23

Zaraz po zebraniu, które zgromadziła Luisa, dostaliśmy telefon od porywaczy. Wiedzieliśmy, że przebywali na Alte Kirchstraße. To była ulica, na której mieszkał Stephan Leyhe jeszcze z matką i ojcem, który robił im z domu piekło. Przestępcy znajdowali się dokładnie w tym samym mieszkaniu, w jakim został aresztowany kat Leyhe. Wiedzieliśmy, że to coś znaczy. Ustaliliśmy, jak przeprowadzimy akcję. Wyruszyliśmy w drogę. Ja jak zwykle kierowałem. Jechałem tak szybko, ile moje bmw było w stanie wycisnąć. Siedząca obok mnie Luisa zachowywała spokój, ale kątem oka widziałem, jak szybko poruszała się jej klatka piersiowa. Richard cały czas się wiercił. Natomiast Stephan nareszcie się wybudził. Był poddenerwowany, wykręcał sobie dłonie, co chwilę przeczesywał nerwowo włosy. Przeżywał to. Miał wrócić do miejsca, które nie przywoływało dobrych wspomnień. I jego dziewczyna właśnie tam się znajdowała. Zapewne starał się rozszyfrować, co zamierzają zrobić porywacze. Jednak nikt nic o nich nie wiedział.

Z kolei ja nie martwiłem się tylko o Alissę i o powodzenie naszej akcji. Riedel kazała wyłączyć nam telefony, przez co nie mogłem nawet poinformować Heidemarie, że nie będę w stanie się z nią przez jakiś czas kontaktować. Już kiedy wszystko wracało na swoje tory, tym razem ja zostałem zmuszony do zawalenia. Nasz związek wisiał na włosku. Nie zdziwiłbym się, gdyby po zakończeniu śledztwa po prostu się skończył. Jednak wiedziałem, że nie przeżyłbym tego. Kochałem Heidemarie.

Z minuty na minutę znajdowaliśmy się coraz bliżej Willingen. Z minuty na minutę powietrze w aucie stawało się coraz gęstsze. Z minuty na minutę nasze serca biły coraz szybciej. Myślałem, że zwrócę śniadanie ze stresu, kiedy wjechaliśmy do miejscowości, a Luisa wyjęła pistolet i go odbezpieczyła. To miała być ostatnia akcja i naprawdę nie było szans na żadną pomyłkę.

Granice miasta zostały obstawione nie tylko na drogach, ale również przy lasach i polach. Nigdy nie można przewidzieć tego, którędy uciekaliby porywacze. Powoli zbliżaliśmy się do danej ulicy. Zaparkowałem na innej drodze. Wszyscy wysiedliśmy. Luisa zaraz wsiadła do radiowozu, który zatrzymał się obok. My musieliśmy udać się na miejsce pieszo i trzymać w miarę z daleka. Objąłem ramieniem Stephana, posłałem mu uśmiech. Ruszyliśmy.

Mimo doskonale przygotowanej akcji, nie wiedzieliśmy, czy ta się powiedzie.

***

Nie głodzili mnie. Dostawałam posiłki pięć razy dziennie, ale w tym momencie skręcało mi żołądek. Tego dnia nie otrzymałam śniadania. Wiedziałam, że to coś znaczy. Nigdy się tak nie działo, nawet gdy się przenosiliśmy. Siedziałam na kanapie w zamkniętym pokoju ze związanymi rękoma i nogami oraz opaską na oczach. Zza drzwi dobiegały mnie głosy. Dwa męskie, grube i niskie. Jednak w pewnym momencie usłyszałam tę barwę, jakiej nigdy nie zarejestrowałam. To była ta dziewczyna o delikatnych ruchach, która zawsze mnie karmiła. Po chwili wrota otworzyły się gwałtownie, a ja podskoczyłam ze strachu. Moje uszy zaczynały więdnąć od wiecznego słuchania języka niemieckiego. Tym razem żałowałam, że nie mogę ich przysłonić, bo mężczyźni przekrzykiwali się nawzajem, a ja nic nie rozumiałam. Po chwili wyszli. Uspokoiłam się, jednak zaraz poczułam, jak obok mnie ktoś siada. Ta osoba złapała mnie za związane ręce i potarła pocieszająco.

– Alissa, tak? – spytała dziewczyna po angielsku łagodnym tonem. To musiała być kobieta, która się mną opiekowała. Czułam jej zapach i rozpoznawałam ją po ruchach.

– Tak – odpowiedziałam zachrypniętym głosem.

– Pewnie tęsknisz za domem – kontynuowała moja rozmówczyni. Zaczęłam zastanawiać się, o co jej chodzi, dlaczego nagle się do mnie odezwała, normalnie rozmawiała, skoro wcześniej tego nie robiła.

– Tak – znów potwierdziłam.

– Wiem, że szczególnie tęsknisz za swoim partnerem, Stephanem Leyhe, mam rację? – spytała. Przytaknęłam. – On też nie może doczekać się spotkania z tobą. Chciałby nareszcie cię zobaczyć. Ja też tęsknię za swoim chłopakiem i również chciałabym mieć go znów przy sobie. Jednak nastała taka sytuacja, przez którą nie mogę tego zrobić. Jesteśmy w tym we dwie, wiesz? Tylko że ty wrócisz do Stephana i będziecie żyć razem aż do śmierci. A mnie prawdopodobnie nie będzie to dane, bo wplątałam się w wielkie bagno. – Uważnie słuchałam dziewczyny, której głos zaczynał drżeć. – Nie zamierzałam w tym uczestniczyć, ale zostałam do tego zmuszona. I teraz poniosę za to karę. Dlatego proszę cię, Alisso. Nawet nie masz świadomości, jak bardzo podobne do siebie jesteśmy. Musisz zrobić to, o czym ci powiem. Wrócisz do Stephana. Nie krzywdź go. Każdy dzień traktuj, jakby był twoim ostatnim, ponieważ nigdy nie wiesz, co stanie się jutro. Musisz zacząć żyć tak, jak to ułożyłaś sobie w głowie. Nie trać czasu, dobrze?

Cisza.

– Proszę, kiwnij chociaż głową na znak, że mnie słuchałaś – wyszeptała dziewczyna. Przytaknęłam, nawet się nie wahając. Usłyszałam, jak kobieta wypuszcza z płuc powietrze. – Mogę cię przytulić, proszę? – zapytała.

Zdziwiłam się. Byłam w stanie zaakceptować jej monolog. Ale dlaczego posuwała się tak daleko? O co chodziło? Dlaczego to robiła? Przecież mnie porwała. Nie mogłam jej ufać, a jednocześnie było mi jej szkoda po tym, co powiedziała. Odwróciłam twarz w stronę dziewczyny, jakbym zamierzała na nią spojrzeć. Skinęłam głową i zaraz poczułam, jak otaczają mnie chude ręce. Kosmyki jej krótkich włosów musnęły mnie po policzku. Nie minęła sekunda, a usłyszałam, jak kobieta wychodzi z pomieszczenia. Jednak zanim zamknęła drzwi, jeszcze się odezwała.

– Zaraz będzie koniec, Alisso – wyszeptała. – Przepraszam.

I wyszła, zostawiając mnie samą.

***

Nie było szans, aby akcja się nie powiodła. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Ręczyłam za to własnym życiem. Otoczyliśmy budynek z każdej możliwej strony. Wiedzieliśmy, że porywacze nie zdążyli uciec, ponieważ znaleźliśmy w pobliżu ich auto. Kilkanaście policjantów uzbrojonych od stóp do głów. I jeszcze ja. Jedyna kobieta. Z kamizelką kuloodporną oraz odbezpieczonym pistoletem w dłoni. Gotowa na to, aby w każdej chwili strzelić. I to ja szłam pierwsza. Bo to ja dowodziłam akcją. To ja mogłam zostać postrzelona jako pierwsza, w dodatku śmiertelnie. Przygotowywałam się na najgorsze, biorąc pod uwagę, jak chytrzy byli porywacze.

Jednej z ekip kazałam wejść do budynku tylnym wejściem. Sama machnęłam ręką na pozostałych funkcjonariuszy. Drzwi były otwarte. Nie myśląc o tym, ruszyłam naprzód.

Strzał.

***

Życie.

Nawet nie wiesz, kiedy przychodzisz na ten świat. Jesteś dzieckiem, małym, nieszkodliwym i beztroskim. Tak jest zazwyczaj. Zdarza się, że twoje dzieciństwo wcale nie okazuje się kolorowe. To piekło, od którego nie możesz uciec. Ono pozostaje z tobą cały czas. Nawet gdy skończy się to, co złe, przeszłość nadal za tobą kroczy. Jednak dlaczego pamięta się o niej, jeśli była koszmarna? Dlaczego nie zapamiętujesz tych dobrych i miłych wspomnień? Pierwsze urodziny. Potem kolejne. Nie myślisz o tym, że w przyszłości będziesz dorosłą osobą. Chcesz zostać dzieckiem na zawsze. Przebywasz w domu, swojej ostoi. Później zaczynasz swą przygodę z rówieśnikami. Idziesz do przedszkola, do szkoły. Skończyła się pora na zabawę. Przychodzi nauka, której z roku na rok jest coraz więcej, aż w końcu zabiera ci coraz więcej czasu. W końcu go tracisz, wpadasz w wir obowiązków. Życie przelatuje ci przed oczami. Jeden raz mrugniesz i nagle z dzieciństwa przenosisz się w dorosłość. Nawet nie potrafisz usiąść, odetchnąć. Pomyśleć o sobie. Tak, ciągle te obowiązki. Nie możesz też zapomnieć o osobach, które poznałeś. O przyjaciołach, rodzinie. Starasz się poświęcać im wystarczająco dużo czasu. Pomagasz im w tych dobrych, ale też złych chwilach. Trwasz przy nich. Oni dziękują ci za pomoc, ale nigdy nie spytają, co siedzi w twojej głowie. Nie zapytają, jak się czujesz, czy czegoś ci potrzeba. Jeśli już tak się stanie, ty odpowiadasz, że to nieważne. To nic takiego. Sam sobie z tym poradzisz. Nie zamierzasz przytłaczać ich swoimi problemami, których jest coraz więcej. Nagle nim się obejrzysz, oni odwracają się od ciebie. Nie powiedzieli ani jednego słowa. Zostajesz sam. Skończyła się szkoła, rozpoczynasz pracę. I tak zaczyna się rutyna aż do samej śmierci.

Ale co, jeśli śmierć przyjdzie szybciej? Nie wiadomo, kiedy zapuka do twoich drzwi, a ty otworzysz, bo nie będziesz miał wyjścia. Wpuścisz ją, zaprosisz na herbatę. Wyda ci się przyjazna. Właśnie ona spyta, jak się czujesz. Czy podoba ci się twoje życie? Tu nie ma złych odpowiedzi. Śmierć czeka na twoją opowieść od początku do końca. Po zakończeniu tylko kiwnie głową i powie, żebyś udał się z nią na wycieczkę, z której już nie wrócisz. Pójdziesz, zostawisz za sobą wszystko, co masz. Może na początku będziesz się o to martwić, ale w końcu zdasz sobie sprawę, że nie musisz się bać. Bo co, jeśli tam, po drugiej stronie, okaże się lepiej? I wyruszysz w tę podróż ku zaświatom, mogąc być jedynie usatysfakcjonowanym lub nie, z tego, jak potoczyło się twoje życie.

Tak kruche życie, które potrafi skończyć się w każdym momencie. Dlatego nie zaprzepaszczaj szans na to, aby spędzić je jak najlepiej. Otaczaj się ludźmi, których bezwarunkowo kochasz. Bo musisz pamiętać, że smutek da się wyleczyć, tak samo jak gniew oraz inne zwykłe emocje.

Ale nie miłość. Ona pozostanie z tobą na zawsze. Wraz z osobą, z którą ją dzielisz.

***

To była dla mnie niecodzienna sytuacja. Szczerze? Miniony sezon z Oberstdorfem w roli głównej okazał się dopiero zapowiedzią tego, co stanie się dalej. Zastanawiałem się, za jakie Chiny chłopakom udało się wciągnąć mnie w to bagno. Rozejrzałem się po zebranych. Pod budynkiem znajdowała się policja. Rozpoczynała akcję. Stephan patrzył przez chwilę na dom, jednak zaraz odwrócił się. Schował twarz w dłoniach. Andreas podszedł do niego. Przytulił go do siebie. Gregor i Philipp stali oddaleni o kilka kroków od nas. Aschenwald obgryzał paznokcie ze zdenerwowania, natomiast Schlierenzauer rozmawiał żywo przez telefon. Domyśliłem się, że z Kraftem albo Hayböckiem. Markus chodził wokół mnie, natomiast Richard znajdował się przy funkcjonariuszach, którzy kontrolowali sytuację z zewnątrz.

– Mam dosyć – powiedział Eisenbicher, gdy przestał nerwowo chodzić i stanął obok mnie. – To wykańcza mnie psychicznie. Nie wiem, po co Richard ciągnie nas po całych Niemczech, skoro i tak na nic się nie przydajemy.

– Przestań – odparłem. – Najwidoczniej nas potrzebuje. Chce, żebyśmy po prostu byli obok niego. Zawsze wspieramy się nawzajem w drużynie, dlatego może poczuł, że tak musi być i teraz. Poza tym nie chodzi tu tylko o niego, ale też o Stephana. Gdyby porwali twoją dziewczynę, też byśmy ci pomogli. Już nie wspomnę o tym, iż mieliśmy parę zadań do zrobienia, z których najlepsze było organizowanie jedzenia.

– Karl, to mimo wszystko nie pora na żarty – burknął Markus.

– Dobrze – odparłem. – Chciałem tylko poprawić ci humor.

– Nie udało ci się.

Westchnąłem. Odwróciłem głowę w kierunku budynku dokładnie wtedy, gdy usłyszałem strzał. Podskoczyłem. Myślałem, że się przesłyszałem, ale Eisenbichler zrobił parę kroków do przodu. Spojrzałem na Leyhe i Wellingera. Spoglądali na policjantów, wśród których nastąpiło poruszenie. Jednak największą uwagę przykuwał Richard. Zaczął się awanturować, już wkładał kamizelkę kuloodporną. Wyrwał jednemu z funkcjonariuszy pistolet i pobiegł w stronę domu. Nim uświadomiłem sobie, co robi mój przyjaciel, było już za późno. Nikt nie zdołał go powstrzymać. Wszedł do budynku, nawet nie pożegnawszy się z nami. Ryzykując życie.

A jeśli nigdy więcej nie miałem go zobaczyć?

***

Gdy wiesz, że osoba, którą kochasz, jest w niebezpieczeństwie, nie myślisz o sobie, tylko o niej. Chcesz ją chronić, dlatego biegniesz i zamierzasz ją uratować. Bo nie może stać się jej cokolwiek złego. Musi być zdrowa. Jeśli ci na niej zależy, wiesz, że to jej szczęście i zdrowie jest dla ciebie najważniejsze. A co z tobą? Nic. Przecież nawet nie pomyślisz o tym, że sam możesz zginąć.

Dlatego pobiegłem do tego budynku. Dobre było to, że zdążyłem założyć kamizelkę kuloodporną i wziąć broń. Bez niej mógłbym łatwo zginąć, a wiedziałem, że Luisa zabiłaby mnie, gdyby coś mi się stało. Pomyślałem, że zapewne i tak to zrobi, widząc mnie na niebezpiecznym terenie. Jednak to nie grało dla mnie roli. Wbiegłem do domu. Nie dostrzegłem ani jednego śladu, dlatego ruszyłem po schodach. Dotarłem na górę.

Strzał.

Z impetem padłem na podłogę. Zaczęło mi dzwonić w uszach. Nic nie słyszałem. Leżałem ogłuszony, zdany tylko na zmysł wzroku. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po korytarzu. Gdzieś w jego głębi zobaczyłem cień, który upadał. Po chwili obok mnie przeszli uzbrojeni policjanci. Zacząłem odzyskiwać słuch. Krzyki. Podniosłem się. Usiadłem. Zaraz poczułem, jak ktoś mnie przytula. Rozpoznałem zapach tej osoby. Zamknąłem ją w szczelnym uścisku.

Zacząłem płakać. Myślałem, że coś się jej stało. A ona była cała i zdrowa. Nikt jej nie postrzelił. I w tym momencie zrozumiałem, że ona również się o mnie martwiła.

Moja Luisa.

***

Gdy Richard wbiegł do budynku i po chwili usłyszałem strzał, myślałem, że już nigdy więcej nie zobaczę go żywego. Po mojej głowie krążyły najgorsze wyobrażenia. Jednak minęło kilka minut. Z mojego dawnego domu, z którym miałem tak wiele złych wspomnień, wyszedł Freitag. Z daleka dostrzegłem jego uśmiech. Zaraz na zewnątrz pojawiła się Luisa. Ramieniem obejmowała Alissę.

O Boże. Moja Alissa.

Nareszcie ją zobaczyłem. Po tylu dniach rozłąki. Nie zważałem na to, co mówił do mnie Andreas. Odtrąciłem jego rękę. Zacząłem iść w stronę dziewczyny. Wkrótce spacer zamienił się w bieg. Znalazłem się przy niej. Nie mogłem uwierzyć, że nareszcie ją widzę. Bałem się jej dotknąć. Wyglądała na wyczerpaną. Miała worki pod oczami, nieuczesane włosy. Ale to nie grało dla mnie roli. Uniosłem drżącą rękę. Delikatnie pogładziłem wierzchem dłoni jej policzek. Uśmiechnęła się. Wpatrywała się we mnie zmęczonymi ślepiami, lecz dostrzegałem w nich radość. Złapała mnie na palce. Spojrzałem na jej ręce. Na nadgarstkach widniały ślady prawdopodobnie od sznura, który krępował kończyny dziewczyny. Ucałowałem blizny. Złożyłem pocałunek na jej ustach. Wtedy przygarnąłem ją do siebie. I dopiero w tym momencie byłem w stanie płakać.

Alissa. Moja ukochana Alissa. Wróciła do mnie.

***

Patrzyłem na Stephana, który przytulał do siebie Alissę w wejściu do budynku. Obok nich stał Richard. Obejmował ramieniem Luisę. Kobieta pocałowała go w policzek, powiedziała coś, na co Freitag kiwnął głową, i znów weszła do domu. Richard podszedł do Leyhe. Położył dłoń na jego ramieniu. Stephan spojrzał na niego. Ruszyli w stronę stacjonujących funkcjonariuszy, między którymi znaleźli się już ratownicy medyczni. Steph nawet nie myślał o tym, aby choć na chwilę puścić Alissę. Razem z nią wszedł do karetki. Do pojazdu szedł Aschenwald. Spytał o coś Richarda. Wąsacz skinął głową, zostawił go przy ambulansie i skierował się w moją stronę. Gdy z daleka zobaczyłem, jak jego uśmiech powoli się wykrzywia, wiedziałem, że mimo wszystko coś jest nie tak. Nie zdążył do mnie podejść, kiedy z budynku zaczęli wychodzić policjanci. Prowadzili dwóch mężczyzn. Brunet szedł o własnych siłach, jednak szatyn kulał. Domyśliłem się, że musiał zostać postrzelony podczas akcji. Jednak najbardziej zdziwiłem się, gdy z budynku wyszła również dziewczyna.

A ja natychmiast ją rozpoznałem.

Heidemarie.

Nawet nie wiedziałem, co czułem. Po prostu wpatrywałem się w nią otoczoną przez policjantów. Znalazłszy się bliżej, zauważyła mnie. Widziałem w jej oczach łzy. Słyszałem, jak wymawia moje imię. Błagała, aby pozwolono jej ze mną porozmawiać. Zjawiła się Luisa, która na to przystała. Funkcjonariusze podeszli do mnie razem z blondynką o zielonych oczach.

– Andreas – wyszeptała. – Nie chciałam tego robić. Zmusili mnie do tego. Błagam cię, Andreas, zrozum mnie. Wiesz, że już nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego. Skończyłam z tym. Robiłam wszystko, żeby Alissa czuła się jak najlepiej.

Zacząłem kręcić głową, nie chcąc słyszeć jej słów.

Wcześniej jej wierzyłem. Mówiła, że dzięki mnie się zmieniła. Ale tak nie było. Nie wystarczała jej moja miłość, którą byłem w stanie przekazać tylko jednej osobie. Właśnie jej. Heidemarie.

I nagle zrozumiałem wszystko. Dlaczego nie odbierała ode mnie telefonów, szybko kończyła rozmowy. Po prostu nie mogła ze mną mówić, bo uczestniczyła w porwaniu partnerki mego najlepszego przyjaciela. Przyczyniła się do tego. Wiedziała, że Stephan jest dla mnie jak brat. Najwidoczniej tego nie zrozumiała.

– Nie, Heide – odpowiedziałem drżącym głosem. – Nie wierzę już w ani jedno twoje słowo.

– Andreas – wołała blondynka, gdy odciągali ją ode mnie policjanci. – Andreas! Przepraszam! Nie chciałam. Przepraszam.

Znów zraniony przez życie.

***

Wybrałem numer do Krafta i przyłożyłem telefon do ucha. Rozejrzałem się po okolicy. Budynek został już zabezpieczony, porywacze przewiezieni do najbliższego aresztu, a Alissa do szpitala. Stephan pojechał do niej samochodem razem z Aschenwaldem i Eisenbichlerem. Richard rozmawiał z Luisą, a Andreas oraz Karl zniknęli.

– Halo? – usłyszałem głos w słuchawce.

– Stefan – odezwałem się.

– Gregor – powiedział Kraft. – Uciekli?

– Nie.

– Złapaliście ich?

– Tak.

– Wszystko w porządku?

– Raczej tak. Na razie nie ma tu żadnych mediów, ale wkrótce powinny się pojawić.

– Dobrze, że mogliście przeprowadzić akcję bez żadnej presji – usłyszałem Hayböcka. – Co z Alissą? Kim byli porywacze?

– Alissie nic się nie stało – zacząłem tłumaczyć. – Została przewieziona do szpitala. Stephan do niej pojechał. Zabrał ze sobą Eisenbichlera oraz Aschenwalda. Philipp rozmawiał z Ali. Zdążył ją przeprosić. Nell nie miała mu niczego za złe. Wybaczyła i powiedziała, że chciałaby odnowić z nim kontakt. W końcu są rodzeństwem. Jeśli chodzi o porywczy, byli nimi dwaj mężczyźni oraz jedna kobieta. Z tego, co wywnioskowałem, dziewczyna musiała być ważną osobą dla Wellingera. Teraz pozostaje tylko znaleźć ich szefa, który dowodził całą akcją, ale nie przebywał z przestępcami.

– Nareszcie skończyła się ta chora gra – westchnął Kraft. – W końcu udało wam się ich złapać. Zawsze uciekali, nawet w Oberhofie, a byliście wtedy tak blisko!

– Z wstępnych informacji wynika, że podsłuchiwano nas – mówiłem dalej. – Ta kobieta, która uczestniczyła w porwaniu, przyznała, że dzięki posiadaniu numeru telefonu Wellingera mogli śledzić nasze poczynania. Namierzali nas przez lokalizację, a także podsłuchiwali, jak przed chwilą wspomniałem. Dlatego nigdy nie potrafiliśmy ich złapać. Zawsze wiedzieli, w jakim momencie uciec. Gdy Luisa kazała nam wyłączyć telefony, stracili sygnał. Znaleźli się w pułapce i nie mogli przewidzieć naszego kolejnego kroku.

– Cholera jasna – mruknął Michael. – Byli naprawdę przebiegli. Całe szczęście, że to koniec. Teraz życie każdego z nas powinno wrócić do normy.

– Wierzę, że będzie jak dawniej – dodał Stefan.

Wszyscy mieli taką nadzieję. Bo to naprawdę się kończyło. Zostawialiśmy za sobą złe wspomnienia. Zapominaliśmy o tym, co działo się podczas ostatniego Pucharu Świata. Zamierzaliśmy zapomnieć o tym, co miało miejsce w trakcie ostatnich tygodni.

A co miała przynieść przyszłość? O tym nie wiedział żaden z nas. 

__________
Moi drodzy! Tak się właśnie stało, tak musiało się stać. Turniej Czterech Skoczni wersja porwanie. Czy Wasze teorie się sprawdziły? Czy myśleliście, że tak to wszystko się potoczy? Dajcie znać!

Widzimy się w niedzielę!

A.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top