychać było jego pochrapywanie, które młodej kobiecie, pogrążonej we śnie wcale nie przeszkadzało. 

Starsza kobieta uśmiechnęła się pod nosem i skierowała się w stronę kuchni, gdzie znalazła gosposie, która pracowała dla jej wnuka. Kobiety zamieniły kilka słów, ale gosposia stwierdziła, że ma mnóstwo pracy i zostawiła Panią Mullins samą. Wydawało jej się to dziwne, bo kobieta zwykle lubiła z nią rozmawiać, ale nie przywiązywała do tego zbyt dużej uwagi, bo w jej głowie wciąż krążył widok z salonu. Wyglądało na to, że tym razem, jej wnuk wcale nie kombinował i im więcej czasu spędzała z młodymi tym bardziej to widziała. Rosaline postanowiła zostać tylko jeden dzień u Gabriela i wrócić do siebie, nie miała zamiaru psuć młodym najlepszego okresu w ich związku. Wszystko wskazywało na to, że młodzi naprawdę chcą wziąć ślub, choć do niedawna nic nie wskazywało na to, że je j wnuk będzie to tego zdolny. 

- Babciu? - Gabriel stanął w kuchni, jeszcze zaspany i mocno rozczochrany, mimo to na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. - Dlaczego mnie nie obudziłaś? 

- A do czego Ty mi jesteś potrzebny? - Zapytała kobieta unosząc jedną brew do góry i popijając swoją ulubioną czarną kawę. - Nena jeszcze śpi? - Zapytała w końcu kobieta, bo dłuższej chwili milczenia. 

- Tak. Ona... Zwykle w nocy nie śpi. - Wyjaśnił Mullins. 

Nie chciał mówić za dużo, ale babcia słysząc jego ostrożny ton, podłpała temat i nie zamierzała odpuszczać. Chciała wiedzieć wszystko o narzeczeonej swojego wnuka, skoro mia la w końcu też należeć do ich rodziny. 

- Dlaczego? Pewnie śpi do południa, a później spać w nocy nie może. Wy młodzi...

- Nie wiem dokładnie dlaczego, ale wiem że panicznie boi się nocy i nie zmruży oka dopóki nie zacznie świtać. - Przerwał jej mężczyzna. Nie musiał bronić Neny, bo to była błahostka, ale czuł się w obowiązku wstawić się za nią - choć babcia i tak, nie robiła by z tego powodu afery. 

- Gabriel! - Z salonu dobiegł go głośny krzyk Neny. - Dlaczego wyłączyłeś budzik?! Spóźnimy się!

Zanim mężczyzna zdążył pomyśleć o co chodzi kobiecie, ta wleciała jak torpeda do kuchni, jednocześnie poprawiała swoje włosy i czekała aż zaparzy się kawa. Starsza pani i jej wnuk przyglądali się Nenie uważnie, bo żadne z nich nie miało pojęcia dlaczego dziewczyna się tak śpieszy. 

- Zapomniałeś, prawda? - Zapytała Jordan, bruneta którego wyraz twarzy w tym momencie był "średnio inteligentny ". - Gabriel...- Jęknęła sfrustrowana i pacneła mężczyznę w głowę, kiedy ten wzruszył ramionami. - Spotkanie z organizatorami. Ślub. Coś Ci to mówi? - Zapytała i wzięła kilka łyków gorącej kawy. Wolała mieć poparzony język, niż iść gdzieś bez odpowiedniej dawki kofeiny. 

- To dzisiaj?! 

- Nie kurwa, wczoraj. - Młoda kobieta prychnęła i przewróciła oczami . 

- Króliczku, od kiedy ty przeklinasz? - Zapytał i teatralnie zakrył usta udając zdziwionego. 

- Od kiedy z Tobą jestem. - Fuknęła. - Zbieraj siebie i pomóż babci. Mamy maksymalnie dwadzieścia minut i módl się żeby nie było korków.

W domu zapanował haos, młodzi biegali z kąta w kąt, jednocześnie przebierając się, szorując zęby i zbierając wszystkie potrzebne rzeczy. Udało im się jednak, mimo korków dotrzeć na czas na spotkanie odnośnie ich ślubu. Nena odetchnęła z ulgą dopiero pod biurowcem, w którym miało odbyć się spotkanie i dokładne omówienie szczegółów. Gabriel natomiast, tak jak zawsze zachowywał spokój, co nie umknęło uwadze jego narzeczonej - kobieta zazdrościła mu tego że prawie nigdy się nie stresował, a ona o najmniejsze drobnostki obgryzała skórki paznokci do krwi. 

Kiedy już stali pod budynkiem w którym znajdowało się biuro organizatorów wesel, ktoś zawołał młodą kobietę. Nena odwróciła się, tak jak mężczyzna i starsza kobieta. 

- Rich? - Zapytała zdziwiona. 

Znała Richarda bardzo dobrze, jednak nie spodziewała się to spotkać w centrum Londynu. Trochę się postarzał, ale na jego twarzy widniał ten sam krzywy uśmiech. Jak zwykle był ubrany w skórzaną kurtkę i jeansy, a jego brodą była idealnie przystrzyżona. 

- Nena...- Zaczął, ale spojrzał na jej towarzyszy, a na jego twarzy widać było zdziwienie. - Gabriel. Pani Mullins...- Ucałował dłoń starszej kobiety i odchrząknął. 

Richard znał Jordan odkąd skończyła szesnaście lat, traktował ją jak młodszą siostrę, a jej umiejętności sprawiły, że przez jakiś czas był też jej nauczycielem. Dziewczyna zniknęła z dnia na dzień, a on już nigdy więcej nie poznał kobiety, która umiała tak się ścigać. Nena była kobietą z jajami i każdy nielegalny wyścig wygrywała, nawet nie mrugając. Słyszał plotki, ale nigdy do końca nie wierzył w to, że wszystko sobie wymyśliła, jak miał być szczery to dałby sobie rękę uciąć, że mówiła prawdę. 

Rodzinę Gabriela, jak i jego samego poznał przez swojego ojca, nie była to jakaś zażyła relacja, ale starszy Mullins kiedyś bronił jego ojca na sali sądowej i tak, jak można było się spodziewać wszystko się dobrze zakończyło. Czasami widzieli się na większych imprezach, ale ich kontakt można było zaliczyć do przelotnych znajomości. Nie rozumiał jednak co Nena robiła z Mullinsami i co stało się z jej poprzednim wyglądem "niegrzecznej dziewczyny".

- Miło Cię zobaczyć całą. - Zaczął, uważnie dobierając słowa. Nie był pewien co do okoliczności spotkania, a i nie chciał czegoś popsuć. 

- Ciebie też buraku. - Odpowiedziała i oboje uśmiechnęli się szeroko. Jordan nazywała mężczyznę burakiem, zawsze kiedy się widzieli, tą ksywkę nadała mu po jakimś miesiącu znajomości. 

- Co tu robicie? - Zapytał. 

- Rozmawiamy z burakiem. - Prychnęła kobieta.

Gabriel przysłuchiwał się ich krótkiej wymianie zdań i poczuł, że musi się wtrącić, bo wcale nie podobało mi się, że Nena tak otwarcie rozmawia z Richardem Torezem. 

- Mamy spotkanie z organizatorami ślubów. - Odpowiedział twardo, uważnie obserwując mężczyznę. 

- Ślub? Gratulacje speedy. - Torez był zdziwiony, ale też jego mała "speedy" dorosła i zaczęła żyć własnym życiem , choć brak takiego talentu był trochę denerwujący. Zauważył też, że jej narzeczony wcale nie cieszy się na jego widok, więc pożegnali się i odszedł, zostawiając nową rodzinę samą. 

- Skąd go znasz? - Mullins wypalił, jak tylko Rich odszedł na tyle daleko by nie usłyszeć. 

- Z przeszłości. - Odpowiedziała obojętnie Nena, choć na jej twarzy wciąż widniał uśmiech. 

Gabriel wiedział, że musi wypytać swoją fałszywą narzeczoną, jak tylko zostaną sami. Richard na pewno nie był kimś z kim Nena normalnie miała by kontakt. Kobieta była wycofana i cicha, zajmowała się rachunkami, a ten koleś był maszyną do zarabiania pieniędzy na nielegalnych wyścigach. Tych dwoje nawet w jednym procencie do siebie nie pasowało. Po za tym to z jaką swobodą Jordan z nim rozmawiała było dziwne, a Mullins czuł się trochę zazdrosny. 

***

Spotkanie poszło po ich myśli i już za miesiąc miał odbyć się ślub. Narzeczeni po długiej rozmowie zgodzili się co do miejsca i ilości osób - dwieście osób i ślub, jak i wesele na ogrodzie w willi.

- Skąd go znasz? - Mullins wparował do pokoju i zaskoczył na nic nieświadomą kobietę. 

Szatynka miała zamiar się przespać, bo ani w nocy, ani w dzień nie było jej to dane, ale widząc poważny wyraz twarzy bruneta, usiadła na łóżku i wpatrywała się w niego z zaciekawieniem. 

- Kogo? - Zapytała zdezorientowana.

- Richarda Toreza. 

- Z przeszłości. - Odpowiedziała obojętnie i ułożyła się wygodnie w łóżku. 

Jordan chciała iść spać, a to przesłuchanie zaczęło ją irytować, przez chwilę pomyślała żeby udawać złe samopoczucie, ale widziała po swoim fałszywym narzeczonym determinację, więc czekała na kolejne pytania. 

- Nena! Nie rób sobie jaj, wiesz kim on jest? - Zapytał mocno zirytowany. 

To nie była jego wina, że martwił się o Nene, teraz była pod jego opieką, a tacy ludzie, jak Rich nie przynoszą nic dobrego dla króliczków, takich jak Nena. Torez miał kontakty z mafią i innymi podejrzanymi ludźmi, a to miało swoje ryzyko - Jordan wcale nie pasowała do tego świata. 

- Chodzi Ci o to, że jest zamieszany w nielegalne wyścigi? 

- Tak, o to chodzi! - Krzyknął, a kobieta w tym samym momencie usiadła na łóżku i zachichotała. 

- Tam go poznałam. - Wyznała, twardo wpatrując się w mężczyznę. Miała już dość tego, że ciągle myślał o niej, jak o zagubionym dziecku. Miała swoje demony, miała przeszłość i jej życie diametralnie się zmieniło, ale nie lubiła kiedy ktoś wmawiał jej, że jest kimś, kim nie jest. 

- Ciekawe. Dzisiaj jest piątek, a wiesz co się dzieje na obrzeżach Londynu? - Zakpił z kobiety, co tylko ją nakręciło. 

- Niech pomyślę... Hmm... Nielegalne wyścigi? - Zapytała ironicznie i prychnęła. - Nie miałeś pukać jakiegoś glonojada? - To jak miła była od razu wkurzyło mężczyznę, ewidentnie się z niego naśmiewała.

- Ubieraj się SPEEDY... - Wysyczał zły. - Dzisiaj trochę się pościgamy. - Odwrócił się na pięcie i miał zamiar wyjść, ale kobieta go zatrzymała.

- A masz jakieś auto do ścigania się, czy lecimy tylko na wygląd? 

Mullins odwrócił się, zgromił wzrokiem kobietę i prychnął. Gabriel miał wszystkie auta jakie można sobie było wyobrazić, a dzisiaj Nena pozna BESTIĘ. 








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top