2

– Widzisz, słonko – mówiła pani Wolna po tym, jak opowiedziałam jej o swoich problemach. – Rozpoczęcie życia na nowo nie jest takie proste. Musiałabyś naprawdę o wszystkim zapomnieć. Kiedy człowiek się rodzi, jest bezbronny, nic nie wie, dopiero później poznaje świat, który ty już znasz. Twoje dawne życie i tak będzie cię co chwilę prześladowało. Moim zdaniem rozpoczynanie swojego żywota na nowo nie jest dobrym rozwiązaniem – westchnęła i wzięła łyk kawy, po czym odstawiła kubek na stolik. – Powinnaś postarać się naprawić to, co zepsułaś. Według ciebie to twoja wina, że jest tak, jak jest. Skoro od ciebie to się zaczęło, musi się też na tobie skończyć. Pojawiłaś się w życiu wielu ludzi i nie znikniesz. Oni ciebie pamiętają.

– I co mam z tym zrobić? – spytałam. – Jechać do nich i powiedzieć, żeby o mnie zapomnieli, ponieważ chcę rozpocząć życie na nowo? Że jak jakimś cudem spotkamy się kiedyś jeszcze raz, żeby od nowa mi się przedstawiali? To bez sensu.

– Właśnie – wtrącił pan Wolny, który wszedł do pokoju, podsłuchując nas w kuchni. – To wręcz niemożliwe. Według mnie nie warto zaczynać od nowa. Jedynie pozostaje ci naprawienie tego wszystkiego. Zauważ, że jeśli wypięłaś się na tych, którzy przez ciebie w jakiś sposób cierpieli, na pewno nie zapamiętają cię dobrze i nie będą tak o tobie myśleć.

– Czyli co? – dopytywałam zdezorientowana. – Powinnam odwiedzić Aschenwalda w więzieniu? Wellingera, którego zaatakował mój ojciec? Krafta i Hayböcka, a nawet Ryoyu Kobayashiego?

– Każdego, z którym byłaś w tamtym czasie w jakikolwiek sposób związana – wytłumaczyła kobieta, kładąc dłoń na moim ramieniu. – A przede wszystkim tego, z którym spędzałaś najwięcej czasu. Nie tylko na skoczni czy podczas weekendów.

– Ale czy on w ogóle chce mnie jeszcze znać? – wyszeptałam, słysząc zwątpienie w swoim głosie. Doskonale wiedziałam, o kim mowa. Na samą myśl o Stephanie Leyhe zrobiło mi się zimno. Wzdrygnęłam się i przyłożyłam dłonie do ciepłego kubka z herbatą.

– Alisso – wzdychnęła pani Wolna. Kątem oka zobaczyłam, jak spojrzała porozumiewawczo na swojego męża, który kiwnął głową, jakby dając na coś znak. – Wiemy, że Kuba kochał cię nie tylko jako przyjaciółkę. – Wzięłam głęboki wdech, mając pojęcie, dokąd zmierza ta rozmowa. – Wiemy też, kiedy ci się do tego przyznał. Domyślamy się, że nie jest to łatwe. Wokół ciebie pojawili się dwaj chłopcy, między którymi nie umiałaś wybrać. Gdyby Kuba nie odszedł, w końcu przekonałabyś się, jaki jest dla ciebie odpowiedni. Jednak jego już z nami nie ma. Nie możesz teraz żyć tylko tą myślą, że wyznał ci miłość na łożu śmierci, a ty wcześniej tego nie zauważyłaś. Nie cofniesz mu życia. Przez to wszystko jeszcze popadniesz w depresję. Musisz pogodzić się z myślą, że już nic nie zrobisz. Wybór jest prosty. Pozostał ci tylko jeden z tych chłopaków. Nie możesz stracić też jego.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Odstawiłam kubek na stolik i zakryłam twarz dłońmi. Ktoś pogłaskał mnie delikatnie po plecach, a następnie przytulił. Już tak długo nikt mnie nie obejmował, że zdążyłam zapomnieć, jakie to uczucie.

– Tylko zanim zaczniesz cokolwiek robić, proszę, wybierz się ze znajomymi na te wakacje – powiedziała cicho kobieta. – To dobrze ci zrobi. Odpoczniesz i nabierzesz energii do działania. Może nawet uda ci się przemyśleć wszystko jeszcze raz i podjąć właściwą decyzję.

Nie wiedziałam, dlaczego państwu Wolnym aż tak na tym zależało. Stwierdziłam, że pewnie się o mnie martwią i po prostu chcą dla mnie dobrze. Jednocześnie ich rozmowa powoli zaczynała otwierać mi oczy na rzeczywistość, z którą musiałam się w końcu zmierzyć. W głowie pojawiał się plan, który wymagałby jeszcze dopracowania.

– Dziękuję wam. Pojadę – wyszeptałam. Po chwili wahania dodałam jeszcze kilka słów, tak bardzo dla mnie ważnych. – Jesteście moimi prawdziwymi rodzicami. Kocham was.

Czy kochałam jeszcze kogoś? O tym mogłam przekonać się wkrótce lub nigdy.

***

Wyszedłem z łazienki, umywszy ręce, i skierowałem się do kuchni, z której dochodziły słodkie zapachy. Moja mama stała przy stole, kręciła ciasto, co chwilę dosypując do niego różne składniki. Podszedłem do niej i zerknąłem na przepis leżący na parapecie. Westchnąłem, widząc, jak wiele do upichcenia miała na ten weekend. Wszystko piekła zaledwie kilkanaście godzin przed odbiorem ciast, żeby były świeże. Dlatego też pomagałem jej, kiedy miałem trochę wolnego czasu. Zero treningów, spotkań z przyjaciółmi. Mogłem też uwolnić myśli od niektórych spraw. Oprócz jednej.

– Podziwiam cię, mamo – powiedziałem, zmieniając ją przy kręceniu masy na biszkopt do cytrynowego ciasta. – Pichcisz na różne okazje, ale zawsze, kiedy chodzi o wesela, masz najwięcej roboty. Czasami nie śpisz, siedzisz w kuchni przez całą noc, a i tak rozpiera cię energia i zawsze się uśmiechasz. To dla mnie niemożliwe. Ja czasami po jednym treningu mam dość.

– Och, synku – zaśmiała się kobieta, kartkując książkę z przepisami. – Najwyraźniej nie odziedziczyłeś po mnie szybkiej regeneracji, czy jak to tam się nazywa. Twój ojciec też szybko się męczył przy różnego rodzaju domowych robotach.

Popatrzyłem na matkę, zwalniając z kręceniem. Nie wiem, czy to był dobry pomysł, aby w jakikolwiek sposób odnawiała kontakt z ojcem. Kiedy wróciłem do domu po finale Pucharu Świata, oznajmiła mi, że rozmawiała z nim kilka razy. Byłem przerażony. Za każdym razem, gdy tylko o nim wspomina, mówię jej, przypominam, co robił nam dzień w dzień przez ponad dziesięć lat. Jednak ona dalej się z nim zadaje. Spotyka podczas mojej nieobecności. Zawsze sprawdzam, czy nie ma na ciele żadnych siniaków, ale wygląda na to, że ojciec naprawdę się zmienił. To nie zmieniało faktu, że nadal go nienawidziłem i nie chciałem mieć z nim nic wspólnego.

– Nawet mnie z nim nie porównuj, mamo – warknąłem i zabrałem się do dalszej pracy.

– Stephanku, może spróbowałbyś z nim porozmawiać? – spytała łagodnie kobieta, podchodząc do mnie i kładąc dłoń na mym ramieniu. – To zupełnie inny człowiek. Więzienie naprawdę go zmieniło. Podczas naszych spotkań ani razu nie podniósł na mnie ręki. Nie zrobił żadnego gwałtownego ruchu. Nie zbliża się do mnie, zawsze trzyma się przynajmniej metr z daleka. Nawet nie podaje mi dłoni na powitanie, kiedy ja ją do niego wyciągam. On się boi. Boi się samego siebie. Dawnego siebie. I tęskni za tobą.

– Niech mama nie próbuje mnie do niego przekonać – odparłem, starając się zachować spokój. – Dla mnie jest skończony. Już raz błagał mnie o wybaczenie. Przyszedł pod mój dom, kiedy gościłem Alissę. To nie skończyłoby się dobrze. Ali się mnie bała. Czułem wtedy, jakbym był właśnie nim. Nie chciałem jej zranić. Nie po tym, co przeszła. Tymczasem to ona zraniła mnie.

Na samą wzmiankę o Alissie przypomniała mi się tamta sytuacja. A za nią kilka kolejnych wspomnień. Wziąłem głęboki oddech i przeczesałem włosy jedną ręką. Matka zmieniła mnie w kręceniu ciasta, więc odszedłem o kilka kroków.

– Co mam zrobić, żeby ją znaleźć? – wyszeptałem, patrząc przez okno. – Nie mogę złapać z nią żadnego kontaktu. Nikt nie chce mi podać jej nowego numeru, adresu mailowego, czegokolwiek. Czuję, że wiedzą, co się z nią dzieje, ale nie dają mi od niej żadnej oznaki życia. Jakby specjalnie utrudniali mi skontaktowanie się z nią.

– Może ona po prostu nie chce, żebyś się z nią skontaktował w taki sposób? – podsunęła matka. – Może daje ci jakieś znaki? Wzięłabym w takim razie pod uwagę rysunek, który od niej dostałeś. Jednak nie zapominaj, że ona jest dziewczyną, Stephan. Zagubioną dziewczyną, musisz to zrozumieć. Straciła przyjaciela, jedną z najważniejszych osób w swoim życiu, jak nie najważniejszą. Znała Kubę prawie od urodzenia. A tu nagle znikł. Nie może z nim porozmawiać, usłyszeć jego śmiechu, porady, spędzać z nim czasu. Sam mi powiedziałeś, że na krótko przed śmiercią wyznał jej miłość. To dla niej szok. Musi się oswoić z zaistniałą sytuacją. Pamięta o tobie, ale nie wie, jak do ciebie wrócić po tym, gdy cię zostawiła. Ona sama nie ma pojęcia, czy ty o niej myślisz, więc bije się z myślami. Kontaktować się z tobą czy nie? Może w końcu zrobi ten krok, ale wtedy będzie już za późno. Na twoim miejscu nie traciłabym czasu. Zabrałabym się do roboty. Walczyła o nią. Jeśli ją kochasz, zrób tak. Jeśli nie... Cóż, byłoby przykro, bo bardzo polubiłam tę dziewczynę – uśmiechnęła się kobieta.

Ta przemowa zmusiła mnie do głębszego myślenia. Wracając do swojego mieszkania, kiedy skończyłem już pomagać mamie, po mojej głowie tłukły się wszelakie plany, jak mógłbym odnowić kontakt z Alissą. Zależało mi na niej. Cholernie mi na niej zależało. Dlaczego? Bo ją kochałem. Po tylu miesiącach rozstania dalej ją kochałem. I to była prawdziwa miłość. Przynajmniej z mojej strony. Tylko jak to zrobić? Jak znaleźć Alissę?

Wszedłem do domu, a w kieszeni moich spodni od razu rozbrzmiał dzwonek telefonu. Wyjąłem urządzenie i spojrzałem na wyświetlacz. Richard. Westchnąłem. Gdy dzwonił Freitag, można było szykować się na dość długą rozmowę. Jednak zdziwiłem się, kiedy przychodzące połączenie tym razem trwało mniej niż pięć minut.

– Stephan, lecimy na wakacje – zaczął mówić Richi od razu po tym, jak przyłożyłem komórkę do ucha. – Cała nasza kadra. No, może nie cała, ale ja, ty, Andreas, Markus i Karl. Wszystko zostało zorganizowane, pozostały tylko do kupienia bilety na lot, lecz to ogarniesz już ty z Wellingerem, który za moment u ciebie będzie. Pogadamy jeszcze wieczorem. Na razie.

Rozłączył się, zanim zdążyłem wypowiedzieć choć jedno słowo. Potarłem dłonią czoło i chciałem pójść do kuchni zaparzyć kubek herbaty, lecz nie udało mi się zrobić ani kroku, ponieważ dobiegło mnie pukanie do drzwi. Wizyta Andreasa nie była dla mnie wielkim zdziwieniem po telefonie Richarda.

– Siema, stary – przywitał mnie przyjaciel i wyminął, wchodząc do środka. No tak, czuł się już jak we własnym domu. – Jeśli się nie mylę, Richi wszystko ci mniej więcej wytłumaczył. Dawaj laptopa i rezerwujemy miejsca na samolot.

– Zaskoczyliście mnie tym wyjazdem – przyznałem szczerze, kierując się ku schodom, aby pójść po komputer. – Ale mogłem się tego po was spodziewać. Wszystko robicie spontanicznie, nawet wakacji nie umiecie sobie zaplanować.

– A co dopiero równe skoki w obu seriach! – zaśmiał się Wellinger, siadając na sofie w salonie.

Pokręciłem głową i ruszyłem na pierwsze piętro. Zabrałem z sypialni laptopa i wróciłem na parter. Widząc stojącego Wellingera przeglądającego pocztówki, które leżały na stoliku, rzuciłem się na niego, uprzednio położywszy urządzenie na kanapie. Wyrwałem kartki z dłoni przyjaciela i schowałem je w szufladzie komody stojącej pod telewizorem. Serce biło mi jak oszalałe. Lecz gdybym nie był taki głupi i nie zostawił tych pocztówek na stoliku, nie dostałbym prawie zawału. Cóż, na to już za późno. Odwróciłem się powoli do Wellingera. Stał bez ruchu. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Nastała cisza, którą w końcu przerwał on.

– Odbiło ci? – spytał.

W jego głosie słyszałem zdenerwowanie, ale też zdezorientowanie. Mógł czuć się zagubiony, między innymi dlatego, że nigdy nikomu o tym nie wspomniałem. Musiałem zmienić temat. Nie chciałem, aby ktokolwiek dowiedział się, jak bardzo byłem zdesperowany. Może ktoś nawet pomyślałby, że zaczęło mi odbijać?

– Kupujemy te bilety? – zapytałem i podszedłem do sofy. Usiadłem na niej oraz położyłem laptopa na kolanach, a następnie uruchomiłem go.

– Stephan, czy ty możesz nie zmieniać tematu, tylko wytłumaczyć mi, co to było i dlaczego tak się na to rzuciłeś? – drążył Andreas. Czułem, jak jego wzrok wierci we mnie wielką dziurę. Spojrzałem na niego.

– Nic.

– Jak to nic? Widziałem doskonale te wszystkie pocztówki. Dlaczego kupowałeś je w każdym mieście, gdzie przebywałeś na konkursach, a nawet jednym naszym zgrupowaniu? I dlaczego były adresowane imieniem i nazwiskiem do Alissy Nell? Zaczęło ci kompletnie odbijać na jej punkcie? Przeczytałem jedną z pocztówek i trochę mnie to zaniepokoiło.

– Cholera jasna – warknąłem i uderzyłem pięścią o klawiaturę laptopa. – Nigdy nie prowadziłeś pamiętnika? Może jeszcze powiesz mi, że jesteś tak głupi, że nie wiesz, co to pamiętnik?

– Doskonale wiem, Stephan, i proszę cię, jeszcze raz wyzwiesz mnie od głupich, to w niczym więcej ci z chłopakami nie pomożemy – mówił Wellinger. – Poza tym pamiętników nie adresuje się do jakiejś osoby.

– To nie jest jakaś osoba! – krzyknąłem i wstałem, przymierzając się do przyjaciela. Dźgnąłem go palcem w ramię, w które został ugodzony nożem przed kilkoma miesiącami, aż syknął z bólu. – To jest dziewczyna, którą kocham. I nie potrzebuję od ciebie i chłopaków żadnej pomocy. Sam mogę zarezerwować te bilety na lot albo zaraz wcale nie pojadę z wami na żadne wakacje i będziecie musieli robić to beze mnie.

Znów cisza. Stałem tak blisko Andreasa, że niemal stykaliśmy się nosami. Widziałem na jego twarzy gniew, ale również ból spowodowany moim dźgnięciem. Odetchnąłem głęboko, próbując się uspokoić. Odwróciłem wzrok i usiadłem z powrotem na kanapie. Przetarłem twarz dłońmi, zatrzymując je na karku.

– Przepraszam – powiedziałem. – Nie chciałem, żeby rana cię bolała.

Wellinger usiadł obok mnie. Poczułem, jak kładzie rękę na moich plecach i pociera mnie po nich pocieszająco. Musiałem mu powiedzieć. Był moim najlepszym przyjacielem.

– Kupowałem pocztówki już po tym, jak Alissa wróciła do Polski – zacząłem mówić. – Chciałem, aby wiedziała, co się działo pod jej nieobecność, więc opisywałem, co się wydarzyło w każdym miejscu, gdzie przebywałem. Gdyby nie śmierć Kuby, byłaby tam ze mną i przeżywała to.

– A teraz nie masz jej adresu, więc gromadzisz pocztówki u siebie i czekasz, aż ją spotkasz, aby je jej dać – dokończył Andreas.

Zdziwiło mnie to. Nie spodziewałem się, że zrozumie, o co mi chodzi. Zawsze mówił, że nigdy nie był zakochany. Że nie wie, co to miłość. Nie ukrywał, iż balował z niektórymi dziewczynami tylko przez jedną noc. Jednak ostatnio przyznał, że nie robił tego już bardzo długo. Stwierdził, że musi się w końcu ustatkować. Cieszyło mnie to.

– Razem z chłopakami pomożemy ci w końcu spotkać się z Alissą – powiedział Wellinger. – Zostaw to nam, naprawdę, ale teraz błagam, kupmy już te bilety, bo nie załapiemy się na żaden samolot. Ustaliłem z chłopakami, że Richard, Markus i Karl polecą stąd, z Niemiec, a ja i ty z Polski.

– Co? – spytałem zbity z pantałyku. Czy Andreas już coś knuł? – Dlaczego?

– Mówiłeś, że po Pucharze Świata chcesz odwiedzić grób Wolnego – wytłumaczył chłopak. – Dlatego pojedziemy do Zakopanego, stamtąd do Krakowa, gdzie wsiądziemy do samolotu i dołączymy do naszej paczki już na miejscu.

Zasmuciłem się, gdy Andreas nie wspomniał ani słówkiem o Alissie. Przecież moglibyśmy odwiedzić ją w Zakopanem. Chyba że rozpoczęła nowe życie, tak jak wspominała, i zamieszkała w zupełnie innej miejscowości. Dobra, sprawę Alissy muszę zostawić chłopakom. Oni się tym zajmą, za co byłem im wdzięczny już w tym momencie.

Zrobiłem herbatę dla siebie i Andreasa. Kiedy usiadłem obok przyjaciela i spojrzałem na monitor laptopa, zmarszczyłem brwi, przypominając sobie, że ani Richard, ani Wellinger nie powiedzieli mi, dokąd wybieramy się na wakacje.

– Mógłbyś mi zdradzić, w jakie miejsce tak właściwie polecimy? – zapytałem, patrząc na kwoty poszczególnych biletów.

– Na Rodos, Stephanku – oznajmił Andreas, uśmiechając się zadziornie. – Na Rodos. 

__________
Alissa i Stephan jadą na Rodos. Przypadek? Byłyby niezłe jaja, gdyby wybrali się tam w innym terminie. Ciekawe, co byście mi wtedy zrobili... Ale do rzeczy. Czy Alissa odnowi kontakt ze Stephanem? Może spotka się z przyrodnim bratem? A czy Leyhe wybaczy swojemu ojcu? Co jeszcze się zdarzy? O tym dowiecie się już w niedzielę, a teraz czas na podzielenie się ze mną Waszymi spostrzeżeniami! 

A.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top