5
To był nasz piąty dzień na Rodos. Obudziłam się wcześnie rano. Spojrzałam na zegar. Szósta. Mogłabym jeszcze spać, ponieważ zmęczenie po wczorajszym wieczornym spacerze do późna dawało mi się we znaki. Promienie słońca wpadały do pokoju przez szpary między zasłonami. Obróciłam się na drugi bok, tyłem do okien, ale to nic nie dało. Oczy miałam zamknięte, lecz dalej nie mogłam zasnąć. Westchnęłam, po czym prychnęłam, próbując zabrać z twarzy swoje włosy. Usiadłam na łóżku, wzięłam gumkę z szafki znajdującej się obok i uformowałam na głowie niezdarnego koka. Rozejrzałam się po pokoju.
Pomieszczenie wyglądało cudownie. Białe ściany nadawały wakacyjny klimat. Ich kolor kojarzył mi się z delikatnością, spokojem i odpoczynkiem. Nad moim łóżkiem wisiał obraz, który prezentował zachód słońca nad morzem. Meble były specyficzne, wcale nie modernistyczne, bardziej miały w sobie coś z kultury greckiej, co właściwie gryzło się ze stylem budownictwa w recepcji. Tam królowało wielkie bogactwo.
Spojrzałam w podłużne pionowe lustro znajdujące się naprzeciw mnie. Widząc swoją zmęczoną twarz, uśmiechnęłam się do swego odbicia. Położyłam się z powrotem, lądując na łóżku z impetem. Wpatrywałam się przez chwilę nieprzytomnie w sufit, aż poczułam, jak po moich policzkach poleciały łzy. Piąty dzień na tej wyspie. Piąty dzień słone krople wypłynęły z moich oczu. W takich momentach naprawdę cieszyłam się, że mieszkałam w hotelowym pokoju sama.
Zewsząd przytłaczały mnie różne myśli. Robiłam przegląd swojego życia od początku aż do teraz. Myślałam, co by się stało, gdybym nie postanowiła uciec z domu razem z Kubą. Pewnie zostałabym ofiarą swojego ojca na jeszcze dłuższy czas. Pewnie Kuba by żył. Ale czy byłabym tutaj? Czy miałabym szansę bardziej poznać kolegów swojego przyjaciela oraz wielu innych ludzi? Czy poznałabym Stephana?
Stephan.
Tak bardzo za nim tęskniłam.
Tu, na Rodos, miałam dużo czasu, żeby przemyśleć wiele spraw. Postanowiłam przestać użalać się nad sobą. Zrozumiałam, że śmierć Kuby nie zależała w większości ode mnie. Nadal skrywałam w sobie winę, jaką będę odczuwała już do końca życia. Każdego dnia w mojej głowie rozbrzmiewało wyznanie miłości przez Kubę, które złożył na łożu śmierci. Byłam wtedy roztrzęsiona. Nie wiedziałam, jak zareagować. Dlatego wyjechałam. Popełniłam karygodny błąd. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę, że nigdy nie mogłabym pokochać Jakuba tak, jak on mnie. Zawsze był moim przyjacielem. Traktowałam go jak brata i tak też go kochałam. W pewnych momentach odczuwałam potrzebę trwania przy nim do końca. Nawet myślałam o założeniu razem z nim rodziny. Ale czy naprawdę tego chciałam? Zaślepiłam samą siebie przekonaniem, że nikt inny mnie nie rozumie, że nikt inny już nigdy mnie tak mocno nie pokocha. Nie zauważyłam tego, co się wokół mnie działo. Że wcale tak nie jest. Kurczowo trzymałam się Kuby i niepotrzebnie dawałam mu nadzieję na coś więcej. Znów popełniłam ten błąd. A kolejnym był brak rozmowy między nami o swoich uczuciach. I właśnie wtedy, kiedy odszedł, a ja nie mogłam już o niczym mu powiedzieć, przyszedł czas na jedną z najgorszych decyzji w moim życiu, jaką w tamtym momencie uważałam za jedyną odpowiednią. Opuściłam hotel w Oberstdorfie, łamiąc serce sobie, ale też osobie, którą naprawdę kochałam. Kochałam miłością dozgonną. I nadal kocham.
Złamałam serce Stephanowi Leyhe.
Wstałam z łóżka, przetarłam oczy, a potem całą twarz, rozprowadzając po niej łzy. Chcąc nie chcąc, spojrzałam w lustro i dostrzegłam w nim dziewczynę, której policzki i ślepia były tak czerwone, jakby na coś chorowała. Westchnęłam po raz kolejny tego ranka. Usiadłam na brzegu łóżka. Zastygłam w bezruchu, patrząc na zasłony. Zaraz wstałam, a z moich ust wydobył się jęk. Przez piesze wycieczki nogi bolały mnie jak nigdy dotąd. Przeciągnęłam się i pociągnąwszy nosem, podeszłam do okien i rozsunęłam kremowe zasłony na boki. Promienie słońca oślepiły mnie. Zamrugałam kilka razy. Kiedy w pełni odzyskałam wzrok, zobaczyłam przed sobą ten pięknie rozciągający się widok, który towarzyszył mi codziennie od pięciu dni. Połowa wakacji na boku. Otworzyłam drzwi balkonowe na oścież i wyszłam na świeże powietrze. Oparłam się o balustradę i wzięłam głęboki wdech, rozkoszując się świeżym powietrzem. Cisza i spokój. Odpoczynek. Właśnie tego mi brakowało.
Jak Stephana.
Milczenie, które mi towarzyszyło podczas wystawiania twarzy do nadal wschodzącego słońca, przerwała rozmowa. Była głośna i energiczna. W bardzo znajomym dla mnie języku. Zmarszczyłam brwi, otworzyłam oczy i wyczuliłam słuch. Spojrzałam w dół i zobaczyłam dwie postacie pod hotelem. Dwóch mężczyzn. Zaczęłam im się przysłuchiwać i zdałam sobie sprawę, że ja przecież znam te głosy. Przyglądałam się chłopakom, ale niewiele mogłam zobaczyć, ponieważ tak właściwie widziałam tylko czubki ich głów. Jeden z nich wyjął paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Zapalił i zaciągnął się, ale drugi mężczyzna szybkim ruchem wyrwał mu uzależniającą używkę, rzucił na bruk i zgasił. Obaj zaczęli się kłócić. Po niemiecku. A mnie jakby grom z jasnego nieba trafił.
Nie wiedziałam, jak szybko wybiegłam z balkonu i nie zamknąwszy go, przemyłam twarz wodą w łazience, a na ramiona zarzuciłam satynowy szlafrok. Po chwili nie było mnie już w pokoju. Biegłam schodami w dół, nie tracąc czasu na czekanie na windę. Kobieta siedząca w recepcji pytała mnie, czy coś się stało, ale nie odpowiedziałam jej. Kiedy znalazłam się na zewnątrz, nikogo nigdzie nie widziałam. Zaczęłam się rozglądać wokół, ale dwaj mężczyźni wręcz rozpłynęli się w powietrzu.
Chyba z tej tęsknoty zaczęłam dostawać halucynacji. Lecz i tak nie pojawiał się w nich Stephan.
***
Siedzieliśmy za wielką donicą, w której rosły jakieś krzaczki. Dobra, bardziej wyglądało to na potężne krzaki i właśnie one ratowały nam dupę. Popatrzyłem na Andreasa. Zaczął zapalać i gasić zapalniczkę. Wydawała dość głośny dźwięk, więc zganiłem go spojrzeniem i machnąłem ręką, aby przestał. Wychyliłem głowę między drzewka i zobaczyłem, jak Alissa rozgląda się wokół. Nie widziała nas. To cieszyło. Po chwili przetarła twarz dłońmi, powoli odwróciła się i weszła z powrotem do hotelu, powłócząc bosymi nogami. Odczekałem jeszcze chwilę, żeby dziewczyna miała czas na dojście do windy czy schodów i wyruszenie do swojego pokoju. Wtedy klepnąłem w kolano Andreasa i wyszedłem z kryjówki. Wellinger ruszył zaraz za mną. Tym razem stanęliśmy pod dachem, który znajdował się nad wejściem do hotelu. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób Alissa nas zobaczyła. Mogłem tylko domyślać się, że z okna lub balkonu. Gdyby przekonała się, iż to naprawdę my, cały plan szlag by trafił. Wtedy bylibyśmy zwyczajnie w dupie.
Spojrzałem na Andreasa. Mącił w dłoniach paczkę papierosów ze zdenerwowania i rozglądał się na boki. Wyrwałem pudełko Wellingerowi. Już rzucił to cholerne palenie, ale oczywiście Stephan musiał go wkurzyć. Andiego dalej trzymała wczorajsza kłótnia z przyjacielem. Chłopak przyznał mi przed przyjściem Alissy, że gdy się zdenerwuje, zdarza mu się jeszcze zapalić. Musiałem go od tego odzwyczaić.
– Chwała Bogu, że w porę się zorientowałeś, Richi – bąknął Andreas po tym, jak wyrzuciłem papierosy do śmietnika. Schował zapalniczkę do kieszeni. – Mielibyśmy już po wszystkim.
– Tak – mruknąłem i założyłem ręce na piersi. – Jak zwykle ratuję wam dupę.
– O ile się nie mylę, to zawsze Gregor ratował dupę. Przynajmniej Austriakom.
– A ja obejmuję tę funkcję w naszej kadrze.
Wellinger przytaknął, dalej się rozglądając. Pomyślałem, że bał się, iż znowu będziemy narażeni na odkrycie ze strony Alissy, ale w końcu rozgryzłem, że nie o to chodzi. Widziałem też po jego zachowaniu, że niezbyt interesuje go dokończenie tematu, o którym rozmawialiśmy przed przybyciem na zewnątrz dziewczyny. Miałem razem z nim dopracować plan, jak mógłby pomóc Stephanowi z Alissą. Wellinger miał z płcią żeńską dość dużo do czynienia i niewątpliwie posiadał też w tym kierunku ogromne doświadczenie. Jednak Andreas był kompletnie nieprzytomny. Wiedziałem, że aby kontynuować poprzednią rozmowę, najpierw muszę rozwiązać jego problem. Inaczej na niczym się nie skupi.
– Dobra, Andi, mów, co cię gryzie – powiedziałem, siadając na murku obok.
Wellinger stał przez chwilę w miejscu, przestępując z nogi na nogę. Tak mocno przygryzał dolną wargę, że zaraz pociekłaby z niej krew. Jednak w porę się opanował, westchnął i zajął miejsce obok mnie. Uśmiechem zachęciłem go do wyjawienia swoich problemów, a on otworzył się jak kwiat po nocy na słońce.
– Nie wiem, co się stało Stephanowi – zaczął mówić. – Nagle kompletnie się zmienił. Zdaję sobie sprawę, że to przez Alissę, bo bardzo za nią tęskni, ale ostatnio coraz częściej się kłócimy. Wczoraj kompletnie przegiął pałę. Powiedział, że nie zrozumiem, jak bardzo on kocha Alissę, bo nigdy nie doświadczyłem prawdziwej miłości z czyjejś strony i nie jestem do niej zdolny. – Andreas przeczesał włosy palcami. – Że to matka i ojciec mi ją odebrali. Tak, to prawda, nie wiem, co znaczy kochać. Ale czy to moja wina, że moi właśni rodzice tak mnie traktowali? Kiedy poznałem Stephana, zaczęliśmy bardzo dużo rozmawiać. O swoim dzieciństwie, ogólnie dotychczasowym życiu. Teraz powiem ci coś, czego nie wiesz ani o mnie, ani o Stephanie. – Wziąłem głęboki oddech, nie spodziewając się jeszcze, że dowiem się takiej strasznej rzeczy. – Okazało się, że mamy wiele ze sobą wspólnego. Obaj byliśmy bici przez ojców. – Wypuściłem całe powietrze zgromadzone w płucach. – To nas do siebie zbliżyło i zaprzyjaźniliśmy się. Wzajemnie się wspieraliśmy. Ojciec Stephana siedział już w więzieniu. Mojego już nie było. Gdy miałem dziewiętnaście lat... – Andreas zawahał się. Jego głos drżał. Spojrzałem na kolegę. Zobaczyłem, jak po jego policzkach leci jedna łza. Zaraz nadszedł ich wodospad. Jednak Wellinger kontynuował. – Gdy miałem dziewiętnaście lat, dowiedziałem się od sióstr, że ojciec zabił matkę, a potem siebie. Był wtedy po spożyciu alkoholu, a ja, Tanja i Julia mieszkaliśmy gdzieś indziej. Nie wiedziałem, czy czuć ulgę, czy przykrość. Matka przez całe życie nas oczerniała. Nie zaznałem z jej strony ani krzty miłości, jednak to ona zachęciła nas do wyprowadzki. Jakby chciała nas chronić przed ojcem. Stephan przynajmniej zachował mamę, która po dzisiejszy dzień go kocha i wspiera. A ja straciłem nawet rodzeństwo. Zaraz po tym, jak dowiedziały się, że staję się męską dziwką. Tak powiedziały. Pieniądze, na które ciężko pracowały, wydawałem na papierosy, a nawet alkohol i inne używki. Po prostu w pewnym momencie się stoczyłem. Mimo wszystko nie mogłem ścierpieć śmierci rodziców. Zostałem sam.
Nie miałem pojęcia, czy spociłem się od napięcia, które towarzyszyło monologowi prowadzonemu przez Wellingera, czy od słońca, które zaczynało mi dopiekać. Wiedziałem tylko, że nigdy nie znałem z tej strony Andreasa. Słabego. Zawsze był odważny w moim towarzystwie. Nie dawał niczego po sobie poznać. Poza tym dowiedziałem się też czegoś o Leyhe. To był dla mnie wielki szok. Ale zarazem do głowy przyszła mi historia Alissy. Przeżyła właściwie to samo, co Andreas. Też została odrzucona przez oboje rodziców. Cholera jasna, jej ojciec był gwałcicielem i mordercą, a kilka miesięcy później dowiedziała się, że Aschenwald to jej przyrodni brat. Ode mnie. Bo dostałem od Philippa list, który przekazał mi Aigner już po tym, jak policja zabrała Austriaka.
– A wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? – zapytał Andreas, przecierając pełne łez oczy. Popatrzył na mnie i zaśmiał się. – Nareszcie coś poczułem. Nareszcie spotkałem osobę, z którą mógłbym spędzić resztę życia. – Odwrócił wzrok w bok, ale zaraz spojrzał na błękitne niebo. – Poznałem dziewczynę. Uroczą, piękną, ze wspaniałym charakterem. Dla niej zrobiłbym wszystko, Richard. Bo się w niej zakochałem. Powoli ogarnia mnie uczucie, do którego niby nie jestem zdolny.
Wtedy jeszcze obaj nie wiedzieliśmy, że miłość naprawdę potrafi być ślepa. Że wkrótce Andreas będzie musiał wybrać między kobietą a nami. Przyjaciółmi. Będzie musiał wybrać między szczęściem swoim a Stephana i Alissy.
Bo to miała być walka na śmierć i życie.
__________
Ale ja Was sprawdzam, ale ja Was morduję po prostu. Do spotkania jeszcze nie doszło, ale obiecuję, że to pojawi się w przyszłym tygodniu! Tymczasem dowiadujemy się o przeszłości Wellingera, a Alissa prawie odkrywa spisek Niemców i Polaków. Co o tym wszystkim sądzicie?
Mam dla Was jeszcze jedną informację! Za kilka, ewentualnie kilkanaście minut, na moim profilu na Twitterze (rpntws) pojawi się dla wszystkich Czytelników pewien prezent, a mianowicie zwiastun do "komm zu mir zurück"! Przyjrzyjcie mu się uważnie, a może dostrzeżecie coś, co jeszcze się tutaj wydarzy, bo spokojnie nie będzie!
Do zobaczenia w piątek!
A.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top