Rozdział 2

Sam wyraźnie przegrywała walkę ze zmęczeniem. Oczy same jej się zamykały, a głowa osuwała w dół jakby była ciągnięta przez niewidzialną siłę, której nie sposób się oprzeć. Musiała sobie zrobić kawę. Kolejną. Do tej pory wypiła już dwie, oczywiście wieczorem. Tych sprzed czasu, kiedy zapadł zmrok nie liczyła. Najchętniej wypiłaby coś mocniejszego. To od razu postawiłoby ją na nogi. Niestety następnego dnia musiała iść do pracy. Nie mogła sobie pozwolić na kaca, a tym bardziej na picie w pracy.

Podeszła do ekspresu krokiem całkowicie pozbawionym energii. Przycisnęła kilka przycisków. Nie poświęciła temu zadaniu zbyt wiele uwagi. Cokolwiek zrobi ta maszyna i tak to wypije. Musiała przyznać, że pomysł zarwania nocki dla dodatkowej pracy był koszmarny. Następnym razem rozłoży sobie tego typu pracę na kilka dni. Przynajmniej udało jej się uporać z większą częścią, co uznała na pełen sukces. Jutro zajmie się resztą i będzie miała spokój z artykułami Lorie.

Wzięła kubek i od razu pociągnęła długi łuk. Dobra. Od początku wiedziała, że zakup ekspresu to świetny pomysł. Nagle rozbrzmiał cichy dzwonek jej telefonu. Cieszyła się, że na czas pracy go przyciszyła, bo inaczej właśnie obudziłaby połowę lokatorów kamienicy. Odebrała telefon, nawet nie spoglądając na wyświetlacz.

- Halo?- wymamrotała półprzytomnie, przecierając oczy. Wgapianie się w ekran przez tyle czasu zdecydowanie jej nie służyło. Przeklęła po raz kolejny swojego okropnego szefa, Snydera, który zrzucił na nią stertę dodatkowych artykułów.

- Wybacz, że oddzwaniam o tak późnej porze, ale wcześniej nie mogłem. Mam dla ciebie coś, co powinno cię zainteresować- usłyszała znajomy, męski głos. Chwilę zajęło jej dopasowanie głosu do twarzy.

- Danny?- spytała zaskoczona. Nie rozmawiała z nim od kilku lat. Ostatni raz widzieli się kilka miesięcy po ukończeniu liceum. Przypomniała sobie, że dzwoniła do niego wcześniej, ale włączyła się poczta głosowa.

- Założę się, że masz teraz minę jakbyś zobaczyła ducha.

- Nie mam ochoty na żarty o...- Sam urwała, żeby spojrzeć na godzinę. Wzdrygnęła się.- Trzeciej piętnaście. Możemy porozmawiać o bardziej ludzkiej porze?

- To nie może czekać- zaoponował Danny. - Dalej jesteś rządną sensacji dziennikarką czy w międzyczasie się przekwalifikowałaś?

Sam od razu się ożywiła. Danny coś dla niej miał. Może ta informacja wystarczy, żeby napisać świetny artykuł, pokazać go Snyderowi i zyskać awans.

- Masz dla mnie jakąś sensację? Nie trzymaj mnie w napięciu. Nie cierpię tego.

Po drugiej stronie rozległ się krótki wybuch śmiechu.

- Niewiele się zmieniłaś, Sam. Przyjedź do kostnicy na Morris Avenue. Tam ci wszystko wytłumaczę.

- Zaraz będę- oznajmiła Sam i się rozłączyła.

Podróż do kostnicy w środku nocy? Dość niecodzienna propozycja, ale właściwie, czemu nie? Sam była zaintrygowana i zżerała ją ciekawość. Chciała niezwłocznie pojechać na miejsce, żeby poznać tę sensację. W końcu to musiało być coś ważnego. W przeciwnym razie Danny poczekałby z tym do rana. Dopiła gorący napój i udała się do łazienki. Spojrzała w lustro. Pośpiesznie ogarnęła szopę na głowie i ukryła wory pod oczami dzięki korektorowi. Uznała, że tyle wystarczy, żeby nie wystraszyć wyglądem dawnego znajomego.

Już po chwili czekała przed swoim blokiem na taksówkę. Pomimo późnej pory, Manhattan tętnił życiem. Auta mijały ją z zawrotną szybkością zupełnie jak w środku dnia. Wieżowce przywodziły na myśl wielkie, oświetlone latarnie. Nawet te należące do korporacji miały zapalone światła, co było doskonale widać przez przeszklone ściany. W zasięgu wzroku Sam najbardziej zaludniony o tej porze był budynek należący do kancelarii nieopodal Skylight. Jak na tę porę, pracowało tam zaskakująco dużo ludzi. Czyżby prawnicy pracowali aż tyle godzin, ile się mówi? Nic dziwnego, że muszą sięgać po różnego rodzaju używki. Normalny człowiek nie zniósłby takiego trybu pracy.

Po chwili przy krawężniku zatrzymała się taksówka. Fox wsiadła do środka. Nie jest źle, oceniła przelotnie oglądając wnętrze pojazdu. Czasami można było trafić na naprawdę obleśne egzemplarze. Ta taksówka była całkiem czysta, a kierowca wydawał się w porządku. Większym zainteresowaniem obrzucał drogę niż klientów, ale to był dobry znak.

- Do kostnicy na Morris Avenue- powiedziała Sam do taksówkarza, a mężczyzna blisko pięćdziesiątki zmarszczył brwi.

- Jesteś drugą osobą, którą dzisiaj tam odwożę. Skąd to nagłe zainteresowanie zmarłymi?- rzucił mężczyzna, nie spuszczając wzroku znad jezdni.

- Kim była ta pierwsza osoba?- zapytała Sam, ignorując drugie pytanie. Mężczyzna wzruszył ramionami, posyłając jej wymowne spojrzenie. Bez kasy nie będzie rozmowy. Niechętnie podała mu banknot.

- Nie przedstawiła się, ale wyglądała na równie podekscytowaną, co pani. Atrakcyjna, młoda, miała długie, brązowe włosy, szpilki i ogólnie ubrana była bardzo elegancko.

Opis był dość ogólny. Mógł pasować do co najmniej jednej trzeciej mieszkańców Nowego Jorku, ale z jakiegoś powodu Sam od razu pomyślała o Maddie. Może to tam tak śpieszyła się po pracy? Niestety to by oznaczało, że sensacja od znajomego nie jest nic warta. Siostrzenica Snydera do tej pory mogła na spokojnie skończyć artykuł.

Fox zapłaciła za przejazd i wyszła z taksówki. W tym samym czasie dostała wiadomość od tego samego numeru, który dzwonił wcześniej.

Wejdź tylnym wejściem.

Zgodnie z krótką wiadomością obeszła kostnicę wzdłuż żywopłotu aż natrafiła na drugą, bardziej ukrytą, zardzewiałą furtkę z napisem głoszącym "tylko dla personelu". Pchnęła stare ogrodzenie i furtka uchyliła się z głośnym skrzypem. Nie była zamknięta albo Danny zdążył już ją otworzyć. Nie roztrząsała tej kwestii, tylko od razu podeszła do drzwi. Widniał na nich ten sam napis, co wcześniej. Bez pukania weszła do środka. Zobaczyła chłodne, szczelnie odcięte od świata zewnętrznego pomieszczenie. Każde z okien było zasłonięte szarą roletą, a białe światło wydobywało się z lamp przy suficie. W powietrzu unosił się dławiący odór rozkładu pomieszany z nieznanymi jej specyfikami. Centralnie na środku znajdował się stół ze zwłokami. Obok nich stał niewzruszony Danny.

Sam na widok ciała z trudem powstrzymała odruch wymiotny. Momentalnie odwróciła wzrok. Danny od razu to zauważył i pośpiesznie nakrył zwłoki plandeką.

- Cześć, Sam- powiedział dawny znajomy z uśmiechem. Fox otaksowała go wzrokiem. Zmienił się, ale nie jakoś diametralnie. Gdyby spotkali się na mieście przypadkiem, z pewnością by go rozpoznała. Rysy twarzy wyraźnie nabrały ostrości, nie zostawiając nawet odrobiny z jego wcześniejszego, lekko dziecinnego wyglądu. Jego szczękę okalał nieznaczny zarost, a jego ramiona i klatka piersiowa wyraźnie przybrały na masie. Najwidoczniej musiał zacząć odwiedzać siłownię. Oczywiście daleko mu było do typowego mięśniaka. Jego wygląd dalej bardziej przywodził na myśl naukowca, ale zmiany, obiektywnie rzecz biorąc, były pozytywne. Po liceum musiał ostro wziąć się za siebie. Kiedyś był szczupłym okularnikiem spędzającym większość czasu nad książkami.

- Nie sądziłam, że właśnie tak będzie wyglądało nasze pierwsze spotkanie po latach- stwierdziła Fox, odwzajemniając uśmiech. Rozłożyła ręce, a Danny od razu zamknął ją w mocnym uścisku.

- Gdybyś czasem odłożyła na bok swoją dziennikarską karierę i odezwała się do przyjaciół, może spotkanie wyglądałoby inaczej- odparł Danny, kiedy wyswobodziła się z jego uścisku.

- Być może masz rację, ale ty również przedłożyłeś swoją karierę lekarską nad przyjaciół. Jak to się stało, że wylądowałeś w kostnicy? Jestem pewna, że przygotowywałeś się, aby zajmować się żywymi pacjentami.

- Naprawdę chcesz o tym słyszeć teraz, w tym miejscu, o tej, jak to określiłaś, nieludzkiej godzinie?

- Masz rację. Innym razem nadrobimy zaległości. Strasznie tu śmierdzi. Co to za sensacja?

- Wiedziałem, że będziesz odpowiednią osobą. Zauważyłem pewne nieścisłości w sekcji zwłok Amy Wine. Podejrzewam, że kryje się za tym jakaś grubsza sprawa i mam nadzieję, że pomożesz mi odkryć prawdę.

- Pewnie- zgodziła się od razu Sam. Aż oczy jej się zaświeciły, kiedy usłyszała sformułowanie "grubsza sprawa". Właśnie tego potrzebowała. Z niecierpliwością czekała na sedno sprawy, ale nie poganiała znajomego.- To ona?

Fox wskazała ruchem głowy na zwłoki ukryte pod plandeką. Słyszała gdzieś to imię i nazwisko.

- Tak, to właśnie ta denatka. Za kilka godzin zostanie przetransportowana do kostnicy cmentarnej, a niedługo potem odbędzie się pogrzeb.

Sam nagle olśniło. Przecież to jej zaginięciem zajmowała się Maddie. Może wcześniej faktycznie ona tutaj była. Opis taksówkarza pasował.

- To ta Amy Wine, która zaginęła? Znajoma z redakcji, w której pracuję napisała o tym artykuł.

Danny skinął twierdząco głową.

- Wiem o tym, a nawet go czytałem. A skoro już mówimy o twojej znajomej, to ona przekupiła koronera, żeby mieć sprawę na wyłączność. A dziennikarze, pomimo wyraźnego i głośnego podkreślenia, że nie udzielamy informacji osobom postronnym i tak walą drzwiami i oknami, żeby tylko zdobyć jakieś ochłapy informacji. Bez obrazy, ale to się robi naprawdę irytujące, gdy nie można nawet uchylić okna, bo zaraz wcisną tam kamerę albo mikrofon. Jeszcze gorsze są grupki czyhające przy wejściu.

- Niestety większość dziennikarzy idzie po trupach do celu. Tak już jest. Ale o co chodzi z tymi nieścisłościami? To morderstwo czy samobójstwo?- spytała Sam, starając się naprowadzić go na właściwy temat. Niemal umierała z ekscytacji. Musiała wiedzieć, o co chodzi. Po chwili skarciła się w myślach. To nie była odpowiednia metafora, biorąc pod uwagę miejsce, w jakim się znajdowali.

- Według koronera to samobójstwo, ale mam podstawy, żeby sądzić inaczej. Zacznę od przedstawienia ci wyników sekcji. Amy ma ranę postrzałową z broni palnej z bliskiej odległości w skroń. Kula poleciała prosto w układ nerwowy, krótko mówiąc, nie miała żadnych szans na przeżycie. Brak śladów biologicznych w postaci obcego naskórka za paznokciami. Na dłoniach można znaleźć ślady prochu strzelniczego. Ma też ranę rąbaną. Odcięto jej palec serdeczny u prawej ręki. Brak plam opadowych.

- A mógłbyś to powiedzieć w bardziej zrozumiały sposób? Najlepiej bez zawodowego żargonu- poprosiła Fox, opierając się o szafkę wypełnioną różnymi specyfikami.

Wyniki sekcji nie wyjaśniły jej owych nieścisłości, o których wspomniał Danny. Nie zrozumiała też wszystkiego, co powiedział. Nie było w tym nic dziwnego, bo kompletnie nie znała się na kryminalistyce. Rolą dziennikarzy było opisywanie gotowych, przetłumaczonych na normalny język raportów od koronera, technika albo policjanta, a nie ich interpretowanie.

- Amy zginęła między pierwszą a drugą po południu. Większość śladów jednoznacznie wskazuje na samobójstwo, ale jedna rzecz się nie zgadza. Ktoś jej odciął palec po śmierci.

- Po co ktoś miałby odcinać jej palec po śmierci? To nie ma sensu. Zwłaszcza, jeśli koroner twierdzi, że to samobójstwo. Ofiara nie mogłaby tego zrobić.

Sam zmarszczyła lekko brwi. Ta sprawa nie trzymała się kupy. Danny wzruszył ramionami.

- Nie mam pojęcia dlaczego. Jednak moim zdaniem to wskazuje na próbę upozorowania morderstwa. Dość nieudolną, bo brak palca jest bardzo widoczny.

- A co uważa koroner? Nadal upiera się przy samobójstwie po tym jak mu powiedziałeś o palcu?

- Tutaj sprawa się komplikuje. Koroner, starszy i doświadczony specjalista udaje, że tego nie zauważa. Próbowałem mu to delikatnie zasugerować, ale nie zwracał na to uwagi. Jestem tylko stażystą, więc jego zdaniem nie mam zbyt wiele do powiedzenia.

- Sugerujesz, że celowo kogoś kryje?- spytała entuzjastycznie Sam.

Oczami wyobraźni już widziała te nagłówki. Coś w stylu "koroner kryjący mordercę" albo "próba upozorowania samobójstwa". To byłby wspaniały temat. Miałby mnóstwo wyświetleń i pewnie od razu wszedłby do czołówki najlepszych artykułów na stronie internetowej Skylight. Snyder nie mógłby nie puścić jej w teren po takim sukcesie. Jasne mógł zignorować serię artykułów z podrzędnego szmatławca, jak mógł myśleć o West News. Chociaż Sam wcale tak nie myślała o dawnej redakcji. To właśnie ta gazeta dała jej szansę zaistnieć w świecie dziennikarzy i bynajmniej nie żałowała spędzonych tam lat. Z punktu widzenia osób postronnych, kompletnie nie znających redakcji, gazeta mogła rzeczywiście nie sprawiać najlepszego wrażenia. W każdym razie artykułu widniejącego na stronie Skylight, nie mógłby zignorować. Zwłaszcza, gdyby udało jej się odkryć tożsamość prawdziwego mordercy. To dopiero byłby sukces.

- Halo, słuchasz mnie, Sam?

- Wybacz, zamyśliłam się. Co mówiłeś?- spytała Fox, starając się nie myśleć o rezultatach artykułu. Najpierw musiała poznać prawdę i go napisać. Potem mogła myśleć o sławie, a przynajmniej pełnej swobodzie i pracy w terenie.

- Na pewno kogoś kryje. Koroner jest zbyt dobry w swoim fachu, żeby nie zauważyć czegoś tak podstawowego.

- Dziękuję ci Danny za telefon i za to, że podzieliłeś się ze mną podejrzeniami. Jeśli to przekona mojego szefa, to będę ci wdzięczna do końca życia.

- Nie ma sprawy. To nic takiego. A o tego szefa będę się pytał innym razem. Ale pamiętaj, żeby na razie nic nie publikować i nie wspominaj o tym w pracy.

- Nie pouczaj mnie o realiach mojego zawodu. Znam je znacznie lepiej niż ty. Wiem, że taka plotka powiedziana nawet jednej osobie, w mig obiegłaby cały wieżowiec- zauważyła Sam. Zasłoniła usta, ziewając. Była coraz bardziej zmęczona, a adrenalina spowodowana tym co usłyszała, już ją opuściła.

- Spotkamy się o normalnej porze i wtedy ustalimy, co dalej. W porządku?

Fox pokiwała głową. Zerknęła na wyświetlacz telefonu. Dochodziła czwarta. Najwyższy czas wracać do domu i zażyć chociaż kilka godzin snu. Wolała nie myśleć o stanie, w jakim jutro przyjdzie jej pracować.

- To ja już będę wracać do domu. Jutro idę do pracy. Zdzwonimy się.

- Masz szczęście. Mi zostało jeszcze kilka dokumentów do uzupełnienia, ale przynajmniej mam jutro wolne, w przeciwieństwie do ciebie.

Sam pożegnała się i pośpiesznie opuściła kostnicę. Odór rozkładu i chemikaliów wraz z upływem czasu stawał się coraz trudniejszy do wytrzymania. Ciekawe jak Danny mógł tam wytrzymać kilkanaście godzin. Jeszcze w towarzystwie ludzkich zwłok.

Fox po raz kolejny, pomimo egzotycznej pory, zdołała złapać taksówkę bez większych problemów. Dotarła nią do wynajmowanego mieszkanka, gdzie wzięła szybki prysznic. Ledwie położyła się do łóżka, a już spała.

Kilka godzin później obudziły ją promienie słońca, świecące jej centralnie prosto w oczy. Mruknęła coś niewyraźnego pod nosem i przewróciła się na drugi bok. Nienawidziła jak coś jej przerywało sen, dlatego od razu po przeprowadzce na Manhattan kupiła ciemne zasłony. Niestety po nocnej wycieczce do kostnicy zapomniała je zasłonić. Po chwili bezowocnych prób zaśnięcia postanowiła sprawdzić, która była godzina. Przeklęła i natychmiast zerwała się z łóżka. Była spóźniona, a przecież miała wcześniej dostarczyć zredagowane artykuły Lorie. Czeka ją solidny opieprz od Snydera. On nie tolerował spóźnień.

Sam podeszła do szafy, wybierając pierwsze lepsze, w miarę porządne i nadające się do pracy ubrania. Przebrała się, a następnie zrobiła lekki makijaż. Musiała ukryć wory pod oczami z powodu niewielkiej ilości snu. Śniadanie sobie tym razem darowała i dzięki temu była spóźniona nieco ponad czterdzieści minut. Po raz kolejny ucieszyła się, że miała tak blisko do pracy.

Na swoim piętrze zastała widok, którego najbardziej się obawiała. Szef wychynął ze swego gabinetu i stał tuż przy jej boksie, który był pusty. Dopiero co wyszła z windy.

- Fox, do gabinetu- rozkazał Snyder, a Sam niechętnie poszła w tamtym kierunku.

Świetny początek dnia, pomyślała z sarkazmem. Jak się jej poszczęści to przy okazji oberwie rykoszetem. Pewnie też nie ominie jej reprymenda. Drugi dzień z rzędu musi odwiedzić jego gabinet. To nie był dobry znak dla jej kariery.

Sam zajęła miejsce na niewygodnym krześle przed biurkiem Jima Snydera. Jej szef usiadł na obrotowym krześle obitym czarną skórą, które lekko zaskrzypiało pod wpływem jego ciężaru.

- Spóźniłaś się. Gdzie są artykuły? Myślałem, że bardziej ci zależy na tej pracy, panno Fox.

Przecież jej zależało. Nie pojechała w środku nocy do kostnicy dla własnego widzi mi się, tylko aby zdobyć materiał. Niestety póki nie miała sprawdzonych faktów, musiała zatrzymać tę wiedzę dla siebie.

- Bardzo przepraszam. Nastąpiły pewne nieprzewidziane okoliczności. W każdym razie tutaj są skończone artykuły- powiedziała Sam, kładąc na biurku pendrive. Na szczęście w nocy była na tyle przytomna, że zgrała odpowiednie materiały. Gdyby nie to, pewnie jeszcze dzisiaj wyleciałaby z hukiem z pracy.

- Myślisz, że to wystarczy, Fox? One miały dzisiaj wylądować na stronie. Muszę je jeszcze przejrzeć. Nie wrzucę byle czego- powiedział szef, świdrując ją swoimi stalowymi tęczówkami.

- Zapewniam, że nie będą potrzebne żadne poprawki- dodała, licząc że to trochę złagodzi jego złość.

Wcale nie była tego taka pewna, raczej miała nadzieję, że to co pisała w nocy miało sens. Zdziwiło ją, że jeszcze dzisiaj chciał to wrzucić na stronę. Zazwyczaj zredagowane przez nią artykuły czekały trochę dłużej. Uznała, że to pewnie przez zaległości Lorie.

- Zobaczymy. Mam nadzieję, że taka sytuacja się nie powtórzy. W przeciwnym razie możesz sobie szukać nowej pracy, panno Fox. Dla mnie u pracowników najważniejszy jest profesjonalizm. Możesz wrócić do pracy.

Sam wyszła, obiecując że podobna sytuacja więcej się nie powtórzy. Wróciła do swojego boksu z trudem powstrzymując złość. Kilka rzeczy można było jej zarzucić, ale nie brak profesjonalizmu. Tego jej nie brakowało, a nawet przesadzała w drugą stronę.

W boksie czekał na nią Jack ze swoim typowym szerokim uśmiechem.

- Hej. Słyszałem, że znowu wylądowałaś w jego gabinecie. Już drugi dzień z rzędu. Współczuję. Rykoszet?

- Na szczęście albo i nieszczęście nie- odpowiedziała Fox, a Jack spojrzał na nią z ciekawością.- Dostałam ostrzeżenie. Spóźniłam się do pracy i przez to nie przyniosłam artykułów na czas.

- Czyżby Samantha Fox miała jakieś życie poza pracą? Nie mogę w to uwierzyć- skomentował Jack z udawanym zaskoczeniem.

- Miałam bardzo upojną randkę z komputerem i artykułami Lorie. Była taka absorbująca, że siedziałam do późna i omal nie spałam na siedząco.

Sam wcale nie skłamała tylko zataiła część prawdy. To była zasadnicza różnica. Póki co nie mogła nikomu mówić o odkrytej sprawie. Na razie. Za jakiś czas to będzie wielka sensacja z jej nazwiskiem u dołu.

- Tylko tyle? A już myślałam, że się z kimś spotykasz. Nie zrozum mnie źle, ale przydałby ci się facet.

Sam nie zdążyła zapytać, co miał na myśli, bo w następnej chwili rozległ się dźwięk powiadomienia z jej telefonu. Szybko wyjęła go z torebki. Wiedziała, co to znaczyło. Taki dzwonek miała tylko w jednej sytuacji. Kiedy na stronie Skylight lądował nowy artykuł. Przez chwilę wpatrywała się w ekran z niedowierzaniem.

- Chyba nigdy nie widziałem u ciebie takiego zdziwienia- wyznał Jack.- Co jest? Zobaczyłaś artykuł Maddie, a raczej ilość wyświetleń?

- Nie- zaprzeczyła Sam.- Artykuły, które dopiero co dostarczyłam Snyderowi wylądowały na stronie.

- Tak szybko? Rzeczywiście to jest zaskakujące.

Sam pobieżnie przejrzała dwa artykuły i porównała je z tymi, które napisała. Wyglądało na to, że nic nie zmienił. Nie zrobił żadnych poprawek. Czy to oznaczało, że zamierzał w końcu dać jej pełną swobodę i puścić w teren? A może po prostu musiał coś pilnie wrzucić?

- Czekaj. Artykuł Maddie? Coś nowego?

- Nie widziałaś go?- zdziwił się Jack. - Jesteś bardzo niedoinformowana. Dzisiaj rano na stronę Skylight wleciał nowy artykuł o Amy Wine.

Sam wróciła na stronę redakcji i znalazła wspomniany artykuł. Pominęła cały wstęp, żeby znaleźć tę informację, która ją interesowała. Zastanawiała się, co przekazał jej koroner. W każdym razie tekst miał całkiem sporo wyświetleń. Morderstwa, samobójstwa i wypadki z reguły przyciągały najwięcej osób. Właściwie wszystko, co dotyczyło śmierci albo innych dramatycznych sytuacji. Były to nieco niepokojące wnioski.

- To do ciebie niepodobne. Zawsze byłaś pierwszą osobą, która wyłapywała tego rodzaju nowinki- kontynuował Jack, mierząc ją badawczym spojrzeniem.- Ukrywasz coś? Nie chcę być wścibski ani mieszać się w twoje prywatne życie.

Fox starała się ukryć zaskoczenie. Dlaczego on tak szybko się domyślił, że czegoś mu nie powiedziała? Chciała uniknąć kłamstwa, ale teraz nie miała innego wyboru.

- Nie, skąd. Cały wieczór siedziałam nad pracą. Potem zasnęłam, nawet nie wiem kiedy, zaspałam i spóźniłam się do pracy. Nie miałam czasu, żeby zajrzeć na stronę i tyle.

- W każdym razie musisz go przeczytać. Chwytliwy nagłówek, tekst napisany po mistrzowsku, dobre zdjęcia. Nie ma się do czego przyczepić.

Fox dopiero teraz zwróciła uwagę na nagłówek. Zwłoki w Central Parku. Był w porządku, chociaż ona nie widziała w tym nic nadzwyczajnego.

- Nie musisz chwalić Maddie. Nie ma jej tu z nami. Po prostu się z nią umów.

- Właściwie to nie jest taki zły pomysł. Wcześniej trochę odstraszały mnie te plotki i fakt, że razem pracujemy, ale teraz znam prawdę. Tak swoją drogą, dziękuję, że zadałaś to pytanie, Sam. Jakoś nie potrafiłem się na to zdobyć.

- To nic wielkiego- mruknęła Sam, ciesząc się ze zmiany tematu. - Sama byłam ciekawa, dlaczego zawsze szedł jej na rękę. Teraz to jasne. Jest jego rodziną.

- Mam dla ciebie jeszcze jedną, świeżutką informację.

- Spóźniłam się pierwszy raz, od kiedy pracuję w Skylight. Pomyśleć, że aż tyle mnie ominęło. Co się stało?

- Maddie nieoficjalnie została dzisiaj gwiazdą redakcji. Snyder, sam nie mogłem w to uwierzyć, uśmiechnął się jak wychodziła z jego gabinetu. Co prawda, wzbudziło to nową falę plotek, ale powiedziałem jak jest. Mam nadzieję, że Maddie nie będzie na mnie zła.

- A czemu miałaby być? Obroniłeś ją w oczach innych pracowników. Będzie ci nawet za to wdzięczna. Czekaj... Powiedziałeś, że się uśmiechał? On? Nie wiedziałam, że jego mięśnie twarzy jeszcze są do tego zdolne.

- Byłem nie mniej zaskoczony co ty, ale widziałem to na własne oczy. Po raz pierwszy od...- Jack urwał na moment, a jego mina zdradzała głębokie zamyślenie.- Chyba czasu zaręczyn, ślubu i pierwszych kilku dni jako małżeństwo z jego byłą żoną.

Sam pokręciła głową z niedowierzaniem. Czy jedyną rzeczą, która sprawiała radość Snyderowi było denerwowanie konkurencji? Nie łudziła się, że powodem była chociażby duma z członka rodziny, który poszedł w jego ślady. Niewątpliwie chodziło o zdobycie informacji na wyłączność. Fox przypomniała sobie rozmowę z Dannym. Wspominał, że Maddie przekupiła koronera, a potem narzekał na dziennikarzy, próbujących zdobyć chociażby strzępy informacji. Snyder musiał być z tego powodu zachwycony. Jej szef miał bzika na punkcie konkurencji. Chociaż pewnie nie mało musiał za to zapłacić. To była głośna sprawa.

- O jest Maddie! Lecę się z nią umówić. Życz mi powodzenia.

- Nie jest ci potrzebne. Na pewno się zgodzi.

- Oby tak było- odparł Jack, a potem zniknął wśród boksów.

Sam nie miała najmniejszych wątpliwości. Między tą dwójką wyraźnie coś było, a firmowy uśmiech Jacka potrafił wiele zdziałać. Z jakiegoś powodu zawsze oczarowywał nim dziewczyny. Tylko na nią to nie zadziałało i chyba właśnie dlatego się zakolegowali. Sam nie była kolejną dla niego kolejną, potencjalną partnerką, tylko bardziej kimś na kształt przyjaciółki.

Fox poszła po kawę, ale nie do pobliskiej kawiarni, tylko do ekspresu na piętrze. Była potwornie zmęczona i wiedziała, że ten dzień okaże się dla niej istną męczarnią.

Pociągnęła długi łyk z papierowego kubka. Wcześniej były plastikowe, ale jakiś tydzień temu Snyder wpadł na pomysł, żeby Manhattan's Skylight było bardziej eko. Rzekomo miał wprowadzić duże zmiany, ale póki co skończyło się tylko na papierowych kubkach.

Skrzywiła się lekko. Ta kawa nie była najwyższych lotów. Dodatkowo była zdecydowanie zbyt słaba jak na jej obecne zmęczenie.

Fox niechętnie wróciła do swojego boksu. Próbowała skupić się na pracy, ale jej myśli bezustannie odpływały w kierunku nocnej wycieczki do kostnicy i spotkania z dawnym znajomym. To będzie długi dzień, pomyślała, pociągając kolejny łyk niezbyt dobrego napoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top