15
Czułem się jak nieżywy. Codziennie z trudem chodziłem pod prysznic. Andreas musiał przypominać mi o zmienianiu ubrania. Dotykając brody, czułem na niej już dość spory zarost. Karl wyciągał mnie z łóżka na jakikolwiek posiłek. Nie potrafiłem nic przełknąć. Markus wciskał we mnie wodę, ponieważ moje usta były spierzchnięte od braku picia jakichkolwiek płynów. Po prostu leżałem w sypialni. Najczęściej spałem, żeby odciąć się od świata i nie myśleć o tym, co się stało. I że nic nie mogę zrobić. Za każdym razem, gdy się budziłem, zauważałem Richarda. Siedział przy oknie. Zawsze przez nie patrzył. Wyglądał na zamyślonego. Nic nie mówił.
To był nasz ostatni dzień pobytu w Wiedniu. Mieliśmy wrócić do domów – ja, moi koledzy, ale też Austriacy. Nie dostaliśmy żadnej wiadomości od Aschenwalda, który chciał uciec z więzienia. Czekaliśmy. Nic.
Tego ostatniego dnia pomyślałem sobie, że nie może tak być. Kompletnie się załamałem. Przestałem o siebie dbać, a wiedziałem, że to nie pomoże ani mnie, ani nikomu innemu. Szczególnie Alissie. Wstałem dosyć wcześnie. Było kilka minut po ósmej. Tym razem Richard nie zostawił po sobie żadnego śladu w pokoju. Wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem w stronę salonu, z którego dobiegała żwawa rozmowa. Gdy stanąłem w wejściu, zobaczyłem, że to Gregor i Richard dyskutują między sobą. Nie zwracali na mnie uwagi. Podszedłem do aneksu kuchennego i otworzyłem lodówkę. Gdy tu przyjechaliśmy, nic się w niej nie znajdywało, jednak tym razem znalazłem w środku kabanosy. Wyjąłem je i przyjrzałem im się. Rozpoznałem w nich jeden z ulubionych przysmaków Andreasa. Nie mógł wytrzymać bez nich ani jednego dnia. Wziąłem dwie sztuki, oparłem się o blat i zacząłem przysłuchiwać się Freitagowi i Schlierenzauerowi.
– Znam tę policjantkę, niejeden raz z nią współpracowałem – powiedział Gregor.
– Współpracowałeś, tak? – spytał podejrzliwie Richard. – W takim razie co przeskrobałeś, że musiałeś wejść z nią w tak bliskie kontakty?
Cisza. Zapowiadało się na dłuższą dyskusję, która mogła przemienić się w pewnego rodzaju kłótnię. To poprawiłoby mi humor po dniach przepełnionych tęsknotą i smutkiem. Żałowałem, że nie miałem przy sobie popcornu.
– Dobra – westchnął Schlierenzauer, unosząc ręce w geście poddania. Siedzący na fotelu Austriak spojrzał w górę na stojącego nad nim Richarda. – Nie będę kłamał. Powiem prawdę. To moja bliska przyjaciółka. Kiedyś... mieliśmy ze sobą dużo wspólnego, ale to się skończyło. Okej, powiem wprost, chodziliśmy ze sobą, jednak to nie przetrwało głównie przeze mnie. Tyle. Jest bardzo dobrą policjantką, na pewno bierze udział w poszukiwaniach Alissy, możliwe, że nawet dowodzi. Jeśli chcesz, skontaktuję się z nią. Myślę, że zdradzi nam kilka szczegółów, biorąc pod uwagę to, że większość z nas w jakiś sposób należy do ugrupowań policji czy wojska. Może nawet ją skądś znasz.
Tego się nie spodziewałem. Każdy wiedział, że Gregor był kiedyś w pewnym związku, nie skończyło to się dobrze dla niego, ale nie miałem pojęcia o tym, że był z kobietą i to on z nią zerwał, bo zawalił. Zresztą nie musiał nam się chwalić, to fakt. Nie powinienem się wtrącać. Jednak swoją drogą trzeba przyznać, że podsłuchiwanie wychodziło mi naprawdę dobrze.
– Jak ma na imię? – spytał Freitag.
– Luisa.
Poczułem, jak kawałek kabanosa grzęźnie mi w gardle. Zacząłem kaszleć, próbując się nie udławić. Do moich oczu automatycznie napłynęły łzy.
– Stephan! – usłyszałem krzyk Richarda. – Co ty tu robisz tak wcześnie? Co się stało? O mój Boże, ty jesz z własnej woli!
– On się dusi, idioto! – zawołał Gregor, który zaraz znalazł się obok mnie i zaczął mocno klepać po plecach, aż myślałem, że zaraz wypluję płuca. Podniosłem rękę, dając znać, że już wszystko w porządku. Schlierenzauer zaprzestał czynności, a Richard podał mi szklankę wody.
– Dziękuję – wychrypiałem i upiłem kilka potężnych łyków lodowatego płynu.
– Stephan, co się dzieje? – dalej pytał Freitag. – Wychodziłeś z łóżka tylko wtedy, kiedy musiałeś, nic nie jadłeś ani nie piłeś, wszystko musieliśmy w ciebie wciskać. Nie poznaję cię. Co to za zmiana?
Zmierzyłem wąsacza wzrokiem. Uniosłem szklankę i zamoczyłem usta w wodzie, chcąc je w jakiś sposób nawilżyć. Mogło to wyglądać, jakbym pił, ale ja po prostu trzymałem wargi w wodzie, chłodząc je.
– Najwidoczniej nie chce o tym mówić – wytłumaczył Schlierenzauer, jakby czytał mi w myślach.
– Przepraszam, że was podsłuchiwałem, ale mówiliście o pewnej policjantce – zmieniłem temat. – Podobno ma na imię Luisa i pochodzi z Niemiec. Gregor, wspomniałeś, że Richard może ją znać. Jak wygląda ta dziewczyna? – spytałem i znów przyłożyłem szklankę do ust, tym razem, żeby naprawdę się napić.
– Nie będę opisywał jej dokładnie, bo to byłoby dość niestosowne, ale ma kręcone włosy. Ich kolor przypomina trochę kasztan. Jej oczy są brązowe – odpowiedział Austriak, a ja znów się zakrztusiłem, ale nie kabanosem, tylko napojem. Po chwili uspokoiłem się sam, odmawiając pomocy Gregora.
– Wychodzi na to, że to ta twoja Luisa, Richard – zwróciłem się do kolegi z kadry.
Freitag spojrzał na mnie. Pobladł. Jego mina z zagniewanej zmieniła się na zszokowaną, a raczej trochę przerażoną. Gregor wpatrywał się we mnie badawczo, bo przecież nie mógł wiedzieć, o co chodzi.
– Luisa, którą spotkałeś na Rodos – zacząłem tłumaczyć. – Podczas jednego śniadania Markus opowiadał, jak byliście na spacerze i ją spotkaliście. Chodziła z wami przez resztę wieczoru i nie mogliście się nagadać. Idealnie pasuje do opisu.
– Czy my na pewno mówimy o tej samej osobie? – spytał podejrzliwie Gregor. – O Luisie Riedel?
Richard zachwiał się i prawie osunął na podłogę. W porę złapałem go razem z Schlierenzauerem pod ramię. Rzuciłem, żebyśmy zanieśli go na sofę. Szklankę wody, z której piłem, podałem Richiemu. Upił mały łyk.
– Przecież ja nie mogę się z nią spotkać – wykrztusił z siebie Freitag. – Po prostu nie mogę.
– Dlaczego? – spytał Gregor.
– Nie chcę o tym gadać, okej? – warknął Richard.
– Dobrze, spokojnie, rozumiemy – powiedziałem, widząc, jak Schlierenzauer zmarszczył brwi i otworzył usta, aby znów o coś zapytać. – Richi, musisz jednak zrozumieć, że skoro Luisa bierze udział w sprawie, a nawet, jak wspominał Gregor, może dowodzić akcją, to dobry pomysł, żeby się z nią skontaktować. Tym bardziej, że już kiedyś wtajemniczyła Schlieriego w pewne śledztwo czy w coś innego. To dla nas jedyna nadzieja, żeby znaleźć się bliżej Alissy i ją znaleźć.
Richard popatrzył na mnie, jakbym zabił mu matkę. Westchnął jeden raz, drugi i trzeci. Zaczął rozglądać się po pokoju i wyłamywać sobie palce. Dopił wodę, przełykając ją głośno. W końcu usiadł i popatrzył najpierw na mnie, potem na Gregora i znów na mnie.
– No nie wiem – mruknął.
– Błagam, Richard, zrób to dla mnie – tłumaczyłem. – Widziałeś, co się ze mną działo przez ostatnie dni. Dzisiaj nareszcie sam wyszedłem z łóżka, zjadłem coś i wypiłem z własnej woli. Wiesz, dlaczego tak się stało? Bo pomyślałem sobie, że nic nie zdziałam, bezczynnie siedząc i gapiąc się w ścianę. Nie uda mi się nic zrobić, jeśli będę wiecznie przeżywał to, że Alissy nie ma obok mnie. Dotarło do mnie, że będę musiał jakoś ją odnaleźć, choćby mojemu życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Jeśli nie chcesz skontaktować się z Luisą, możesz pojechać do domu i nie angażować się w sprawę, bo ja na pewno do niej zadzwonię, skoro jest to właściwie jedyna szansa, żeby dowiedzieć się, gdzie znajduje się Alissa i co się z nią dzieje.
Richard zmierzył mnie wzrokiem. Wpatrywał się tak we mnie przez kilka dobrych minut, aż Gregor zaczął chodzić po pomieszczeniu w tę i z powrotem. Freitag myślał i myślał. Nareszcie znów westchnął. Spojrzał na mnie spod byka.
– Dobra, dzwońcie do niej – powiedział pod nosem. – Jakoś to przeżyję. I zostanę z wami. Nie zostawię was.
Rzuciłem się na Richarda z okrzykiem radości. Czułem, jak brunet poklepuje mnie po plecach i się śmieje.
– Dziękuję – wyszeptałem.
– Czego nie robi się dla przyjaciół? – odrzekł Freitag.
W tym momencie usłyszałem trzask drzwi wejściowych. Po chwili do salonu weszła reszta naszych kolegów z kadry, ale również Austriacy. Andreas widząc mnie z uśmiechem na twarzy, zaczął krzyczeć, że stał się cud i zmartwychwstałem. Naskoczył na moje plecy, a ja wstałem i okręciłem się wokół własnej osi, próbując go z siebie zrzucić. Markus i Karl zaczęli skandować na moją cześć, jakbym zdobył medal na igrzyskach olimpijskich. Spojrzałem na Krafta i Hayböcka. Zauważyłem, że próbowali się uśmiechać, ale im to nie wychodziło. Zmartwiłem się. Andreas spadł z moich pleców, z hukiem uderzając o podłogę. Uniosłem rękę i zaraz zapadła cisza. Wskazałem palcem na dwóch Austriaków.
– Co się stało? – spytałem. Po mojej głowie zaczęły krążyć różne myśli, szczególnie te najgorsze.
– Dostaliśmy telefon od Aschenwalda – oznajmił Kraft, na co Richard klasnął w dłonie, a Gregor szybko do niego podszedł.
– Uciekł? – zapytał Geiger.
– Tak.
– Gdzie jest?
– Kręci się wokół stawu Hohenauer. Ukrywa się w lesie – tłumaczył Michael. – Ukradł komuś telefon, ale nie może go zatrzymać. Miał wyrzucić go zaraz po rozmowie ze mną. Gregor, Philipp prosił, żebyś po niego pojechał. Powinieneś go znaleźć w pobliżu Hermesstraβe. Nie jest w stanie dotrzeć tu sam. Ktoś mógłby go zobaczyć, a podobno w mediach pojawiły się informacje, że zbiegł. Powiedział też, że dostał wiadomość od porywaczy. Przekaże nam ją dopiero tutaj.
Serce mi zabiło. Aschenwald posiadał informację od porywaczy. Nie wiedziałem, jakim sposobem się z nimi skontaktował, ale rozmawiał z tymi, którzy gdzieś obok siebie mieli Alissę. Usiadłem na sofie. Poczułem, jak Andreas kładzie dłoń na moim ramieniu. Gregor wyszedł z mieszkania. Markus włączył telewizor. Kanał informacyjny. Na ekranie widniało zdjęcie Aschenwalda.
W mojej głowie znów pojawiła się pustka. Serce kołatało, jakby za chwilę miało wylecieć z mojej klatki piersiowej. Myśli zaczęły krążyć tylko i wyłącznie wokół Alissy. Kolejno powstawały wyobrażenia – Ali w ciemnej komórce, przywiązana do krzesła, siedząca ze skrępowanymi rękami i nogami, zakneblowana, z przepasanymi jakimś materiałem oczami, nic nie widzi, a łzy cisną się do jej oczu; bez żadnego jedzenia i picia, próbująca krzyczeć i wzywać pomoc.
Poczułem, jak ktoś mnie przytula, kiedy ja płakałem jak niemowlę.
Chciałem po prostu odzyskać miłość mojego życia. Czy to takie trudne?
***
Do przyjazdu Schlierenzauera i Aschenwalda każdy siedział jak na szpilkach. Tylko ja cały czas chodziłem od ściany do ściany, obmyślając, jaką wiadomość dostał Austriak od porywaczy. Prawdopodobnie dzwonili, aby zażądać okupu. Na początku dziwiło mnie, że nie skontaktowali się ze Stephanem, ale to przecież Aschenwald miał długi.
Odezwał się telefon Andreasa. Uśmiechnięty Wellinger wybiegł na balkon, ale gdy wrócił, znów się zasmucał. Nasze spojrzenia spotkały się. Uniosłem pytająco brew, a Andi poruszył bezgłośnie ustami, wymawiając imię swojej dziewczyny. Pomyślałem, że to niemożliwe, żeby się nie cieszył. W końcu bardzo chciał z nią porozmawiać i się o nią martwił. Kiwnąłem palcem na kolegę, aby do mnie podszedł.
– Co jest? Coś się stało? – spytałem, gdy znalazł się obok mnie.
– Nie, nie, Richard – powiedział Andreas ze zrezygnowaniem. – Rozmawiam z Heidemarie przynajmniej raz dziennie, ale za każdym razem, kiedy kontaktujemy się przez telefon, słyszę pewne echo, czasem jakieś głosy w tle. Czuję, że próbuje być w dobrym humorze, jednak nie udaje jej się. Ukrywa coś przede mną. Natomiast gdy pytam, co się dzieje, to od razu mówi, że musi kończyć. Nie podoba mi się to.
– Fakt, dziwne zachowanie – odrzekłem, przeanalizowawszy słowa Wellingera. – Może powinieneś do niej jechać? – zaproponowałem, ale chłopak od razu pokręcił głową.
– To nie wchodzi w grę – oznajmił. – Stephan to mój najlepszy przyjaciel i muszę przy nim być. Zawsze przy nim byłem, nawet przy głupich sprawach, więc tym bardziej teraz go nie zostawię.
W tym momencie usłyszałem trzask drzwi, a do salonu wszedł najpierw Gregor, z kolei za nim Philipp. I nastała cisza. Każdy przyglądał się Aschenwaldowi, który zapuścił brodę i wyglądał, jakby przybyło mu kilka dobrych lat.
– Philipp – powiedział Stephan, wstając ze swojego miejsca.
– Cześć, chłopaki – przywitał się Aschenwald. – Nie mamy dużo czasu. Dziękuję, że zgodziliście się na współpracę. Skontaktowałem się z porywaczami. Przekroczyli granicę z Niemcami. Znajdują się na obrzeżach Oberstdorfu. Chcą się z nami spotkać. Ściślej – ze mną i ze Stephanem. Musimy tam jechać. Tylko jest jeden warunek. Żadnej policji.
Nikt się nie odezwał. Stephan, Karl i Markus wpatrywali się w Philippa. Gregor, Michael, Stefan i Aschenwald spoglądali na mnie. Z kolei ja przetarłem oczy, zatapiając się w własnym umyśle. Cisza była przytłaczająca, a wiedziałem, że każdy czeka na mnie. Aż ja, Richard Freitag, otworzę usta i coś powiem. Szczególnie po tym, jak w poprzednim sezonie zacząłem prowadzić własne śledztwo i udało mi się rozwiązać kilka zagadek.
Odetchnąłem i spojrzałem z osobna na zebranych w salonie. Na końcu zatrzymałem swój wzrok na Aschenwaldzie.
– Mieliśmy jechać do domów, ale zmieniamy plany – zabrałem głos. – Nie mogę zapominać o tym, że Michael zmaga się jeszcze z problemami ze zdrowiem, a Stefan mu pomaga. Wy wrócicie do swojego mieszkania. Będziemy w kontakcie. Musimy mieć kogoś tutaj, w Austrii, gdzie Alissa została porwana. Ja, Stephan, Philipp, Gregor i cała moja ekipa dochodzeniowa, czyli Andreas, Karl i Markus, jedziemy do Oberstdorfu. Trzeba zmienić wygląd Aschenwalda, bo szukają go w całym kraju. Jak policja zatrzyma nas na granicy i go zobaczy, to zamknie też nas. To jest do zrobienia na teraz i zaraz szczegółowo to obgadamy. Tymczasem mam prośbę do Gregora. – Spojrzałem na Schlierenzauera, który wpatrywał się we mnie przenikliwym wzrokiem. Przełknąłem gulę, która powstała w moim gardle na myśl, co za chwilę powiem, ale też ze stresu. – Dzwoń do Luisy.
– Miało nie być żadnej policji, narażamy się – odpowiedział od razu Austriak, ale powstrzymałem go od dalszego wypowiadania się uniesieniem ręki.
– Zaufaj mi – odrzekłem. – Gregor, zadzwoń do Luisy. Resztę zostaw mnie. Porozmawiam z nią. Wszyscy musicie mi zaufać – zwróciłem się do pozostałych. – To podstawa do tego, żeby współpracować i nie popełnić ani jednego błędu. Rozumiemy się?
Każdy skinął głową. Spojrzałem na Stephana. Było widać, że emocje rozsadzają go od środka. Tak jak mnie, tylko ja nie dawałem i nie mogłem dać po sobie niczego poznać.
Bo zaczęła się gra, w której większość zależała ode mnie.
__________
Aschenwald to zrobił, pisk. Dopiero teraz zaczynamy tę grę. Wraca także Luisa. Czy ona będzie w stanie pomóc? Co myślicie? Dajcie znać!
Widzimy się w niedzielę!
A.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top