5.
Tego dnia nie miało wydarzyć się nic niezwykłego. Spokojnie zajęła swoje miejsce. W klasie były oprócz niej tylko dwie osoby. Było wcześnie, cicho, pusto.
— Yūna-chan, witaj — powiedział ospałym głosem Tanaka.
Zaskoczona podniosła głowę i spojrzała na osobę, stojącą przy jej ławce.
— Witaj, Tanaka-kun. Czemu jesteś w szkole tak wcześnie? — Wyjęła spod ławki jeden z zeszytów i położyła go na brzegu blatu.
— Chciałem się zapytać, co u ciebie.
— I dlatego przyszedłeś tak wcześnie?
— Dla ślicznych dziewczyn warto się poświęcać — odparł.
— Nie chcę z tobą rozmawiać — powiedziała stanowczo.
— Ale co ja zrobiłem?
Nie odezwała się już. Całkowicie go zignorowała i zajęła się powtarzaniem materiału z poprzedniej lekcji angielskiego.
Ryūnosuke po jeszcze kilku próbach zwrócenia na siebie uwagi, niechętnie wyszedł z klasy, uprzednio zostawiając swoją torbę przy ławce. Miał jeszcze dużo czasu do dzwonka, więc postanowił poszukać kogoś znajomego.
— Sugawara-senpai! — krzyknął na widok szarowłosego.
Trzecioklasista zastrzymał się na dźwięk swojego nazwiska i odwrócił.
— Cześć. — Uśmiechnął się na widok młodszego kolegi.
Ryūnosuke podszedł do niego. Zaczęli iść wspólnie korytarzem.
— Co ty tu robisz tak wcześnie, Tanaka?
— Widzisz, chciałem z kimś pogadać, gdy nie będzie za dużo osób w klasie — odparł. — Ale jednak nie chce ze mną gadać. Coś nie tak z moim wyglądem? Może zapomniałem umyć zębów? — Chuchnął sobie w dłoń.
— Myślę, że nie. Nie jest przecież z twoim wyglądem źle. — Sugawara nieco się speszył. Wiedział, że większość osób decyduje się nie rozmawiać z nim przez jego mimikę twarzy. Zachowanie swoją drogą.
— Spróbuję jeszcze raz. Masz jakiś pomysł, senpai?
Koushi zastanowił się chwilę.
— A z kim ty chcesz porozmawiać?
— Z taką jedną dziewczyną z mojej klasy. Nie jest zbyt lubiana. W pierwszej była w klasie Noyi. Zwykle wygląda na taką przygarbioną, najzwyklejszą dziewczynę, ale ja i Nishinoya widzieliśmy niedawno jej inną stronę. Wiesz jaka jest śliczna?!
Sugawara zaśmiał się cicho, a przez to spotkał się ze zdziwionym spojrzeniem drugoklasisty.
— Czyżby ci się ktoś spodobał? — spytał, nadal chichocząc.
— Nie! — zaprostestował natychniast. — Przecież nie mógłbym tego zrobić Kiyoko!
— Tanaka, jeśli naprawdę pojawi się w twoim otoczeniu ktoś interesujący, zapomnij o Kiyoko. Dobrze wiesz jak się mają z nią sprawy. Jednak jeśli ten ktoś nie ma ochoty z tobą rozmawiać, to spróbuj łagodniej lub odpuść. Wszystko w swoim czasie.
— Ale czy to źle, że chcę się z nią zaprzyjaźnić? Przecież zawsze jest ignorowana, niekiedy się z niej śmieją. Czy to nie będzie lepiej, gdy będę próbował?
— A czy ty też się tak nie zachowywałeś w stosunku do niej? Przez jej wygląd chcesz od razu się z nią przyjaźnić? Chyba wiesz, że on nie jest najważniejszy. — Szarowłosy spojrzał kątem oka na chłopaka. — Może gdy ktoś zrobi jej coś niemiłego, to zwróć temu komuś uwagę. Może zauważy twoje starania. Jednak wiedz, że muszą to być twoje szczere chęci. Nie rób tego na siłę.
Tanaka w ciszy słuchał wicekapitana. Racją było, że wcześniej nie zachowywał się w stosunku do niej najlepiej.
— Zobaczę — odparł cicho. — Do zobaczenia, senpai. — Pomachał mu na pożegnanie i zawrócił.
Wszedł do klasy. Bez słowa minął ławkę Yūny i zajął swoje miejsce. Może rzeczywiście powinien odpuścić? W końcu nie zawsze zachowywał się dobrze w stosunku do niej. Tylko zastanawiało go, czemu w stosunku do niego potrafiła być niemiła. Do nikogo innego się tak nie odzywała, wydawała się wtedy nieśmiała.
— O, Tanaka! Jak wcześnie! — Do sali wpadł czarnowłosy wysoki chłopak.
— Cześć, Tetsu — odparł.
— Cóż się stało, że jesteś tak wcześnie? — Stanął obok ławki kolegi i oparł się o nią.
— Źle budzik ustawiłem i pomyliłem godziny — palnął na poczekaniu.
— Przecież mówiłeś, że nie używasz budzika.
— Ale od teraz używam — fuknął.
Czarnowłosy speszył się nieco i zabrał dłonie z blatu ławki Tanaki.
— Jesteś jakiś nie w sosie — stwierdził. — Sorka. Przygotuj się lepiej na matematykę. Dziś babka ci nie odpuści.
***
Tobio ustawiał w rządku szczotki, opierając je o scianę, tak jak polecił mu kapitan. Kiedy ostatnia była już na swoim miejscu, coś okragłego i niezwykle szybkiego uderzyło w równy rządek szczotek.
— Gol! — rozległ się krzyk Nishinoyi.
— Jaki gol? Nie trafiłeś do kosza, tylko obok — zauważył Tanaka. Podczas treningu był spokojny jak nigdy i nie trzymały się go głupie zachowania.
Brew Kageyamy drgnęła. Pierwszy raz tak się postarał i wszystko szlag trafił. Jednak nie zwrócił starszym kolegom uwagi, bo wiedział, że oberwie mu się za to.
— A teraz ładnie poustawiacie szczotki. — Do drugoklasistów podszedł Sugawara i popchnął ich w stronę składzika. — Spójrzcie tylko na niego — wskazał na Kageyamę — tak się starał.
Libero jęknął cierpiętniczo i powolnym krokiem ruszył w stronę składzika ze spuszczoną głową, a za nim ruszył Tanaka. Tobio natomiast opuścił pomieszczenie.
— Ryū — zaczął Yū, chwytając jedną ze szczotek i spojrzal na przyjaciela. — Jesteś jakiś niemrawy.
— Myślę — oznajmił z powagą Ryūnosuke. — Muszę wymyślić cokolwiek, aby Katayama w końcu przestała mnie tak traktować.
— Ja bym sobie dał już spokój. Nie jest wybitnie piękna. Jest wiele ślicznych dziewczyn. Owszem, jest naprawdę ładna, ale ledwo dorównuje Kiyoko.
— Może masz rację... — zastanowił się chwilę Tanaka. — Ale nie mogę tak jej zostawić, Noya.
Yū widząc determinację w oczach przyjaciela, odstawił ostatnią szczotkę i uśmiechnął się pod nosem.
— Więc teraz ja spróbuję, a ty poczekasz — oznajmił. — Może mi się uda coś zdziałać.
— Za tobą też chyba nie przepada — poinformował go Tanaka, a Noya machnął niedbale ręką.
— Ja i mój urok osobisty możemy zdziałać razem cuda. — Mrugnął do przyjaciela i wyszedł ze składzika.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top