1. Urodziny przyjaciółki


- Co się dzieje?! - próbuję krzyczeć, ale silne dłonie dociskają mnie do fotela.

- Bądź cicho! - słyszę chrapliwy głos mężczyzny, który siedzi obok mnie.

Nic nie widzę przez czarny jak smoła, materiałowy worek. Nie poddaję się. Cały czas walczę. Kopię w drzwi, wyrywam się, uderzam napastnika, próbuję się wydostać, uciec. Ale to na nic. Ten, który mnie pilnuje jest o wiele silniejszy i nie waha się podnieść na mnie rękę.

***

Kilka godzin wcześniej...

- Sarah! Widziałaś mój tusz do rzęs?! - krzyknęła Maggie ze swojego pokoju.

- Jest u mnie! - odpowiedziałam, malując właśnie usta matową pomadką.

Siostra wpadła do mojego pokoju. Była ubrana w niebieską, zwiewną sukienkę i biały sweterek. Wyprostowane włosy opadały jej równo na ramiona. 

- Proszę. - Rzuciłam jej maskarę i wróciłam przed lustro.

- Ładnie wyglądasz - skomplementowała mnie z uśmiechem, wpatrując się w mój strój.

- Ty też, ale pospiesz się, bo zaraz wychodzimy.

Maggie wróciła do siebie, a ja przyjrzałam się swojej stylizacji. Wybrałam czarne rurki, podkreślające moje szczupłe nogi i białą koszulę ze złotymi zdobieniami. Sięgnęłam po szkatułkę w poszukiwaniach naszyjnika i wybrałam delikatny z trójkątnym wisiorkiem. Spakowałam do niewielkiej torebki telefon, chusteczki, klucze i inne drobiazgi.

Schodząc schodami na parter, zawołałam siostrę, by też już była gotowa do wyjścia. Założyłam na nogi (jeszcze) białe trampki i przewiesiłam przez rękę cienką kurtkę.

- Idę! - Maggie zbiegła po schodach.

- Możemy już wyjść? - zapytałam ze zniecierpliwieniem, trzymając klamkę.

- Buty! Gdzie moje buty? - Blondynka otworzyła szafkę i zaczęła wyrzucać z niej moje adidasy.

- Ej, spokojnie. Te czarne są pod schodami.

- Racja!

Czekałam jeszcze chwilę, aż dziewczyna znajdzie swoje baleriny na płaskim obcasie.

- Gotowa! Idziemy! - Wyminęła mnie i otworzyła dumnie drzwi wejściowe.

Naszym celem był dom Jenny - mojej przyjaciółki. Miała dzisiaj siedemnaste urodziny, które ja obchodziłam dwa tygodnie temu. Cieszyłam się, że ma dobry kontakt z moją siostrą. Byłyśmy nierozłączną trójką, która wszędzie chodziła razem.

- Wszystkiego najlepszego! - zawołałam, gdy ta tylko otworzyła drzwi.

- Sto lat! - dołączyła się Maggie i obie przytuliłyśmy niską brunetkę.

- Dziękuję dziewczyny. Wchodźcie!

Przekroczyłam próg domu, w którym bywałam już wiele razy. Dzisiaj wszędzie wisiały balony i błyszczące spirale. Oczywiście nie przyszłyśmy tylko my. W domu państwa Wistern roiło się od gości. Większość to byli uczniowie i znajomi z naszego rocznika, ale znalazło się i trochę starszych chłopaków. 

Maggie odeszła od nas do swojej koleżanki, Page. W korytarzu minął nas za to brat Jenny, z którym się przywitałam.

- Jest tu jeden taki fajny chłopak - szepnęła mi do ucha Jenna.

- Co? - zaśmiałam się.

- Jest nowy w Tucson. Zaprosiłam go, by poznał tutejszych ludzi.

Odpowiedziałam, że mogę go poznać i podałam przyjaciółce torbę z prezentem. Znów mnie przytuliła i zaprowadziła do kuchni, gdzie przy stole siedział obcy nastolatek.

- Jest dwa lata starszy - zdążyła szepnąć Jenna.

- Cześć, jestem Sarah - przywitałam się i podałam mu rękę. 

- Hej, Miles - odparł trochę zakłopotany. 

- Nie! Brandon! Zostaw to! - dziewczyna zaczęła krzyczeć na jakiegoś chłopaka. - Zostawiam was samych, bo inaczej ten głupek rozwali mi konsolę.

- Okej, nie przejmuj się. - Odprowadziłam ją wzrokiem do salonu. Później przyjrzałam się mojemu nowemu koledze. Miał jasnobrązowe włosy lekko opadające na twarz, niebiesko-zielone oczy i delikatny kształt szczęki. Ubrał czarny t-shirt oraz beżowe bojówki.

- Jesteś przyjaciółką Jenny? - zapytał, tym samym wyrywając mnie z rozmyślań.

- Tak - odpowiedziałam, kiwając głową. 

- Ja się niedawno tutaj przeprowadziłem. Mieszkam przy Green Parku. Na Prestwick Road.

- Mieszkam niedaleko tej ulicy! 

- Naprawdę? - zaśmiał się z lekką chrypką. - To pewnie nie raz na siebie wpadniemy.

Spojrzałam na drzwi, w których zniknęła Jenna. 

- Może pójdziemy do reszty? - zapytałam.

- Jasne, chodźmy. - Wstał ze stołka. - Zapowiada się fajna impreza.

Przywitałam się ze znajomymi z klasy i przedstawiłam im Milesa. Gdy zaczął z nimi rozmawiać, ja usiadłam na kanapie i nalałam sobie soku do plastikowego kubka. Poruszałam stopą w rytm muzyki, którą solenizantka puszczała z głośników. Po kilku minutach stanął przede mną ten sam chłopak.

- Nie masz ochoty potańczyć?

- Nie jestem w tym dobra - przyznałam, opierając się o poduszkę.  

- W sumie ja też. Ale to nie przeszkoda, chodź. - Wyciągnął ku mnie rękę.

- No dobra... - Złapałam za nią i pozwoliłam się poprowadzić w środek tańczącej grupy.

Nie wiedziałam, co powinnam robić. Jasne, że już wcześniej tańczyłam, ale sama. Miles złapał mnie za ręce i zaczął kręcić dookoła, przez co się zaśmiałam. Następnie prawą rękę położył na mojej talii, a lewą złapał za moją prawą dłoń. 

Nie powiem, gdy przestałam już deptać mu po stopach, taniec był całkiem przyjemny. Jenna czasem patrzyła na nas ze zdziwieniem wymieszanym z ciekawością. Wyłapałam też w końcu wzrok Maggie.

- Ooo, co tu się dzieje? - zapytała z szerokim uśmiechem, a ja odsunęłam się od bruneta.

- To Miles, jest tutaj nowy - przedstawiłam go. - A to moja siostra Maggie.

- Cześć - przywitał się chłopak.

- Cześć - powtórzyła moja siostra, lekko się rumieniąc.

Z naszego grona tylko Jenna miała chłopaka, który nazywał się Wayne Faning i mieszkał w Alabamie. Miłość na odległość. Z nieznanych mi powodów nie mógł pojawić się na urodzinach swojej dziewczyny.

- Chodźcie wszyscy! - usłyszałam głos przyjaciółki dobiegający z jadalni.

Przeszliśmy do drugiego pomieszczenia, gdzie nastolatka stała przy stole w blasku urodzinowych świeczek. Zaśpiewaliśmy wszyscy "Sto lat", po czym Jenna wypowiedziała w myślach życzenie i zdmuchnęła świeczki. Rozeszły się serdeczne brawa, a Denis pomógł przy dzieleniu tortu.

Maggie zachwycała się smakiem ciasta, aż nagle dźgnęła mnie w bok. 

- Ej, Sarah, coś między wami zaiskrzyło - zachichotała, patrząc na Milesa.

- Co? - Prawie zadławiłam się jedzeniem. - Nie wiem, jest całkiem miły, ale chyba spodobała mu się Annie.

Obie z Jenną popatrzyły z powrotem na chłopaka, który teraz rozmawiał z śliczną, o rok starszą dziewczyną, której osobiście nie darzyłyśmy sympatią. Cały czas się uśmiechał, a ona kokieteryjnie owijała kosmyk włosów wokół palca.

- Kurde, po co ją zapraszałam - zdenerwowała się przyjaciółka.

- Przestań, wydaje się fajny, więc może przejrzy na oczy.

- Dlaczego ona się każdemu tak podoba? - zapytała Maggie.

Ale ja tylko patrzyłam, jak Annie łapie biednego dziewiętnastolatka w swoje sidła.

***

Goście zaczęli się powoli zbierać do domów. 

Jenna namawiała mnie i Maggie, byśmy u niej zanocowały, ale moja siostra odmówiła przez jutrzejszy sprawdzian. Była ode mnie o rok młodsza i trafiła do klasy surowej fizyczki, a z tym właśnie przedmiotem miała problemy.

- Proszę, Sarah, pomóż mi przynajmniej wszystkich pożegnać...

- Nie puszczę Maggie samej. - Popatrzyłam na siostrę z troską.

- Jestem duża. A i tak czeka na mnie Katie i Noah - powiedziała.

- To wrócisz z nimi? - upewniłam się.

- Tak, możesz jeszcze chwilę zostać.

I tak zrobiłam. Pomogłam przyjaciółce pozbyć się trzech pijanych chłopaków ze starszej klasy. Później pożegnałyśmy nasze bliskie koleżanki. Wszędzie panował bałagan, ale dziewczyna zapewniła, że nie muszę jej pomagać w sprzątaniu.

- Mój brat w końcu się do czegoś przyda - zaśmiała się.

Ostatnią osobą na imprezie urodzinowej był Miles, który o dziwo czekał na mnie.

- Odprowadzę cię do domu. Jest późno.

- Ojej, nie musisz, ale to miłe z twojej strony. - Uśmiechnęłam się z wdzięcznością.

- To co laska? - Jenna popatrzyła na mnie z rumieńcami na twarzy. - Do zobaczenia w szkole! - Uściskała mnie, po czym wyszłam z Milesem z jej domu. 

Szliśmy, rozmawiając o naszych zainteresowaniach, bo nie znaleźliśmy innego, ciekawszego tematu. Dowiedziałam się, że wcześniej mieszkał w Nevadzie, miał młodszą siostrę Tessę, biszkoptowego labradora, słuchał głownie rocka, grał na gitarze i, co najbardziej mnie zainteresowało, czytał książki. Dlaczego? Bo to moja pasja. Uwielbiałam czytać i odcinać się od rzeczywistości. 

Mój dom od domu Jenny dzieliło jakieś piętnaście-dwadzieścia minut drogi pieszo, więc mieliśmy trochę czasu, by poznać się z chłopakiem. Dowiedział się nawet dość sporo o moim życiu. Aż dziwiłam się, że zdradzam mu tyle informacji.

Rozdzieliliśmy się, gdy doszliśmy do jego domu. Był to prostokątny budynek z czerwonej cegły z krzewiastym ogródkiem.

- Mogę cię odprowadzić pod twój dom - zaproponował Miles.

- Nie trzeba, to blisko.

- No okej. To do zobaczenia - pożegnał się i zniknął za brązowymi drzwiami z kołatką.

Okrywając się szczelniej kurtką, ruszyłam dalej. Do mojego domu prowadził już tylko prosty chodnik i skręt w boczną ulicę. Wyciągnęłam telefon z torebki, by sprawdzić, która jest godzina. Przyspieszyłam kroku, gdy odczytałam 22:23. Aż tak długo się zasiedziałam u Jenny? Moi rodzice pewnie się już martwili. Tym bardziej, że Maggie wróciła przynajmniej godzinę wcześniej.

Kątem oka zauważyłam samochód jadący za mną. Czekałam aż mnie minie, ale to się nie działo. Jednakowym tempem poruszał się jezdnią. Była to czarna furgonetka wtapiająca się w mrok panujący na ulicy. Zbiło mnie to z tropu. Nadal szłam w kierunku mojego domu, ale myślałam tylko o tym, dlaczego kierowca za mną jedzie. Popadałam w paranoję. Dlaczego miałby mnie śledzić? 

Dla sprawdzenia przyspieszyłam i zaczęłam truchtać. Ku mojemu przerażeniu auto także jechało szybciej. Trucht zmienił się w bieg i znalazłam się na pasach. Dzieliło mnie już pół ulicy od białego budynku, w którym czekała na mnie rodzina. 

Biegłabym tak dalej, gdyby furgonetka nie zagrodziła mi drogi. Teraz już nie miałam żadnych wątpliwości, że chodzi im o mnie. Otworzyły się drzwi pasażera i ujrzałam wysokiego mężczyznę z zaciągniętym kapturem bluzy na głowę i kominiarce. Nie widziałam twarzy, więc przyjrzałam się jego sylwetce. Wyglądał na silnego i dobrze zbudowanego. 

Przestraszyłam się nie na żarty, gdy facet zaczął biec w moim kierunku. Rzuciłam się do ucieczki, co pod wpływem adrenaliny szło mi nieźle. Samochód jednak był szybszy i znów do mnie podjechał. Wypadła z niego druga osoba. Pierwszy mężczyzna mnie dogonił i złapał pod pachy.

- Puszczaj! - krzyczałam najgłośniej, jak potrafiłam.

Oprawca potężną ręką oplótł moją talię i próbował zaciągnąć mnie do furgonetki. Nadepnęłam mu na stopę, przez co lekko poluźnił uścisk i wysunęłam się dołem.

- Nie rzucaj się! - ryknął niskim głosem i znów mnie dopadł.

Tym razem byłam bez szans, ponieważ jego towarzysz złapał mnie za nogi. W tej pozycji próżne było szarpanie się i kopanie. Moje przerażenie osiągnęło szczyt kulminacyjny, gdy wrzucono mnie na tył samochodu. Krzyczałam. Krzyczałam tak mocno, że zdzierałam sobie gardło. Dlaczego nikogo nie było na chodniku? Czy nikt mnie nie słyszał? Nie widziano nic z okien?

Pierwszy mężczyzna usiadł obok mnie. Uderzyłam go w głowę, przez co złapał mnie mocno za nadgarstek. 

- Czego wy ode mnie chcecie? - wydzierałam się nadal.

- Siedź cicho, a wkrótce się dowiesz - powiedział, przytrzymując moje obie ręce.

- Nie! Wypuście mnie! - Z szoku nie myślałam nawet o tym, by płakać.

Ten drugi usiadł za kierownicą i ruszył z piskiem opon. Wydawało mi się, że jest jeszcze trzeci, ale nie zdążyłam się upewnić, bo ten w kominiarce założył mi na głowę ciemny worek. Opierałam się nadal, gdy mężczyzna przycisnął dłoń do mojej twarzy. Na początku myślałam, że chciał mnie udusić, co tak naprawdę nie miałoby sensu. Nie raz czytałam kryminały i książki z wątkiem porwania, więc domyśliłam się, że trzyma zapewne materiał nasączony eterem dietylowym. 

Byłam już tego pewna, gdy poczułam słodko-mdlący zapach, przez który zaczęłam powoli odpływać. Do ostatniej sekundy walczyłam. Nie, Sarah Morgan się nigdy nie poddaje. Zanim w końcu zasnęłam, próbowałam zrozumieć. Dlaczego ja? Dlaczego mnie właśnie porwano i co stanie się dalej?


//Dziękuję za przeczytanie pierwszej części jaką udostępniam na Wattpadzie! To dopiero wstęp, akcja stopniowo zacznie się rozkręcać... Może ktoś kojarzy tytuł jak i treść opowiadania, ponieważ światło dzienne ujrzało na stronie Same Quizy. Mam nadzieję, że i tu zyskam czytelników :) Proszę o opinie w komentarzach co Wam się podoba, a co mogłabym poprawić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top