19
Siedzieliśmy na sofie przed telewizorem i popijaliśmy melisę. Na ekranie urządzenia przez kilka dni pozostawał włączony kanał informacyjny. W tym momencie pokazywano ujęcia z Oberstdorfu. Pokazywano dom znajdujący się w naprawdę złym stanie. Wokół niego rozstawiono policyjny namiot, a samych funkcjonariuszy było jak mrówek. Po chwili pokazano wywiad z kobietą. Na dole ekranu pojawił się pasek, który informował o tym, że dziewczyna nazywa się Luisa Riedel i przewodniczy akcji dotyczącej porwania. Domyśliłem się, że to właśnie o niej rozmawiali Gregor oraz Richard jeszcze w Wiedniu. Pogłośniłem telewizor, widząc, iż kobieta otwiera usta, aby odpowiedzieć na pytanie.
– Porywacze nie zostawili po sobie prawie żadnego śladu – powiedziała Riedel. – Jednak my jesteśmy przygotowani na wszystko. Mamy trop, mimo że nie znamy nawet danych osób odpowiedzialnych za porwanie. Robimy, co w naszej mocy, aby jak najszybciej znaleźć porwaną całą i zdrową. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
– Czy nie obawia się pani, że porywacze znów wam uciekną? – zaczął pytać dziennikarz, ale Riedel już odchodziła, nie zamierzając odpowiadać na inne pytania. – Tutaj byliście bardzo blisko, a jednak nie udało wam się ich złapać.
Wypowiedź została przerwana i znów pokazywano ujęcia z Oberstdorfu. Westchnąłem, wziąwszy kolejny łyk herbaty. Odstawiwszy kubek na stolik, podciągnąłem kolana pod brodę i dalej przyglądałem się temu, co pokazywano w telewizji. Nie wyglądało to zbyt ciekawie. Budynek wyglądał na taki, któremu groziło zawalenie. Zaczynałem poważnie martwić się o Alissę, chociaż przysporzyła mi trochę kłopotów swoim nieżyjącym już ojcem. To przecież on przyłożył mi w Kuusamo, pomyliwszy mnie z Wolnym. Miałem wtedy na sobie biało-czerwone ubranie, przez co mężczyzna naprawdę mógł się zagmatwać. Niemniej zrobiło mi się żal dziewczyny, gdy dowiedziałem się, z jakimi problemami się zmagała oraz widząc, co znów musi przeżywać. Modliłem się, żeby wyszła z tego cało, a ci, którzy pojechali jej szukać, również wrócili zdrowi. Nigdy nie wiadomo, co może się stać, a Gregor powoli stawał się głównym ogniwem naszej drużyny. Schlierenzauer rozmawiał ze mną na temat swojej dyspozycji i szło mu naprawdę coraz lepiej. Jak nie na lato, to powinien być gotowy na zimę.
Spojrzałem na Michaela. Przeglądał portale społecznościowe na telefonie. Wyglądał lepiej niż poprzedniego dnia po rozmowie z Gregorem. Schlierenzauer zadzwonił do nas, aby poinformować o tym, co dzieje się w Oberstdorfie, czego nie wiedzą media. Kiedy Hayböck usłyszał, że dom Freitaga zamienił się w komisariat, a zaraz z rana wyruszają do Titisee-Neustadt, prawie zemdlał. Szczerze? Mnie też zrobiło się słabo. Nie spodziewałem się, że porywacze okażą się tacy chytrzy i nie zostawią żadnego śladu oprócz kartki z współrzędnymi geograficznymi wskazującymi na kolejne miasto znajdujące się w Niemczech. Wówczas uświadomiłem sobie, że złapanie porywaczy i Alissy nie będzie takie łatwe, jak myślałem. Przecież łatwo popełnić błąd podczas jakiegoś przestępstwa. Nie sądziłem, że ci ludzie okażą się tak przebiegli. Albo posiadali doświadczenie w takich sprawach, albo wszystko dokładnie przemyśleli jeszcze przed porwaniem.
– Wiesz co, Stefan? – wyrwał mnie z zamyślenia głos Michaela. Spojrzałem na mężczyznę. Położył telefon między sobą a mną i westchnął ciężko. – Wybacz mi, jeśli przypomnę ci teraz o twoich zmorach z przeszłości, ale po prostu się nad tym zastanawiam. Muszę cię o to spytać, tym bardziej, że przez to porwano Alissę. Od kogo brałeś prochy?
Serce prawie wystrzeliło mi z klatki piersiowej. Już całkowicie zdążyłem zapomnieć o tym, co było kiedyś. Co prawda pojawiały się pojedyncze wspomnienia, szczególnie jak patrzyłem na oparzenia Michaela. To właśnie w swojego najlepszego przyjaciela rzuciłem zapalniczką, kiedy byłem pod wpływem. I to przeze mnie Hayböck miał pełno blizn, które rzucały się w oczy. Szczególnie te sięgające twarzy. Szczęka z jednej strony została tak zdeformowana, aż chciało się płakać, gdy się na to patrzyło. Nie wspomnę już o nodze, która znajdowała się w znacznie gorszym stanie. To cud, że blondyn mógł w pełni chodzić po tak krótkim czasie od wyleczenia oparzenia. Jednak czy jeszcze kiedykolwiek wróci do skoków? Właśnie to pytanie ciągle pozostawało bez odpowiedzi, mimo że szanse były znikome. Wręcz zerowe. W końcu poczułem szturchnięcie w bok i przypomniało mi się o pytaniu zadanym przez Michaela. Musiałem mu odpowiedzieć.
– Nie wiem, kim on był – odezwałem się, odchrząknąwszy. – Nie podawał mi swojego imienia ani nazwiska. Uważam to za logiczne, bo zawsze ktoś mógłby go wkopać. Nawet nie spotykał się z klientami bezpośrednio. Zawsze prochy dostarczał mi jakiś młody chłopak albo kobieta. Ich imion też niestety nie znałem.
– A jak się z nimi kontaktowałeś, kiedy potrzebowałeś tego świństwa? – dopytywał Hayböck.
– Zazwyczaj kiedy jeden z wysłanników tego dilera dostarczał mi towar, mówiłem im, kiedy i gdzie spotkamy się następnym razem – tłumaczyłem, aż nagle coś mi się przypomniało. Zmarszczyłem brwi. – Ale jeden raz zdarzył się wyjątek. Nie pamiętam dokładnie, jak to się odbyło, bo minęło od tego dość sporo czasu, lecz wiem, że musiałem skontaktować się z nim przez telefon.
Michael westchnął. Ukrył twarz w dłoniach i trwał w takiej pozycji przez dłuższą chwilę. Zaraz przeczesał włosy ze zrezygnowaniem. Skierował swój wzrok na mnie. Lustrował mnie bardzo dokładnie. Pomyślałem, że na pewno chciałby w tym momencie wejść w mój umysł i zobaczyć prawdę, którą zresztą mówiłem. Nie kłamałem. Nie miałem po co.
– Mógłbyś powiedzieć mi jeszcze, jak wyglądała ta dwójka, która dostarczała ci prochy? – dalej wypytywał mnie blondyn.
– Może to zabrzmieć głupio, ale nie wiem – odrzekłem szczerze. – Niezależnie od pory roku pojawiali się w czapkach i szalikach, które zasłaniały ich twarze tak, że widziałem tylko oczy. Szczególnie pamiętam dziewczynę. Jej tęczówki były tak zielone, że za każdym razem się im przyglądałem. Natomiast chłopak miał chyba niebieskie oczy. I wiem też, że oboje byli szczupli.
Michael przytaknął.
– Jestem jeszcze ciekaw, czy inni też mogli mieć coś wspólnego z narkotykami – powiedział chłopak. – Szczególnie Wolny. Nagle doświadczył niesamowitej zwyżki formy. Na początku sezonu nikt się nie spodziewał, że ten chłopak zdobędzie Złotego Orła.
– Nie – zaprzeczyłem. – Jeśli brał prochy, to na pewno nie od tego samego dilera, co ja. Przecież zażywałem je jakiś czas i nie skakałem nadzwyczajnie. Kuba zabrał tę tajemnicę ze sobą do grobu, jednak myślę, że nie sięgał po nic takiego. Przecież zdarza się tak, że na Turniej Czterech Skoczni jakiś skoczek dozna przebudzenia.
– Może masz rację – powiedział Hayböck. – Faktycznie było tak kilka razy. Ale moje myśli dalej kłębią się wokół ciebie, Stefan – westchnął blondyn. – Chodzi o te zasrane długi Aschenwalda. W pewien sposób odziedziczył je po swoim ojcu. On pochodził z Niemiec, ale mógł mieć zasięgi wszędzie. Bestia z Wolfratshausen. To miasto leży w Bawarii. Co prawda do porwania doszło w Austrii, ale Oberstdorf też jest w tym landzie. Widzę tu pewne powiązania. Teraz zauważyłem kilka kolejnych dzięki twoim odpowiedziom. Ty i Philipp mieliście trochę wspólnego z dilerami. Obaj pochodzicie z Austrii. Cholera, za dużo do myślenia – warknął Michael, wstał z sofy i zaczął chodzić po salonie. – Zaraz wszystko mi się pomiesza. Wiem tylko jedno. Gregor mówił, że wśród porywaczy jest kobieta. Tobie prochy też dostarczała jakaś dziewczyna. Nieczęsto widzi się płeć żeńską w narkotykowym gangu. To może być coś wspólnego. I trzeba jeszcze sprawdzić ten telefon.
– No nie wiem – skrzywiłem się, słysząc teorię przyjaciela. – To wszystko brzmi trochę śmiesznie i wybacz, ale tylko głupi by tak myślał, wszędzie doszukując się wszystkiego, co nawet nie ma ze sobą jakiegoś logicznego związku. Poza tym coraz częściej to kobiety są dilerami.
– A skąd ty to wiesz? – zapytał poirytowany Michael.
– Widziałem w filmach.
– Filmy to fikcja, Stefan, zrozum – Michi już prawie krzyczał. – W rzeczywistości wcale nie musi być tak, jak w nich.
– Ale może – wtrąciłem się.
– Czasami się zastanawiam, ile jeszcze z tobą wytrzymam – westchnął Hayböck, zwieszając ramiona. – Niemniej jednak dla policji liczy się każda informacja. Możemy zadzwonić do Gregora i podzielić się z nim swoimi spostrzeżeniami. Szczególnie, że znamy chociaż jedną cechę wyglądu. Zielone oczy.
– Wątpię, żeby nagle ją znaleźli po kolorze tęczówek – przyznałem.
– Przestań być takim pesymistą – mruknął. – Poza tym policja wie, jak ta porywaczka ma na imię, jeśli się nie mylę.
– Rób, co chcesz – powiedziałem. – Baw się w detektywa, ale beze mnie.
– Żebyś tylko się nie zdziwił, że mam rację.
***
Nie mogłem spać. Przez całą noc nie zmrużyłem oka. Myślami byłem już w Titisee-Neustadt. Nie potrafiłem wypędzić tych natrętnych zamysłów. Ciągle wracały. Męczyło mnie to. Najchętniej pozbyłbym się mojej głowy, byleby spokojnie zasnąć i nie wyglądać jak żywa śmierć. Ale nie mogłem, cholera, nie mogłem. Poczułem ulgę, kiedy do pokoju wszedł Andreas, aby mnie obudzić. Zdziwił się, gdy zobaczył, że nie śpię, ale o nic nie pytał. Oznajmił tylko, że za chwilę będzie śniadanie. Poszedłem do łazienki, przemyłem starannie twarz, wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem do kuchni. Przy stole siedzieli już moi koledzy z kadry, a także Schlierenzauer, Aschenwald oraz Riedel. Życzyłem zebranym smacznego, po czym zająłem miejsce między Wellingerem a Geigerem i sam zabrałem się do jedzenia. Nie wcisnąłem w siebie wiele. Zjadłem tylko tyle, aby przestało mi ssać w żołądku. Gdy skończyliśmy spożywać posiłek, postanowiłem, że posprzątam, ponieważ i tak nie miałem niczego innego do roboty, a chciałem uwolnić w końcu swoje myśli. Zostałem sam, ponieważ inni musieli jeszcze pójść się spakować, szczególnie policjanci, którzy opuszczali dom Richarda.
W końcu zapakowaliśmy potrzebne bagaże do aut, wsiedliśmy do pojazdów i wyruszyliśmy w podróż do Titisee. Nie miała trwać długo, tylko jakieś trzy godziny. To oznaczało, że powinniśmy być na miejscu jeszcze przed południem. A co dalej? Nikt nie wiedział. Porywacze nie dawali znać. Policja nie mogła ich namierzyć w jakikolwiek sposób. Sprawdzili dostępny monitoring na trasie z Oberstdorfu aż do następnego miasta, ale kamery nie zarejestrowały pojazdu, który dotychczas służył przestępcom.
Jechaliśmy bmw Andreasa w niezmienionym składzie. Za nami podążało moje audi, za którego kierownicą jak zwykle siedział Schlierenzauer. Richard i Luisa wymieniali się między sobą jakimiś spostrzeżeniami i uwagami dotyczącymi różnych porwań, o jakich słyszeli. Wellinger milczał, ale na jego twarzy błąkał się uśmiech. Wywnioskowałem, że jego relacja z Heidemarie musiała znów wracać na dobre tory. Poczułem zmęczenie po nieprzespanej nocy. Zamknąłem oczy, pozwalając sobie na odpłynięcie w objęcia Morfeusza.
I usłyszałem krzyk. Otworzyłem powieki. Nic nie widziałem. Wokół mnie była ciemność, ale cały czas rozbrzmiewał ten straszny krzyk. Zacząłem iść z wyciągniętymi do przodu rękami, bojąc się, że za chwilę na coś wpadnę. Moje serce biło tak szybko, jak nigdy dotąd. Pot spływał po moim czole. Byłem sam. Towarzyszył mi tylko kobiecy krzyk. Szedłem przed siebie, a przynajmniej tak myślałem. Równie dobrze mogłem zataczać koło i błądzić. Kolejny krzyk, jeszcze gorszy. Tak donośny, że stanąłem i przyłożyłem dłonie do uszu, bojąc się, że za chwilę pękną mi bębenki. Ale zaraz zapanowała cisza. Powoli odsunąłem ręce od głowy. Wytężyłem wzrok, aby coś zobaczyć, lecz przecież nie mogłem nic dostrzec. Postanowiłem ruszyć dalej, aż potknąłem się o coś i wylądowałem na podłodze w czymś lepkim. Nagle zapalono światło, które mnie oślepiło. Przysłoniłem oczy palcami. Potrzebowałem kilku sekund, aby przyzwyczaić się do blasku. Kiedy już to zrobiłem, spojrzałem na swoje dłonie. Dostrzegłem na nich czerwoną ciecz. Wystraszyłem się i usiadłem na podłodze. Dostrzegłem, że wokół mnie cała podłoga jest oblana tą krwistą czerwienią. Obróciłem się, chcąc sprawdzić, przez co się przewróciłem i zobaczyłem to.
Ciało. Ciało kobiety. Leżało tak, że widziałem tylko plecy dziewczyny. Miała brązowe włosy, krótkie. Ich końcówki były poszarpane, tak jakby ktoś niedbale je obciął. Zbliżyłem się do niej i przewróciłem tak, żeby zobaczyć jej twarz.
Doznałem szoku. To była Alissa. Jej otwarte oczy wpatrywały się tępo w sufit. Z ust dziewczyny leciała strużka krwi. Jej ubranie. To, w którym została porwana. Całe zakrwawione. Próbowałem wykrzyczeć jej imię, ale nie potrafiłem. Z mojego gardła nie wydobywał się żaden głos. Zacząłem szarpać Ali za ramiona, próbując ją obudzić, ale ona wcale nie wstawała. Nie spojrzała na mnie i nie uśmiechnęła się. Obraz rozmywał się pod wpływem łez zbierających się w moich oczach. Wziąłem ciało dziewczyny i przytuliłem je do siebie. Usłyszałem, jak z moich ust wydobywa się przeraźliwy krzyk. Pocałowałem kobietę w głowę, w nos, w policzki. W zimne wargi. Lodowate.
Alissa nie żyła. Odeszła.
– Stephan – słyszałem męski szept. – Stephan.
Coś dotknęło mnie w ramię. Odwróciłem się i dopiero wtedy naprawdę otworzyłem oczy. Rozejrzałem się. Znajdowałem się w samochodzie. To Richard mnie trzymał. Luisa siedząca z przodu wpatrywała się we mnie wystraszonym wzrokiem. Andreas jechał i nie zatrzymywał się, ale widziałem, że spogląda w lusterko, aby zobaczyć, co się ze mną dzieje. Przetarłem pot, który zalewał mi oczy. Usiadłem prosto na fotelu i przeczesałem włosy, cały czas widząc to, co przed momentem ujrzałem.
Ale to był tylko sen. Tylko zły sen. Przecież Alissa żyje.
– Co się stało, Stephan? – spytał Richard, przyglądając mi się. – Spałeś. Śniło ci się coś?
Spojrzałem na Freitaga. Cholera jasna. Ten sen był tak realny, że cały czas widziałem przed sobą martwą Alissę i nie mogłem pozbyć się tego widoku. Odetchnąłem chaotycznie i skinąłem głową, odpowiadając w ten sposób wąsaczowi.
– Chcesz o tym porozmawiać?
Od razu potrząsnąłem głową. Nie zamierzałem się tym z nikim dzielić. Nie chciałem przeżywać tego jeszcze raz, od początku. Mimo to nie mogłem przestać o tym myśleć. Po moich policzkach spłynęły łzy. Luisa podała mi chusteczki. Wziąłem je i ukryłem twarz w dłoniach.
– Spałeś naprawdę długo, Stephan – mówił dalej Richard. – Dojeżdżamy już do Titisee. W międzyczasie zadziało się dość sporo, ale nie chcieliśmy cię budzić, szczególnie po tym, jak Andreas powiedział nam, że w ogóle nie spałeś dzisiejszej nocy. Michael dzwonił do Gregora i oznajmił, że kobieta, która uczestniczy przy porwaniu Alissy, mogła dostarczać wcześniej prochy Kraftowi. Mamy już pewne powiązanie. Policja stara się to sprawdzić, szczególnie numery telefonów, przez jakie kontaktował się z dilerem Stefan, a z porywaczami Philipp. Później Aschenwald odebrał połączenie od przestępców. Mamy stawić się na skoczni. Odpowiednie służby już przygotowują akcję. My dołączymy do nich za kilkanaście minut – tłumaczył Freitag. – Oddychaj, Stephan – dodał po chwili. – Wkrótce znowu będziesz mieć przy sobie Alissę. Całą i zdrową, obiecuję ci to.
Popatrzyłem na Richarda. Obiecywał. Ale czy był tego pewien? Czy był pewien, że gdy już się zjawimy, to Ali nie będzie martwa? Nikt nie mógł niczego przewidzieć. Nikt nie potrafił wybiec w przyszłość i przewidzieć, co się stanie.
Modliłem się, żebym tylko nie zastał takiego widoku, jak w moim śnie. Alissa. Piękna dziewczyna, która przechodziła piekło na każdym kroku. Jej zimne ręce, lodowate usta. I te obcięte włosy, które wcześniej rozchodziły się falami wokół głowy kobiety.
Po raz kolejny uświadomiłem sobie, jak kruche jest ludzkie życie. Jednego dnia jesteś, uśmiechasz się, planujesz, co zrobisz w ciągu następnej doby, ale to właśnie wtedy możesz już zniknąć. Tak po prostu.
Człowiek nigdy nie wie, kiedy śmierć zapuka do jego drzwi.
__________
Policja z jakimś tropem, za chwilę kolejna akcja. Co się podczas niej stanie? O tym oczywiście dowiecie się już w niedzielę! A co myślicie o śnie Stephana? Czyżby był proroczy? Dajcie znać, co myślicie!
A.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top