Rozdział II

- Hejka!

- Hej! Wejdź do środka.

Weszłam przez parapet do jej pokoju i usiadłyśmy na kanapie.

- Jak to się stało, że rodzice ci pozwolili?

- Sama nie wiem. Poprostu się starałam.

- W każdym razie to super, że jedziesz ze mną. - zaśmiała się i szturchnęła mnie w ramię.

Uśmiechnęłam się. Gadałyśmy tak jeszcze przez chwilę, a potem wróciłam do swojego pokoju. Włączyłam Wattpada i napisałam kolejny rozdział.

***WIECZOREM***

Wykończona przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam do łóżka. Wyjęłam telefon i sprawdziłam ilość gwiazdek w moim opowiadaniu. W tym rozdziale dostałam ich już 14. Jupi! Ziewnęłam głośno i poszłam spać.

*** DZIEŃ WYJAZDU ***

- Spakowałaś się? - usłyszałam naglący głos mamy.

- Tak. Zaraz zejdę na dół.

- Tylko się pośpiesz. Mamy mało czasu!

Wcisnęłam do swojej podręcznej torebki EOS'y, telefon, słuchawki i małe opakowanie żelków. Zabrałam walizkę i zbiegłam na parter. Mama niecierpliwie bawiła się kluczykami. Obok niej stała moja starsza siostra.

- Już jesteś. Chodźmy!

- Chwilkę, chcę się pożegnać.

Pobiegłam do taty i mocno go uścisnęłam. Znajomy korzenny zapach towarzyszył mu od zawsze. Pogłaskał mnie po głowie i powiedział:

- Bądź grzeczna. Będę za tobą tęsknić.

- Ja też będę tato. Ale czy ja kiedykolwiek byłam niegrzeczna? - zaśmiałam się i mrugnęłam do taty.

Pomachałam mu jeszcze i pożegnałam się z siostrą. Ta szepnęła do mnie:

- Zachowuj się. I nie zjedz wszystkich żelków, kiedy ktoś złamie ci serce.

Zachichotałam. Moja najlepsza przyjaciółka (oprócz Amelii) uśmiechnęła się do mnie. Mama wymownie chrząknęła. Uścisnęłam także ją, a potem weszłam do samochodu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jadę z Amelią!

- Co..?

Mama zazwyczaj sztywna i opanowana roześmiała się.

- Pani Silver prosiła, żeby twoja koleżanka mogła jechać z tobą. Jako że i tak mam niedaleko spotkanie postanowiłam się zgodzić. A teraz ruchy, bo spóźnię się na konferencję!

Postanowiłam nie sprzeczać się z mamą. Wskoczyłam do środka i poczęstowałam Am żelkami. Samochód ruszył, a my zaczęłyśmy gadać jak najęte. Po pół godzinie drogi wyjęłam słuchawki i telefon. Włączyłam muzykę i pogrążyłam się w lekturze. 

***CHWILĘ PÓŹNIEJ***

Z zamyślenia wyrwała mnie Amelia. Wyjęłam słuchawki z uszu i zapytałam:

- Co?

- Jesteśmy na miejscu. - pisnęła podekscytowana

Mama właśnie wjeżdżała na podjazd. Byłam zaskoczona widokiem stadniny. Wielki, zbudowany w starym stylu budynek od razu przykuł moją uwagę. Tam pewnie były nasze pokoje. Następny na który zwróciłam uwagę był okazałą stajnią. Ta stadnina słusznie nazywała się Lider.

- No to jesteśmy. Pa córciu. - powiedziała mama.

- Pa mamo. - uścisnęłam ją i wygramoliłam się razem z Amelią z auta. Pomachała mi jeszcze na pożegnanie i srebrny Opel zniknął za zakrętem.

- Gdzie idziemy najpierw?

- Musimy pierwsze się zgłosić. - powiedziała zdecydowanie moja przyjaciółka i podążyła do głównego budynku.

Poszłam więc za nią. Weszłyśmy do holu przyozdobionego zdjęciami koni, podkowami i elementami końskiego rzędu.

- To chyba tutaj. - powiedziałam wskazując na drzwi z napisem Biuro.

Amelia przytaknęła i zapukała.

- Proszę! - usłyszałyśmy miły damski głos.

Weszłyśmy do środka. Za biurkiem zawalonym papierami siedziała młoda kobieta z cynamonowymi włosami upiętymi w niechlujny kucyk.

- Dzień dobry... My na obóz konny... - zaczęłam nieśmiało

- Ach, to wy dziewczynki. Jestem właścicielką tego miejsca i nazywam się pani Kasia. Chodźcie, pokażę wam wasz pokój.

Nie mając wyjścia ruszyłyśmy za brunetką. Weszłyśmy schodami na piętro i skręciłyśmy w prawo. Pani Kasia stanęła przed pokojem nr. 4 i wręczyła nam klucz.

- To jest wasz pokój. Waszą współlokatorką jest Klara, na pewno się polubicie. A, i za godzinę jest zbiórka w świetlicy. Gdybyście czegoś potrzebowały zapraszam.

Podziękowałyśmy i weszłyśmy do naszego pokoju. Klary jeszcze nie było, więc zajęłam sobie miejsce koło okna, a Amela naprzeciwko mnie.

- To co, idziemy zwiedzać stajnię?

****


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top