|10| Śmiały Świadek

Nad ulicą Zbigniewa Herberta unosiła się nieprzyjemna mieszanina strachu i tragedii. We wszystkich oknach widniały pozasuwane rolety, a czasem wydawało się, że opadają z trzaskiem, kiedy dwójka przemierzała drogę, kierując się do domu Jadwigi.

Nina uważnie obserwowała otoczenie, a zimny dreszcz przebiegał jej po plecach. Gdy mijali biały, dwukondygnacyjny dom, dziewczyna dojrzała za jedną z firanek chytre, zielone oczy, które były w nią wpatrzone. Przystanęła i przyglądała się twarz mężczyzny ze zmarszczonymi brwiami.

– Co jest? – Dawid stanął koło niej z pytającym wzrokiem.

Nina wskazała na okno, w którym stał mężczyzna. Dawid powiódł wzrokiem w tamtą stronę i uniósł ze zdziwienia brwi. Mężczyzna z zielonymi oczami uparcie spoglądał w ich kierunku.

– Myślę, że powinniśmy go odwiedzić – powiedziała Nina.

Dawid spojrzała na dziewczynę ze zdziwieniem.

– Ale po co? Przecież to tylko ciekawski sąsiad.

– Właśnie! Ciekawski sąsiad! Może wiedzieć coś, o czym nie wiedziała Nowicka! Zapewne uznasz to za głupie, ale moja kobieca intuicja podpowiada mi, że tak powinniśmy zrobić. Jeśli nie chcesz, możesz na mnie poczekać.

Nie oglądając się na chłopaka, Nina ruszyła pewnym krokiem w stronę białego domu. Nowe ogrodzenie świeciło w blasku zachodzącego słońce. Nina otworzyła furtkę i przeszła dróżką usypaną z białych kamyczków aż po same schody. Na drzwiach w kolorze hebanu znajdował się tylko judasz na wprost wzroku dziewczyny. Nacisnęła dzwonek, który wydał niski pomruk, a wewnątrz domu coś zaszurało. W przeciwieństwie do odwiedzin u Jaroszów, tu drzwi otworzyły się natychmiast, gdy rozbrzmiewało jeszcze echo dzwonka. Mężczyzna z zielonymi oczami wydawał się czekać na odwiedziny Niny, odkąd zobaczył ją na drodze.

– Dzień dobry – przywitała się.

Poczuła za plecami obecność Dawida, na co odetchnęła z ulgą. Odwiedziny u nieznajomego mogły skończyć się tragicznie, a z chłopakiem u boku czuła się o wiele pewniej.

Mężczyzna miał na oko czterdzieści lat. Trzymał się całkiem dobrze; atletyczna figura i wysoki wzrost na pewno przyciągały spojrzenia kobiet. Na twarzy widniały oznaki zarostu, a prawy policzek zdobiła mała blizna, tuż pod okiem. Był ubrany w błękitną koszulę i czarne spodnie wyprasowane w kant. Spoglądał na nich chytrymi oczami w kolorze zieleni.

– Jesteśmy...

– Doskonale wiem, kim jesteście – przerwał Dawidowi mężczyzna. – Czekałem na was od dłuższego czasu. – Otworzył szerzej drzwi i gestem zaprosił do środka.

Wnętrze było surowe, a przynajmniej tak oceniła Nina. Przypominało domy ze Skandynawii, które znała z powieści kryminalnych i seriali. Zarówno podłoga jak i ściany miały kolor bieli. Meble stały porozstawiane po kątach i nie zaburzały przestrzeni. Mężczyzna zaprowadził ich do salonu, nad którym wisiał korytarz na piętrze z przeszklonymi bokami. Szara kanapa, na której zajęli miejsce, była jeszcze bardziej niewygodna, niż wyglądała. Mężczyzna usiadł na fotelu za stołem, oddzielającym go od kanapy.

– Kamil Burski – przedstawił się i wyciągnął spod stołu trzy szklanki i likier. – Chcecie?

Obydwoje pokręcili głowami, choć Dawid zrobił to bardziej niechętnie niż Nina.

– Próbujecie rozwiązać tę zagadkę, prawda? Śmierci Mateusza? – Napił się alkoholu z butelki, nie tracąc czasu na nalewanie do szklanki. – Policja już zeszła na psy, co nie? – parsknął śmiechem.

Nina już chciała coś odpowiedzieć, ale w odpowiednim momencie ugryzła się w język. Uśmiechnęła się nieznacznie, próbując zaskarbić przychylność Kamil.

Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i trzasnęły z łoskotem, a do środka wszedł chłopak ostrzyżony na jeża. Spojrzał zdezorientowany na gości. Musiał rozpoznać Ninę, z którą chodził rok wcześniej na zajęcia teatralne. Nawet jeśli tak się stało, nie dał po sobie niczego poznać. Z tego, co dziewczyna sobie przypominała, miał na imię Dorian i był od niej o rok młodszy. Ruszył do kuchni, skąd dobiegł ich stukot butelek o siebie, a chwilę później chłopak niósł w ręce dwa piwa, a za ucho założył papierosa. Demonstracyjnie przeszedł przed Kamilem i skierował się na schody w rogu pomieszczenia. Nina zwróciła uwagę na jego posiniaczone ręce i obdarcia na łokciach. Kiedy przechodził tuż obok niej, spojrzała na jego dłonie; paznokcie było połamane, a pod jednym zastygła szkarłatna krew.

– W tym domu się nie pali! – krzyknął Kamil.

– Dlatego idę na balkon!

Mężczyzna potarł czoło, przechylił butelkę z likierem upił duży łyk i głęboko odetchnął. Widocznie pogodził się z tym, że Dorian pił alkohol mimo nie ukończenia przepisowych osiemnastu lat życia. Nina odruchowo sprawdziła palec serdeczny prawej dłoni u Kamil. Nie było śladu obrączki, ale z zachowania Dorian mógłby być jego synem.

– Udało wam się już coś rozwiązać?

Nastąpiła chwila ciszy. Nina popatrzyła na Dawida, szukając u niego wsparcia. Chłopak odchrząknął i wyprostował się.

– Znaleźliśmy pewne tropy, ale nie jesteśmy na razie bliżej rozwiązania niż wcześniej.

– Macie podejrzanych?

– Czego pan właściwie od nas chce? – wypaliła Nina, zanim Dawid zdążył zareagować. – Czekał na nas pan, po co? Żeby dowiedzieć się jakiś sensacji?

Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i rozparł na fotelu. Butelka likieru przechyliła się i kilka kropel spadło na wypastowaną podłogę. Kamil szybko zorientował się, co się stało i podniósł ją do góry.

– Lubię takie. – Wskazał na Ninę. – Zołzy. Ciekawe, czy...

– Dosyć. – Nina poderwała się do góry. Posłała Kamilowi jadowite spojrzenie i wskazała na niego palcem. – Nie mam zamiaru wysłuchiwać tego typu komentarzy. Albo pan mówi, czego pan od nas chce, albo stąd wychodzimy.

Kamil wziął głęboki oddech.

– Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale Mateuszek nie był takim aniołkiem, na jakiego wyglądał. Specjalnie używam czasu przeszłego – dodał. – Jednak i tak nie wydaje mi się, aby miał coś teraz wspólnego z aniołkami.

Nina ponownie usiadła na kanapie i wpatrywała się z zainteresowaniem w twarz mężczyzny.

– Moglibyśmy to nagrywać na dyktafon? – zapytał Dawid. – Albo chociaż zapisywać? Pomogłoby nam to później.

Mężczyzna skinął głową.

– Możecie nagrywać, nie przeszkadza mi to.

Dawid wyciągnął z torby telefon i włączył odpowiednią funkcję. Po chwili rozległo się ciche piknięcie, które poinformowało o rozpoczęciu nagrywania.

– Jak już mówiłem, Mateusz nie był aniołkiem, więc nie dziwię się, że teraz go nie ma go z nami na świecie – przerwał na chwilę, aby się zastanowić. – Widzicie, Mateusz miał pewien sekret, o którym dowiedziałem się nie tak dawno. Otóż jego żona, Marta, myślała, że mąż pracuje o wiele dłużej, niż w rzeczywistości było. Wracał zmęczony, późno i jedyne, o czym myślał, było położenie się spać. – Chrząknął. – Ale prawda była taka, że Mateusz miał kochankę.

xxx

Ale się porobiło...

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top