~51~
Podniosła się powoli z zimnej podłogi i rozejrzała się. Westchnęła zrezygnowana, gdy dostrzegła siedem złotych posągów, które wpatrywały się w nią z martwym zaciekawieniem. Roztarła obolałą pięść, przypominając sobie przerażonego Selena. Nie czuła się źle z tym, że go uderzyła. Należało mu się.
Nagle jej rozmyślania przerwał znajomy pisk przeradzający się w krzywdzący chrzęst. Edlin przycisnęła dłonie do skroni, chcąc jakkolwiek zagłuszyć nieprzyjemny dźwięk, który stawał się coraz głośniejszy. Upadała na podłogę, nie mogąc poradzić sobie z bólem. Zaczęła krzyczeć, a to tylko potęgowało uczucie, że coś rozrywa jej czaszkę od środka.
Po dłuższej chwili chrzęst zaczął cichnąć, ustępując miejsca szumowi, jakby morza. Edlin ostrożnie odsunęła dłonie od skroni, bojąc się, że krzywdzący dźwięk wróci. Zdawało jej się, że słyszy czyjś głos, lecz nie wiedziała czyj. Mówił coś w niezrozumiałym języku, a z każdym tajemniczym słowem dziewczyna była coraz bardziej przerażona. Rozglądała się gorączkowo, szukając źródła mrocznego głosu, lecz nic nie dostrzegła.
Niespodziewanie coś szarpnęło w okolicy jej serca, a Edlin przycisnęła ręce do piersi, wrzeszcząc z bólu. Rozległ się dźwięk rozrywanej skóry, po czym dziewczyna poczuła obrzydliwy zapach świeżej krwi. Siedem kolorowych piór pokrytych gęstą czerwienią zaczęło unosić się coraz wyżej, a niewielkie kropelki krwi skapywały niechętnie na kamienną podłogę. Edlin jęknęła bezsilnie, wyciągając dłoń w stronę odlatujących piór, które były poza jej zasięgiem. Mogła tylko patrzeć, jak cenne przedmioty zbliżają się do ogromnych posągów.
Pióra rozdzieliły się i każde poleciało w kierunku innego ptaka, a w momencie, w którym przywarły do złotych ciał, rozległ się przerażający huk. Wszystko zaczęło się trząść. Skały odpadały od ukrytego w ciemnościach stropu, przygniatając posągi. Edlin zacisnęła powieki, przygotowując się na zmiażdżenie przez głaz, lecz nic się nie stało. Wszystko ucichło i uspokoiło się, więc dziewczyna otworzyła oczy.
Westchnęła ciężko, widząc, że tylko jeden ptak nie ucierpiał. Reszta złotych posągów została zniszczona. Spojrzała w górę i ujrzała czarniejące niebo oraz padający śnieg, a gdy znów przeniosła wzrok na jedynego ptaka, który przetrwał, zauważyła, że wszystko pokryte jest soplami i warstwą śniegu.
Nagle w Edlin uderzył lodowaty wiatr, a dziewczyna otuliła ramiona dłońmi, próbując się ogrzać, lecz niewiele to dało. Czuła, że z każdą sekundą traci cenne ciepło, a razem z nim życie. Ostatni raz spojrzała na złoty posąg, po czym upadła, zapadając się w ciemność.
~*~
Usiadła, wciągając gwałtownie powietrze. Była w swoim łóżku, a Tenriss patrzyła na nią z zaciekawieniem. To tylko kolejny koszmar. Edlin odetchnęła głęboko, po czym rozejrzała się powoli. Za oknem leniwie wschodziło słońce, a w pokoju panował przyjemny spokój. Uśmiechnęła się, widząc Doriana siedzącego na podłodze. Spał z głową ukrytą w opartych na łóżku ramionach.
Nagle uśmiech zniknął z jej twarzy, ponieważ zobaczyła Selena. Wstrzymała oddech, widząc chłopaka z oparzoną twarzą i poczuła lekkie ukłucie winy. Należało mu się, ale nie aż tak. Siedział na krześle z rękami skrzyżowanymi na piersi i chrapał cicho, a jego ciemne włosy odpadły na zamknięte oczy. Edlin westchnęła i jeszcze chwilę patrzyła na Selena, po czym przeniosła wzrok na Doriana, a następnie wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła jego ramienia.
Mruknął niechętnie przez sen, lecz po chwili poderwał głowę i rozejrzał nieprzytomnie po pokoju. Spojrzał Edlin w oczy i zmarszczył brwi, po czym przetarł twarz dłońmi i uśmiechnął się lekko.
- Jak się czujesz? - spytał sennym głosem, odgarniając jasne włosy z czoła.
- Dobrze. - odparła, a Dorian odetchnął z ulgą.
- Myślałem, że umrzesz. Nigdy więcej tak nie rób, jasne?
- Mam cię więcej nie ratować? - uniosła brew, a chłopak zmierzył ją gniewnym wzrokiem.
- Nie potrzebowałem pomocy.
- Taa... - prychnęła. - Przecież tylko się bawiliście z Selenem, prawda?
- Zaskoczył mnie, dobra? - mruknął niby obrażony, odwracając wzrok.
Edlin uśmiechnęła się szeroko, po czym nachyliła się w jego stronę, opierając się na łokciu i pocałowała chłopaka w policzek. Zerknął w jej kierunku, unosząc lekko kąciki ust, a następnie usiadł na łóżku. Edlin położyła mu głowę na kolanach i westchnęła ciężko, odpychając obrazy z koszmaru, które niespodziewanie powróciły.
- Jak to się stało, że Selen tu jest? - spytała, próbując odwrócić swoją uwagę od nieprzyjemnych snów. - Jakim cudem się nie pozabijaliście?
- Powiedzmy, że wyjaśniłem mu, gdzie jego miejsce. - powiedział po chwili namysłu. - Musiałem pokazać temu dzieciakowi, gdzie są granice...
- Yhym. Nie chcę nic mówić, ale jestem tylko rok, czy dwa młodszy. - prychnął nagle Selen, a Dorian zamarł.
Edlin odchyliła nieco głowę i spojrzała chłopakowi w oczy, a ten skrzywił się lekko.
- Wiesz, czym jesteś? - spytał, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Co?
- Jesteś wybrana. - powiedział niemal zafascynowany. - Wiedziałaś o tym?
- Aaa, o to ci chodzi. - prychnęła, patrząc w sufit. - Żadna nowość.
- Dlaczego o tym nie powiedziałaś!?
- Nie pytaliście. - odpowiedziała, a Selen zmarszczył brwi.
- Wiesz jaka to odpowiedzialność i zaszczyt...?
- Skończ już. - mruknęła, zamykając oczy. - Jest za wcześnie na takie rozmowy...
- Wódz chce się z tobą spotkać. - powiedział, a Edlin westchnęła ciężko.
- Jeszcze tego brakowało... Dobra, powiedz mu, że kiedyś tam przyjdę.
Przeniosła wzrok na Doriana, który patrzył na nią z zamyśleniem. Uśmiechnął się lekko i dotknął delikatnie jej policzka. Rozległo się niechętne prychnięcie, a Edlin natychmiast spojrzała na Selena, który wpatrywał się w nich ze zmarszczonymi brwiami.
- Co ty tu jeszcze robisz? - spytała, a chłopak odwrócił wzrok, po czym wstał i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Edlin uniosła brwi i westchnęła ciężko, po czym pogłaskała Tenriss, która wskoczyła jej na ramię.
- O co mu chodzi?
- Chyba jest zazdrosny. - odparł Dorian, patrząc przez okno.
- Aha. - prychnęła, po czym podniosła się i przeciągnęła.
Mlasnęła niezadowolona, że musi wstać, a następnie dotknęła stopami zimniej podłogi. Sięgnęła po plecak i wyjęła z niego świeże ubrania, po czym skierowała się w kierunku łazienki, żeby się umyć.
Zacisnęła zęby, gdy wszystkie otarcia i skaleczenia zaczęły piec, a zmęczone mięśnie rozluźniły się nieco w gorącej wodzie. Edlin zamknęła oczy i westchnęła ciężko. Nie chciała iść do Wodza. Nie rozumiała tego człowieka. Raz był wściekły, raz spokojny, a jego humor zmieniał się w kilka sekund, co dezorientowało i denerwowało dziewczynę. Najchętniej siedziałaby w gorącej wodzie do momentu, w którym rozwiążą się jej wszystkie problemy. Czyli pewnie do śmierci.
Miała już dosyć tej Doliny i ciągłego siedzenia w miejscu, lecz wiedziała, że nie może odejść. Nie teraz, kiedy wydało się kim jest. Będzie musiała dokończyć to, co zaczął Zahir, kiedy zmienił ją z Wodoskórego. Choć bardzo nie chciała wracać do złotych ptaków, wiedziała, że będzie musiała to zrobić. Bała się tego, co się stanie, gdy pióra dotrą do posągów. Może wszystkie wizje z koszmarów się spełnią, tyle że dwa razy straszniej i boleśniej.
Potrząsnęła głową, wyrywając się z zamyślenia, po czym wyszła z gorącej wody i ubrała się. Otworzyła drzwi, wracając do rzeczywistości. Nienawidziła tego momentu, w którym musiała opuścić bezpieczną łazienkę i kontynuować to ciężkie życie.
Spojrzała na Doriana, który czytał kradzioną książkę, zapominając o całym świecie i uśmiechnęła się. Nareszcie miał chwilę spokoju, która była mu tak potrzebna po tym, co się stało. Edlin domyślała się, że przez ostatnie dni nie jadł i nie spał, tyle że nie chciał się przyznać. Rozumiała go. Sama nie miała ochoty na życie po śmierci Greè, lecz wszystko powoli wracało do normy.
- Idę do Wodza, Dori. - powiedziała, zaplatając włosy w warkocz. - Życz mi powodzenia.
- Hm?
- Serio? - mruknęła rozbawiona.
- Ale co?
- Mówiłam, że idę do Wodza. - powtórzyła. - Wolę mieć to za sobą.
- Ej, a ja!? - oburzył się i zamknął książkę. - Myślałem, że idziemy razem!
- Przecież oni ci zrobią krzywdę, idioto. - prychnęła, sięgając po kurtkę. - Szczególnie po tym, co się stało.
- Przesadzasz. - powiedział i machnął ręką. - Poradzę sobie.
- Tak jak z Selenem? - spytała, unosząc brwi, a Dorian odwrócił wzrok i wyraźnie posmutniał. - Co ci jest?
- Nic. - odparł oschle. - Jest dobrze.
- Dori...
- Po prostu źle się czuję z tym, że tak cię naraziłem, jasne!? - krzyknął nagle, patrząc Edlin w oczy.
- Ale przecież...
- Nic nie rozumiesz! - przerwał jej i wstał gwałtownie, po czym cisnął książką pod nogi, chcąc wrzucić ją do plecaka, lecz nie trafił, co jeszcze bardziej go rozzłościło. - Po tym, co się stało, boję się, że znowu cię stracę, Edlin! Wczoraj prawie zginęłaś! A przez kogo!? Przeze mnie, bo nie potrafię sobie poradzić z jakimś kretynem!
Odetchnął głęboko, po czym odwrócił wzrok i rozejrzał się, jakby szukał czegoś, czym mógłby się zająć, żeby nie kontynuować rozmowy. Edlin podeszła do niego, zanim skupił się na czymś innym i złapała go za ręce. Spojrzał jej gniewnie w oczy i zmarszczył brwi, a dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym przytuliła się do chłopaka. Czuła, jak rozluźnia wszystkie mięśnie i wypuszcza powietrze z płuc.
- Wyżyłeś się już? - spytała cicho.
- Tak. - odparł spokojnie, obejmując ją w pasie. - Już mi lepiej.
- To dobrze. - mruknęła. - Nie chcę być wybrańcem, Dori. Chcę być normalna.
- Jesteś normalna.
- Ale bardziej.
- Można być bardziej normalnym? - spytał, marszcząc brwi, a Edlin uśmiechnęła się pod nosem.
- Chodzi mi o to, że nie chcę być aż tak ważna. Nie chciałam być wybrańcem.
- Ale gdyby nie to, nie byłoby w tobie nic ciekawego. - powiedział spokojnie, lecz mimowolnie napiął mięśnie, przeczuwając atak.
Edlin odsunęła się gwałtownie od Doriana, po czym uderzyła go w ramię, a chłopak zaśmiał się perfidnie.
- Jesteś straszny. - prychnęła, krzyżując ręce na piersi. - Naprawdę tak uważasz?
- Jasne. - odparł, oglądając swoje paznokcie.
- Aha. - mruknęła, po czym zaczęła iść w kierunku drzwi.
Chwyciła klamkę, chcąc wyjść na zewnątrz, lecz Dorian powstrzymał ją, łapiąc dziewczynę za przedramię. Odwrócił ją do siebie, a następnie musnął jej usta swoimi. Edlin uśmiechnęła się lekko i odwróciła wzrok, przygotowując się na to, co zaraz usłyszy.
- Serio myślałaś, że tak uważam? - spytał, tak jak się spodziewała.
- Robisz się przewidywalny. - powiedziała, po czym nacisnęła na klamkę i wyszła na zewnątrz.
- Ale jak? O co ci chodzi? - dopytywał się, idąc za nią. - Edi? Nie rozumiem cię.
- Nieważne.
Zaczęli iść w kierunku jednego z drewnianych domków, w którym znajdowała się siedziba Wodza. Edlin miała mieszane uczucia. Z jednej strony chciała już mieć za sobą tę rozmowę i dowiedzieć się, co starzec ma jej do powiedzenia, a z drugiej, nie miała najmniejszej ochoty na słuchanie jego niezrównoważonych i zmiennych teorii.
Wyjęła rękę z kieszeni i splotła palce z palcami Doriana, który szedł obok. Mieszkańcy Doliny, którzy akurat ich widzieli, byli jeszcze bardziej zniesmaczeni i niezadowoleni niż wtedy, kiedy chłopak pojawił się w osadzie.
- Wódz...?
- Po prostu jest Wodzem. - dokończyła za niego Edlin. - Ponoć nazywa się... - zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć. - A, no tak. A-99.
- Aha?
- Nie pytaj. - mruknęła, mierząc wzrokiem jakąś kobietę, która wpatrywała się w nią z szaleństwem w oczach. - Mam nadzieję, że to wszystko szybko się skończy, bo mam dosyć tego miejsca.
- Nie przesadzaj. Pewnie nie jest tak źle, tylko ty się tak wrogo nastawiłaś. - powiedział spokojnie.
W tym momencie kobieta z szaleńczym spojrzeniem rzuciła za nimi pełne nienawiści przekleństwo, a Dorian skrzywił się.
- Czuję się jak w zapomnianych dzielnicach Osady. - szepnął do Edlin, a dziewczyna uśmiechnęła się. - Nie, żebym tam chodził...
- Jaasne...
Stanęli przed drzwiami. Edlin spojrzała na chłopaka, a ten wzruszył ramionami, po czym zapukał. Usłyszeli głos Wodza pozwalający im wejść. W środku znajdowała się Musa oraz ku zdziwieniu Edlin, Selen, a także kilka innych osób. Starzec siedział na swoim wygodnym krześle z brodą opartą na pięści i wpatrywał się w przybyłych chłodnym wzrokiem.
- Czułem, że to będziesz ty. - mruknął sennie, prostując się. - Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, miałem przeczucie, a gdy Musa powiedziała mi o piórach, byłem pewien.
Edlin zerknęła na Doriana, który patrzył z zaciekawieniem na zebranych. Westchnęła ciężko i przeniosła wzrok na Wodza, czekającego na jakąś reakcję.
- Mam tylko sześć piór. - przyznała się niechętnie. - A ptaków jest siedem.
- Skąd to wiesz? - spytał mężczyzna stojący obok Selena, a chłopak odwrócił się nieco i spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Sny...
- Koszmary. - poprawił ją Dorian. - Ma koszmary.
- Nie ciebie pytałem, człowieku. - syknął z pogardą.
- Uspokój się. - warknęła Musa, a Edlin rzuciła jej wdzięczne spojrzenie. - Daj mu mówić. Jest w porządku.
- Dla ciebie każdy jest w porządku, odkąd...
- Zamknijcie się! - krzyknął Wódz, uderzając pięścią w drewniane oparcie krzesła, a mężczyzna zamilkł. - Selen mówił, że ponoć znaleźliście Serce Doliny. To prawda?
- Tak. - odparła Edlin po dłuższej chwili. - Znaleźliśmy ptaki.
- Wiesz, co trzeba z nimi zrobić? - spytała jakaś kobieta, która do tej pory stała w kącie.
Dziewczyna spojrzała na Doriana, a ten zmarszczył brwi.
- Książka. - powiedzieli jednocześnie, co wywołało zainteresowanie zebranych.
- Jaka książka? - zapytał Wódz, przeczesując białe futro, które miał zarzucone na plecy.
- Dorian czytał książkę, w której jest wiersz. - wyjaśniła Edlin. - Zagadka mówiąca o Dolinie.
- Masz ją tutaj? - odezwała się Musa z lekkim uśmiechem.
- Nie. - odparł chłopak. - Została w plecaku.
- Idiota... - mruknął mężczyzna stojący obok Selena.
- Wyjdź! - wrzasnął Wódz, zamykając fioletowe oczy.
- Ale jestem w Radzie...
- Byłeś. - przerwał mu starzec, po czym wskazał na drzwi.
Mężczyzna spuścił wzrok i niechętnie skierował się w kierunku wyjścia. Obrzucił Doriana nienawistnym spojrzeniem, a następnie wyszedł na zewnątrz, wpuszczając do środka chłodne powietrze.
- Wracając... - odezwała się Edlin, zwracając uwagę Wodza. - Co się właściwie wczoraj stało? Pewnie wiecie więcej niż ja.
- Cóż, po tym jak uderzyłaś Selena, - zaczął starzec, a chłopak syknął cicho. - twoje ciało nie było w stanie się ogrzać. Straciłaś całą energię na furię, którą przelałaś w cios. Pewnie już kiedyś zdarzało ci się coś takiego. - powiedział spokojnie, a dziewczyna spojrzała mimowolnie na ukryte pod kurtką oparzenie na ramieniu Doriana. - Właśnie. - mruknął Wódz, widząc jej zachowanie. - Wcześniej nie znajdowałaś się w tak niskiej temperaturze, więc po prostu gorzej się czułaś, ale teraz niemal zamarzłaś. Rozumiesz już?
- Yhym. - mruknęła w zamyśleniu, po czym podniosła wzrok na Musę, która uśmiechnęła się serdecznie. - Kiedy mam wrócić do Serca Doliny? - spytała, a Wódz wstrzymał oddech.
- Nie śpiesz się. - powiedział. - Masz czas.
- No właśnie nie mam.
- Edlin... - szepnął Dorian, a dziewczyna spojrzała mu w oczy.
- Jutro? - spytała, a chłopak skrzywił się. - Dobra, czyli jutro.
- Naprawdę nie ma pośpiechu. - wtrąciła Musa ze zmartwioną miną.
- Postanowione. - powiedziała stanowczo Edlin. - Jutro skończę to, po co tu przyszłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top