22
Zawaliłem po całości. Ale czy to naprawdę była moja wina? Dowiedziałem się o długach ojca, już gdy siedziałem w pierdlu. Nie miałem jak wpłacić im tej kasy. Nawet Marie, która do mnie dzwoniła w więzieniu, nie podała żadnej podpowiedzi, jak mógłbym to uczynić. Żadnego numeru bankowego. Gdybym miał dostarczyć pieniądze w gotówce, jakim sposobem bym to zrobił? Nie zamierzałem wplątywać w to swoich kolegów z kadry. Nie chciałem, żeby coś im się stało. Niestety później okazało się, że i tak muszę to zrobić. Może jeśli nie patrzyłbym tylko na siebie, nie myślał, że sam dam radę i jednak zaangażowałbym w to kogoś, Alissa nie zostałaby porwana. Teraz już za późno.
Ojciec kompletnie mną zmanipulował podczas zeszłego Pucharu Świata. Zaczął mi podawać jakieś prochy, po których właściwie nic nie pamiętałem. Wiem tylko, że robiłem straszne rzeczy, do jakich nie miałem odwagi się później przyznać. Było mi po prostu głupio, że dałem się wciągnąć w to gówno. Obiecywał mi, że osiągnę najlepszą formę w swojej karierze, jeśli będę łykał tabletki od niego. Kazał mi wciągnąć w to inne osoby, między innymi Andreasa Wellingera. Miałem skrzywdzić własną siostrę, która w tym momencie znów cierpiała nie tylko przeze mnie, ale też przez swojego ojca. Bo to były jego długi. Każdy myślał, że to ostateczny koniec, gdy go zabiłem, lecz to okazało się nieprawdą.
Zabiłem własnego ojca. To było dziwne, gdy pewnego dnia po prostu zatrzymał mnie pod hotelem, gdy wyszedłem pobiegać. Nie zamierzałem go słuchać, bo wyglądał jak menel, ale mężczyzna tak mocno złapał mnie za rękę, że siniaki nie znikały przez kilka tygodni. Wytłumaczył mi, że jestem jego synem, mam siostrę o imieniu Alissa, znał moją matkę. Ja natomiast wiedziałem, że mama była ofiarą gwałtu. Zaszła wtedy w ciążę. Ze mną. Niechcianym dzieckiem. Ale wychowała mnie, ponieważ nie mogła dokonać aborcji. A rozważała to. Mimo to pokochała mnie. Powtarzała, że wyrosnę na wielkiego człowieka. Motywowała mnie. Kiedy zaczynałem karierę skoczka narciarskiego, zachorowała na raka. Starałem się być przy niej, odwdzięczyć za to, że dzięki niej wyrosłem na sportowca. Jednak nieczęsto bywałem w domu. Musiałem trenować, wyjeżdżać na zawody. Załamałem się, gdy po debiucie w Pucharze Świata oraz zdobyciu pierwszych punktów trener przyszedł do mojego pokoju i przekazał informację, że mama zmarła.
I nagle zjawił się mój ojciec. Gwałciciel. W pierwszym momencie poczułem do niego odrazę. Jednak później zaczął mnie przekonywać. Nadal nie wiem, jak udało mu się przekabacić mnie na swoją stronę. Zmanipulować. Dopiero Gregor Schlierenzauer, który był moim największym autorytetem, ściągnął mnie z powrotem z piekła na ziemię. Przemówił mi do rozsądku w Sapporo. Nie mogłem nie usłuchać tak wielkiego mistrza. Zrozumiałem swój błąd. Dlatego postanowiłem to zakończyć. Nie wiedziałem, w jaki sposób to zrobić. W końcu podjąłem decyzję. Uznałem, że najlepszym sposobem będzie wyeliminowanie ojca, ponieważ uświadomiłem sobie, że inaczej on nigdy nie da mi spokoju. Zdobyłem pistolet. W Oberstdorfie zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Może gdybym dotarł na miejsce szybciej, strzelił kilka minut wcześniej, Kuba Wolny nadal byłby wśród nas. Żyłby. Niestety nie udało mi się. Nie dałem rady przybyć na czas. Jednak pociągnąłem za spust bez wahania. Nie myślałem o tym, że zabiję człowieka. Bo on nie był winny. Robił przeraźliwe rzeczy. Czytałem o bestii z Wolfratshausen. Należała mu się śmierć. Dopiero gdy zobaczyłem, że mężczyzna leży i się nie rusza, podbiegłem do Alissy, pchnąłem ją w stronę Kuby, który powoli się wykrwawiał. A sam stałem i zacząłem sobie uświadamiać, co właśnie zrobiłem. Że zabiłem człowieka. Rodzonego ojca, który zrobił krzywdę mojej matce. Sprawił, że urodziła niechciane dziecko, a następnie je wychowała. Została sama. Nigdy nie znalazła kogoś, kto by ją pokochał. Była zdana na siebie. Nieraz słyszałem, jak płakała w swojej sypialni. A później przyszła ta straszna choroba. Może jednak czuła się szczęśliwsza, odchodząc z tego świata? Ale co musiała pomyśleć o mnie, swoim synu, którego przy niej nie było? Czy uważała go za niewdzięcznego? Kochałem ją całym swym sercem, a prawie nigdy jej tego nie powiedziałem. Żałowałem.
Widziałem, jak moja siostra cierpi, gdy trwała przy Kubie Wolnym umierającym na jej rękach. Zrobiło mi się jej żal. Wiedziałem, jak to jest, kiedy traci się ukochaną osobę, z którą spędza się prawie całe swoje życie. Chciałem ją poznać. Przecież byłem jedynakiem, a nagle okazało się, że jednak mam rodzeństwo. Ale zabrali mnie do więzienia. Dostałem parę ładnych lat. Uświadomiłem sobie, że gdy wyjdę zza krat, nie wrócę do skoków. Nie pozwoli mi na to wiek. I nagle dostałem telefon. Długi ojca. Przeklinałem go w myślach, widząc, jak mnie udupił. Nie mogłem nic zrobić. Dowiedziałem się, że moja siostra zamierza mnie odwiedzić. Jak najszybciej poinformowałem Krafta o niebezpieczeństwie. Jednak nie udało się jej ochronić. Została porwana.
A pierwszym przystankiem był Oberstdorf. Jadąc do tego miasta, przypominałem sobie, że to właśnie tam nastąpiły przełomowe wydarzenia. I wracaliśmy do niego. Bałem się, że znów coś tam się stanie. Że tym razem może tam zginąć Alissa. Jednak chyba nikt o tym nie myślał. Miałem wrażenie, że wszyscy zapomnieli, co działo się w Oberstdorfie. Ja dalej o tym pamiętałem. Nie potrafiłem zapomnieć. Całe szczęście okazało się, że Ali żyje. Jednak porywacze byli przebiegli. Nie dawali się złapać, dlatego ruszyliśmy do Titisee-Neustadt, a potem do Oberhofu.
I zapowiadało się na dalszą podróż. A ja strasznie bałem się o moją siostrę, którą niedawno poznałem.
***
Mogłoby się wydawać, że ja i Richard byliśmy dobrymi znajomymi. W końcu znaliśmy się z policji. Posyłaliśmy sobie od czasu do czasu uśmiechy, ale między nami tak naprawdę toczyła się rywalizacja. Każdy wiedział, że Richard potrafi zabłysnąć swoją wiedzą. Nieraz zadziwił doświadczonego policjanta. Poniekąd mu zazdrościłam. Czasami brakowało mi siły, aby coś wymyślić. Przychodziły mi do głowy najbardziej skomplikowane teorie, a zapominałam o tych najmniejszych. Jednak starałam się coś z tym zrobić. Nareszcie udawało się, ale chwilami łapałam się na tym, że dalej zapominałam o prostych rozwiązaniach. I wtedy ciągle myślałam o Richardzie. Jego pomysłach, a przede wszystkim błyskotliwości. Nie mogłam znieść tego, że był ode mnie lepszy. Zawsze lubiłam rywalizować. Miałam to we krwi. Jednak nagle pojawił się ktoś zdolniejszy. Denerwowało mnie to. W środku mnie dalej tkwiło przekonanie, które wbili mi do głowy rodzice, gdy jeszcze chodziłam do szkoły. Musisz być najlepsza. Nie. Wcale nie musiałam. Zrozumiałam to dopiero po jakimś czasie, kiedy zaczęłam pracować. Przez takie myślenie można utracić zdrowie psychiczne. Bo to siedzi w głowie, nie umiesz o tym zapomnieć. To przekonanie cały czas wokół ciebie krąży, a ty nie jesteś w stanie go powstrzymać. Męczyło mnie to. W końcu zdecydowałam, że przestanę o tym myśleć. Na początku nie było łatwo. Potrzebowałam czasu. Zaczęłam rozumieć, że czasami człowiekowi potrzeba kogoś, kto by mu doradził przy podjęciu jakiejś decyzji. I to okazało się istotne podczas różnych śledztw, szczególnie tych ważnych.
Stało się tak, że Richard całkowicie przebił mnie swoją inteligencją. Pojawiał się na komisariacie raz na jakiś czas. Zgrywał głupka i na takiego wyglądał, ale to były tylko pozory. Po jakimś czasie dostrzegłam, że chłopak zaczął mnie zagadywać, co niezmiernie mnie denerwowało. Czasami mnie podpuszczał, dogryzał, co wydawało mi się niepotrzebne, ale on po prostu się z tego śmiał. W końcu zauważyłam, że to nic złego. Że może robi tak, bo mnie lubi. I uświadomiłam sobie, że ten wąsacz będzie mi kiedyś potrzebny. Przekonałam się do niego. Jednak wiedziałam, że nie zniosłabym go, gdyby ciągle ze mną pracował, dlatego cieszyłam się, że ostatecznie wybrał skoki narciarskie i to nimi się zajmował. Gdy znikał, na komisariacie nastawała dziwna cisza. A on nie odzywał się. Nie dawał o sobie znać przez następne kilka miesięcy. Nagle znów się zjawiał i na posterunku robiło się kolorowo.
Czystym przypadkiem było to, że spotkaliśmy się na Rodos. Zobaczywszy go, nie mogłam uwierzyć, że on również przebywał na wyspie. Dlatego zaczęłam krzyczeć jak wariatka, nie zważając na kolegów, z którymi spacerował. Dalej nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. Po prostu wszystko zaczęło się układać. Kiedy myślałam nad tym, jak moje życie stacza się na dno, wybrałam się na wakacje. Sama. Musiałam od wszystkich odpocząć. I nagle z nieba spadł na moją drogę Richard. Znowu. Później sprawy potoczyły się tak, że nie potrafiłam w to uwierzyć. Gdy myślałam, że w końcu coś się dzieje, zaczynam coś czuć, on po prostu znikł. Tak jak wtedy, kiedy przyjeżdżał na komisariat, a po kilku tygodniach wracał do treningów i swoich ukochanych skoków.
Powróciłam do Niemiec, do rutyny. Nie działo się nic specjalnego. Żadnych przestępstw, którymi mogłabym się zająć. I nagle dowiedziałam się z mediów, że w Austrii doszło do porwania. Nie miałam pojęcia, dlaczego zostało ono tak nagłośnione. Jednak trzeba było obstawić granicę z naszymi sąsiadami. Okazało się, że porywacze znajdują się w Niemczech. Przydzielono mnie do sprawy. Dowodziłam. Po jakimś czasie dostałam telefon od Gregora. Poznałam się z Austriakiem dawno temu. Coś zaiskrzyło między nami, ale wkrótce zgasło. Postanowiliśmy nie zacierać przyjaznych stosunków. Usłyszawszy, że w porwanie poniekąd zamieszany jest Richard, nie wahałam się ani chwili. Zgodziłam się na pomoc. Miałam przeczucie, że będzie mi potrzebny. I nie myliłam się.
Richard naprawdę bardzo mi pomagał. Oberstdorf, Titisee-Neustadt, Oberhof. Wszędzie zagadki, których nikt nie potrafił rozszyfrować. Nie wiedzieliśmy nawet, kim są porywacze i czego chcą. Nie domagali się okupu. Nie potrafiliśmy przewidzieć ich kolejnego ruchu. Dostrzegłam, że dla Richarda to śledztwo było ważne. Zaangażował się w nie. Chciał, żeby jego przyjaciel odzyskał swoją dziewczynę, którą podobno już jeden raz stracił. Okazało się, że Stephan Leyhe naprawdę nie miał szczęścia w życiu. Z dnia na dzień coraz bardziej się załamywał. Widząc go, zamierzałam jak najszybciej odnaleźć Alissę Nell. Jednak tak się nie dało. Zaczęłam się irytować. Mówiłam o wszystkim Richardowi, który zawsze mnie wysłuchiwał do samego końca. Doradzał. Wyrażał swoje zdanie. To mi pomagało. Właśnie tego potrzebowałam.
Tym razem nie było miejsca na żadne błędy. Stacjonowaliśmy w Oberhofie. Zaraz mieliśmy wybrać się w kolejną podróż. 51°18'N 8°37'E. Willingen. Jechaliśmy tam, ponieważ porywacze zostawili tę wskazówkę, a nam ostatecznie nie udało się ich złapać. To dodatkowo mnie zbulwersowało, ale też utwierdziło w przekonaniu, że w naszej ekipie mamy kreta. Jednak nikt się nie przyznawał. Miałam przy sobie najbardziej zaufanych ludzi. Dlatego postanowiłam podjąć inne działania. Bardziej radykalne. Zarządziłam zebranie. Kiedy wszyscy znaleźli się w jednym pomieszczeniu, podeszłam do tablicy, którą kazałam zorganizować. Wzięłam marker. Popatrzyłam na każdego z osobna. I zaczęłam pisać jednozdaniowe polecenia. Żeby zachować ciszę. Nie panikować. W tym momencie wziąć do rąk swoje telefony, wyłączyć je i nawet nie próbować włączać, dopóki na to nie pozwolę. Z rozkazu został zwolniony Aschenwald, który poprzez urządzenie miał kontakt z przestępcami.
Dostrzegłam tylko jedną wahającą się osobę, która wcześniej była przeze mnie podejrzana. Andreas Wellinger zaczął kręcić głową, ale zaraz podszedł do niego Richard. Zabrał mu telefon, wyłączył, a następnie zaczął coś tłumaczyć. Wiedziałam od chłopaka, że młody Niemiec miał problemy z kontaktem ze swoją dziewczyną, martwił się o nią, a teraz znów wszystko wróciło do normy. Może nie chciał, aby po raz kolejny jego relację trafił szlag. Jednak musieliśmy zachować naprawdę ogromną ostrożność.
Nie mogliśmy znowu spudłować.
***
Czułem się jak roślina. Byłem nią w tym rzeczywistym świecie. Dlaczego? Bo nie kontaktowałem się z nim. Stałem się rośliną, która żyła w zupełnie innym kręgu. Dużo szczęśliwszym. Wystarczyło po prostu zamknąć oczy, aby się w nim znaleźć. I wszystko wracało. Wszystko, czyli to otoczenie, w którym kiedyś żyłem. Miałem przy sobie mamę. Nie zamierzała odnawiać kontaktu z ojcem. Miałem przy sobie skoki narciarskie. Ukochany sport. Miałem przy sobie miłość mojego życia. Alissę Nell. Widziałem jej cudowny uśmiech, gęste włosy, niebieskie oczy, piękny nosek. Bliznę na prawym policzku. Gładziłem ją, próbując zatrzeć, lecz ona tylko przybierała cielisty kolor. Mimo to wciąż każdy mógł ją dostrzec. Ale dziewczynie to nie przeszkadzało. Wtulała twarz w moją dłoń za każdym razem, gdy dotykałem jej policzka. Wyciągała ku mnie swoje ramiona. Przygarniałem ją do siebie i zamykałem w szczelnym uścisku, aby nikt nigdy więcej nie mógł mi jej zabrać. Wdychałem zapach dziewczyny, który sprawiał, że czułem się jak w raju.
Wybieraliśmy się razem na spacery. Chodziliśmy po górach. Po Tatrach. Alissa je kochała. Musiałem przyznać, że dla mnie również były piękne. Kobieta zawsze szła szybko i ciągnęła mnie, bo nie nadążałem. Trzymaliśmy się za ręce. Nie rozpletliśmy dłoni na ani jedną chwilę. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, aby Ali mogła popatrzeć na nieziemskie widoki. Rozglądała się i chłonęła krajobraz całym swoim ciałem. Zamykała oczy, a gdy je otwierała, dostrzegałem w nich łzy. Łzy wzruszenia. Wtedy Alissa spoglądała na mnie i całowała delikatnie w usta. Wówczas nie mogłem uwierzyć, że spotkałem tak prawdziwą dziewczynę. Podobną do mnie. Piękną oraz mądrą. I ja, który miałem być skazany na wieczne potępienie, trafiałem do nieba, a przy moim boku trwał anioł w postaci Ali. Kobiety, z którą chciałem spędzić resztę swojego życia. Byłem duchem wygnanym przez Boga z raju, bo przeciwstawiłem się losowi, który dla mnie szykował. Sam kierowałem swoim życiem. Jednak właśnie dzięki Alissie czułem się, jakbym powrócił z piekła do nieba.
Leżeliśmy razem na polanie. Ali położyła głowę na moim torsie, a ja objąłem ją w pasie. Źdźbła trawy okalały nas ze wszystkich stron i powiewały na wietrze. Nie zwracaliśmy na nie uwagi. Wpatrywaliśmy się w górę. W ciemny nieboskłon, na którym widniały gwiazdy. Miałem wrażenie, że te pojedyncze poruszają się. Jednak największą uwagę przykuwał rozjaśniony pas. Wyglądał tak majestatycznie. Patrząc na niego, pomyślałem, jaki kosmos musi być piękny. Gdybym kiedykolwiek wzleciał ku górze, chcąc odkrywać nowe horyzonty, zabrałbym ze sobą ją. Alissę. Bo wiedziałem, że będzie przy mnie niezależnie od tego, co się stanie. Będzie obdarowywać mnie uśmiechem i delikatnymi pocałunkami, wtulać się we mnie, słyszeć przyspieszone bicie mojego serca za każdym razem, gdy ją do siebie przygarnę. Będziemy żyć tak, jak byśmy chcieli. Nic ani nikt nie mógłby nam przeszkodzić. Zdani sami na siebie. Samotni razem. Nie posiadający niczego, a jednak mający wszystko.
Czyż miłość nie jest wszystkim? To najsilniejsze uczucie na świecie. Ale czym jest uczucie? Czym są emocje? Przecież one przemijają. Znikają, bo nasz humor się zmienia. Raz odczuwamy radość, za chwilę smutek, później gniew. To nie jest trwałe. Co jakiś czas do nas wraca, ale nie pozostaje ciągle. A miłość? Czy w takim razie miłość można nazwać uczuciem lub emocją? Przecież ona jest stała. Ciągle znajduje się we wnętrzu człowieka. Czasami miłość do drugiej osoby minie. Ale czy wtedy to naprawdę była ona? Kiedy pokochasz kogoś całym swoim sercem, nie potrafisz przestać o nim myśleć. Tęsknisz za nim. Zamierzasz go strzec. Przebywać z nim i nigdy nie opuszczać. Gdy coś stanie na drodze miłości, ona to zburzy. Nigdy nie zniknie. Przetrwa wszystko. Nawet największe przeciwieństwa losu.
I właśnie ta miłość we mnie była.
Alisso. Wróć do mnie.
__________
Dzisiaj bardziej refleksyjny rozdział - ostatnio właśnie takie zaczęły mi się podobać. Jest czas, by przemyśleć to, co się dzieje, przed tym, co jeszcze się stanie, bo kolejny przystanek to Willingen. Co się wydarzy? Jak myślicie? Czy to będzie koniec, czy dopiero początek?
O tym wszystkim dowiecie się w piątek!
A.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top