4.

  Nishinoya obudził się z samego rana. Ściągnął siłą Tanakę z łóżka i godzinę później byli gotowi do wyjścia.

  — Byśmy wyszli wcześniej, gdyby nie twoje włosy — oznajmił Ryūnosuke, wiążąc but. — Mogłem dłużej pospać, gdy ty się czesałeś.

  — Hej, a wy tak bez śniadania? — spytała nagle matka Tanaki, pojawiając się w przedsionku.

  — Zjemy gdzieś — odparł jej syn.

  Kobieta westchnęła i wróciła do kuchni. Nie podobało jej się to z racji, że ta przygotowała już dla nich śniadanie. Nie chciała jednak im nic narzucać. Była typem spokojnej kobiety i zdecydowanie nie lubiła wdawać się w najmniejsze konflikty z dziećmi. Brzmiało to, jakby była ofiarą losu lub była zastraszana, ale po prostu chciała być w oczach jej pociech idealną kobietą, która daje im odpowiednią ilość wolności. Jednak była jedna sprawa, która potrafiła sprawić, że zamieniała się w istnego potwora, a mianowicie oceny. Od zawsze nie lubiła, gdy ktoś lekceważył naukę. Nie mogła tego po prostu zdzierżyć.

  Tanaka i Nishinoya wpadli do baru, którego specjalnością było ramen. Zamówili więc jedzenie i czekali.

  — Kiedy mamy ten sparing z Aobą? — spytał Tanaka, nie mogąc sobie przypomnieć daty.

  — W ten piątek.

  — Musimy im znowu pokazać, kto króluje na boisku. Do tego trzeba się odwdzięczyć za zabieranie nam dziewczyn z Karasuno.

  Tanaka w dalszym ciągu nie mógł pojąć, jakim cudem Yūna i ,,Rzepogłowy" są parą. Nie powinno go to obchodzić, ale z jakiegoś powodu nie mógł tego zaakceptować. Być może na serio miał jakąś obsesję na punkcie zarówno ładnych dziewczyn, jak i w dokazywaniu swoim wrogom. A wracając do dziewczyn, to naprawdę chciał się dowiedzieć, czemu Katayama ukrywa się pod kotarą czarnych, długich włosów i okrągłymi okularami w bordowych oprawkach. Do tego była taka zamknięta w sobie, ale podczas rozmowy z nim stawała się bardziej pewna siebie, a nawet niemiła.

  — Ryū, twoje ramen. — Z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela.

  — O! — Spojrzał na swój talerz parującej zupy, który nagle się przed nim pojawił i chwycił za pałeczki. — Smacznego!

  — Smacznego! — zawtórował mu Yū.

  Obaj wygłodniali nastolatkowie wręcz rzucili się na swoje miski. Mało obchodziło ich to, że danie było jeszcze bardzo ciepłe.

  — Dziękujemy za posiłek! — powiedział Nishinoya do kucharza szykującego za ladą kolejną porcję dla innego klienta. W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się do licealistów i delikatnie ukłonił. — Idziemy, Ryū?

  Wyszli na zewnątrz. Tanaka owinął szyję cienkim, granatowym szalikiem i razem z libero zaczęli iść. Kierowali się na sobotni trening. Gdyby nie on, nigdy w życiu nie postawiliby nogi w szkole w weekend.

***

  Yūna przechadzała się po galerii handlowej u boku Kindaichi'ego. Przed chwilą wyszli z sali kinowej. Pierwszoroczny z Aoby postanowił zabrać swoją dziewczynę na komedię. Jednak chętnie obejrzałby ten nowy film akcji, gdyż thriller zwiastował coś naprawdę dobrego.

  — Nie był aż tak zły — powiedział, chowając ręce do kieszeni czarnych dżinsów.

  — Ta — mruknęła w odpowiedzi.

  Oboje wiedzieli, że ten film był kiczowaty i na pewno nie miał nic wspólnego z komedią, a także że zmarnowali półtorej godziny swojego życia, oglądając to. Jednak żadne tego nie przyznało. Ona nie chciała go urazić, a on nie chciał przyznać się do błędu, jaki popełnił, kupując bilety na tę denną produkcję.

  — Może nastepnym razem ty wybierzesz? — zaproponował.

  — Wybieraj ty. Tym razem coś pod swój gust, dobra? W końcu tobie też się należy trochę rozrywki i nie musisz mi ciągle dogadzać.

  Yūna tak samo jak on pragnęła zobaczyć ten film akcji, ale nie chciała, aby ucierpiała jej duma. Była dziewczyną, a chłopcy podobno lubią te o prawdziwie dziewczęcym zachowaniu i upodobaniach. Prawda jednak była taka, że ona nienawidziła romansów. Równie nienawidziła makijażu. Jednak dla niego mogła się tak poświęcać. Była nim zauroczona od początku ich znajomości i nie przeszkadzał jej fakt, że jest on od niej o rok młodszy.

  — Yūtarou? — spytała.

  — Tak?

  — Nie przeszkadza ci to, że jestem starsza?

  — Skąd ci to przyszło do głowy? — Spojrzał na dziewczynę zaskoczony. — Gdyby mi przeszkadzało, to nie bylibyśmy parą, prawda?

  — Czyli jeśli byś był zakochany w pewnej dziewczynie, ale przeszkadzałby ci na przykład jej wygląd lub wiek, to byś się nie zgodził na związek z nią? — palnęła na poczekaniu. Starała się chamować, ale czasami zdażyło jej się myśleć na głos, nie zauważając tego. — Jesteście dziwni.

  Kindaichi niedowierzał w słowa swojej dziewczyny. Czy uważała go za aż takiego? Za chłopaka, który nie splamiłby niczym swojej dumy nawet w obliczu miłości czy innej ważnej rzeczy, uczucia. A może to on dobrał źle słowa i dlatego tak to odebrała.

  — Źle to odebrałaś — oznajmił. — Nie jestem taki.

  Katayama natychmiast się otrząsnęła i spojrzała pytająco na Kondaichi'ego. Zajęło chwilę, zanim zdała sobie sprawę, że jednak te słowa nie rozbrzmiewały tylko wewnątrz jej głowy.

  — Ach!, nie, zapomnij. Gadam nie od rzeczy. — Zaczęła nerwowo się uśmiechać. Naprawdę nie miała na myśli urazić Yūtarou.

  Kindaichi nieco się uspokoił, ale niemiła atmosfera utrzymywała się jeszcze jakiś czas, dopóki obydwoje i tym nie zapomnieli zajadając się hamburgerami w jednej z restauracji, specjalizującej się podawaniu najlepszych w mieście prawdziwych, amerykańskich hamburgerów.

  — Jesteś cała brudna. — Kindaichi wskazał na twarz dziewczyny nieco rozbawiony tym widokiem.

  Ta natychmiast się speszyła i odłożyła w połowie zjedzoną ciepłą kanapkę. Sięgnęła po białą serwetkę i starła sos z kącików ust i ten próbujący ścieknąć jej po brodzie.

  — Nie umiem ich jeść — jęknęła.

  — Oj, uroczo to wyglądało — zaśmiał się chłopak.

  Ta uśmiechnęła się pod nosem. Jednak taka mała wpadka okazała się być całkiem przydatna. Chciała wyjść w oczach chłopaka na bardzo dziewczęcą i uroczą. Może nie zawsze musiała się tak starać? Może umiała być taka, nie myśląc o tym?

***

  Tanaka przebił piłkę przez blok Tsukishimy. Ta uderzyła o parkiet. Nikt nie zdołał jej uratować przed upadkiem. Jak zwykle był dumny ze zdobytego punktu i uniósł pięści ku górze, krzycząc ze szczścia.

  — Tanaka, musisz za każdym razem się tak wydzierać? — spytał zirytowany trener. Pan Ukai tego dnia nie czuł się najlpiej. Głowa bolała go od samego rana i każdy głośniejszy dźwięk drażnił jego uszy. Nawet dźwięk piłki uderzającej o parkiet był w stanie wywołać u niego kolejną dawkę bólu.

  — Chyba nie czujesz się dziś najlepiej — stwierdził Takeda.

  — I to jak — westchnął blondyn, masując skronie.

  — To może skończmy ma dziś ten trening? — zaproponował nauczyciel.

  — Sensei, niech nie myślą, że im popuszczę przez jakiś durny ból głowy — powiedział zdeterminowany, starając się nie wykrzywiać twarzy z bólu. Chwycił gwizdek i porządnie w niego dmuchnął, a gra na boisku została natychmiast wstrzymana. — To teraz dziesięć kółeczek wokół sali! Raz, dwa, trzy!

  Młodzi siatkarze wykonali polecenie trenera, choć niektórzy niechętnie.

  — Tanaka-senpai! — Rudowłosy chłopak dogonił starszego kolegę. — Dałeś dzisiaj z siebie wszystko. Nigdy chyba tak niesamowicie nie grałeś!

  — Widzisz, nie doceniasz swojego starszego kolegi. Z każdym dniem umiejętności idą w górę. — Ryūnosuke czuł się dumny. Uwielbiał być chwalony przez młodszych kolgów, a Hinata robił to bardzo często. To bardzo podbudowywało jego pewność siebie, która i tak była na bardzo stabilnych podstawach.

  — Tylko żeby twoje umiejętności rozmowy z dziewczynami się tak szybko poprawiły, bo jak na razie kiepsko, oj, kiepsko — powiedział przebiegający obok tej dwójki Tsukishima, chichocząc pod nosem.

  — Ty mały gnojku! — krzyknął Tanaka i rzucił się w pogoń za blondynem, który zaczął uciekać rozbawiony jego reakcją.

  — Pragnę zauważyć, że mały nie jestem, senpai — dodał okularnik.

  To jeszcze bardziej zdenerwowało Tanakę. Gonitwa jednak nie trwała długo. Głowa Ukai'a wręcz pulsowała z bólu, a krzyki Tanaki tylko dolewały oliwy do ognia. Ostatecznie Tsukishima i Tanaka skończyli w kącie sali i nie mogli uczestniczyć w reszcie treningu. Dodatkowo Tanaka został zastraszony, że jeśli nie będzie cicho, to zostanie wykluczony na tydzień z treningów. To wystarczyło by szybko ochłonął. Nie mógł przecież do tego dopuścić.

___
Nie wydaje się to Wam nudne? :/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top