2.

  Spojrzał na plecy czarnowłosej dziewczyny w okrągłych okularach. Znajdowała się dosłownie dwie ławki przed nim. Nie interesowało go, co nauczycielka zapisywała na tablicy. Nie mógł pojąć, że ta dziewczyna była tą samą, którą spotkał w czasie noworocznego festiwalu.

  — Tanaka, rozwiąż kolejne równanie — poleciła nauczycielka.

  Farbowanej blondynce odpowiedziała cisza. Wzięła głeboki wdech i po chwili wypuściła ze świstem powietrze.

  — Tanaka-kun, o coś ciebie poprosiłam — powiedziała zniecierpliwiona. Rozmowy z Tanaką nie należały do najłatwiejszych.

  Tanaka jednak nie zwrócił uwagi na jej słowa. Myślenie zajęło całą jego uwagę. Nie spostrzegł nawet, że pół klasy spoglądało na niego z rozbawieniem. Działo się to dosyć często. Jeśli nie spał, to całkowicie się wyłączał.

  — Tanaka!

  Ten momentalnie się ocknął i zdezorientowany spojrzał na kobietę, stojącą przy jego ławce. Uśmiechnął się niepewnie na widok jej miny. Nie była zadowolona.

  — Tak, proszę pani?

  — Do tablicy.

  Ten wstał jak poparzony i podszedł w wyznaczone miejsce. Chwycił kredę i spojrzał na zieloną powiechnię do połowy zapisaną w równaniach. Jedno czekało na niego nawet nie zaczęte.

  — No to na tym mógłbym skończyć moją wyprawę — oznajmił z głupkowatym uśmiechem, odwracając się w stronę klasy i matematyczki.

  — Dobry Boże, po co ja codziennie chodzę do tej świątyni i wygłaszam swoje prośby, skoro to i tak nic nie daję — mamrotała pod nosem nauczycielka. — Z takich idiotów nic nie wyrośnie! Katayama, twoja kolej. A ty siadaj, Tanaka.

  Czarnowłosa wstała ze swojego miejsca i ze spuszczoną głową ruszyła w kierunku tablicy. Kiedy mijała Tanakę, mogła przez pasma włosów dostrzec jego wzrok skierowany na nią i szeroki uśmiech. Stając przed tablicą, chwyciła kredę i spojrzała na zapisane działanie. Jej dłoń zaczęła wykonywać szybkie ruchy, zapełniając zieloną powierzchnię nowymi liczbami i znakami.

  — Widzę, że ktoś nie olewał nauki w gimnazjum — powiedziała już łagodnym tonem nauczycielka. — Dziękuję, możesz usiąść.

  Okularnica posłusznie zajęła swoje miejsce. Jednak nie mogła się skupić na dalszej części lekcji, gdyż czuła na sobie czyiś wzrok. Nie dość, że było to krępujące, to i denerwujące.

  — Teraz przejdziemy do pracy domowej, którą zadałam na wolne dni  — oznajmiła matematyczka —  Niech ktoś mi ją przeczyta, a pod koniec lekcji niech gospodarz zbierze zeszyty i mi je przyniesie.

  Po klasie rozległo się kilka jęków osób, które widocznie zapomniały o swojej pracy. Największy lament był ze strony Ryūnosuke, na który podczas lekcji wyjątkowo reaguje na słowa ,,zbierze zeszyty". Właśnie zbliżała się wielka konfrontacja z nauczycielką i kolejna zła ocena do kolekcji. Chociaż się ona nie liczyła, tylko wyniki egzaminów, to naprawdę nie było miło słuchać kolejnego wykładu wychowawcy i matki.

  — Widzę, że pan Tanaka chętny do przeczytania. — Kobieta uśmiechnęła się szeroko w sposób, którego nienawidzi żaden z uczniów, z którymi ma lekcje.

  — A wie pani co? — Tanaka zaczął swoją strategię, która, jego i Nishinoyi zdaniem, tym razem miała zadziałać.

***

  Genialny plan dwójki drugoklasistów nie wypalił. Inni z drużyny siatkarskiej się tego spodziewali. Nie przypuszczali jednak, że Tanaka tak będzie przeżywać kolejną negatywną ocenę.

  — Ja dzisiaj nie wracam do domu — oznajmił. — Powiem Saeko, żeby przekazała mamie, że nocuję u Noyi.

  — Mój dom twoim domem, Ryū — oznajmił z poważną miną Nishinoya, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. — Pamiętaj o tym.

  — A może po prostu przestaniecie być takimi jełopami i się weźmiecie do nauki? — zaproponował wysoki blondyn w okularach.

  — Jestem od ciebie starszy, kolego! — Humor Tanaki momentalnie się zmienił.

  — Tanaka, spokojnie, bracie — Nishinoya postanowił ostudzić nieco nerwy przyjaciela.

Ryūnosuke odpuścił i zajął się dalszym rozciąganiem. Przypomniał sobie jednak nagle o temacie, jaki chciał poruszyć od rana.

  — Yū, wiesz co? — zagadnął. — Nie porozmawiałem z tamtą dziewczyną — przyznał.

  Nishinoya uśmiechnął się pod nosem i pochylił do przodu, dotykając dłońmi swoich stóp.

  — Spróbujesz później. A jak nie, to ja to zrobię.

  — Ej! To moja misja! — oburzył się łysy chłopak. — Ślicznotka pod ukryciem jest w mojej klasie, nie w twojej!

  — A co z Kiyoko? — zaczepił go libero. — Czyżbyś chciał zdradzić mnie i Yamamoto? Za dużo podziwu, jak na taką dziewczynę.

  — Sam się nią zachwycałeś w te sylwestra — bronił się. — Kto niby pierwszy zagadał, jak nie ty?

  Reszta drużyny przyglądała się zaaferowanym drugoklasitom, którzy widocznie upodobali sobie rozciąganie i zajęci rozmową powtarzali wciąż te same ćwiczenie od kilku minut.

  — Może z łaski swojej skupicie się na treningu, co? — Tuż przy nich stanął trener. — Ja do tej pory nie mam kobiety i jakoś funkcjonuję. Nie narzekam na nudne życie. Chociaż nie wiem, czy użeranie z bandą takich jełopów jest szczytem moich marzeń.

  Dwójka nastolatków zadarła głowę do góry i spojrzała na pana Ukai'a, który stał nad nimi. Uśmiechnęli się głupawo do mężczyzny.

  — Nie szczerzcie się jak małpy, tylko podnieście te dupska z podłogi. — Złapał ich pod ramiona i podniósł z podłogi. — Dzielimy się na drużyny.

  Posłusznie wykonali polecenie trenera i dołączyli każdy do innej drużyny, rozpoczynając trening.

  — Nie zniszcz tego, Hinata! — Kageyma zakrył tył głowy dłońmi i pouczył rudowłosego kolegę.

  Hinata podrzucił piłkę i uderzył w nią otwartą dłonią. Piłka przeleciała tuż nad taśmą siatki. Kapitan drużyny przyjął piłkę, która pszybowała prosto do rozgrywającego Sugawary. Szarowłosy wystawił piłkę z największą precyzją, na jaką mógł się zdobyć i chwilę później została ona przebita przez asa drużyny — Asahi'ego.

  — Pięknie! — krzyknął radośnie Nishinoya, będący w grupie z tą trójką trzecioklasitków.

  Piłka uderzyła o parkiet po stronie, gdzie był Tanaka. Jedna z menadżerek drużyny, Yachi, zmieniła wynik na tablicy.

  — Jeszcze raz! — krzyknął Hinata, złoszcząc się za stracony punkt.

  Trening trwał jeszcze dwie godziny, dopóki trener nie zadecydował, że pora skończyć. Ogłosił kilka ważnych spraw związanych ze zbliżającym się turniejem wiosennym, do którego udało im się dostać i puścił chłopaków wolno.

  Tanaka wyszedł z pokoju klubowego jako jeden z ostatnich w towarzystwie Nishinoyi.

  — Noya, co robisz jutro po treningu? — spytał.

  — Pewnie nic i będę się lenić — odparł libero. — A co?

  — Wpadnij do mnie jutro na noc. Saeko mówiła coś, że chce pofarbować ci odrosty, bo powinny być już widoczne.

  Yū sięgnął ręką do swojej grzywki i się na chwilę zamyślił.

  — No w sumie sam je już zauważyłem — oznajmił w końcu. — Przyjdę! Podziękuj Saeko już dzisiaj. I powodzenia z mamą! Na razie!

  Dwójka licealistów się rozdzieliła. Każdy z nich ruszył w swoją stronę. Tanaka podczas drogi w końcu miał chwilę czasu całkowicie dla siebie i mogł spokojnie obmyślić plan, który miał zamiar następnego dnia wcielić w życie. Sam wierzył swoje możliwości, ale wiedział, że często się przecenia.

  Gdy tylko otworzył drzwi domu, doszły do niego odgłosy rozmowy. Zdjąwszy buty, skierował się za dźwiękiem do kuchni.

  — Cześć Saeko i... starszy Tsukishima? — Był bardzo zaskoczony obecnością starszego brata Kei'a w jego domu.

  — O, wróciłeś Ryū — powiedziała na jego widok kobieta. — Siadaj z nami. Akiteru zamierza zapisać się na prawko, wiesz? W końcu się stary dziad weźmie za siebie.

  — Jestem tylko rok starszy — zauważył blondyn, spoglądając wymownie na kobietę.

  — No, ale rok to dużo! — zaśmiała się.

  — Od kiedy się spotykacie? — spytał ciekawy Ryūnosuke, ignorując całkowicie ich rozmowę. Najbardziej ciekawiło go, co jest pomiędzy jego siostrą a bratem Tsukishimy. Nie wiedział, że są ze sobą blisko.

  — Chyba coś źle zrozumiałeś... — powiedział zaskoczony i nieco zakłopotany Akiteru. — Nie jesteśmy ze sobą.

  — Jak to nie? — spytała oburzona blondynka i spojrzała z powagą na mężczyznę siedzącego przez nią. — Żartowałam! — Zaśmiała się, widząc jego zdezorientowaną twarz. — Ryū, zjesz z nami?

  — A co jest?

  — Naleśniki.

  — Znowu? — Ryūnosuke westchnął zrezygnowany.

  Akiteru, który zdążył ochłonąć po incydencie, jaki miał miejsce kilka sekund wcześniej, skupił się na rozmowie rodzeństwa Tanaka.

  — Akiteru, ty nie będziesz wybrzydzał, co nie? — Saeko podeszła do szafki w celu wyjęcia z niej mąki.

  — Wybacz, ale ja już pójdę — oznajmił. — Może innym razem. Mam sporo pracy. — Wstał ze swojego miejsca i zaczął kierować się do wyjścia.

  — Jak wolisz — mruknęła pod nosem. Miała nadzieję, że zje choć trochę. — Zadzwoń jutro! — krzyknęła mu jeszcze na odchodnym.

  — Dobra! — odparł, owijając szalik wokół szyi. — Do widzenia!

  — Coś się kroi — zanucił pod nosem. — Mam was na oku — dodał i opuścił pomieszczenie.

  — Ty się nie mieszaj, gówniarzu! — krzyknęła za nim blondynka. — Mama zaraz wraca. Słyszała o twojej jakże satysfakcjonującej ocenie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top