22. Koniec początków, początek końców

Nigdy wcześniej nie straciłam nikogo, na kim mi zależało. 

Nie, Damon nie przeżył. Nie udało się go odratować. 

Trudno było policjantom odciągnąć mnie od jego ciała. Ból rosnący w moim sercu był gorszy niż podczas całego porwania. Krzyczałam, biłam, rzucałam się po podłodze... Nie mogłam uwierzyć, że odszedł.

Uciekłam z domu. Wyminęłam rodziców i radiowozy stojące na ulicy. Biegłam po prostu przed siebie. Wiatr targał moje włosy, łzy spływały po rozpalonych z emocji policzkach, nie zwracałam uwagi na krzaki drapiące mojego nogi. 

Dobiegłam do łuku, pod którym płynęła nieduża rzeka, a nad nim znajdowała się ulica. Usiadłam, opierając się plecami o zimny kamień. Otarłam twarz i zatrzymałam palce na ustach. Udało mi się go pocałować... Pożegnać się.

Chyba zasnęłam, bo nagle obudziło mnie światło latarek. Jakiś mężczyzna krzyknął do pozostałych, że kogoś znalazł. Dostrzegłam połyskującą odznakę policyjną na jego piersi. Nie miałam siły znowu uciekać. Wstałam z ziemi i pozwoliłam okryć się czerwonym kocem. Wsiadłam razem z nim do radiowozu i odjechaliśmy z tego miejsca. 

W połowie drogi zaczęło padać, a krople deszczu spływały po szybach. Jeździłam palcem wskazującym po mojej, patrząc, która łza nieba zniknie najszybciej.

- Sarah! Gdzie ty byłaś?! - usłyszałam głos mamy od razu, jak wysiadłam z samochodu.

Zignorowałam jej słowa i poszłam do ogródka, na huśtawkę. W środku domu nadal znajdowali się policjanci, sprzątający po wcześniejszym wydarzeniu. Nie chciałam tu być. Nie chciałam świadomości, że nadal dzielił mnie tylko mur od mojego poległego bohatera.

Poczułam dłoń na ramieniu. Nawet się nie przestraszyłam. Kątem oka widziałam, że ktoś usiadł na drugiej huśtawce.

- Bardzo mi przykro, kochanie.

- Chcę umrzeć - odpowiedziałam tacie.

- Nawet tak nie mów.

- Dlaczego to jego zabili? - Zacisnęłam dłonie w pięści.

- Nie wiem.

Oparłam głowę o łańcuch huśtawki i zamknęłam oczy. Siedzieliśmy tak razem w ciszy, zakłócanej od czasu do czasu głosami policjantów. 

Dwie godziny później mogliśmy wracać do środka. Ja nie miałam zamiaru zostawać tu na noc. Spakowałam potrzebne rzeczy w dużą torbę, próbując nie patrzyć na materac Damona. Rodzice zgodzili się, bym przenocowała u Jenny. Pod jej dom odprowadził mnie ojciec.

Przyjaciółka przytuliła mnie na powitanie. Nasze mamy rozmawiały już przez telefon, więc wiedziała, co się wydarzyło. Bez zbędnych słów wprowadziła mnie do środka i przejęła bagaż. Mimo późnej godziny wszyscy domownicy na mnie czekali. Pani i pan Wistern, a nawet brat Jenny poszli z nami do jej sypialni. Na parterze znajdował się w prawdzie pokój gościnny, ale nie miałam ochoty spać sama w innej części domu.

- Masz ochotę jeszcze na kąpiel? - zapytała mnie Jenna.

- Jestem zmęczona.

- Ja już się kąpałam, więc możemy iść spać.

Rodzina położyła się do swoich łożek, a my przytuliłyśmy się na dwuosobowym łóżku dziewczyny. Moje łzy wsiąkały w jej koszulkę nocną.

- To moja wina - szepnęłam.

- Co? Dlaczego się obwiniasz?

- Gdybym nie poszła na policję, może nic by się nie stało.

- A może wtedy oni zabiliby innych niewinnych ludzi?

- Chyba mój ochroniarz też nie żyje. Nigdzie go nie widziałam.

- Sarah... - Jenna zaczęła głaskać mnie po głowie.

- Po prostu nie mogę w to uwierzyć - załkałam.

Przyjaciółka wstała z łóżka i po ciemku szukała czegoś na biurku. Wróciła do mnie z pudełkiem chusteczek. Wzięłam kilka z nich i wydmuchałam nos. 

- Dzięki.

- Wszystko się kiedyś ułoży.

- U was wszystkich tak, ale moje życie nigdy nie będzie takie same.

- Wiem, ale zawsze będę przy tobie. Miles też.

- Nie chcę teraz żadnych chłopaków.

- Rozumiem, Sarah i się zgadzam. Potrzebujesz spokoju.

- Będzie mi bez niego trudno...

- Bez Damona? - Naciągnęła na nas kołdrę.

- Strasznie się do niego mimo wszystko przywiązałam.

- Obiecuję ci, że zawsze będzie przy tobie. O tutaj. - Położyła dłoń na moim sercu.

- Ale ja chcę go zobaczyć. Chcę się z nim śmiać, rozmawiać, całować... 

- Oj kochana... Dlatego jest ci tak ciężko. I nie łudźmy się, długo tak będzie. Może i nawet zawsze. 

- Nie pomagasz - burknęłam w poduszkę.

- Daj mi skończyć - powiedziała, odgarniając włosy z szyi. - On by nie chciał, żebyś do końca życia się obwiniała. Prawda? Powiedzmy, że tak. Chciałby, żebyś była szczęśliwa. Żebyś znalazła kogoś, kogo pokochasz. To nie twoja wina. Uratowałaś go, więc on ci się odwdzięczył.

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie szczęśliwy wyraz twarzy Damona. Nasz pocałunek przepełniony strachem i cierpieniem, jednak niósł ze sobą pokłady miłości. Czułam, że go odwzajemnił. 

Przygryzłam wargę, pragnąc poczuć jeszcze raz jego smak, ale nic mi już po nim nie zostało. Zacisnęłam mocno oczy, uroniłam jedną łzę, ale nie pozwoliłam, by więcej zmoczyło moje policzki. Racja, Damon nie chciałby, bym za nim płakała.

***

Pogrzeb chłopaka był dla mnie trudnym doświadczeniem. Chciałam ubrać się w czerwoną sukienkę przed kolano, ale rodzice mi nie pozwolili. Ale czemu zawsze trzeba było ubierać się na czarno? Gdybym to ja umarła, nie chciałabym mieć smutnego pogrzebu z tłumem czarnych garniturów. 

Przyszło bardzo mało osób. Tylko ja, moja rodzina, Jenna, Miles i kilkoro ludzi, których nie znałam. Czy byli spokrewnieni z Damonem? Nie wiedziałam, ale miałam taką nadzieję.

Wygłosiłam przemówienie, podczas którego się rozpłakałam, ale doprowadziłam je do końca. Nikt z obcych osób tego nie zrobił. Wymieniłam więc wszystkie pozytywne cechy, jakimi się charakteryzował, to jak mnie uratował i ile dla mnie znaczył. Widziałam w twarzach bliskich walkę z płaczem. Maggie też zdążyła go polubić. 

Zjawiłam się także na pogrzebie Colina. Przeważali na nim policjanci, ale przyszło dużo innych osób bez mundurów. Zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno na widok kobiety z synem. Oboje bardzo płakali i przytulali się do trumny.

- Jest pani żoną zmarłego? - zapytałam niską brunetkę.

- Tak...

- Był moim ochroniarzem. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Miała pani wspaniałego męża.

Kobieta uśmiechnęła się przez łzy i mocno mnie przytuliła. 

- Jesteś Sarah? - zapytał chłopiec.

- Tak, skąd wiesz?

- Tata nam o tobie opowiadał.

- A ty jak masz na imię?

- Jimmy.

Przytuliłam do siebie i tego blondaska. Stracił ojca w tak młodym wieku. Miał na oko może siedem lat. 

- Bądź silny, Jimmy. Twój tata był dobrym człowiekiem. Pamiętaj, że zawsze będzie przy tobie.

Pogłaskałam chłopca po głowie. Jego mama powiedziała mi ciche "dziękuję" i złapała go za rączkę. Odeszli do reszty rodziny, a ja wróciłam z moimi rodzicami do samochodu.

- Wszystko się ułoży, kochanie - szepnęła mama i złapała mnie za rękę.

***

Wróciłam do szkoły po kolejnych tygodniach nieobecności. Przez ten czas miałam terapię psychologiczną, dzięki której wychodziłam na prostą. Pani Cat uzmysłowiła mi wiele rzeczy i dała mnóstwo przydatnych wskazówek. Nadal chodzę do niej raz w tygodniu.

Wieść o porwaniu szybko rozeszła się po uczniach. Na szczęście oprócz ciągłych pytań o to zdarzenie, nikt nie wspominał o Damonie. Moje oceny stały się gorsze niż wcześniej, ale nauczyciele ani rodzice mi tego nie wytykali. Nadal przyjaźniłam się z Jenną, a wraz z Milesem stworzyliśmy nierozłączną trójkę. Powiedziałam mu bez ogródek, że nie jestem gotowa na związek i póki co nie czuję do niego niczego poważnego. Na szczęście mnie zrozumiał i obiecał, że będzie szczęśliwy we friendzonie. Zrobił się naprawdę zabawnym gościem...

Tata został uniewinniony. Brutal i Buka nie odpowiedzieli za swoje czyny, bo zginęli. Już nigdy więcej nie mieliśmy problemów z policją. Nawiązałam za to kontakt z Lauren, z którą regularnie rozmawiam na Skypie. Póki co doszło do dwóch spotkań.

***

Dzisiaj jest trzeci grudnia dwa tysiące siedemnastego roku. Za kilka dni się wyprowadzamy. Powód prosty - nie potrafię mieszkać w tym domu. Od kiedy Damon, policjanci, jak i porywacze umarli na naszym strychu, nie mogę spokojnie spać. Cały czas myślę tylko o tym, że nad moją głową doszło do kilku morderstw (w tym jednego z mojej winy). Mamy już kupców, którzy nie wiedzą o minionych wydarzeniach. Sami przenosimy się do Nowego Orleanu, w okolicach którego mieszka połowa naszej rodziny.

Podczas wynoszenia mebli z mojego pokoju, między biurkiem a śmietnikiem znalazłam zwiniętą kartkę. Jej zawartość okazała się skreślonym listem od Damona. 

"Droga Sarah,

to głupie, ale piszę do Ciebie list. Niedługo zamierzam wyjechać. Zrobię to pewnie w tajemnicy przed Tobą. Jeśli to czytasz, mogę być już poza Tucson. Boję się zostać tu dłużej. Postanowiłem Cię posłuchać i aplikować na studia. Gdzieś daleko stąd. 

Boję się też spojrzeć Ci w oczy i o wszystkim powiedzieć. O swoich uczuciach. Bo poczułem do Ciebie coś, czego nigdy wcześniej nie czułem do żadnej dziewczyny. Zależy mi na Tobie i czuję potrzebę bronienia Ciebie przed złem. Jesteś taka nieszkodliwa... Nie powinnaś nigdy znaleźć się u Brutala. Nie powinnaś nigdy mnie poznać, bo nie jestem dla Ciebie dobrą partią. Zasługujesz na kogoś opiekuńczego, dobrego, bez problemów z prawem... 

Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek się spotkamy. Los bywa przewrotny. Może Brutal znajdzie mnie szybciej i wyśle do nieba (chociaż w moim przypadku prędzej skłaniałbym się ku piekle), a może pewnego, słonecznego dnia wpadniemy na siebie na plaży w Kalifornii. Co się nie stanie, myślami będę przy Tobie.

W kopercie zostawiam Ci mój sygnet, byś miała po prostu coś mojego. Żyj dalej, nie wracaj do przeszłości, jesteś młoda, piękna, jeszcze tyle przed Tobą! 

Kocham Cię,

Damon"

KONIEC


// Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do tego momentu. Tworzenie "Komu mogę ufać?" sprawiło mi mnóstwo przyjemności. Mam uśmiech na ustach, gdy piszę te słowa, chociaż oznaczają koniec. Co dobre, kiedyś musi się skończyć ;)

Dziękuję również za komentarze; te pozytywne, jak i krytykę. Nie zawsze wszystko zauważę, a Wasze uwagi pomogły mi poprawić błędy. 

Przepraszam osoby, którym nie spodobało się zakończenie. Od początku nie przewidywałam wesołej historii z happy endem i miłością w roli głównej. Nie wszystko kończy się jak w amerykańskich filmach. W rzeczywistości życie jest ciężkie. 

Mam nadzieję, że to opowiadanie będzie się kiedyś cieszyć większą popularnością, ale jak na tę chwilę jestem zadowolona. Byłam zadowolona, gdy przyszło do mnie pierwsze powiadomienie. Za każdą liczbą kryje się jakaś osoba, która doceniła moją ciężką pracę. 

Nie przewiduję kolejnych sezonów tej historii. Zapraszam do innych moich serii oraz na profil na Samych Quizach. 

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie! <3

AggieReynolds

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top