|16| Szczere Słowa

Jadwiga opadła z westchnieniem na krzesło. Zachybotało się pod jej ciężarem, a ona szybko złapała się za kant stołu. Kolana cicho zaskrzypiały po nagłym uderzeniu stopami w podłogę.

– Szlag – mruknęła pod nosem.

Prawie wypuściła papierosa z ust, ale na szczęście w porę je zacisnęła. Dwójka nastolatków przyglądała jej się z obawą. Roześmiała się na ten widok. Najwidoczniej sądzili, że będą świadkiem jej upadku i szybkiej śmierci. Nie mogła się okłamywać – to już nie ten wiek, kiedy zbieganie ze schodów było jej hobby. Teraz po latach siadania na podwiniętych nogach musiała słono płacić.

Spodziewała się, że w końcu ją odwiedzą. Była niemal pewna, że domyślą się, iż jej mąż mógł maczać palce w zbrodni Borsuk, a z tego, co się dowiedziała, młoda miała w domu ojca policjanta z wyjątkowo długim językiem. Nie byli tak głupi, na jakich wyglądali, ale mimo to bardziej polegała na inteligencji chłopaka. Została wychowana w czasach, kiedy to mężczyźni podbijali świat, a kobiety rodziły dzieci i zajmowały się domem. Nic nie potrafiło zmienić już jej myślenia.

– Zapytacie w końcu czy nie? – warknęła.

Nina nerwowo drgnęła. Nowicka kołysała się na krześle i paliła papierosa. Nie jednego i nie pierwszego, sądząc po niedopałkach w popielniczce. Dopiero teraz zaczęła zauważać pewne znaki życia mężczyzny w tym domu. Szalik na wieszaku przy wejściu. Kolekcja porcelanowych słoników, teraz już zakurzona. Dwa kubki do kawy na stole. Męskie buty w rogu pokoju. Zdjęcie ze ślubu. Nie wiedziała, jak wyglądał jej mąż, ale Jadwigę poznała od razu. Szeroko się uśmiechała i nie miała papierosa w ustach, chyba pierwszy raz, odkąd ją widziała.

– Pani mąż był powiązany z zabójstwem Anieli? – zapytał Dawid.

Dym z papierosa okropnie śmierdział i zaczęło go już kłuć w płucach. Musiał to wytrzymać, bo pewnie to był ostatni raz, kiedy Nowicka chciała z nimi rozmawiać. A już na pewno tak otwarcie.

Kobieta ostentacyjnie wywróciła oczami.

– Brzmi to tak, jakby sam ją zmaltretował. – Zatrzymała się na chwilę. Obrazy sprzed dwudziestu lat nagle wróciły i jawiły się jeszcze straszniej niż zwykle. – On po prostu sprawił, by nikt nie dowiedział się, kto za tym stoi. Ale nie zrobił nic Mateuszowi. Mimo wszystko był dobrym policjantem. Wy tego nie rozumiecie, ale wtedy mieliśmy okropne długi. To było zaraz po ślubie. Trafiła się okazja łatwego i dużego zarobku, więc musieliśmy skorzystać. – Wzruszyła ramionami.

Nina przyglądała się jej przenikliwym spojrzeniem. Co jeśli kobieta kłamała? Nie mogli mieć pewność, że mówiła prawdę, ale coś w jej postawie pozwalało sądzić, że tym razem to robiła. Od początku śledztwa nasłuchali się tyle różnych wersji i kłamstw (choć nie do końca wiedzieli, co było nieprawdą), że zawierzenie Nowickiej wydawało się zaledwie kroplą w całym oceanie.

– Wie pani, kto stoi za zabójstwem Anieli?

Kobieta zapatrzyła się w dom Konradów za oknem. Wydawało się, że nie było mowy o żadnej tragedii. Stał dokładnie tak samo, jak inne na osiedlu i prezentował idealnie przystrzyżony trawnik, a przynajmniej tam, gdzie rosła jakakolwiek trawa.

– Nie, Miłosz nigdy mi o tym nie mówił. Nie chciał, żebym wiedziała, bo to mogło być dla mnie niebezpieczne. Trzymał mnie jak najdalej od tej sprawy. Ale czy mordercę będzie interesowało to, czy faktycznie wiedziałam o jego winie?

Dawidem wstrząsnął dreszcz. Przecież to oznaczało, że Nowicka budziła się każdego dnia i nie wiedziała, czy nie był to jej ostatni. Równie dobrze morderca mógł stać z nożem w ręku nad jej gardłem albo czaić się tuż za drzwiami i czekać na odpowiedni moment.

– Wie pani, co Burski robił w domu Marty? – Nina nie mogą powstrzymać się, by nie zadać tego pytania. Może wydawało się to trochę oczywiste, ale usłyszenie potwierdzenia dobrze by na nią wpłynęło.

Nowicka uśmiechnęła się pod nosem i nawet trochę zaczerwieniła. Próbowała to ukryć, wydmuchując kolejne kłęby dymu.

– Na całe szczęście nie wiedziałam, co dokładnie robili, ale mogę spekulować.

Nina z Dawidem wlepili w nią zaciekawiony wzrok. Nowicka napawała się tym momentem, w którym skupiała całą uwagę na sobie. Tęskniła za czasami szkolnymi, kiedy była najładniejszą dziewczyną i miała adoratorów na pęczki.

– Oczywiście, że miała z nim romans. Nie dość, że siedziała na dupie i nic nie robiła, to jeszcze sprowadzała sobie kochasia do domu. Nie zdziwiłabym się, gdyby Burski w końcu nie wytrzymał i włożył Mateuszowi głowę między ogrodzenie. Takiej ciapy to nie szkoda.

Nina popatrzyła na kobietę z wyrzutem.

– No co? Facet to ma być facet, a nie takie ecie-pecie! Przecież on nic nie widział!

– Albo nie chciał widzieć – mruknął Dawid. – Dlaczego nam pani tego nie powiedziała? Przecież pytaliśmy!

Nowicka zdawała się nie słyszeć pytania. Wpatrywała się z zamyśleniem w okno, a papieros spalił się prawie do pomarańczowej części. Otworzyła usta, a tlący się przedmiot, wypadł na podłogę. Ugasiła go podeszwą pantofla i wrzuciła do popielniczki.

– Pytaliście o kochankę Mateusza. Zresztą, powinniście porozmawiać z Alicją. Tylko dociśnijcie ją, bo jak na was patrzę, to naprawdę nie pojmuję, jak mogliście się tego jeszcze nie dowiedzieć. – Zachichotała.

– Ale dlaczego pani nie może nam tego powiedzieć? W dodatku, skąd pani wie, że my się tego już nie dowiedzieliśmy?

Wzruszyła ramionami.

– W śledztwie chodzi o to, aby samemu dojść do pewnych rzeczy.

Wyrzuciła ich chwilę później, naśmiewając się z nieudolnej próby porozmawiania z Martą przez Ninę, i zarzekając się, że jeśli nie dojdą, o co chodziło z Krauzer, muszą być okropnymi ciapami. A Dawid jeszcze ecie-peciem.

Gdy wychodzili w akompaniamencie ujadania psa, zauważyli Doriana Burskiego. Wychodził z podwórka Konradów z zaciętą miną, rozglądając się na boki. Kiedy ich zobaczył, zamarł na chwilę, ale później przeszedł przez drogę, jakby nigdy nic.

– Dorian! Poczekaj! – krzyknęła Nina i pokazała ręką, aby do nich podszedł.

Dawid przyglądał się temu z wysoko uniesionymi brwiami. Ku jego zaskoczeniu, chłopak odwrócił się, patrząc z niepokojem w stronę swojego domu, i podszedł w ich kierunku. Wcisnął ręce do kieszeni ogromnej bluzy i naciągnął czapkę z daszkiem na głowę.

– Co jest? Nina, prawda?

Dziewczyna kiwnęła głową, lustrując jego twarz. Na policzku widniał zżółknięty siniak. Żałowała, że ubrał bluzę z długimi rękawami, bo chciała sprawdzić, czy nadal miał na rękach zadrapania i czy pojawiły się nowe.

– Co robiłeś u Marty?

– Spokój się zrobił, od czasu jak tego jej chłopa ktoś ciachnął, co nie? A, pewnie, że nie wiecie. Farciarze. Podobno prowadzicie jakieś śledztwo, ale cool! Szkoda, że sam nie wpadłem na taki pomysł, w końcu to mój... sąsiad – dodał mniej pewnym głosem. Uśmiechnął się, starając się zatuszować niepokój.

– Co robiłeś u Marty? – powtórzyła Nina. Nie podobało jej się to, jak się zachowywał Dorian, ale na razie nie wiedziała, w jaki sposób go podejść, by chciał mówić.

– Pomagałem jej podlewać ogród. Robię to, odkąd umarł Mateusz. Takie sąsiedzkie wsparcie. – Wzruszył ramionami. – Nic wielkiego.

Nina wiedziała, że kłamał. Nowicka wspominała nie raz, że Mateusz nie kiwnął nigdy palcem w sprawach domu, więc Marta musiała sobie radzić sama. Tylko dlaczego to zrobił? Co właściwie go z nią łączyło?

– Muszę spadać, ojciec będzie się niecierpliwił. Nara – pożegnał się.

Nina i Dawid trwali w bezruchu.

– I co myślisz? – zapytała Nina.

– Że ta sprawa jest mocno popieprzona.

xxx

W 100% zgadzam się z Dawidem 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top