~5~

Do wieczora szli w ciszy. Zaczynało zmierzchać, gdy bez pośpiechu rozpalali ogień. Tym razem obyło się bez kłótni i innych nieprzyjemności. Byli głodni, ale w miarę wypoczęci. Ten dzień nie był wyjątkowo intensywny. W porównaniu do reszty był spokojny i niemal odprężający.

Po drodze Greè upolowała sporego gryzonia bliżej nieokreślonego gatunku. Teraz zwierzątko przypalało się nad płomieniami, cicho skwiercząc. Puma obserwowała iskry lecące w górę spiralnymi ruchami, a następnie znikające w ciemnościach nocy. Dziewczyna bała się, że kot za chwilę zaatakuje drobne punkciki i wpadnie w ogień, jednak Greè nawet nie pomyślała o polowaniu. Była inteligentna, a iskry stanowiły ciekawy obiekt do obserwacji. Przez dłuższy czas nie drgnęła, bojąc się spłoszyć drobne stworzonka. Gdyby uciekły, pewnie już by tu nie wróciły. Puma była mądra, ale jak na zwierzę. Nie pojmowała, że iskry nie żyją, że są nic nieczującymi drobinkami światła, więc obserwowała je z fascynacją.

Po dłuższym czasie jedzenie było gotowe. Dziewczyna wyjęła z plecaka chleb, którego nie zdążyła zjeść. Nie ruszyła swojego prowiantu od momentu, w którym poznała blondyna. Podzieliła się pieczywem z chłopakiem. Następnie zjedli swoje porcje w ciszy, a Greè jako jedyna cicho mlaskała. Gdy dziewczyna skończyła przeżuwać ostatni kęs mięsa, z zamyśleniem spojrzała w niebo, które było wyjątkowo rozgwieżdżone. Małe, świetliste punkciki miejscami zlewały się w jasne plamy. Inne wisiały samotnie pośród ciemności. Wąski rożek księżyca otoczony był przez tysiące migoczących gwiazd, a gdzieniegdzie płynęły lekkie i przejrzyste chmury. W miejscach, gdzie się znajdowały, światło gwiazd było nieco przytłumione, ale i tak jasne.

Zafascynowana pięknem tej chwili zapomniała o wszystkim dookoła. Do rzeczywistości przywołało ją mocne uderzenie, a następnie ból, który pojawił się w chwili, gdy upadła plecami na kilka suchych gałązek. Zszokowana spojrzała na to, co ją wywróciło. Greè opierała łapy na jej klatce piersiowej. Z zaciekawieniem spoglądała człowiekowi w oczy. Dziewczyna delikatnie złapała zwierzę za skórę na karku i pociągnęła w bok, zmuszając Pumę do położenia się na ziemi. Następnie wsparła się na łokciu i zaczęła energicznie drapać Greè po brzuchu. Kot był uradowany z obrotu sytuacji. Tak dawno nikt jej nie drapał. Wygięła grzbiet, wskazując miejsca, w których dziewczyna ma głaskać. Mruczała głośno, a na jej pysku pojawił się zwierzęcy uśmiech.

Gdy w końcu nacieszyła się pieszczotami, położyła się na boku i zaczęła obserwować iskry. Dziewczyna usiadła obok niej, cały czas drapiąc Pumę za uchem. Spojrzała na chłopaka. Zupełnie o nim zapomniała, ale jakoś nie rozpaczała z tego powodu.

- Lubi cię. - powiedział.

- Naprawdę?! - syknęła - Wiesz, nie zauważyłam.

- Nikomu nie zaufała tak bardzo, jak tobie.

- Bo nikogo innego do tej pory nie spotkaliście? - spytała od niechcenia, a chłopak otworzył szerzej oczy.

- Ta... - mruknął, przenosząc wzrok na Pumę.

- To czemu mi tu mówisz, że jeszcze nikomu tak nie zaufała?

- Chciałem, żebyś się ucieszyła.

- Och, bohater się znalazł. - przewróciła oczami. - Nie musisz się starać, bo i tak mnie to nie obchodzi.

Chłopak wyraźnie posmutniał, lecz szybko się rozpromienił, gdy wpadł na jakiś pomysł.

- O, a tak w ogóle, jestem Dorian. Jakoś nie było okazji się przedstawić.

Momentalnie zdała sobie sprawę z tego, że nie posiada żadnego imienia. Początkowo poczuła wstyd, jednak szybko zastąpiła go złość. Nie dość, że odebrali jej ciało i wspomnienia, to jeszcze pozbawili ją imienia. Jedynej rzeczy, którą byłaby związana z dawnym życiem.

- A ty? - spytał, wyrywając ją z zamyślenia.

- A ja nie mam imienia. - warknęła, a chłopak podejrzliwie spojrzał jej w oczy.

- Jak to?

- No nie mam i już! - krzyknęła, czując coraz większą złość. - Odebrali mi wszystko, rozumiesz!? Wszystko! Więc nie patrz na mnie jak na wariatkę, bo ja po prostu nie mam imienia!

Trafił w jej słaby punkt, ale chyba był na tyle mądry, żeby dalej nie drążyć tematu.

- Spokojnie... - zaczął, ale nie dokończył, ponieważ dziewczyna szybko wstała i odeszła w ciemność.

Usiadła na skraju pagórka, na którym rozbili obóz. Chciała być sama. Musiała to przemyśleć. Dlaczego myśl o utraconych wspomnieniach tak bardzo ją zraniła? Przecież i tak nic z tego nie pamiętała, więc czemu tak ją to boli? Nie mogła pozwolić sobie na łzy. Nie chciała płakać. To było takie żałosne. Okazywanie słabości przez wilgotne oczy. Nie pozbędzie się tego uczucia, wylewając go razem ze słoną wodą. Wytarła nos dłonią i spojrzała w niebo, próbując zapomnieć o tym, że nie pamięta.

Nagle usłyszała kroki. Chciała się obrócić. Nakrzyczeć na chłopaka za to, że tu przyszedł. Nie zdążyła, bo miękki łeb wtulił się w jej szyję. Greè przyszła ją pocieszyć. Postawiła ciężką łapę na jej udzie i podniosła się wyżej, ocierając się o ramię dziewczyny, a ta mocno przytuliła Pumę. Zwierzę położyło się jej na kolanach i swoją obecnością dodało jej otuchy.

- Dlaczego tak to wygląda, co kocie? - spytała retorycznie. - Dlaczego nie zostawili mi chociaż imienia, hm?

Greè obróciła głowę w jej stronę i spojrzała na nią pytająco swoimi ogromnymi oczyma. W odpowiedzi polizała dziewczynę po twarzy, a następnie wtuliła się w jej brzuch i po chwili zasnęła, chrapiąc cicho.

~*~

Gdy doszła do siebie, wstała i podeszła niechętnie do ogniska. Długo to trwało, lecz w końcu zdecydowała, że powinna wrócić. Greè była nieco zaspana, więc ułożyła się w okolicach kolan Doriana i ponownie zasnęła. Dziewczyna usiadła naprzeciwko blondyna. Dzieliły ich spore i wysokie płomienie, lecz mimo tego wpatrywała się w trawę rosnącą wokół ciepłego popiołu. Chciała pomyśleć, jednak nie było jej to dane.

- Słuchaj. Chciałbym, żebyś opowiedziała mi o tym, co się stało. - zaczął, ponownie wyrywając ją z rozmyślań.

- A co cię to interesuje?! - warknęła, szybko ukrywając szok.

- Nie warcz na mnie. - uniósł ręce w obronnym geście. - Chcę się o tobie więcej dowiedzieć.

Westchnęła zrezygnowana. Zaczęła układać sobie w głowie wszystkie wydarzenia. Przypomniała sobie o tych okropnych chwilach spędzonych w tej kapsule. Nagle uświadomiła sobie, że ma jedno, jedyne wspomnienie z poprzedniego życia.

Moment, w którym ją złapali, wyrył się w jej umyśle na zawsze. To było tak przerażające i wstrząsające, że nie umiałaby o tym zapomnieć, nawet jakby chciała. Tak bardzo się wtedy bała. Na wspomnienie chwili, w której zabiła tego mężczyznę nożem, krew ścięła się w jej żyłach. Ona go zabiła, odebrała komuś życie. Jednak natychmiast pomyślała o tym, że mu się należało. Poczuła głęboką nienawiść i żądzę zemsty. Nie rozumiała dlaczego, ale tak bardzo chciała zabić ich wszystkich. Pragnęła ich brutalnie zamordować. Zabrać im wszystko, tak jak oni zabrali jej wspomnienia i poprzednie życie. Niespodziewanie znów zachciało jej się płakać, gdy zdała sobie sprawę z tego, że nie ma z nimi szans, bo jest nikim w porównaniu z wyszkolonymi do walki ludźmi.

Postanowiła, że zaufa Dorianowi. Wyżali mu się i może to jej pomoże. I tak nie zaszkodzi jej to, że pozna jej krótką historię. Co niby mógłby z tym zrobić? Najwyżej pośmieje się z innymi w Osadzie, w której zostanie. Podniosła wzrok. Dorian doszedł do wniosku, że nie doczeka się opowieści i grzebał kijkiem w ognisku.

- Złapali mnie. - zaczęła niepewnie, a chłopak podniósł na nią wzrok. Następnie odłożył kijek na bok, zaczynając słuchać. - Pobili, a potem wbili mi nóż w dłoń. Zabiłam go. Zabiłam tego mężczyznę. - szepnęła i zapatrzyła się w płomienie. - Wbiłam mu ten nóż w oko! - warknęła wściekle i zmarszczyła brwi w gniewnym grymasie. - Później zamknęli mnie w jakiejś... kapsule. Zmienili w to okropne coś!

- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja też jestem taki jak ty.

- Zamknij się! - na myśl o tych ludziach czuła gniew, a teraz on jej przerwał, żeby zauważyć coś, co nie ma miejsca.- Nie jesteś taki jak ja! Mnie zmienili, a ty się taki urodziłeś, więc nie udawaj, że cię uraziłam!

Spojrzał jej w oczy. Uspokoiła się nieco, lecz wciąż była wściekła. Chciała jak najszybciej dokończyć tę chorą opowieść. Wzięła głęboki oddech.

- Później ktoś mi pomógł. Z jego pomocą uciekłam do lasu i spędziłam tam kilka nocy, a później zaatakowały mnie te wilki. - szybko spojrzała na swoją nogę, do której powoli zaczął napływać ból, ponieważ lek znów przestawał działać. - Resztę już znasz. - powiedziała, wyjątkowo delikatnie i cicho, mimo że resztę prawie wykrzyczała.

- Hmm... - zamyślił się na chwilę, chcąc wszystko dokładnie przemyśleć. - Teraz rozumiem, czemu jesteś taka... jaka jesteś. - rzucił, a dziewczyna zmierzyła go wzrokiem mordercy.

Ten chłopak doprowadzał ją do szału. Nie chciała spędzać czasu w jego towarzystwie, ale wiedziała, że gdyby nie on, dawno by umarła. Poza tym, bez niego nie poradziłaby sobie w tym świecie. Zdała sobie sprawę, że będzie musiała go znosić jeszcze przez jakiś czas, a to nie poprawiło jej, i tak złego, humoru.

~*~

Obudziła się wcześnie rano i rozejrzała na boki, lekko zaspana. Dorian leżał nieopodal, zawinięty w swój śpiwór, oddychając cicho i równo. Musiał jeszcze spać. Greè czujnie obserwowała okolicę. Bezustannie ruszała nosem, łapiąc chłodne zapachy.

Uwolniła się z ciepłego materiału, starając się być w miarę cicho. Przeciągnęła się i zaskoczona zauważyła, że potrafi stać, mimo że lek już dawno przestał działać, a ból lekko pulsował w jej łydce. Przyjrzała się ranie. Okazało się, że ta zmniejszyła się i zagoiła. Nie do końca, bo wciąż widziała czerwone mięso, jednak wyglądała znacznie lepiej niż wieczorem.

Swobodnie podeszła do niewielkiego strumyka płynącego niedaleko. Wzięła sporą ilość lodowatej wody do rąk, a następnie zanurzyła w niej twarz, z trudem zmywając z niej brud. Chociaż tyle mogła zrobić. Gdyby zachciało jej się umyć całe ciało, niewątpliwie szybko by się wyziębiła. Spojrzała w bok i nagle dostrzegła ogromny odcisk łapy w miękkiej ziemi przy brzegu. Wąska stopa zakończona wyraźnie czterema długimi pazurami była większa od łapy Greè. Ślad wydawał się bardzo świeży. Pobliskie krzaki poruszyły się gwałtownie, więc dziewczyna z mocno bijącym sercem powoli wstała. Kątem oka uchwyciła ruch. Szara sylwetka uciekała w głąb rzadkiego lasu.

Pospiesznie wróciła do obozu i podeszła do Doriana. Złapała go za ramię i mocno szarpnęła, a ten odwrócił się w jej stronę, mrucząc przy tym. Dalej spał. Spróbowała ponownie, coraz bardziej spięta i wściekła. W końcu Dorian zamrugał kilkakrotnie, a gdy zorientował się, co się dzieje, zmarszczył brwi i warknął zdenerwowany.

- Ty rozumiesz, że jest wcześnie, hm? Ja wiem, że tęsknisz za moim towarzystwem, ale wydaje mi się, że umiałabyś wytrzymać jeszcze kilka godzin.

Dziewczyna warknęła wściekła, po czym uderzyła go w twarz. Nie miała czasu na żarty. Dorian natychmiast się dobudził i usiadł gwałtownie.

- Ty jesteś normalna?! - krzyknął i spojrzał na nią wściekły.

- Nie mam ochoty na żarty, idioto! Coś tu było!

- Nie panikuj... - powiedział zdenerwowany.

- Idź sobie zobaczyć! Nad strumieniem jest ogromny ślad!

- Wąski z czterema pazurami? - spytał powoli, a dziewczyna szerzej otworzyła oczy.

- Skąd...

- Nieważne. - zaczął wygrzebywać się ze śpiwora. - Mamy poważny problem.

Spakowali się w pośpiechu, a dziewczyna już o nic więcej nie pytała. W ciszy ruszyli w drogę, a Greè intensywnie węszyła, jednak, mimo tego, że rano w pobliżu znajdował się jakiś stwór, nic nie czuła. Szli szybko, ale równo, wciąż utrzymując tempo. Przez kilka pierwszych dni towarzyszyły im ciche szelesty i szepty, jednak od jakiegoś czasu było cicho, więc nabrali pewności siebie i nieco się rozluźnili. Greè również wyglądała na spokojniejszą, więc doszli do wniosku, że jest bezpiecznie. Przynajmniej na razie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top